Przez czerwiec przemknęłam lotem błyskawicy. Tzn. tak szybko, nie to, że zygzakiem.
Chociaż...
Tak czy inaczej, za mną kolejny dynamiczny, pełen niespodzianek miesiąc. Trochę emocji prywatnych, trochę sportowych, kilka wyzwań, nieco nowych doświadczeń, mnóstwo spotkań i parę nowych znajomości.
Po raz pierwszy od bardzo dawna spędziłam weekend jednocześnie wysypiając się, dobrze się bawiąc i odpoczywając.
Po raz pierwszy wystąpiłam na deskach teatru, w koncercie finałowym na zamknięcie pierwszego roku nauki flamenco.
Po raz pierwszy od dawna czuję, że mogę z życia wyciągnąć naprawdę dużo i to właśnie robię.
Lipiec zaczął się tak fantastycznie, że boję, by nie zgubiły mnie wygórowane oczekiwania co do kolejnych dni. Trzymajcie kciuki, żeby było pięknie.