czwartek, 18 grudnia 2014

Ian Weir "Trupiarz"
Nie całkiem martwy trup

Ian Weir
Trupiarz
Dom Wydawniczy PWN
2014
472 strony
Jest 1816 rok. W Warszawie założono Królewski Uniwersytet, Argentyna uzyskała niepodległość, a Francuz René Laënnec wynalazł stetoskop. Wydarzenia te nie mają jednak nic wspólnego z naszą historią, więc nie poświęcimy im więcej uwagi. W przeciwieństwie do tych, jakie miały miejsce w tym czasie w Szwajcarii.

Nim przeniesiemy się do Londynu, gdzie czeka na nas Nasz Wielce Uniżony Narrator, zajrzyjmy jeszcze na chwilę do willi Didati, nad Jezioro Genewskie. Jest chłodno, dość deszczowo, aura zachęca raczej do spędzania wolnego czasu pod dachem, niż kontemplacji widoków na świeżym powietrzu. Mary Shelley, jej przyszły mąż Percy - poeta, John Polidori oraz lord Byron siedzą we wspomnianej willi, w ramach rozrywki snując opowieści grozy. Szwajcarskiej pogodzie (a właściwie indonezyjskiemu wulkanowi, ale przecież nie będziemy się wdawać w szczegóły) zawdzięczamy więc pierwszego powieściowego wampira oraz powołanie do życia postaci Frankensteina.

W tym samym roku, w którym Mary Shelley zaczęła dwuletnią pracą nad powieścią, do dziś działającą na wyobraźnię czytelników i twórców spełniających się w rozmaitych formach wyrazu, w Londynie mają miejsce zdarzenia równie tajemnicze, co przerażające. Wcale nie tak odległe od wizji angielskiej pisarki i dużo bardziej realistyczne.

Nasz Wielce Uniżony Narrator, w osobie Willa Starlinga, asystenta chirurga, będzie przewodnikiem po stolicy Wielkiej Brytanii. Nie spodziewajcie się jednak salonów, eleganckich manier i wystawnych przyjęć. Ten Londyn będzie Londynem ściekiem i uryną płynącym. Poznamy zatęchłe lokale, podłe knajpki, spędzimy czas z córami Koryntu, pijaczkami, żebrakami, osobnikami o podejrzanej konduicie i równie podejrzanych spojrzeniach. Spotkamy też kradnących zwłoki trupiarzy. Módlcie się, byście byli dla nich jedynie towarzyszami rozmów i pijaństwa, by nigdy nie spojrzeli na was jak na źródło zarobków. I nie myślcie, że póki żyjecie, jesteście bezpieczni. Nie jesteście.

Trupiarz Iana Weira to mroczna opowieść o sekretach dziewiętnastowiecznego Londynu. Układ pomiędzy chirurgami a trupiarzami jest tajemnicą poliszynela. Zbyt mało ciał dostają medycy z przydziału, by przeprowadzić satysfakcjonującą ich liczbę sekcji i bez ograniczeń zgłębiać tajemnice ludzkiego ciała, życia i śmierci.

Jakoś trzeba więc sobie radzić. Nielegalne wyprawy na cmentarze nie należą do rzadkości. Pod osłoną nocy, skradają się tam złodzieje ciał. Rabusie grobów zaopatrują anatomów i chirurgów w tak pożądane przez nich materiały badawcze. Jest to zajęcie nie najgorzej płatne, ale niezbyt chwalebne i dość niebezpieczne (o czym jeden z bohaterów boleśnie się przekonuje, gdy zderza się z furią bliskich wykopanego denata). Można powiedzieć, że w 1916 roku, w Londynie trupy zbierało się z ulic tak, jak dziś zbiera się puszki czy butelki. 

Ian Weir
[źródło]
W ten całkiem nieźle zorganizowany proceder, wpełzają jednak pewne plotki. Być może nie wszystkie ciała, na których pracuje najznamienitszy londyński chirurg - Dionysus Atherton, są... martwe. Szept o niecnych praktykach niesie się po plugawych zaułkach miasta. Krąży po nich także ten, którego śmierć niedawno widziało wielu. Teraz, żądny zemsty, zagląda w okna wybałuszonymi ślepiami. Powstał z martwych, a może kogoś poniosła wyobraźnia?

Mówi się też, o zwłokach, które wrzeszczą, o trupach dość żywotnych, co trupom przecież nie przystoi. Zagadka śmierci i tajemnica nieśmiertelności spędzają sen z powiek niejednemu. Czy można umrzeć, a później powrócić do żywych? Który moment należy uznać za śmierć ostateczną, a kiedy można jeszcze zawrócić człowieka podążającego w stronę światełka z końca tunelu? Czy nieśmiertelność to tylko pobożne życzenie, czy też coś, co można osiągnąć, choćby się miało iść po... trupach?

Will Starling, nasz naiwny, romantyczny Will Starling, pakuje się w kłopoty, jakich nie mógłby sobie wyśnić w nawet najbardziej złowieszczym ze snów. Mimo iż w Trupiarzu atmosfera jest dość mroczna, trudno powstrzymać... śmiech. Ian Weir dokonał zabiegu ryzykownego, ale udało mu się nie zepsuć nastroju grozy, za to miejscami świetnie rozładowywał napięcie. Uczynił narratorem bystrego, ciekawskiego dziewiętnastolatka, który wspina się na wyżyny elokwencji, a umiejętności doboru metafor, może mu pozazdrościć niejeden poeta. Z lekkością i swadą, z humorem z miejsca podbijającym serce, opowiada historię londyńskiego chirurga Athertona oraz postaci w tę historię uwikłanych, z narratorem na czele. O śmierci jednego z bohaterów mówi tak: (...) nie leżał na wznak, jak się wydawało na pierwszy rzut oka. W świetle latarni widać było, że leży na brzuchu, z rozrzuconymi rękami i nogami oraz dupą skierowaną ku księżycowi. A jego oczy patrzyły w tym samym kierunku co jego dupa, gdyż ktoś mu skręcił głowę na wąskich ramionach, elegaancko i czysto, jak gdyby wykręcał ogonek z wiśni[1]. Z jednej strony są więc mrok, zło i szokujące praktyki, z drugiej - dialogi rozkładające na łopatki, monologi powodujące wybuchy śmiechu i bardzo obrazowe odmalowywanie rzeczywistości.

Trupiarz jest beletrystyką, ale jego autor rzetelnie przygotował się do pisania, studiując książki traktujące o historii medycyny, początkach chirurgii czy też historii trupiarzy (w tym autentycznego dziennika jednej z londyńskich hien cmentarnych). W jego powieści grozy, choć główne postaci są fikcyjne, epizodycznie pojawiają się także nazwiska historyczne. Wśród nich znaleźli się m.in. popularny w tamtych czasach aktor Edmund Kean oraz znany chirurg John Abernethy.




W powieści Weira nie brak tajemnic i zaskoczeń. Szlachetny bohater, młodzieńcza miłość, czarny charakter i mroczne tło nasuwają pewien schemat wydarzeń. Autor pokazuje jednak, że stać go na o wiele więcej, niż podążanie wydeptanymi ścieżkami. Trupiarza można potraktować jako pastisz dziewiętnastowiecznej powieści grozy, puszczenie oka do Shelley, zabawę konwencją, a jednocześnie jako intrygującą wyprawę w przeszłość, gdzie życie człowieka bywa warte tyle, ile da się wycisnąć z jego ciała. W tej książce mrok współgra z humorem, a w galerii licznych postaci nie brak oryginałów. Dopracowane, autentyczne, swym postępowaniem wzbudzają rozmaite emocje, często dalekie od sympatii. 

Jest nauka, Williamie, i jest przesąd. Rozum albo szaleństwo. Jedna strona albo druga - i jeżeli to ta druga, niech Bóg się nad nami zlituje[2].
Bóg miał jednak zupełnie inny plan...




***

Książkę polecam
miłośnikom mrocznych powieści
wielbicielom Frankensteina
chcącym poczuć niepokojącą atmosferę Londynu z 1816 roku
ciekawym co odkrył Will i jak to się dla niego skończyło

***

[1] Ian Weir, Trupiarz, przeł. Agnieszka Śmiechowska, Wyd. Dom Wydawniczy PWN, 2014, s. 302.
[2] Tamże, s. 323.

***

31 komentarzy:

  1. Z chęcią przeczytam. Książkę co prawda już mam, ale podchodziłam do niej jak przysłowiowa żaba do jeża. Twoja recenzja zmieniła moje nastawienia.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam ją i nawet rozważałam przyjęcie do recenzji, ale jednak nie jest to tematyka, na którą miałabym teraz ochotę. Przekonuje mnie jednak to, co wspomniałaś o miejscu akcji - Londyn fascynuje mnie ogromnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeeee... Do Ciebie teraz nie pasują mroczne klimaty. :D

      Usuń
  3. Książka, którą chcę przeczytać od momentu, kiedy się o niej dowiedziałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam takie mroczne książki. Koniecznie muszę przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam kilka intrygujących recenzji tej książki i postanowiłam sama się z nią zapoznać. Lada dzień Trupiarz zawita w moich progach :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Już sam tytuł powoduje gęsią skórkę. Później chyba musi być tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taak! - później będą dreszcze, ciarki, strach....a na koniec nawet bezwiedne oddanie moczu;P

      Usuń
    2. Trupiarzom to nie będzie przeszkadzać. ;)

      Usuń
  7. Dziewiętnastowieczny Londyn mnie zaciekawił, jak będę miała możliwość to chętnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam na półce i już ostrzę sobie na "Trupiarza" pazurki :) Zachwyca mnie już sam tytuł, mam nadzieję, że podobnie będzie z fabułą :)

    OdpowiedzUsuń
  9. XIX-wieczny Londyn pełen mrocznych tajemnic - to jest to! Do przeczytania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam Londyn XIX wieku - muszę przeczytać tę książkę! Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja również lubię powieści osadzone w dziewiętnastowiecznej Anglii - ma ona w sobie jakiś urok, który przyciąga.

    OdpowiedzUsuń
  12. Coś mi się wydaje, że bardzo by mi się spodobała ta książka! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem zaciekawiona tą książką i to bardzo, ale mam wrażenie, że powinnam najpierw przeczytać powieść Shelley :p Bo na razie nie jestem w stanie zweryfikować, co sądzę o literackim Frankensteinie :P
    Natomiast sam wątek trupiarzy brzmi makabrycznie. Ciekawe czy humor będzie mi w takiej historii pasował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połączenie humoru z mroczną tematyką mogło łatwo zepsuć całą książkę. Naprawdę, szacun dla autora, że mu się udało się stworzyć taką fajną całość.

      Usuń
  14. Może ciut za makabrycznie dla mnie. No i dopiero skończyłam czytać "Czarne złoto" B.Rychtera, więc pewną dawkę grozy ( wszak to powieść i kryminalna, i grozy jednocześnie ) otrzymałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Genialna książka! Rany, no w sam raz dla mnie! Muszę przeczytać, bez dwóch zdań!

    OdpowiedzUsuń
  16. Mroczny londyn - to coś dla mnie. Świetna recenzja - połknęłam ją ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam tę książkę, niedługo się za nią zabiorę. Lubię kryminały retro, więc ten powinien mi się spodobać :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mroczny Londyn? Jestem na tak! Poza tym ta plejada barwnych i świetnie skonstruowanych postaci - nic, tylko czytać!

    OdpowiedzUsuń
  19. Kryminał retro? Mroczny Londyn? Rozbrajające fragmenty... Tak, myślę że muszę tę książkę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...