W Nepalu status kobiety jest dużo niższy niż mężczyzny. Jej tożsamość zależy od ojca lub męża. Matka nie może dać dziecku swojego nazwiska, tym samym dziecko, do którego nie przyznaje się żaden mężczyzna, nie otrzyma obywatelstwa [konstytucja z 2015 roku zmienia to jedynie pozornie]. Kobieta jest załącznikiem do mężczyzny. Marnym aneksem, a nie treścią samą w sobie[1].
Niewielki kraj, wielkie problemy
Iwona Szelezińska pokazała mi Nepal od kuchni. Wmieszała się w rzeczywistość jego mieszkańców, zatrzymała się w niej na dłużej, uważnie słuchała, obserwowała, zadawała pytania, gromadziła odpowiedzi, zawiązała znajomości, dzięki którym weszła w nepalską problematykę nie po kostki, nie po kolana, a po pas, po szyję. Ten świat ją zaciekawił, zafascynował. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości.
Kopnij piłkę ponad chmury. Reportaże z Nepalu napisała autorka zaangażowana w poruszaną tematykę. I z takim samym zaangażowaniem się je czyta.
Tematycznie jest szeroko. I niełatwo. Wydawało mi się, że spory ciężar ma pierwszy reportaż, o bogince, którą, wśród zwykle kilkuletnich kandydatek, starannie wybierają do tej roli spece od boskości. W Kumari ma płynąć krew bogini śmierci, więc swą boskość utraci równocześnie z utratą choćby jej kropli, a to oczywiście stanie się najpóźniej z pojawieniem się krwi menstruacyjnej. To zaś wiąże się z tym, że dziecko przyzwyczajone do życia w iście królewskich warunkach wraca do życia szarego człowieka, życia, którego nie zna, nie rozumie. Rashmila ma cztery lata, gdy zostaje Kumari i dwanaście lat, gdy jej boski okres się kończy. Jest właściwie analfabetką. Ledwie potrafi chodzić na nogach nieprzyzwyczajonych do wysiłku.
Zszokowała mnie ta historia, ale właśnie takich, egzotycznych i intrygujących kadrów spodziewałam się po tym zbiorze reportaży. Okazało się jednak, że Iwona Szelezińska ma w zanadrzu cięższy kaliber. Jej Nepal to nie tylko egzotyczny przystanek w kraju, w którym tradycja sąsiaduje z nowoczesnością, to przede wszystkim niewielki kraj z dużymi problemami. I ludzie, którzy często poświęcają tak wiele, by uczynić go lepszym.
Opowiadam, nie oceniam
Sporo czasu spędzimy w Katmandu, stolicy Nepalu, ale wybierzemy się także w podróż na prowincję, gdzie życie toczy się zupełnie inaczej. Zobaczymy rzeczywistość po trzęsieniu ziemi z 2015 roku, zniszczone budynki rozbierane gołymi rękami, obozy dla ofiar kataklizmu, turystyczny zastój, apatię tych, których życia nagle zwolniły, ale jednocześnie ogromną wolę walki, wsparcie, aktywne działanie na rzecz odbudowy zniszczeń.
Poznamy tych, którzy walczą o poprawę poziomu życia, świadomości mieszkańców, lepszy los dzieci i kobiet. Wśród nich są Pushpa Basnet prowadząca ośrodek dla dzieci więźniarek czy Charimaya Tamag i Sunita Danuwar, założycielki organizacji pozarządowej działającej na rzecz handlu ludźmi, przede wszystkim kobiet sprzedawanych do pracy w seksbiznesie.
Przez kolejne strony przewijają się rozmaite problemy nękające Nepalczyków. Braki w dostawie prądu i wody, niewystarczająca infrastruktura, migracja zarobkowa, korupcja, analfabetyzm (zwłaszcza na prowincji) i wiele innych.
Co ważne, reporterka daleka jest od gonienia za sensacją i wsadzania bohaterów w ramki stereotypów. Nie ocenia. Nie feruje wyroków. Do opowiadanych historii podchodzi z wyczuciem. Pisząc o dzieciach matek odsiadujących wyroki za różne czyny przestępcze (tak, także i za morderstwo), nie krytykuje postępowania rodzicielek. Opowiada, a nie opowiada się. Po żadnej ze stron.
Między starym a nowym
Kopnij piłkę ponad chmury to obraz kraju zawieszonego między starym a nowy. Chęć wejścia młodych w nowoczesność nie sprawia, że tracą szacunek do tradycji, do rodziny, która wciąż stoi wysoko w hierarchii wartości.
Są tu kadry z czasów minionych, gdy złe duchy zamieszkiwały pola ryżu, dwa procent Nepalczyków umiało pisać, a kilkudziesięciu mężczyzn przez kilka dni wnosiło na bambusowych noszach czarnego mercedesa, kaprys króla Tibhuvana.
Są tu sceny wkraczania w nową rzeczywistość. Zakazano okrutnego zwyczaju ćhaupadi, skazującego kobiety na izolację w czasie miesiączkowania. Wykształceni, młodzi ludzie gotowi są do podboju świata. W wiosce położonej o dzień drogi od jakiejkolwiek osady, ludność ogląda wieczorami amerykańskie seriale, ucząc się z nich języków.
Są tu urywki z życia, jakie prowadzi się w innych krajach, ale i wciąż wiele tradycyjnych. Jak wieloetapowe aranżowanie małżeństw (pojęcia nie miałam jak ciekawy i skomplikowany jest to proces) czy ceremonie jakim poddawani są młodzi i starzy Nepalczycy.
Są niewyobrażalne dramaty, jak te, które stały się udziałem kobiet sprzedawanych do indyjskich burdeli.
Są momenty pokrzepiające, gdy ludzie ramię w ramię pracują przy odbudowie zniszczonego trzęsieniem ziemi kraju, gdy w Butterfly Home schronienie znajdują dzieciaki kobiet odsiadujących wyroki.
Jest sporo historii niepozostawiających obojętnym. Większość z nich dotyczy problemów kobiet, ale nie jest to opowieść o ofiarach, a raczej o zmieniającej się równowadze, o wzroście świadomości kobiet, o powolnych procesie wychodzenia z patriarchatu. Kawał dobrej, reporterskiej roboty.
Iwona Szelezińska Kopnij piłkę ponad chmury. Reportaże z Nepalu Wyd. Marginesy 2018 360 stron |
* Iwona Szelezińska, Kopnij piłkę ponad chmury. Reportaże z Nepalu, Wyd. Marginesy, 2018, s. 163.
Dobry reportaż zawsze sobie cenię, choć ubolewam nad tym, że nie sięgam po ten gatunku zbyt często.
OdpowiedzUsuńMoże więc warto to zmienić i sięgać po nie nieco częściej? :)
UsuńPodpisuję się pod słowami Agnieszki. Nepal jest wart poznania :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. :)
UsuńNie miałam pojęcia, że pozycja kobiet w Nepalu jest tak niska. Kraj kojarzy mi się głównie z okropnym trzęsieniem ziemi, więc pora uzupełnić wiedzę i sięgnąć po ten reportaż.
OdpowiedzUsuńTak, jednak z drugiej strony kobiety w Nepalu pod pewnym względem mają lepiej niż Polki...
UsuńA reportaż ogromnie polecam.
Teraz tym bardziej jestem zaintrygowana :)
UsuńNie pożałujesz lektury. Jestem pewna! :)
Usuńz chęcią przeczytałabym ten reportaż
OdpowiedzUsuńGorąco do tego zachęcam. :)
UsuńZ książek o podobnej tematyce czytałam niedawno "Burka w Nepalu nazywa się sari" Edyty Stępczak - również polecam, jeśli chcesz jeszcze zgłębić temat.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym tytule. Myślę, że za jakiś czas na niego zapoluję, bo chętnie dowiem się więcej na temat Nepalu. :)
UsuńWidzę, że bardzo ciekawy reportaż.. Skazanie kobiet na izolację z powodu miesiączki, to brzmi strasznie :(
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo ciekawy.
UsuńNie miałam pojęcia, że w Nepalu był taki zwyczaj. Nie wyobrażam sobie takiej przymusowej izolacji w byle jakich warunkach.