Remigiusz Grzela Wybór Ireny Wyd. PWN 2014 354 strony |
Są takie życiorysy, w których nic się nie zgadza. Fikcja miesza się z prawdą, a prawda z roku na rok coraz bardziej się zaciera. Bywa, że w końcu łatwiej uwierzyć w fikcję niż w prawdę o sobie. Czas mija, świadkowie odchodzą, fakty się gubią i pozostają jedynie fragmenty opowieści. A opowieść jest zawsze prawdziwa[1].
Tymi słowami Remigiusz Grzela rozpoczyna swoją najnowszą książkę, Wybór Ireny. Te zdania, Marta Fox odczytała na początku październikowego spotkania z autorem w Krakowie. Nie mogło ich też zabraknąć u mnie, bowiem doskonale wprowadzają czytelników w historię Ireny-wariatki, Ireny Gelblum, Ireny Waniewicz, Ireny Conti di Mauro, kobiety, która całkowicie wymazała swą przeszłość. Wyparła się dawnych znajomości i poglądów, zmieniła nazwisko, narodowość, datę urodzenia, a nawet głos. Podczas gdy, w powojennej rzeczywistości, bohaterowie drugiej wojny światowej pisali wspomnienia, mniej lub bardziej chętnie udzielali wywiadów i odbierali dyplomy czy odznaczenia, ona, wówczas już mając nowe nazwisko i tożsamość, potrafiła powiedzieć: Pomyłka. Nie wiem, kim jest Irena Gelblum. Nie znam[2].