piątek, 26 lipca 2019

Aurélie Valognes "Przegwizdane" - recenzja





Francuska pisarka, Aurélie Valognes, zadebiutowała jedną z tych powieści, które określam mianem plastrów. Przegwizdane to lektura pełna ciepła. Pokrzepiająca i wywołująca uśmiech. Doskonała na małe, emocjonalne skaleczenia i większą niepogodę ducha. 



Poznajcie Ferdinanda Bruna



Między sąsiadami bywa różnie. Szczęśliwi ci, którzy mają od kogo pożyczyć cukier, mogą w bamboszkach wpaść na popołudniową herbatę i szarlotkę, a przed budynkiem wymieniają uprzejmości, uwagi o pogodzie i nieszkodliwe ploteczki. 

Pod numerem 8 przy Rue Bonaparte w pewnym zwyczajnym, francuskim miasteczku, niestety tak różowo nie jest. 

Tu właśnie mieszka Ferdinand Brun, lat osiemdziesiąt trzy. Ojciec kobiety, mieszkającej na drugim końcu świata. Dziadek młodzieńca, którego widział ledwie kilka razy w życiu. Rozwodnik, którego z pewnością nie bawią dowcipy o romansach żon z listonoszami. Lokator zapuszczonego mieszkania. Właściciel psa i pokładów wredoty. Człowiek, który nigdy nie odkręca kurka z gorącą wodą, by nie płacić za nią rachynków. Starzec nad wyraz zrzędliwy, znajdujący ogromną przyjemność w złośliwościach wymierzanych w panią Suarez, samozwańczą strażniczkę porządku w kamienicy. 

Widzicie tu miejsce na bamboszki, uprzejmości i szarlotkę? 
No właśnie...


Ultimatum



Właściwie to te złośliwości i psia przyjaciółka, są jedynymi radościami w życiu staruszka. I tak to trwa, dopóki w drzwiach Ferdinanda nie staje Juliette. Rezolutna dziewczynka, córka nowego sąsiada, burzy rutynę Bruna. 
Jednocześnie z Singapuru dzwoni córka mężczyzny i stawia mu ultimatum. Albo ojciec zadba o siebie i swoje otoczenie, udowadniając, że doskonale sobie radzi, albo będzie musiał przenieść się do domu starców. Raport z postępów będzie zdawać... pani Suarez. Przed Brunem więc trudne zadanie.

Tak zaczynają się małe wielkie zmiany i opowieść o tym, że niemal nigdy nie jest za późno. Na zmiany, na nowe znajomości, na otworzenie się na ludzi.

Aurélie Valognes tworzy barwne portrety mieszkańców kamienicy, a tym samym, także i relacje między postaciami do nudnych nie należą. Całość jest jak najbardziej realna, ale ma w sobie ten przyjemny, humorystyczny rys, który pozornie zwyczajnej opowieści dodaje lekkości i rozrywkowego charakteru. Jednocześnie, mądrość tej opowieści nie ginie pośród zabawnych scen. Jestem pewna, że Przegwizdane nie pozostawi czytelników i bez uśmiechu, i nadziei, i refleksji.




Uśmiechy i wzruszenia



Przegwizdane to opowieść o życiowych problemach bez zadęcia, moralizatorstwa, prawienia kazań. Aurélie Valognes opowiada o samotności osób starszych, ale i młodych, o tym, że nikt nie jest wolny od problemów i wad, ale z jednym i drugim warto walczyć. 
Sąsiedzkie złośliwości bawią, bo któż z nas z nimi się nie spotkał lub nie miał czasami ochoty wywinąć jakiegoś numeru irytującym lokatorom z sąsiedniego mieszkania?

Historia wydaje się banalna, ale kryje w sobie wiele ważnych prawd, o których tak często zapominamy. Autorka wspaniale pokazuje, ja ważne są relacje międzyludzkie, jak dobrze otworzyć się na innych, wpuścić ich do swojego życia. Kto wie, w którym momencie w drzwiach stanie szansa na miłość czy przyjaźń? Kto wie, czy nieodebrany telefon nie zamyka przed człowiekiem drzwi do czegoś wyjątkowego, nie odbiera szansy na nową przygodę? Kto wie, czy tuż obok nie mieszka ktoś, kto pozwoli spojrzeć na świat z innej, ciekawej perspektywy?

W palecie emocji towarzyszących lekturze, nie brak ani radości ani wzruszeń. Ma w sobie coś z baśni, ale nie jest oderwana od rzeczywistości. To mądra i ciepła historia. Autorce udało się uniknąć banałów, sztuczności i lukru, a dawka pozytywnych emocji, które serwuje, jest nie do pogardzenia.

Powieść-plaster. 
Polecam.



Aurélie Valognes
Przegwizdane
Wyd. Sonia Draga
2019
232 strony




8 komentarzy:

  1. Lubię książki, których fabuła dotyka prawdziwego życia, więc chętnie przeczytam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że nie ma prawienia kazań i zadęcia. Będę miała tę książkę na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również na uwadze będę mieć ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już sam tytuł i okładka wywołują uśmiech, takie życiowe książki są całkiem przyjemne w odbiorze. Nawet zaczynam być ciekawa jak sobie ten staruszek poradzi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię takie powieści - plastry, nawet jeśli akurat nie potrzebuję pocieszenia. :) Chętnie kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Jak dobrze mieć sąsiada, sąsiada.." - z chęcią zajrzę do kamienicy Rue Bonaparte 8.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że nie ma tej książki na legimi. No cóż, poszukam w innych miejscach!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...