wtorek, 15 stycznia 2019

Julia Heaberlin "Papierowe duchy"
[RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]

PREMIERA: 16 STYCZNIA 2019



Odnalezienie człowieka, który według mnie zabił moją siostrę, zajęło mi dużo, bardzo dużo czasu. Lata. Dziesiątki rozmów. Setki podejrzanych. Tysiące dokumentów. Czytałam, nękałam, kradłam. To moja obsesja, a w niej wszystkie chwyty są dozwolone[1].





Ojciec i córka? Morderca i siostra ofiary?



Nie znamy jej imienia, nie wiemy jaki dokładnie ma plan. Wiemy, że udało jej się znaleźć mężczyznę, którego po wieloletnim śledztwie uznała za mordercę swojej starszej siostry. Że zamierza zabrać go w podróż i dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się, gdy ona miała dwanaście lat, a Rachel zaginęła bez śladu.

Carl był za młodu znanym fotografikiem i dokumentalistą. Wiele wskazuje na to, że oprócz fotografii miał jeszcze inne hobby, mroczne, paskudne, wpisujące go w poczet kryminalistów. Podejrzewano go o stalking i porwania młodych kobiet. W stan oskarżenia zdołano postawić jednak tylko raz, a i wówczas nie trafił za kratki. Winny czy nie? Nie wiadomo. Ale pewnym jest, że nie jest to łagodna postać... Dziś przebywa w ośrodku prowadzonym przez panią T. Mieszka tam wraz z kryminalistami cierpiącymi na demencję, tę samą przypadłość, którą zdiagnozowano także i u niego.

To z tego zastępczego domu zabiera go kobieta, która przedstawia się jako córka.

To stąd rusza w podróż, której finał może skończyć się tragicznie. 

Czy Carl okaże się mordercą? Czy demencja to fakt, czy sposób na uniknięcie sprawiedliwości? Kim jest dla fotografa kobieta, która podała się za jego córkę? Czy uda jej się odkryć co stało się z Rachel? Jak skończy się podróż dwóch osób, co do których nie można mieć pewności kiedy kłamią i jakie są ich intencje? Kto stanowi największe zagrożenie w tym duecie?

Pytania się mnożą, a droga do uzyskania odpowiedzi krótka nie będzie.


Gra pełna niewiadomych



Papierowe duchy Julii Heaberlin oparte są na niezłym pomyśle. Mamy tu wprawdzie utarte motywy budowanej na poczuciu krzywdy potrzeby szukania sprawiedliwości i zemsty, ale koncepcja utkania powieści drogi, która okazuje się grą między domniemanym mordercą, a siostrą jego domniemanej ofiary jest intrygująca. Problem w tym, że wykonanie już takie satysfakcjonujące nie jest. 

Owa gra jest niemal pozbawiona napięcia, a jej zakończenie sprawia wrażenie skonstruowanego naprędce. Liczyła na mocne uderzenie w finale. Nie doczekałam się.

Do pewnego momentu obserwowanie relacji między głównymi bohaterami dostarcza emocji. Oboje mają swoje sekrety, trudno ocenić, kiedy są wobec siebie szczerzy, a w czasie podróży są dla siebie wielkimi niewiadomymi. Niełatwo wywnioskować, na ile stanowią dla siebie zagrożenie, a na ile po prostu bawią się swoimi emocjami. Niekiedy robi się niepokojąco, innym razem zabawnie. Nic tu nie jest pewne. Obserwowanie potyczek słownych i rozmaitych podchodów daje pewną frajdę, ale do pewnego momentu, gdyż ta gra niestety dość szybko robi się nużąca. Wprawdzie pojawiają się nowe elementy, pytania, odpowiedzi, tropy, pomysły, ale jednocześnie akcja toczy się dość wolno, kolejne sceny zdają się nie wnosić wiele nowego, a całość trudno uznać za wiarygodną. 


Skradziona dusza



Julia Heaberlin tworzy portret kobiety, która nigdy nie pogodziła się z zaginięciem siostry. To ona jest naszą przewodniczką, w pierwszoosobowej narracji opowiadając kolejne zdarzenia. Całe swoje życie poświęca na rozwikłanie zagadki jej losów. Jednocześnie skupia się na tym, by pokonać wszelkie gromadzące się w niej lęki, wszelkie możliwe do zdefiniowania słabości.

Płaciłam ludziom za to, żeby zawieszali mnie wysoko z zawiązanymi oczami i puszczali tak, by nie wiedziała, czy za chwilę wpadnę do lodowatej wody, odbiję się od trampoliny, czy polecę na łeb na szyje po niekończącym się zboczu. Zamykali mnie związaną w szafie, aż traciłam poczucie czasu, dopadali  mnie  i przewracali w podziemnym garażu, śledzili mnie mercedesem, kiedy jechałam z prędkością stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Długo ćwiczyłam celowanie przeciwnikowi w głowę[2].

Być może tym można uzasadnić odwagę, jaką trzeba mieć, by ruszyć w podróż, za towarzysza mając cierpiącego na napady agresji potencjalnego mordercę.

Postać Carla jest dość niejednoznaczna, tajemnicza i to on jest najmocniejszym punktem tej historii. Cierpiący na demencję mężczyzna zaskakuje niekiedy jasnością myślenia i... ciętym językiem. Sam jednak nie jest w stanie unieść ciężaru fabuły. Tam, gdzie mogłoby być naprawdę emocjonująco, jest dość płasko. Szkoda, bo pomysł jest ciekawy, relacja między bohaterami ma duży potencjał, a motyw zdjęć wykonanych przez Carla (istotnych dla fabuły) intryguje. Wszak fotografia zdolna jest zatrzymać niepowtarzalny moment, utrwalić wspomnienia, a nawet... ukraść duszę.

Niestety, fotografie zamieszczone w Papierowych duchach (co pomysłem jest cudnym) chyba ukradły ducha opowieści. 


Julia Heaberlin
Papierowe duchy
Wyd. W.A.B.
2019
416 stron



[1] Julia Heaberlin, Papierowe duchy, przeł. Jacek Żuławnik, Wyd. W.A.B., 2019, s. 16. (tekst przed korektą)
[2] Tamże, s. 73.





23 komentarze:

  1. Książka bardzo nieliniowa, co jeszcze bardziej zachęca mnie, żeby ją przeczytać. Wybiorę się w weekend na zakupki to chyba ją wezmę do domu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że potencjał nie został do końca wykorzystany, ale i tak mam ochotę ją przeczytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinie są różne. Może Tobie bardziej przypadnie do gustu?

      Usuń
  3. No to mnie zaciekawiłaś - zapisuję tytuł!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również po recenzji mam ochotę na tę książkę, pozdrawiam z zasypanego Ponidzia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam z Poznania, w którym śnieg się nie utrzymuje. ;)

      Usuń
  5. A ja jestem trochę rozczarowana. Brak napięcia? Sklecone na szybko zakończenie? Nie tego się spodziewałam. Ale przyznaję, że sama okładka zachęca mnie tak bardzo, że być może skonfrontuję się z tą ksiązką - o ile tylko trafi do mojej biblioteki. Pozdrawiam z Sanoka, tutaj pada i pada, niedługo zasypie mi miejsce pracy:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam tę książkę kilka dni temu i mam bardzo podobne odczucia. Na początku mega ciekawie, ale z czasem robiło się nudo. No i to zakończenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Szkoda, bo to naprawdę fajna historia.

      Usuń
  7. Zapowiadało się ciekawie, a wyszło jak zwykle. Szkoda mi czasu na takie przeciętne książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, tym razem przeczucie mnie trochę zawiodło.

      Usuń
  8. Już od kilku recenzji mam ochotę na ten tytuł ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  9. No jeszcze się zastanowię w takim razie, chociaż trochę mnie ciekawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśl, myśl. I daj znać, jeśli przeczytasz. :)

      Usuń
  10. Przyznam szczerze, że bardziej interesują mnie fotografie niż fabula bez napięcia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Początek Twojej recenzji spowodował, że już miałam ochotę 'biec' po książkę;) ale z biegiem linijek zapał ostygł;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...