Trevor mówił, że w lasach porastających te góry żyją niedźwiedzie i pumy. Kelsie nie miała pojęcia, co ją zaatakowało, ale kiedy leżała sparaliżowana i się wykrwawiała, przyszła jej do głowy myśl, że nigdy nie słyszała o zwierzęciu, które by najpierw raniło człowieka, a potem siedziało i przyglądało się, jak ten umiera[1].
Bioinformatyk na tropie mordercy
Dawno żadna książka z półki kryminalnej tak mnie nie wciągnęła! Naturalista nie jest wprawdzie pozycją idealną, ale nawet jeśli główny bohater wyda ci się w pewnym momencie bardziej ogromnie zdeterminowanym superbohaterem niż człowiekiem z krwi i kości, to tak naprawdę nie będzie to miało znaczenia. Zresztą, może czepiam się ze zwyczajnej zazdrości, bo Theo Croy, profesor bioinformatyki, to pierońsko inteligentny typ, na dodatek z rodzaju tych, którzy łatwo nie dają się zniechęcić, co czyni z niego niepozornego, ale niełatwego przeciwnika. Jest jak pies, który wczepiwszy się w łydkę nie puści, choćby miał sobie wyłamać szczękę.
Wykształcenie, inteligencja, upór, odwaga i kilka innych cech tworzą ciekawą mieszankę budując przy tym niebanalną postać. Profesor zwykł spadać na cztery łapy, choć często nie bez uszczerbku na zdrowiu. Jest ogromnie inteligentny, choć bywa życiowo naiwny. Nie najlepiej wychodzą mu kontakty z innymi. Dzięki jego wykształceniu, w detektywistycznym śledztwie pojawiają się naukowe wtręty, ciekawie wyjaśniające pewne kwestie i sprawiające, że Theo Croy jest wprawdzie o dwa kroki za mordercą, ale o trzy przed policją. Ta ostatnia zresztą uparcie ignoruje teorie bioinformatyka. Wygodniej im przyjąć, że sprawcą brutalnych morderstw jest... niedźwiedź.
Spacerować po lesie jest niebezpiecznie
W lasach Montany znaleziono zwłoki młodej kobiety. Okazuje się, że profesor zna denatkę. Przed laty June była jego studentką. Ten i kilka innych faktów przemawiają na niekorzyść Croya, który staje się podejrzanym o dokonanie morderstwa. Policja jednak stosunkowo szybko dochodzi do wniosku, że śmiertelne rany zadał kobiecie nie człowiek, a grizzly. Sam profesor ma jednak wątpliwości i rozpoczyna własne śledztwo. Jako się rzekło, człek jest z niego bystry, a upór i naukową wiedzę potrafi wykorzystać do tego, by dotrzeć do prawdy, która niespecjalnie policję interesuje. Zrzucenie winy na niedźwiedzia jest wygodniejsze niż szukanie świra, który go udaje.
Profesor się jednak uparł. Błąka się po lasach, grzebie w sprawach zaginięć, rozmawia z ludźmi, którzy jego zdaniem mogą dorzucić coś do sprawy, staje się solą w oku stróżów prawa i nieustannie ściąga na siebie kłopoty. Nie ma w sobie niczego z nudnego akademika, a im więcej czasu z nim spędzamy, tym mocniej wciąga nas śledztwo, które prowadzi. Napięcie rośnie, rośnie i rośnie. Zdarzenia nabierają tempa i w ogóle się od Naturalisty nie chce odrywać wzroku, bo Andrew Mayne rzeczywiście napisał taką historię, która wsysa. Można się przy tym nabawić lęku przed spacerami po lesie. Może się tak zdarzyć, że każdy trzask gałązki, każdy szelest czy jakikolwiek inny dźwięk, będą wywoływać paniczną chęć ucieczki. I to pomimo tego, że po tej lekturze już będziecie wiedzieli, że nie zawsze udaje się uciec. Właściwie to nawet często nie.
Rozrywka z lasem w tle
Człowiek przestaje być ofiarą, kiedy zaczyna myśleć jak zabójca[2].
Naturalista jest kompilacją motywów i rozgrywek gwarantujących przednią rozrywkę. Są emocje, jest napięcie, ciekawa zagadka, są nietuzinkowe postaci i klimat też jest. Odpowiednio tajemniczy, budzący niepokój a nawet grozę, momentami dość gęsty i wtedy dobrze jest, gdy nikt nie skrada się czytającemu za plecami.
To nie jest powieść z gatunku wielce ambitnych. Bywa nieco naiwnie, nie przeczę. No i ta scena z przewożeniem zwłok ofiary morderstwa... Ale, raz jeszcze, jak to wciąga! Naukowiec w roli śledczego wyróżnia się na tle innych literackich postaci pełniących tę funkcję. Policjantów, prokuratorów, detektywów, dziennikarzy, prawników czy lekarzy. Malownicze, a jednocześnie niepokojące tło podrasowuje klimat. Dynamiczne tempo zdarzeń nie pozwala na nudę. Lekkim piórem autor kreśli plastyczne obrazy. Wyobraźnia pracuje, serce zaczyna szybciej bić. O tak, autor doskonale wie jak wzbudzić emocje u czytelników.
Historię poznajemy z pierwszej ręki, dzięki opowieściom Theo Croya i nie mogę się doczekać, kiedy ów bohater podzieli się z czytelnikami kolejnymi przygodami. Naturalista to dopiero początek serii i mocno liczę na to, że kolejne tomy dostarczą mi równie dużej dawki rozrywki.
[1] Andrew Mayne, Naturalista, przeł. Jacek Żuławik, Wyd. W.A.B., s. 480.
[2] Tamże, s. 277.
Dostałam tę książkę w prezencie od wydawcy więc na pewno kiedyś po nią sięgnę. 😊
OdpowiedzUsuńWarto! :)
UsuńDobry kryminał, coś dla mnie.. A taka okładka niepozorna ;) Poza tym chętnie do biblioteki zamówię :)
OdpowiedzUsuńCzęsto niepozorne okładki kryją całkiem niezłą treść. :)
UsuńZamów koniecznie. Na pewno znajdzie czytelników.
Jakoś zapowiedź tej książki do mnie nie przemówiła, ale widzę że niesłusznie, muszę się rozglądnąć za nią.
OdpowiedzUsuńPs. piękne zdjęcie!
Ja trochę się obawiałam lektury ze względu na ten cały hałas wokół niej. Wiesz... wiele hałasu o nic itp. Ale ta historia naprawdę wciąga. To nadal jest czytadło, ale ogromnie wciągające. :)
UsuńDziękuję!
Czytałam :)
OdpowiedzUsuńWrażenia pozytywne?
UsuńOgólne tak :)
UsuńNie czytałam, ale bardzo chętnie przeczytam :) Nie ocenia się książki po okładce, ale ta bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńAniu, to coś bardzo, bardzo dla Ciebie. :)
UsuńNie czytałam, ale myślę, że chętnie zmienię ten stan :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Słusznie! :)
UsuńZ chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury. :)
UsuńJuż się rozglądam za książką. Mam ochotę na spacer po lesie.
OdpowiedzUsuńUdanego spacerowania. ;)
Usuń