październik 2018 |
Tegoroczna jesień to absolutne cudo wypełnione słońcem i kolorami po brzegi. Weekendowy wypad nad morze okazał się tak dobrym pomysłem, że doczekał się przedłużenia do poniedziałku. Gdy nowy tydzień zaczyna się od marznąc na plaży w oczekiwaniu na wschód słońca (które ani myślało wschodzić nad morzem) to taki tydzień nie może być zły, prawda?
Szumi morze, szumi las. Bujam się na huśtawce, a wiatr psuje mi fryzurę. Upięte kosmyki żyją własnym życiem.
Nieważne. Czas na rower. Jest po sezonie, nie będzie łatwo coś pożyczyć. Ostatecznie udaje się znaleźć dwukołowce, które jednocześnie mają i powietrze w kołach, i sprawne hamulce. Nie mają za to świateł, ale to stanie się problemem dopiero wtedy, gdy po zachodzie słońca przyjdzie nam jechać siedem kilometrów przez las. Mój różowy pojazd w wersji niezbyt dużej daje jednak radę. Las, plaża. Plaża, las. Jedziemy.
Zatrzymujemy się na jednej z plaż. Niepewnie wchodzę do morza. Ja, zmarzluch, który spadek temperatury poniżej dwudziestu stopni przyjmuje z cichym łkaniem, a gdy jest dziesięć stopni mniej - staje się zmarzniętą kupką nieszczęścia. Jest zadziwiająco ciepło. Wiatr ustaje. Lekko marzną palce u stóp. Ot, jedyna niedogodność. Jest pięknie.
Jedziemy dalej. Co chwilę zatrzymuję się, by zrobić kilka zdjęć. Włażę do bunkra, oswajam biedronkę, od fotografowania cała jestem w liściach.
Mielno tętni życiem. W niehandlową niedzielę parking pod centrum handlowym jest zatłoczony. Ludzi w bród.
Przystaję przy straganie z biżuterią. Rośliny zatopione w lace, sutaszowe cudeńka. Ich autorka ma pełno energii. Jestem hałaśliwa, niecierpliwa, agresywna - śmieje się, a ja w odpowiedzi kreślę koło nad sutaszowym naszyjnikiem pytając jak do tego wszystkiego ma się ta precyzyjna robota. Terapia zajęciowa - słyszę. Kiedyś robiła pierogi, dziś biżuterię. Stwierdzam, że to drugie jest lepszą opcją, bo zostaje na dłużej. Pierogi też zostają. W biodrach - wtrąca się stojąca obok klientka. Śmiejemy się hałaśliwie we trzy.
Czas na lokalne piwo i jedzenie. To pierwsze samo objawia nam się na trasie. Z tym drugim jest problem. O siedemnastej zakup zapiekanki graniczy z cudem. Cud się nie zdarza. Pałaszujemy więc ciacha, popijając je latte. Słońce powoli zachodzi. Idzie spać, jak tłumaczy mama jakiemuś chłopcu.
A ja myślę sobie, że tu i teraz znów jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Może uderza mi do głowy piwo, może morze, albo jeszcze coś innego. Nie wiem. Wiem tylko tyle, że w całym moim chaosie, całym nieokiełznanym bałaganie, z niedoskonałą mną i równie niedoskonałą codziennością, jestem szczęśliwa z kawałkiem sernika nabitego na widelczyk, z widokiem zachodu słońca na zadeptanej plaży, z jazdą na rowerze o zmierzchu przez las bez świateł, z niepewnym jutrem, które może przynieść wszystko i nic.
Kocham cię, życie.
Bo jak mogłabym nie?
*** FOTORELACJE Z PODRÓŻY ***
*** FOTORELACJE Z PODRÓŻY PO POLSCE ***
Piękno w czystej postaci. 😊
OdpowiedzUsuńFakt. :)
UsuńPiękny, nastrojowy wpis, oby więcej takich !
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńCałkiem możliwe, że będzie takich więcej.
Też tak chcę!!!
OdpowiedzUsuńTo szybko, bo jesień nam się psuje! :D
UsuńPrzepiękne zdjęcia, a Bałtyk jesienią jest piękny - zwłaszcza jak jest sztorm :) Taki właśnie podoba mi się najbardziej :)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że chciałabym być nad morzem w czasie sztormu? Efekt musi być niesamowity. Spokój jest kojący, ale na dłuższą metę... nudny.
UsuńBajecznie ❤
OdpowiedzUsuńOj, tak. :)
UsuńJak fajnie, spokojnie, przyjemnie :). Zazdroszczę ;)
OdpowiedzUsuńSama sobie zazdroszczę. :P Cudnie było. :)
UsuńJaaaa.... ależ tam pięknie... też wsiadłabym na rower i jechała...jechała...jechała...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Mnie by na taką długą jazdę zabrakło kondycji. :P
UsuńLeśny duszek i syrenka, ale przede wszystkim doskonała obserwatorka życia, potrafiąca złapać jego ulotne piękno w obiektywie aparatu.
OdpowiedzUsuńPrzemiły komentarz. Dziękuję. :)
UsuńTak, masz rację, życie jest piękne, a świat dookoła nas jeszcze piękniejszy :)
OdpowiedzUsuńNawet pomimo tych złych momentów. Jest pięknie i warto to doceniać. :)
UsuńCudne widoki. Wyjazd nad morze zawsze poprawia mi humor :)
OdpowiedzUsuńMnie w ogóle wyjazdy poprawiają humor. :D
UsuńPiękne zdjęcia, a przede wszystkim pięknie wszystko w słowa ubrałaś. Chyba za rzadko dostrzegamy piękno życia :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSuper pobyt i piękne zdjęcia jak zawsze :) Ja jesienią byłam w górach w pobliżu i też cudnie, tak kolorowo! Ah.. a teraz taka smutna część października się zaczęła, już tęsknię za ciepełkiem.
OdpowiedzUsuńOoo... Jesieni w górach zazdroszczę. Musiało być bajkowo. :)
UsuńTeż już tęsknię za ciepłem.