wtorek, 8 lipca 2014

Fredrik Backman "Mężczyzna imieniem Ove"
Człowiek o zbyt dużym sercu

Fredrik Backman
Mężczyzna imieniem Ove
Wyd. W.A.B.
2014
504 strony
Jak napisać o książce, która bije we mnie niczym drugie serce? Jakimi słowami opisać niesamowite emocje które towarzyszyły mi podczas lektury?

Jeszcze nie wiem, dlatego na dobry początek, przedstawię wam jej bohatera.

Ove ma pięćdziesiąt dziewięć lat. Jeździ saabem. Jest typem człowieka, który ludzi niebudzących w nim ciepłych uczuć, pokazuje palcem, jak gdyby byli włamywaczami, a jego polec wskazujący policyjną latarką[1].

Ove jest facetem z zasadami i to nie tych, które istnieją po to, by je łamać. O, nie. Ove nie jest elastycznym typem, który potrafi się dostosować do otoczenia. Ma swoje zwyczaje i nie lubi, gdy ktoś tego nie szanuje. Tylko katastrofa w rodzaju niszczycielskiego huraganu mogłaby zaburzyć rytm jego dnia. Codziennie budzi się za piętnaście szósta (bez budzika, oczywiście), robi kawę, wsypując do ekspresu dokładnie taką samą ilość zmielonych ziaren[2] i rusza na inspekcję. Jak co rano spaceruje dróżką między domami, sprawdza czy tabliczka informująca o zakazie ruchu samochodowego na osiedlu jest mocno przymocowana, obchodzi parking, przygląda się garażom, by zgłosić ewentualne włamanie. Dłuższą chwilę spędza na parkingu dla odwiedzających, gdzie samochód można zostawić na maksymalnie dwadzieścia cztery godziny. Tu wyciąga notes i sprawdza, czy któraś z odnotowanych dzień wcześniej tablic, nadal nie znajduje się w polu jego widoku. Jeśli zauważył samochód zaparkowany nieregulaminowo ponad dobę, Ove zwykle szedł do domu, dzwonił do urzędu komunikacji i żądał danych właściciela pojazdu, po czym dzwonił do delikwenta, żeby go poinformować, że jest cholernym tępym dupkiem, który nie umie czytać szwedzkich tablic informacyjnych[3].


Taki właśnie jest Ove. Zorganizowany, wczepiony rozpaczliwie w rutynę, rozczarowany ludźmi. Tymi, którzy nie potrafią dostosować się do regulaminów, zaparzyć porządnej kawy (kto to widział, by korzystanie z ekspresu ciśnieniowego było normą?) czy ręcznie napisać listu (tak, komputer to zło). Zasady, które wpoił mu ojciec i te, które wypracował sobie od lat, są niezmienne. Na pierwszy rzut oka, bohater jest takim typem człowieka, z którym nie przyjaźnią się sąsiedzi, dzieciaki śmieją się z jego dziwactw, a psy sikają mu na chodnik, zachęcane przez swoich właścicieli. To taki facet, który jest zmorą dla sprzedawców, bo nigdy nie potrafi zrozumieć, dlaczego w promocji typu "kup 1 za 3 złote, lub 2 za 5 złotych" nie może kupić 1 za 2,50, jak wynika to ze średniej i logiki konsumenta, który czuje się oszukany przez kasjera usiłującego naciągnąć go na zbędny zakup). 

Nietowarzyski, uparty, uciążliwy, nudny, marudny, dziwak. Trudno go polubić, choć pewna nadzieja zakwitła, gdy na podwórku Ovego zjawił się kot. Miał pół ogona i tylko jedno ucho. Tu i ówdzie brakowało mu kępek sierści, jakby ktoś powyrywał ją całymi garściami. Prawdziwa kocia bida. Trudno go nawet nazwać całym kotem, pomyślał Ove[4]. Kot trafił źle, bo Ove kotów nie lubił. A jednak nie odstępował mężczyzny na krok. Czy ktoś, kogo wybierze sobie takie zwierzątko, komu zaufa, w czyją rękę wtuli swój nos, czy ktoś taki może być zły?

Dawno nie czytałam równie pięknej i poruszającej powieści. Mężczyzna imieniem Ove Fredrika Backmana zapewnił mi mnóstwo wzruszeń, a w finale całkiem pokaźne łzy. Bohater niekiedy przypominał mi serialowego detektywa Adriana Monka, z tymi swoimi dziwactwami i przede wszystkim tęsknotą za ukochaną kobietą. Tęsknotą, która nie mija, której nie łagodzi czas. Nie jest łatwo znaleźć tę drugą połówkę, zwłaszcza gdy nie jest się skłonnym do ustępstw, gdy ludzie patrzą na ciebie jak na cudaka, co prawda nieszkodliwego, ale jednak. 

Pewnego dnia Ove poznał Sonję. Poznał i pokochał. A ona pokochała jego.

Ludzie twierdzili, że Ove zawsze widział świat na czarno-biało. A ona była kolorem. Wszystkimi jego kolorami[5].

Sonji już nie ma, a Ove po jej odejściu utracił część siebie. Tę znacznie większą niż przywiązanie do rutynowych działań czy wierność samochodom marki saab. Gdy go poznajemy, owładnięty jest jedną myślą. Chce umrzeć.

Jego samobójcze starania w pewnym sensie są zabawne (który potencjalny wisielec dba o to, co się stanie z parkietem jego domu, gdy w brudnych buciorach przyjdą ci, których zadaniem będzie odcięcie ciała?), z drugiej strony, w każdej takiej scenie są przerażające pokłady smutku. Powieść Mężczyzna imieniem Ove jest niesamowitą huśtawką emocjonalną. Łączą się w niej momenty zabawne i refleksyjne, dziwactwa bohatera bawią, ale towarzyszą im zwykle historie, które wywołują raczej smutek. W pustym domu, w otoczeniu irytujących sąsiadów, Ove jest dojmująco samotny. Siła tęsknoty za żoną, moc miłości wkładana w rozmowę z żoną tak, jakby ta wciąż była obok, jest porażająca. Teraźniejszość, w której nieudane próby samobójcze przeplatają się z działaniami, w jakie nasz bohater wikłany jest za sprawą sąsiadów, to nie jedyna warstwa czasowa, którą pokazuje nam Fredrik Beckman

Szwed zabiera nas w przeszłość swego bohatera, pozwala poznać losy człowieka, który nie potrafi odnaleźć się w świecie łamanych zasad i nowoczesnych rozwiązań. Smutne to wspomnienia, ale i piękne, jak choćby sceny, w których nawiązuje się znajomość Ovego i Sonji. Piękno tej powieści polega nie tylko na umiejętności żonglowania emocjami, ale także na prostocie historii oraz przekazie tak cudownie udowadniającym, że człowiek często sam nie potrafi docenić znaczenia, jakie może mieć dla innych. Być może czasami wydaje się nam, że znaczymy na tym świecie tak niewiele, a życie po bolesnej stracie nie jest już możliwie. Fredrick Backman wprowadza nas w ciemny tunel, by pokazać na jego końcu światełko, początkowo może niemrawe, ale cały czas obecne.

Cokolwiek bym nie napisała, nigdy nie oddam atmosfery tej niesamowitej książki. Nie pamiętam już, kiedy czytałam coś równie poruszającego. Mężczyzna imieniem Ove to emocjonalny nokaut. To zwyczajna historia opowiedziana w niezwykły sposób. To sceny, które chwytają za serce, za gardło. To proste słowa, proste emocje, które poruszają najczulsze punkty.

Kiedy się kogoś utraciło, człowiek tęskni za dziwnymi rzeczami. Małymi rzeczami. Uśmiechami. Sposobem, w jaki obracała się we śnie na drugi bok. Przemalowywaniem dla niej pokoju[6] - myśli Ove, a później przechadza się po pustym od pół roku domu i sprawdza kaloryfery, żeby zobaczyć, czy ona cichaczem nie podkręciła temperatury[7], co zdarzało jej się, gdy oszczędny mąż za bardzo starał się obniżyć rachunki za ogrzewanie. Te drobne gesty są tak zwyczajne, a tak rozczulające.

Fredrick Backman przepięknie pisze o samotności, tęsknocie, poczuciu wyobcowania. Nie stworzył taniego melodramatu opartego o płytkie zagrania. Wspaniale połączył smutek i radość, wykreował galerię zapadających w pamięć postaci. Jakże irytujących niekiedy, jakże zwyczajnych w swym szaleństwie. Ove odgradza się od ludzi sarkazmem, zasadami, złością. Ma jednak dobre, wielkie serce. Choć pozornie walczy przeciwko światu, to jednocześnie świadomość, że może być na nim wciąż potrzebny, dodaje mu sił do życia. 

Nie potrafię ubrać w słowa tego, co ta powieść ze mną zrobiła. Wrócę do niej nie raz.



***

Książkę polecam
wrażliwym czytelnikom
poszukującym poruszającej lektury
ceniącym historie o zwykłych ludziach
niewierzącym, że każdy ma swoją wartość i jest potrzebny innym
WSZYSTKIM

***

[1] Fredrik Backman, Mężczyzna imieniem Ove, przeł. Alicja Rosenau, Wyd. W.A.B., 2014, s. 9.
[2] Tamże, s. 15.
[3] Tamże, s. 17.
[4] Tamże, s. 16.
[5] Tamże, s. 64.
[6] Tamże, s. 76.
[7] Tamże, s. 51.




42 komentarze:

  1. Po takiej recenzji to koniecznie książkę muszę przeczytać!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takiej recenzji koniecznie muszę się z nią zapoznać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem recenzji:)
    Często pod dziwactwem kryje się wielka samotność...
    Zapisuję tytuł, aby przeczytać książkę. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)

      Całkiem możliwe. I strasznie smutne.

      Usuń
  4. Widzę, że ta książka zrobiła na tobie niesamowite wrażenie. Aż kipi od emocji. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak się za nią rozejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie jest. Dawno żadna książka aż tak mnie nie poruszyła.

      Usuń
  5. Och, widzę, że ta książka naprawdę zagrała Ci na emocjach - a zapowiada się tak niepozornie i zwyczajnie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, ale jakoś nie czuje, aby ta książka mnie wciągnęła :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Nakręciłaś mnie konkretnie! Już wiem, że MUSZĘ przeczytać, bo to dokładnie moja tematyka! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Monka bardzo lubię, więc skoro główny bohater choć w jakimś stopniu go przypomina to muszę dać szansę tej książce. jestem ciekawa, czy i mnie wzruszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie luźne skojarzenie, ale wydaje mi się, że miejscami dość trafne. ;)

      Usuń
  9. O jest szósteczka! Zazdroszczę i dodaję do listy książek, które chcę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  10. No proszę, a sądząc po okładce nigdy bym nie powiedziała, że skrywa tak ciekawą zawartość...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu aż się prosi powiedzieć. Nigdy nie oceniaj książki po okładce, bo się zawiedziesz :)

      Usuń
    2. Co racja to racja, choć czasem trudno się nie sugerować zachęcającą bądź zniechęcającą okładką.
      A tej przyjrzałam się dokładnie już po lekturze. Wcześniej nie zauważyłam na niej tylu szczegółów fabuły. :P

      Usuń
  11. Piękna pełna emocji recenzja - gratuluję Ci. :) Bardzo mnie zainteresowałaś tą książką. Spisuję tytuł i spróbuję się za nią rozejrzeć. Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Chcę zostać znokautowana emocjonalnie:) Widziałam, że jest jako ebook - kupuję, czytam:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak możesz?! Napaliłaś mnie na kolejną książkę! ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdyby nie Twoja recenzja, nigdy nie zwróciłabym uwagi na tę książkę i sporo bym straciła, ponieważ uwielbiam książki, które czarują codzienność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka faktycznie może nie przykuć uwagi, ale zawartość jest naprawdę ciekawa. :)

      Usuń
  15. do wyzwania:
    "Jest taka historia. Opowieść o Januszu Korczaku" - Beata Ostrowicka
    http://magicznyswiatksiazki.pl/jest-taka-historia-opowiesc-o-januszu-korczaku-beata-ostrowicka-recenzja-503/

    OdpowiedzUsuń
  16. Piękna recenzja, więc niewątpliwie i książka jest bardzo poruszająca i godna poznania. Tytuł już zanotowałam, chociaż przyznam, że na co dzień takich opowieści nie czytam. Nie lubię czytać o samotności i przeżywaniu żałoby po stracie ukochanej osoby, ale mam wrażenie, że w tej książce jest coś wyjątkowego. Może, dlatego że bohater jest tak ode mnie różny, a może dlatego że w głębi serca jest wrażliwy, chociaż sąsiedzi na pewno określiliby go mianem "upierdliwy". W każdym razie wiem, że chcę poznać tę historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała magia tej książki polega na tym, że ta książka jest poruszająca, ale nie smutna. Ma w sobie tyle humoru i ciepła, że nawet w tych smutniejszych chwilach (poza jednym, no, może dwoma) człowiek się uśmiecha. :)

      Usuń
  17. Po takiej recenzji koniecznie muszę poznać. Ach co lektura niby o zwyczajnych sprawach, które się zdarzają w życiu potrafi wywołać w czytającym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może właśnie w tym tkwi magia, że zwykłe historie są nam bliskie i dobrze napisane przywołują wspomnienia, wydobywają emocje, po prostu poruszają tę naszą część, która jest świadoma tego, że i nam coś podobnego mogłoby się przytrafić.

      Usuń
  18. Kusisz. Po zapoznaniu się z Twoją recenzją nabrałam ogromnej ochoty na zapoznanie się z tą pozycją ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak się czyta taką recenzję to nie można przejść obojętnie obok książki, któej dotyczy :) Mam wrażenie, że i mną mogłaby ona poruszyć, a takie lektury bardzo cenię.

    OdpowiedzUsuń
  20. Trochę mi się skojarzyło (na początku recenzji) z "Dniem Świra". Oczywiście muszę tę książkę zdobyć, taki emocjonalny nokaut to coś dla mnie. Polecam Ci w zamian "Wszechświat kontra Alex Woods", też wywiera niezłe wrażenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też. :D

      O "Wszechświecie..." u Ciebie czytałam. Jeśli mi się uda gdzieś tę książkę dopaść, to chętnie przeczytam.

      Usuń
  21. Po takiej recenzji muszę koniecznie przeczytać tę książkę! (I przestać omijać ją w sklepach...). Żałuję, że nie kupiłam jej kiedy miałam okazję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugiej okazji nie zmarnuj. To naprawdę piękna historia. :)

      Usuń
  22. Już ktoś zdążył polecić mi tę książkę. Jestem nią urzeczona i jestem jak najbardziej na TAK!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Zachęciłaś mnie do tej książki. Początkowo trochę sceptycznie na nią patrzyłam i ta okładka nie za bardzo mi się podobała, ale po Twojej recenzji chyba pasuje ona do całości. Taki bohater jakiego wykreował autor nie zdarza się często... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olać okładkę. Zawartość jest piękna. :)

      Usuń
  24. Bardzo, bardzo, bardzo chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Właśnie szukam czegoś takiego poruszającego, wzruszającego. Zapisałam tytuł i będę się rozglądać za książką.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...