Smutek nie jest czymś nieruchomym: jest płynny, zmienny, a jego płomienie, bardziej niebieskie niż pomarańczowe i czerwone, czasem przeraźliwie bladozielone, torturują człowieka raz z jednej strony wewnątrz ciała, raz z drugiej, czasem palą całe wnętrze, i to tak mocno, że zaczynasz krzyczeć w milczeniu jak na sławnym obrazie Muncha, gdzie człowiek stojący na moście wydaje z siebie krzyk[1].
Zdmuchnąć świeczkę i usnąć
Na okładce czytam, że to wielka mała powieść, że to nie jest literatura łatwych wzruszeń i że spomiędzy okładek dobiegnie do mnie najciekawszy głos współczesnej prozy kolumbijskiej. Oczywiście traktuję te słowa z odrobiną dystansu, mrużąc jedno oko, zwłaszcza, że Trudne światło ma tak niepozorny format, że niemożliwym wydawało mi się, by te dwieście stron mogło poruszyć kogoś komu bliżej do opasłych tomisk niż krótkich form.
A jednak kolumbijski pisarz i poeta, Tomás González, wbił pisarski palec w moje bebechy, wbił go głęboko, pokręcił nim i zostawił mnie sam na sam z tym bólem. Dawno nie czytałam tak poruszającej opowieści o cierpieniu, stracie, samotności. O nieobecności, na którą trudno się przygotować...
Kiedy myślę i czuję nieobecność Sary, chłód tej nieobecności, nieuniknioną samotność ludzkiej starości, muszę się na chwilę położyć, na parę minut zgasić duszę, jakbym zdmuchiwał świeczkę, i usnąć[2].
Nieobecność
Trudne światło to powieść ogromnie osobista. Składa się na nią zapis wspomnień Davida, malarza mieszkającego obecnie w Kolumbii, który wprawdzie traci wzrok, ale pod powiekami wciąż ma obrazy z przeszłości. Starszy mężczyzna powraca do ważnych momentów swojego życia, do okruchów codzienności dzielonej z ukochanymi osobami, tej pełnej ciepła i bliskości oraz tej wypełnionej cierpieniem. Jego historia zdaje się zawierać głównie rozmaite odcienie bólu, fizycznego i psychicznego. To także historia śmierci. Nieobecności. Tej niespodziewanej i tej, której zapowiedziane nadejście składa się z niespokojnego oczekiwania, wątpliwości, strachu, niepewności...
Przytłaczający ogrom smutku nie sprawia, że przestajemy widzieć piękno relacji międzyludzkich, bliskości i ciepła stających się łącznikami między bohaterami. Choć losy członków rodziny naznaczone są tragediami, choć cierpienie wkrada się w ich życie, a tu i teraz towarzyszami Davida są trudne wspomnienia oraz samotność, to widzimy nie tylko ból i rozpad, ale i szczerą miłość, zaufanie, oddanie. Tym bardziej boli jednak świadomość tego, jak wielkie tragedie naznaczyły Davida i jego rodzinę. Kontrast jest ogromny, podobnie jak poczucie niesprawiedliwości, niezgody na to, co się dzieje.
Mała wielka powieść
Stosowany w malarstwie tenebryzm polega na tym, że z ciemnego tła wyłaniają się postaci i przedmioty podkreślone jasnymi barwami pełnymi światła. Podobnie jest z powieścią Tomása Gonzáleza. Także i tu na ciemnym tle bólu i cierpienia odcinają się dobre emocje, sylwetki ukochanych osób, zatrzymane w kadrze wspólnie spędzone chwile.
Tenebryzm wkradł się w malarstwo Davida, ojca i męża, artysty, który rzuciwszy się w wir pracy twórczej w końcu został doceniony, zyskał uznanie, a obrazy sprzedawały się coraz lepiej. Szczęście nie miało jednak trwać wiecznie. I o tym właśnie opowiada malarz.
Nieszczęście jest jak wiatr - zjawia się w sposób niejako naturalny, nieprzewidziany, łatwy...[3]
Trudne światło jest gdzieś pomiędzy powieścią z całym ciężarem opisanych w niej zdarzeń, a poezją pełną lekkości słowa, metafor. Piękny jest język jakim Kolumbijczyk opowiada swą historię.
Czas zgrzytał i miażdżył nas swoimi zębatkami i kolcami. Sara w łazience rozmawiała przez telefon; słychać było welurowy ton kołysanki[4].
Trudne światło to rzeczywiście mała wielka powieść. Jest w niej sporo cierpienia, samotności, tęsknoty. Jest ból utraty, w tym utraty dziecka, co jest największym koszmarem rodzica. Ale jest także i piękno. Uczuć, obrazów, dźwięków.
Jaki jest więc bilans zysków i strat? Czy historia Davida to opowieść o śmierci czy może jednak życiu?
Bez zbędnych słów, bez patosu, bez upiększeń.
Piękna.
Czytajcie.
Jaki jest więc bilans zysków i strat? Czy historia Davida to opowieść o śmierci czy może jednak życiu?
Bez zbędnych słów, bez patosu, bez upiększeń.
Piękna.
Czytajcie.
Tomás González Trudne światło Wyd. Znak 2018 208 stron |
[1] Tomás González, Trudne światło, przeł. Marta Szafrańska-Brandt, Wyd. Znak, 2018, s. 112-113.
[2] Tamże, s. 61.
[3] Tamże, s. 25.
[4] Tamże, s. 123.
Strasznie zazdroszczę Ci lektury tej książki. Szkoda, że nie mieszkam gdzieś blisko Ciebie ,bo wtedy bym sobie ją od Ciebie pożyczyła kochana.😀
OdpowiedzUsuńWpadaj z wizytą! :D
UsuńWzruszające cytaty, a to co napisałaś o tej książce bardzo mnie zachęca do jej przeczytania. Zapisuję tytuł.
OdpowiedzUsuńCieszę się. Udanej lektury. :)
UsuńKolejny ważny tytuł do zapamiętania. Wierzę, że jest wspaniała i warto ją przeczytać, tak pięknie o niej napisałaś..
OdpowiedzUsuńDziękuję i niech się dobrze czyta. :)
UsuńRzadko mam ochotę na wzruszenia i smutek przy czytaniu, bo potem przeżywam je długo i ciężko. Czasami jednak potrzebna staje się chwila na zamyślenia i czuję, że ta książka właśnie w taką chwilę idealnie by się wpasowała.
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Dlatego też niezbyt często sięgam po podobne historie.
UsuńOkładka jest cudowna. Mam nadzieję, że książka w środku też mnie zachwyci
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak właśnie będzie.
UsuńSięgnę koniecznie. Uwielbiam tego typu powieści, już w cytatach widać, że autor jest poetą. Bardzo szczególne porównanie do malarstwa, lubię takie przenikanie się sztuk - koniecznie przeczytam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się zachęcić Cię do lektury. :)
UsuńWłaśnie mój wujek też był nią zahcwycony,trzeba się z nią zapoznać :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :)
Usuń