Góry nocą wydają się tak nieziemsko ciche. Trwają nieruchome w świetle nierealnego księżyca. Przejmującą ciszę mąci jedynie cichy szum strumienia i szelest przesuwających się kamieni. Baza śpi. Rutkiewicz wychodzi przed namiot. Wszystko inne wydaje się odległe, nierealne. A tu wszystko jest na swoim miejscu. Oszczędne, harmonijne, prawdziwe, wieczne. Wanda stoi bez ruchu.
"Zrozumiałam" - mówi. "To jest moje miejsce"[1].
Ambitna i samotna
Wanda Rutkiewicz. Legenda polskiego himalaizmu. Jako trzecia kobieta na świecie, i jednocześnie pierwszy Polak, stanęła na Mount Evereście, jako pierwsza kobieta i pierwszy Polak zdobyła K2 (to wyszczególnienie jest tu istotne, wszak kobieta w wyścigu na szczyt przegoniła naładowanych testosteronem rodaków).
To tylko dwa najbardziej medialne z jej górskich sukcesów.
To tylko wycinek życiorysu Polki, która całe życie oddała górom i w górach została.
To tylko część dokonań kobiety, którą jedni kochali, podczas gdy u innych wzbudzała szereg negatywnych emocji.
Taka była Wanda Rutkiewicz. Niejednoznaczna, budząca skrajne emocje. Jedni ją podziwiali, inni darzyli niechęcią. Odnosiła sukcesy, ponosiła porażki. Za pasję do wspinaczki zapłaciła ogromną cenę.
Zbyt kobieca, by przewodzić mężczyznom; zbyt ambitna, by znaleźć porozumienie z koleżankami. Idzie pod prąd. Samotna[2].
Znajomi mówili o niej różnie, ale kilku faktom zaprzeczyć się nie da. Bohaterka Elżbiety Sieradzińskiej była kobietą ambitną, wytrwałą, silną, upartą. Ale była też osoba bardzo samotną. I o tejże samotności także będziecie mogli poczytać w biografii Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt.
Zdaję sobie sprawę z tego, że pisząc dzisiejszy tekst powinnam móc odnieść się do głośnej biografii pióra Anny Kamińskiej Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz, ale niestety, tę lekturę mam dopiero przed sobą. Nie porównam więc obydwu pozycji, nie powiem od której warto zacząć zgłębianie życiorysu wybitnej polskiej himalaistki, ale i bez tego wiem, że po opowieść Elżbiety Sieradzińskiej sięgnąć warto.
Niebywały, ogromny upór, czyli miłość. To jest najważniejsze: pasja, zainteresowanie, miłość do tego, co się robi. Choć potem może przyjść refleksja, czy to wszystko ma sens i jaką cenę możemy za to zapłacić[3].
Na portret Wandy Rutkiewicz proponowany przez autorkę składają się tu nie tylko jej wspinaczkowe dokonania. Oczywiście znajdziemy tu zmagania z siłami natury, własnymi słabościami, trudami jakie niesie za sobą tak niebezpieczne hobby. Prześledzimy też pozostałe kwestie ściśle związane z jej pomysłem na życie, jak problemy organizacyjne, brak funduszy czy krytyka środowiska alpinistycznego. Jednak Elżbieta Sieradzińska sporo miejsca poświęca na mniejsze i większe dramaty prywatne swojej bohaterki.
Tragiczna śmierć brata, morderstwo ojca, trudna relacja z matką, kolejne nieudane związki z mężczyznami, którzy nie potrafią zaakceptować życia na drugim planie (pierwszy niezmiennie zajmują góry), niechęć do opowiadania o prywatnych sprawach, coraz większa samotność to tylko niektóre z problemów himalaistki. Z jednej strony mamy więc postać osiągającą ogromne sukcesy, z drugiej - trudno powiedzieć, by jej historia była historią pełni szczęścia. Jest w tym życiorysie swego rodzaju pęd ku zagładzie.
Swej partnerce z kilku wypraw, Gertrude Reinisch, powie, że każdego roku stara się "znormalnieć". Ale każdego roku góry przyzywają ją z powrotem. Zew krwi?[4]
Elżbieta Sieradzińska znakomicie łączy wątki Wandy-himalaistki, Wandy-kobiety, córki, partnerki życiowej i wspinaczkowej, organizatorki wypraw. Tworzy wielowymiarowy portret niebanalnej, pełnej sprzeczności postaci ogarniętej obsesją na punkcie gór, postaci z jednej strony kobiecej, wrażliwej, z drugiej prawdziwej "fajterki", która nie poddawała się nawet, gdy inni twierdzili, że w górach nie ma dla niej miejsca. Wszak w świecie zdominowanym przez mężczyzn kobiety zdawały się być jedynie balastem, słabym ogniwem wspinaczkowego łańcucha. Momentami opowieść opowieść o Wandzie staje się równocześnie opowieścią o himalaizmie w wydaniu kobiecym.
To tylko dwa najbardziej medialne z jej górskich sukcesów.
To tylko wycinek życiorysu Polki, która całe życie oddała górom i w górach została.
To tylko część dokonań kobiety, którą jedni kochali, podczas gdy u innych wzbudzała szereg negatywnych emocji.
Taka była Wanda Rutkiewicz. Niejednoznaczna, budząca skrajne emocje. Jedni ją podziwiali, inni darzyli niechęcią. Odnosiła sukcesy, ponosiła porażki. Za pasję do wspinaczki zapłaciła ogromną cenę.
Zbyt kobieca, by przewodzić mężczyznom; zbyt ambitna, by znaleźć porozumienie z koleżankami. Idzie pod prąd. Samotna[2].
Znajomi mówili o niej różnie, ale kilku faktom zaprzeczyć się nie da. Bohaterka Elżbiety Sieradzińskiej była kobietą ambitną, wytrwałą, silną, upartą. Ale była też osoba bardzo samotną. I o tejże samotności także będziecie mogli poczytać w biografii Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt.
Zdaję sobie sprawę z tego, że pisząc dzisiejszy tekst powinnam móc odnieść się do głośnej biografii pióra Anny Kamińskiej Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz, ale niestety, tę lekturę mam dopiero przed sobą. Nie porównam więc obydwu pozycji, nie powiem od której warto zacząć zgłębianie życiorysu wybitnej polskiej himalaistki, ale i bez tego wiem, że po opowieść Elżbiety Sieradzińskiej sięgnąć warto.
"Fajterka" w górach
Niebywały, ogromny upór, czyli miłość. To jest najważniejsze: pasja, zainteresowanie, miłość do tego, co się robi. Choć potem może przyjść refleksja, czy to wszystko ma sens i jaką cenę możemy za to zapłacić[3].
Na portret Wandy Rutkiewicz proponowany przez autorkę składają się tu nie tylko jej wspinaczkowe dokonania. Oczywiście znajdziemy tu zmagania z siłami natury, własnymi słabościami, trudami jakie niesie za sobą tak niebezpieczne hobby. Prześledzimy też pozostałe kwestie ściśle związane z jej pomysłem na życie, jak problemy organizacyjne, brak funduszy czy krytyka środowiska alpinistycznego. Jednak Elżbieta Sieradzińska sporo miejsca poświęca na mniejsze i większe dramaty prywatne swojej bohaterki.
Tragiczna śmierć brata, morderstwo ojca, trudna relacja z matką, kolejne nieudane związki z mężczyznami, którzy nie potrafią zaakceptować życia na drugim planie (pierwszy niezmiennie zajmują góry), niechęć do opowiadania o prywatnych sprawach, coraz większa samotność to tylko niektóre z problemów himalaistki. Z jednej strony mamy więc postać osiągającą ogromne sukcesy, z drugiej - trudno powiedzieć, by jej historia była historią pełni szczęścia. Jest w tym życiorysie swego rodzaju pęd ku zagładzie.
Swej partnerce z kilku wypraw, Gertrude Reinisch, powie, że każdego roku stara się "znormalnieć". Ale każdego roku góry przyzywają ją z powrotem. Zew krwi?[4]
Elżbieta Sieradzińska znakomicie łączy wątki Wandy-himalaistki, Wandy-kobiety, córki, partnerki życiowej i wspinaczkowej, organizatorki wypraw. Tworzy wielowymiarowy portret niebanalnej, pełnej sprzeczności postaci ogarniętej obsesją na punkcie gór, postaci z jednej strony kobiecej, wrażliwej, z drugiej prawdziwej "fajterki", która nie poddawała się nawet, gdy inni twierdzili, że w górach nie ma dla niej miejsca. Wszak w świecie zdominowanym przez mężczyzn kobiety zdawały się być jedynie balastem, słabym ogniwem wspinaczkowego łańcucha. Momentami opowieść opowieść o Wandzie staje się równocześnie opowieścią o himalaizmie w wydaniu kobiecym.
Dwie Wandy
Autorka rozmawia z ludźmi z otoczenia Wandy Rutkiewicz, tak polskimi himalaistami, jak i ze środowiska zagranicznego. Posiłkuje się wypowiedziami dziennikarzy, dociera do wypowiedzi matki Wandy, Marii Błaszkiewicz. W swojej podróży po życiorysie bohaterki odwiedza m.in. Muzeum Matternhornu mieszące się w Zermatt. Wszak nie tylko Himalaje i Karakorum leżały w sferze zainteresowań Rutkiewicz. Przejście w zespole kobiecym północnej ściany wymagającego alpejskiego szczytu było nie lada wyczynem.
Oprócz sukcesów pojawiają się oczywiście i momenty trudne. Wśród nich nie tylko nieudane ataki szczytowe, ale i kolejne nazwiska dopisywane do listy tych, którzy tworzą przygnębiające górskie cmentarzysko. Dla Wandy bolesna okazała się zwłaszcza wyprawa na Broad Peak w 1991 roku...
Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt jest lekturą bez wątpienia poruszającą i fascynującą. To opowieść o sile pasji, niesamowitej determinacji, a przede wszystkim o wielkiej postaci świata himalaizmu i niebanalnej kobiecie. To ona niejednokrotnie udowodniła Jerzemu Kukuczce i innym kolegom ze środowiska, że dom, dzieci i gotowanie obiadów to nie jedyne pola, na których kobiety mogą się realizować.
Dwie Wandy, dwie twarze, dwie, a nawet kilka osobowości[5] - oto postać, obok której nie można przejść obojętnie.
Elżebieta Sieradzińska Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt Wyd. Maginesy 2018 608 stron |
[1] Elżbieta Sieradzińska, Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt, Wyd. Marginesy, 2018, s. 103.
[2] Tamże, s. 98.
[3] Tamże, s. 152.
[4] Tamże, s. 161.
[5] Tamże, s. 168.
Zawsze bardzo podziwiam takie osoby. 😊
OdpowiedzUsuńJa też! Zwłaszcza, że sama nie mam tyle odwagi. ;)
UsuńTematyka górska nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZa to dla mnie jak najbardziej. ;)
UsuńAle nawet jeśli góry Cię nie interesują, to może postać Wandy Rutkiewicz zaciekawi? :)
Myślę, że faktycznie warto sięgnąć po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńBędę musiała sobie zamówić jeden egzemplarz. Wygląda na tyle obiecująco że chce to przeczytać, takie historie zawsze są emocjonujące! Dzięki za polecenie i życzę miłego popołudnia :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury. :)
UsuńCzytałam "Wandę..." Bardzo mi się podobała. Jestem pewna że i po tą książkę sięgnę...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
A ja muszę nadrobić tamtą. :)
UsuńPrzyznam szczerze, że mnie do tych górskich klimatów jakoś nie ciągnie, mimo że Wanda Rutkiewicz wydaje się postacią ciekawą i pełną pasji. Przyjemnie jednak czytało się, Aniu, o Twoich wrażeniach z lektury.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńZdecydowanie nie moja tematyka
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Bywa. ;)
UsuńRutkiewicz bardzo podziwiam! tematykę górską uwielbiam, więc po książkę chętnie sięgnę!
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńNiesamowita kobieta... oj ie trzeba mieć pasji, żeby całe życie poświęcić górom...
OdpowiedzUsuńCałkiem sporo. ;)
Usuń