Tęskni mi się za Hiszpanią, więc odgrzebuję kolejne zdjęcia. Takie sentymentalne powroty sprawiają, że czas do kolejnego wyjazdu dłuży się jakby mniej. Wracam więc myślami na wybrzeże południowo-wschodniej Hiszpanii.
La Manga okazała się rozczarowaniem. Cabo de Palos wręcz przeciwnie. Obydwa miejsca są położone na tym samym półwyspie w regionie Murcia. Z pierwszego uciekaliśmy tak szybko jak tylko pozwalały ciągnące się kilometrami korki (czyli zdecydowanie wolniej niż byśmy chcieli), drugie okazało się przyjemnym miejscem na spacer.
Cabo de Palos to niewielkie miasteczko na Costa Calida. czyli Gorącym Wybrzeżu. Niepozorne, stosunkowo mało zatłoczone (tzn. w porównaniu do La Mangi, bo mimo wszystko byliśmy w miejscu turystycznym). Niegdyś urzędowali tu Kartagińczycy, Rzymianie, Arabowie i... piraci, którzy chętnie plądrowali wybrzeże. W 1865 roku na wybrzeżu stanęła latarnia morska, którą stoi tu zresztą do dziś.
Dziś oblężenia Cabo de Palos dokonują nie piraci, a miłośnicy sportów wodnych. W pobliżu znajduje się Marine Reserve Cabo de Palos ze stanowiskami do nurkowania. Popularny jest tu także windsurfing, a miłośnicy kuchni śródziemnomorskiej mają tu swój mały raj, bo nie brakuje knajpek serwujących ryby czy inne wodne stwory (a tymczasem pewna para z Polski wybrała się na... pizzę, co pozostawcie, proszę, bez komentarza).
Samochód zostawiliśmy na pierwszym lepszym parkingu (co było rozsądne, bo o wolne miejsce nie było łatwo) i wybraliśmy się pieszo w kierunku zwanym "do latarni chyba tędy".
Słońce radośnie nas przypiekało, a my wędrowaliśmy wzdłuży wybrzeża, to po ścieżce, to po skałach. Niektóre zatoczki były naprawdę urocze i na tyle odosobnione, że można było zaszyć się tam z nadzieją na odrobinę spokoju i prywatności. Urok niektórych z nich psuły jednak unoszące się na wodzie śmieci. Szkoda, że zabranie resztek ze sobą i wrzucenie ich do kontenerów to dla niektórych wciąż tak duży problem.
W 1938 roku ok. 70 kilometrów od Costa Calida rozegrała się największa bitwa morska związana z trwającą wówczas wojną domową. Dziś boje można toczyć najwyżej o wolne miejsce przy knajpianym stoliku, bo w porze obiadowej restauracje przeżywają spore oblężenie. My wybraliśmy restaurację serwującą... dania włoskie. Tak, wiem, ale cóż - fanką owoców morza wciąż nie jestem, a akurat tego dnia zatęskniłam za pizzą.
Dziś oblężenia Cabo de Palos dokonują nie piraci, a miłośnicy sportów wodnych. W pobliżu znajduje się Marine Reserve Cabo de Palos ze stanowiskami do nurkowania. Popularny jest tu także windsurfing, a miłośnicy kuchni śródziemnomorskiej mają tu swój mały raj, bo nie brakuje knajpek serwujących ryby czy inne wodne stwory (a tymczasem pewna para z Polski wybrała się na... pizzę, co pozostawcie, proszę, bez komentarza).
Samochód zostawiliśmy na pierwszym lepszym parkingu (co było rozsądne, bo o wolne miejsce nie było łatwo) i wybraliśmy się pieszo w kierunku zwanym "do latarni chyba tędy".
Słońce radośnie nas przypiekało, a my wędrowaliśmy wzdłuży wybrzeża, to po ścieżce, to po skałach. Niektóre zatoczki były naprawdę urocze i na tyle odosobnione, że można było zaszyć się tam z nadzieją na odrobinę spokoju i prywatności. Urok niektórych z nich psuły jednak unoszące się na wodzie śmieci. Szkoda, że zabranie resztek ze sobą i wrzucenie ich do kontenerów to dla niektórych wciąż tak duży problem.
W 1938 roku ok. 70 kilometrów od Costa Calida rozegrała się największa bitwa morska związana z trwającą wówczas wojną domową. Dziś boje można toczyć najwyżej o wolne miejsce przy knajpianym stoliku, bo w porze obiadowej restauracje przeżywają spore oblężenie. My wybraliśmy restaurację serwującą... dania włoskie. Tak, wiem, ale cóż - fanką owoców morza wciąż nie jestem, a akurat tego dnia zatęskniłam za pizzą.
Widoki były piękne, ale czystość wody miejscami bardzo dyskusyjna... |
A na koniec kilka fotek z trasy, czyli kadry pt. "gdzieś w Murcji".
Zobacz też:
*** FOTORELACJE Z WYCIECZEK DO HISZPANII ***
*** PODRÓŻE ***
*** LITERATURA HISZPAŃSKA ***
*** KINO HISZPAŃSKIE ***
Można się zakochać w tym miejscu dzięki Twoim zdjęciom.:)
OdpowiedzUsuńCieszę się. Hiszpania jest piękna. :)
UsuńAleż tam pięknie. Widoki super.
OdpowiedzUsuńDlatego tak kocham Hiszpanię. :)
UsuńDziękuję za kolejne piękne zdjęcia. Jak ja lubię je oglądać. :)
OdpowiedzUsuńDo usług. Niebawem więcej. :)
UsuńPiękne zdjęcia i piękne widoki :)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu swoim i Hiszpanii. :D
UsuńNigdy nie byłam w Hiszpanii, ale patrząc na Twoje cudowne fotografie aż chce się zobaczyć na żywo to zjawiskowe miejsce.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. :)
UsuńPiękna woda :). Już bym chciała wakacje!
OdpowiedzUsuńJa też! :D
UsuńCudnie tam! Szkoda, że ludzie sami niszczą naturalne piękno przyrody...
OdpowiedzUsuńAle pięknie! Dawno nie byłam w Hiszpanii i Twój wpis sprawił, że ogromnie za nią zatęskniłam.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem tę tęsknotę, więc życzę nam obu szybkiego powrotu. :)
UsuńKocham Hiszpanię. Cudowne rejony i przepiękne zdjęcia. Mam taki sentyment do tego kraju, że właśnie tam osadziłam akcję mojej pierwszej książki :) Chciałabym tam wrócić...
OdpowiedzUsuńJa również zakochałam się w tym kraju i mam nadzieję, że z czasem będę go poznawać coraz lepiej.
UsuńWcale się nie dziwię, że wybrałaś ją na miejsce akcji swojego debiutu. :)
Po tym wpisie można rzec: Hiszpania bez tajemnic.
OdpowiedzUsuń