Jesteś teraz jej starszą siostrą, a to nakłada na ciebie różne obowiązki. Przede wszystkim musisz ją chronić i opiekować się nią. Nie zawsze będę mogła sama to robić: dzięki temu, że nurkuję, a potem sprzedaję połów na rynku, mamy za co żyć, więc od czasu do czasu, kiedy ja będę zajęta, ty będziesz się musiała opiekować swoją siostrzyczką. Mogę na tobie polegać? - spytała matka surowym tonem.
Hana natychmiast ułożyła ręce przy tułowiu i ukłoniła się odpowiadając:
- Tak, mamo, dopilnuję, żeby była bezpieczna. Obiecuję.
- Obietnicy trzeba zawsze dotrzymywać, Hano. Nigdy o tym nie zapomnij.*
Niewyobrażalny dramat
Gdy sięgałam po Białą chryzantemę Mary Lynn Bracht, miałam tylko mgliste pojęcie o tym, z jaką historią przyjdzie mi się zmierzyć. Szukałam czegoś, co będzie odskocznią od kryminałów, od tych pełnych mroku i przemocy historii, które pokazują jak wiele różnopostaciowego zła tkwi w ludziach. Miałam świadomość tego, że okupowana Korea nie może być plenerem łatwej historii, ale wspomniane w opisie powieści siła, determinacja, miłość i nadzieja pozwalały przypuszczać, że piękne emocje wyprą te złe i w finale uśmiechnę się do bohaterek z myślą, że mimo trudów wszystko się dobrze skończyło.
Nie przewidziałam tego, że historia koreańskich sióstr będzie tak ogromnie bolesna, a przede wszystkim - nie miałam pojęcia o skali dramatu, o tym, że ta jedna opowieść to zaledwie wycinek potwornej rzeczywistości okupowanej przez Japonię Korei. I choć wydawałoby się, że zaprawiona w bojach po licznych pozycji z literatury wojennej i kryminalnej, tak fikcyjnej jak i z działu non-fiction, powinnam gładko przejść przez fabułę, to jednak Mary Lynn Bracht swoim debiutem trzepnęła mnie mocno w przeponę. Czytałam więc kolejne rozdziały cały czas mając z tyłu głowy myśl, że podobnych dramatów rozgrywało się tysiące. Setki tysięcy.
A to naprawdę odbiera dech.
Pocieszycielki
Mówili o nich "pocieszycielki". Według historyków, w czasie japońskiej okupacji Korei, mogło ich być od pięćdziesięciu do nawet dwustu tysięcy. Koreanki oszukane, porwane, sprzedane do burdeli. Niemal dzień w dzień wielokrotnie gwałcone przez żołnierzy wojsk okupantów. Niewyobrażalny koszmar, którego wiele z nich nie przeżyło.
Te, którym się to udało, milczały przez lata, skrywając w sobie morze bólu, zmagając się z zespołem stresu pourazowego, nierzadko żyjąc w nędzy i nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie wyznającym zasady konfucjanizmu, a więc społeczeństwie patriarchalnym, dla kobiet ogromnie trudnym, bo nakładającym na nie ogrom bezlitośnie egzekwowanych nakazów i zakazów. Czystość seksualna odgrywała tu ważną rolę. Dopiero w 1991 roku, a więc wiele lat po zakończeniu II wojny światowej, jedna z "pocieszycielek" - Kim Hak-sun, przerwała milczenie.
Temat ten ogromnie poruszył Mary Lynn Bracht (której matka pochodzi z Korei Południowej). Dlatego powstały Białe chryzantemy, powieść o niewyobrażalnym okrucieństwie jakie człowiekowi jest w stanie zgotować drugi człowiek. Historia Hany, choć fikcyjna, jest historią przerażająco wielkiej liczby rzeczywistych kobiet, nie tylko Koreanek, ale i wielu innych ofiar wojennych gwałtów.
Dopilnuję, żeby była bezpieczna...
Hana wychowała się w okupowanej Korei. Był 1943 rok. Wraz z rodzicami i młodszą siostrą mieszkała na Wyspie Czedżu. Ojciec był rybakiem. Dziewczynka, podobnie jak matka, należała do haenyeo. Trudniła się połowem owoców morza i była kobietą morza. Jej o siedem lat młodsza siostra miała do nich dołączyć za jakiś czas.
Hana wzięła sobie do serca słowa matki, która przykazała jej chronić siostrzyczkę. Kto wie, do czego by doszło, gdyby tamtego dnia nie popłynęła na pomoc dziewięciolatce, ratując ją przed japońskim żołnierzem. Nie wiedziała jakie konsekwencje będzie miała jej odważna decyzja.
Hana miała zaledwie szesnaście lat, gdy trafiła do niewoli. Wywieziono ją daleko od domu. Stała się "pocieszycielką", seksualną zabawką służącą zaspokajaniu żądz żołnierzy armii okupanta.
Mary Lynn Bracht opowiada jej historię przeplatając ją kadrami ze współczesności.
Jest 2011 rok. W Korei Południowej mieszka ktoś, kto od ponad sześciu dekad żyje z brzemieniem przeszłości, nie mogąc zapomnieć o tym, jaką cenę może mieć miłość, jaką wagę poświęcenie, jaki ciężar wyrzuty sumienia i poczucie winy.
Historia okrucieństwa i determinacji
Biała chryzantema to powieść, której nie sposób czytać bez emocji. Co ważne, autorka opowiada tę historię z dużym wyczuciem, bez nadmiernego epatowanie przemocą, melodramatyzowania, stosowania tanich chwytów zorientowanych na szokowanie czytelnika. To przejmująca historia o przywiązaniu, miłości i poświęceniu, ale i okrucieństwie, niesprawiedliwości, żalu. To także opowieść o ogromnej sile, o determinacji z jaką człowiek stawia czoła trudnej, potwornej rzeczywistości.
Swoją powieścią Mary Lynn Bracht uzupełnia katalog wojennych okrucieństw. Pisze prostym językiem i z łatwością trafia do czytelniczego serca. Porusza, wywołuje refleksje i wzruszenie. Nie jest to powieść wybitna. Ot, choćby portrety psychologiczne bohaterów mogłyby być bardziej dopracowane. Więc nie jest idealna, ale też nie musi być. Ważne, że działa na wyobraźnię, wywołuje emocje, mówi o tym, o czym nie powinno się milczeć.
Mary Lynn Bracht Biała chryzantema Wyd. Prószyński i S-ka 2018 412 stron |
* Mary Lynn Bracht, Biała chryzantema, przeł. Janusz Ochab, Wyd. Prószyński i S-ka, 218.
Za ciężka dla mnie, chociaż z drugiej strony zaciekawiło mnie tło historyczne zawarte w fabule...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Więc może zdecydujesz się na lekturę? :)
UsuńCenię sobie tak wartościowe książki i autorów, którzy nie boją podejmować się tematów, o których zwykle się milczy. Ja na pewno przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńSuper! Myślę, że to coś dla Ciebie. :)
UsuńJak ja lubię dowiadywać się o książkach, o których wcześniej nie słyszałam. Ta może mi się spodobać i już dopisałam ją do swojej listy. :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam podsunąć Ci coś ciekawego. :)
UsuńKsiążka z pewnością wywołuje wiele emocji. Chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńSuper! Udanej lektury. :)
UsuńCiężka, poruszająca lektura. Widziałam ją już w zapowiedziach wydawnictwa i mam nadzieję, że niedługo uda mi się ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńSuper! Pozostaje mi więc życzyć Ci dużo emocji w czasie czytania. :)
UsuńZwróciłam uwagę na tę książkę, ale jej jeszcze nie czytałam. Polecam ci reportaż 'Koreańczycy'.
OdpowiedzUsuńDzięki za polecankę.
UsuńTak jak pisałam u Ciebie, bardzo mnie ta książka ciekawi, ale na razie mam za duży stos oczekujących lektur. Może z czasem to nadrobię. :)
A tam napisali tez o tych 'pocieszycielkach'. Że w Korei nadal to pamiętają.
UsuńOooo... A jest coś na temat tego jak podchodzi do tematu rząd Korei?
UsuńCo mówi rząd to nie wspominano, ale autor pisał, że rząd Japonii wreszcie przyznał, że to było, że przepraszają i dali odszkodowanie. Ja od razu pomyślałam o naszych Wołyniakach, że Ukraińcy się burzą na samo wspomnienie, jak Polacy mogą to wspominać. Obdzieranie ludzi żywcem ze skóry i nadziewanie niemowląt na płoty według mnie nie mieści się w pojęciu walki o ojczyznę.
UsuńMary Lynn Bracht wspomniała o tym, że Koreanki w końcu głośno zaczęły mówić o tym, co się stało, więc Japończycy chyba nie mogli udawać już, że tego nie było.
UsuńW moim pojęciu walki o ojczyznę takie rzeczy też się nie mieszczą. Podobnie jak zamachy bombowe itp. Właśnie skończyłam czytać "Patrię" o życiu dwóch rodzin w Kraju Basków w czasie działalności ETA i przeraża mnie to, jak wiele zła może wyrządzić człowiek oślepiony ideologią.
Książka bardzo mnie zaciekawiła :) z chęcią po nią sięgnę w najbliższym czasie
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Udanej lektury. :)
UsuńMoże kiedyś po nią sięgnę :) Uwielbiam kiedy fikcja przeplata się z historią.Jednak omijam szerokim łukiem motyw związany z II wojną światową, ale jak wspomniałam może dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Daria
A czemu omijasz?
UsuńNie słyszałam wcześniej o niej,świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :)
UsuńTo chyba książka z tych, o których później, po lekturze ciężko zapomnieć...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak.
Usuń