niedziela, 16 września 2018

Emma Beddington "Zawsze będziemy mieli Paryż"
[RECENZJA]

Paryż w literaturze




Kości zostały rzucone. Casablanca, Aurelie i Karim ukazali mi moc odmiany jaką daje pobyt za granicą: pobyt w innym miejscu i posługiwanie się innym językiem pozwoliły mi być kimś zupełnie innym. Jeżeli w ten nieoczekiwany i pożądany sposób moja tożsamość jest do wzięcia, mogę nadal realizować swój plan i ma on pełne szanse powodzenia: zostanę Francuzką[1].




Nazywam się Emma i jak dorosnę zostanę Francuzką




W wieku szesnastu lat, mieszkająca w Yorku Emma, postanowiła zostać Francuzką z pewnością, jaka determinowała kolejne jej życiowe decyzje. Od tej pory nie ma dnia, by dziewczyna wsączała w siebie dawek francuskości za pomocą wszelkich dostępnych środków. 

Uczy się języka, chłonie elementy francuskiej kultury i sztuki. Ogląda filmy z Gérardem Depardieu, zaczytuje się w Madame Bovary, chłonie twórczość Zoli  Prousta, słucha Serge'a Gainsborouga, czyta artykuły we francuskim Elle i bulwarówce Voici, fantazjuje o tym, że chodzi po Paryżu w chłopięcej fryzurze, w spodniach typu capri i całuje lubieżnie jaggerowskie usta Jeana-Paula Belmondo[2]. Chce rozumieć wszelkie francuskie odniesienia kulturowe. Studiuje historię współczesną starając się, by lwią jej część stanowiła historia Francji. Jej ulubionym deserem staje się flan, rodzaj tarty. Marzy o tym, by Francja stała się jej domem.


Młoda Brytyjka udaje się na wymianę uczniowską do Casablanki, gdzie ma okazję ćwiczyć język z francuską nastolatką, a później jako nauczycielka wyjeżdża na rok do szkoły w Normandii. Tam poznaje swojego przyszłego męża. Francuza, oczywiście. Spełnienie marzeń jest już na wyciągnięcie ręki. I faktycznie, pewnego dnia Emma wraz z Olivierem i dwoma synkami, przenosi się z Londynu do Paryża.

To będzie prawdziwy test francuskości. Czy Emmie uda się go zdać?


Oczekiwania a rzeczywistość



Dość łatwo na wyżej postawione pytanie odpowiedzieć. Wystarczy zerknąć na podtytuł książki Zawsze będziemy mieli Paryż, który brzmi: Jak próbowałam zostać Francuzką i poniosłam fiasko. Emma Beddington opowiada swoją historię, łącząc w niej zarówno elementy zabawne, jak i dramatyczne. Całość jest ogromnie osobista. Autorka nie ucieka od opisywania trudnych chwil, przykrych doświadczeń i poważnych problemów, do jakich bez wątpienia należy depresja. To z jednej strony zapis indywidualnych doświadczeń wrażliwej osoby, z drugiej spojrzenie na problemy, z jakimi mierzy się wielu emigrantów. Problem niedopasowania, obcości, brutalnego zderzenia oczekiwań z rzeczywistością.

Teoretycznie Emma jest dobrze przygotowana do przeprowadzki. Zna język, ma wykształcenie i doświadczenie dzięki któremu bez trudu znajdzie pracę, interesuje się wszystkim co francuskie i właśnie spełnia swoje wieloletnie marzenie. Jednak żadna z przeczytanych książek, żaden z obejrzanych filmów nie przygotowały ją na zderzenie się z rzeczywistością, która nijak ma się do wyobrażeń.

Bywa zabawnie, gdy Emma stawia się na placu zabaw w starym płaszczu, dżinsach z GAP-a i trampkach, podczas gdy zachodnioafrykańskie nianie owijają szyje szalami od Chanel, ale coraz częściej jest to śmiech przez łzy, bo nadgorliwość konsjerżki oburzonej śladami dziecięcych palców na przyciskach w windzie jest zabawna, jeśli nie staje się elementem codzienności, bo lista faux pas popełnianych codziennie z pogwałceniem paryskich reguł pogłębia frustrację, a poczucie niedopasowania wzrasta, w końcu z hukiem przebijając bańkę z wymarzonym życiem w stolicy Francji. 

Stopniowo historia zafascynowanej Francją Brytyjski staje się historią kobiety, która nie jest (i nigdy nie będzie) Francuzką, a jednocześnie powoli traci swą brytyjskość. I to bohaterkę przerasta.


Morze frustracji



Zawsze będziemy mieli Paryż to dość gorzka pigułka do przełknięcia. Nie brak tu momentów ciepłych i zabawnych, ale więcej tu frustracji, smutku, zawiedzionych nadziei. W miarę zagłębiania się w tekst, rosło we mnie przekonanie, że pamiętnik ten powstał po to, by wylać z siebie nagromadzone negatywne emocje. Autorka przechodzi od młodzieńczych marzeń i nastoletniego entuzjazmu do dorosłego zderzenia się z rzeczywistością, która ją przerosła. Odbiło się to tak na życiu zawodowym, jak i prywatnym, rodzinnym. Czy cena za spełnienie marzenia nie okaże się zbyt wysoka?

Sporo w tej historii francuskich motywów, co będzie niewątpliwą atrakcją dla tych, którzy tak jak Emma, chcą lepiej poznać kulturę kraju nad Sekwaną. Znajdzie się i nieco paryskich kadrów dla tych, którzy lubią zwiedzać świat wraz z bohaterami książek. Dowiemy się co nieco o paryskich życiu, choć raczej nie nadawałabym tym opowieściom łatki uniwersalności. Nie warto tej lektury czytać o głodzie, bo i kulinaria będą często obecne w treści. To wszystko ginie jednak w powodzi żalów wylewanych przez Emmę.

Osobisty ton, z jakim autorka opowiada o swoich prywatnych problemach (m.in. tęsknocie, niedopasowaniu, żałobie, depresji, problemach małżeńskich) wywołuje pewien dyskomfort. Czułam się, jakbym podglądała życie Emy Beddington przez dziurkę od klucza. Z jednej strony tę brutalną szczerość podziwiam, z drugiej - czytało mi się ciężko. Zupełnie nie tak, jak się spodziewałam sugerując opisem z okładki, który klasyfikuje tę opowieść jako zabawną i lekką. Zawsze będziemy mieli Paryż absolutnie do takich lektur nie należy, choć kilka momentów wywołujących uśmiech się tam znalazło. Trudno jednak w ten sposób zakwalifikować historię Emmy, kobiety, którą dopada depresja czy kobiety, która zdecydowała się na aborcję. Ten ostatni wątek wprawił mnie w osłupienie. Nie jest to moment na temat dyskusji nad tym, czy aborcja powinna być legalna czy nie, ale w momencie gdy dorosła kobieta, matka dwójki dzieci, uprawia seks bez zabezpieczenia, zaskoczona stwierdza, że jest w ciąży, a następnie poddaje się zabiegowi, bo z trójką dzieci życie rodziny w obecnej formie (czyt. mieszkając w XVII dzielnicy Paryża) nie będzie możliwe, zresztą ona przecież trzeciego potomka nie planowała, to mnie po prostu opadają ręce. Sama bohaterka należy do tych, której wiecznie coś nie pasuje. Podejmuje kolejne decyzje, których konsekwencje mocno odczuwają także najbliżsi, a teraz także czytelnicy muszą się zmierzyć z morzem narzekań, frustracji, smutku, zawiedzionych oczekiwań.

Zaczęło się nieźle. Faktycznie - lekko, zabawnie, przyjemnie. Skończyło rozczarowaniem i poczuciem niesmaku. Są w tej historii momenty interesujące, są i takie, które wywołują znużenie. Są tematy błahe i bardzo trudne, czasem kontrowersyjne. Całość jest słodko-gorzka, z przewagą goryczy. Bardzo intymna, pełna negatywnych emocji, które jedynie z rzadka równoważą emocje pozytywne. Szczera, ale zbyt mocno ocierająca się o ekshibicjonizm. Niby o tym, że czasami nie warto ślepo podążać za marzeniami odrzucając wszystko inne, a jednocześnie jakby obok tego tematu. 




Emma Beddington
Zawsze będziemy mieli Paryż
Wyd. W.A.B.
2018
352 strony


[1] Emma Beddington, Zawsze będziemy mieli Paryż, przeł. Grażyna Jagielska, Wyd. W.A.B., 2018, s. 26.
[2] Tamże, s. 17.





Zobacz też:





13 komentarzy:

  1. Ja odpuszczam sobie tę książkę. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie namawiam, choć trudne tematy to Twoja działka. ;)

      Usuń
  2. Wiesz, to ja jednak też sobie odpuszczę, szkoda że autorka nie wykorzystała potencjału... bo temat całkiem fajny!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy można tu mówić o potencjale, bo to w końcu jej osobista historia.

      Usuń
  3. Zastanawiałam się nad lekturą tej książki, ale sobie daruję. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o niej wcześniej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sam fakt, że książkę sygnuje W.A.B. przemawia za tym, że warta jest przeczytania, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem pewna czy mam na nią ochotę, raczej chyba nie.. mam już dość dużo pozycji do przeczytania w biblioteczce. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...