sobota, 13 października 2018

John Maxwell Coetzee "Hańba"
[RECENZJA]



Ryzykuje każdy, kto cokolwiek posiada: samochód, buty, paczkę papierosów. Wszystkiego jest za mało, żeby starczyło dla wszystkich - za mało samochodów, butów, papierosów. Za dużo ludzi, za mało rzeczy. To, co jest, musi wejść w obieg, żeby każdy mógł się nacieszyć chociaż przez jeden dzień. Tak przynajmniej głosi teoria; trzymaj się teorii i tej pociechy, którą ona z sobą niesie. Nie ludzkie zło, tylko ogromny układ krążenia, w którego funkcjonowaniu litość i zgroza nie odgrywają żadnej roli. Tak trzeba patrzeć na życie w tym kraju: schematycznie. Inaczej można zwariować. samochody, buty; także kobiety. W panującym systemie musi być jakaś nisza, w której zmieszczą się kobiety i to, co im się przytrafia[1].



Zakazany romans i jego konsekwencje




David Lurie jest wykładowcą na Politechnice Kapsztadzkiej. Pięćdziesięciodwuletni rozwodnik uwielbia towarzystwo kobiet. Swoje potrzeby seksualne realizuje w ramionach prostytutki. Ta jednak pewnego dnia znika. Nie spotkają się już więcej.

Uwagę Davida przykuwa więc jedna ze studentek, młodziutka Melanie Isaacs. Nie będzie to jego pierwszy romans z uczennicą, ale ten skończy się dla niego nie najlepiej. A nawet bardzo źle.

W wyniku afery, jaka wybucha w wyniku ujawnienia zakazanego związku, nasz bohater musi odejść z  uczelni. Przemierza dziewięć setek kilometrów i przenosi się na prowincję do córki. Lucy, po rozstaniu z partnerką, samotnie mieszka na jednej z farm, utrzymując się z prowadzenia przechowalni dla psów, sprzedaży kwiatów, warzyw i owoców. On sam, zamierza pracować nad tekstem o Byronie.

Życie ojca i córki pod jednym dachem nie należy do najłatwiejszych. Jednak problem ze znalezieniem wspólnego języka nie będzie największym, z jakim przyjdzie im się zmierzyć. Pewnego dnia staną się ofiarami przemocy, jaka zostawia ślad w psychice na zawsze.


Wiele odcieni hańby



Podobno Hańba to najważniejsza powieść urodzonego w Kapsztadzie Noblisty, Johna Maxwella Coetzee. Podobno najsłynniejsza. Tego pierwszego nie wiem, z tym drugim jestem skłonna się zgodzić. Pewna jestem natomiast, że zdecydowanie warto tę, wyróżnioną Nagrodą Bookera, książkę przeczytać. Mimo, że to jedna z tych historii, które ciążą na sercu.

A może właśnie dlatego.

John Maxwell Coetzee nie epatuje brutalnością, pozostawiając sporo w sferze niedopowiedzeń, a mimo to, lektura powieści sprawia ból. Boli ogrom niesprawiedliwości, bolą krzywdy, podziały, ciężary nakładane na barki przez innych ludzi.

Tytułowa hańba ma tu wiele odcieni. Jej ciężar towarzyszy bohaterom, jej konsekwencje ciągną się za nimi, jej cień kładzie się na ich dalszych losach. Nie da się uciec od tego uwierającego, niechcianego towarzystwa. Jest hańbą nauczyciela, który złamał zasady zawodowej etyki i hańbą uwiedzionej studentki. Hańbą ofiar przemocy i jej sprawców. Hańbą tych, którzy milczą i nie reagują na zło, którzy zło kryją. Hańbą nieczułych. Hańbą rasistów. Złodziei. Gwałcicieli. Krzywdzonych i krzywdzących. Hańbą jednostki, ale i społeczeństwa, w którym dzieje się źle. Bardzo źle. I jeśli przyjrzeć się postawom bohaterów, często biernym, trudno tu dostrzec szansę na zmiany.


Brutalna rzeczywistość



Przesłanie Hańby zdaje się klarowne. Z jednej strony odnoszące się do sytuacji w RPA z jej wielkoformatowym problemem przemocogennej koegzystencji mieszkańców białoskórych i czarnoskórych, z drugiej - boleśnie uniwersalne. Sprowadzić je można do teorii, że nie da się stworzyć bezpiecznej przestrzeni i dobrze funkcjonującego społeczeństwa w miejscu, gdzie występują ogromne dysproporcje pomiędzy tym jak definiowana jest sprawiedliwość, jak definiowane jest dobro czy zło. 

A  o tym, że wspomniane definicje są skrajne, może świadczyć choćby ta wypowiedź: To jeszcze chłopiec, nie może iść do więźnia, podług prawa, takiego chłopca nie można zamknąć we więźniu, trzeba go puścić[2]. Taki argument wysuwa jeden z bohaterów, nie zważając na to, jak ciężkie oskarżenie ciąży na owym młodzieńcu, nawet na moment nie biorąc pod uwagę tego, że o winie czy niewinności powinien zadecydować sąd.
W efekcie głównemu bohaterowi w pewnym momencie bliższe staną się zwierzęta niż ludzie. Po niechęci do pomocy w klinice dla zwierząt, którą prowadzi przyjaciółka Lucy, nie ma już właściwie śladu. Zło wyrządzone człowiekowi przez człowieka sprawia, że David zaczyna doceniać towarzystwo zwierząt i troszczyć się o ich los. 

Brutalna rzeczywistość podszyta rasizmem i seksizmem. Silne emocje, realni bohaterowie i ich równie realne problemy. Niełatwe tematy. Rozważania na tematy ważne, trudne. Wszystko to (i wiele więcej) spisane jest prostym, ale trafiającym w sedno i działających na wyobraźnię. Dlatego ta historia sprawia ból. I zostaje w czytelniku na długo.


John Maxwell Coetzee
Hańba
Wyd. Znak
2018
268 stron



[1] John Maxwell Coetzee, Hańba, przeł. Michał Kłobukowski, Wyd. Znak, 2018, s. 122.
[2] Tamże, s. 170.





18 komentarzy:

  1. Podobała mi się przez jej klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę ją miała na uwadze, bo wcześniej o niej nie słyszałam. Umknęła mi również w zapowiedziach wydawniczych na ten rok :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tego autora, ale chętnie poznam jego twórczość ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zawiedziesz się. W każdym razie, na pewno nie na tej książce. :)

      Usuń
  4. Noblista, wypada znać, dzięki za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo, bardzo chcę ją dorwać w swoje ręce.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam, dostarcza wielu wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mocna historia. Ale czasami faktycznie zwierzęta są bardziej "ludzkie" od ludzi.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...