niedziela, 9 grudnia 2018

Camilla Grebe "Dziennik mojego zniknięcia"
[RECENZJA]




Zauważam parę drzwi: jedne po prawej, drugie po lewej stronie. Te po prawej mają spore wgniecenie pośrodku, jakby ktoś w nie kopnął, a zamek wygląda na zniszczony.
Waham się, czy je popchnąć. Za nimi można spodziewać się wszystkiego: ducha, zombie...
Ta myśl znika jednak szybciej, niż się spodziewałem, i nagle, ku własnemu zaskoczeniu, uświadamiam sobie, że żadne duchy ani zombie tego świata nie są już w stanie mnie przerazić. Wszystko, czego bałem się do tej pory, straciło moc: obślizgłe zwłoki, demony i mięsożerne nieśmiertelne istoty. Mordercy z siekierą, piłą łańcuchową i przybysze z kosmosu, którzy chcą zawładnąć Ziemią i jeść ludzkie mózgi jak popcorn.
Rzeczywistość jest o wiele gorsza[1].



Skandynawski na wskroś



Dziennik mojego zniknięcia Camilli Grebe to kryminał na wskroś skandynawski, wykorzystujący dokładnie te motywy, których należy się spodziewać zanurzając się w świecie zbrodni z północy Europy.

Mamy więc niewielką społeczność. Jedną z tych hermetycznych, nieufnych, pieczołowicie skrywających sekrety przed obcymi. Na szczęście w ekipie śledczych znajdzie się ktoś, kto w tychże rejonach się wychował, kto zna mieszkańców i ich zwyczaje, więc może stać się pomostem porozumienia pomiędzy stronami. Tę zainteresowaną rozwiązaniem sprawy, czyli policją, i tę niezadowoloną, czyli mieszkańcami, którzy uważają, że grzebanie w przeszłości nie ma sensu. Grzebanie jest jednak konieczne, bo obecne morderstwo zdaje się mieć coraz więcej wspólnego z nierozwiązaną sprawą sprzed lat.

Jest oczywiście odpowiedni klimat. Duszny, mroczny, z domami, których mieszkańcy mają swoje tajemnice, z lasami kryjącymi wiele sekretów, z miejscową legendą podawaną z ust do ust, z tajemniczym kopcem, który zdaje się emanować złą energią. W końcu to tu znaleziono ciała.

Wreszcie - znajdziemy tu i portret społeczeństwa, i problematykę społeczną zogniskowaną wokół miejsca bez perspektyw, opuszczanego przez młodych, rozgorączkowanego bliskością niechcianego obozu dla uchodźców. Tak, mieszkańcy wsi Ormberg nie bawią się w polityczną poprawność. Oni tutaj obcych nie chcą.

Nowa-stara sprawa



Wyglądała na bardzo silną, wesołą i pełną energii. Na zupełnie inną niż ta, która pisała, że może będzie chciała umrzeć. Ale przecież tak to jest: czarnych myśli nie widać na zewnątrz, one są tylko w środku, w tym ciemnym składziku, który ma strasznie grube drzwi. A za nimi może się mieścić i pragnienie śmierci, i paranoja[2].

Przed ośmioma laty, w okolicy wspomnianego kopca znaleziono zwłoki dziecka. Przeleżały tam dobrych parę lat, nim znalazła je grupka dzieciaków, wśród których była Malin, osiem lat później policjantka współtworząca pięcioosobową grupę śledczych wyznaczoną do ponownego rozpatrzenia niewyjaśnionych przypadków zbrodni sprzed lat. W tym sprawy dziewczynki z kopca.

Malin niechętnie wraca w rodzinne strony i na czas dochodzenia wprowadza się do matki. Samo śledztwo przybiera zaskakujący obrót, gdy pewnego dnia w lesie dochodzi do dramatycznych zdarzeń. Jakich? Tego jeszcze nie wiemy. Znamy tylko efekt. Jedną członkiń grupy dochodzeniowej, Hanne, znaleziono w lesie. Kobieta jest wyziębiona, przerażona i... kompletnie nie pamięta zdarzeń z ostatnich godzin. Nie ma też pojęcia, co stało się z jej zawodowym i prywatnym partnerem, Peterem. Ruszają poszukiwania zaginionego, ale to nie jego uda się odnaleźć, a... zwłoki kobiety, porzucone w tym samym miejscu co przed laty ciało dziecka. Kim są ofiary? Kim ich mordercy? Czy te sprawy się ze sobą wiążą? Co przytrafiło się Hanne i jaki los spotkał Petera? Poznanie prawdy o mieszkańcach rodzinnych stron będzie dla Malin ogromnym szokiem.

Rykoszet



Wydarzenia opisane w kryminale Dziennik mojego zniknięcia Camilli Grebe będziemy poznawać z perspektywy trzech osób. Malin, Jake'a, a później także i Hanne. Wiemy już kim są obydwie panie, a kim jest ta trzecia osoba? Jack to nastolatek skrywająca trudny do udźwignięcia sekret, szykanowany w szkole bystry chłopak bez matki i perspektyw, wychowywany przez siostrę i ojca ze słabością do piwa. To on znajdzie dziennik Hanne. Nie odda go jednak policji, lecz będzie podczytywał tekst po kawałku, poznając sekrety psycholog sądowej, ale i spojrzenie obcej osoby na mieszkańców Ormberga, w tym własną rodzinę. Czy będzie potrafił docenić wagę zdobytej w ten sposób wiedzy?

Muszę przyznać, że pomimo nagromadzenia w Dzienniku mojego zniknięcia motywów tak znanych i popularnych w literaturze kryminalnej (nie tylko skandynawskiej), autorce udało się wciągnąć mnie w opisywaną historię, zbudować całkiem niezły klimat, a na końcu zaskoczyć, może nie tyle tożsamością mordercy, co rozwiązaniem towarzyszących śledztwu tajemnic. Mniej ciekawie wypada wątek romansowy, toczący się przewidywalnym torem, ale jemu, na szczęście, autorka nie poświęca zbyt dużo uwagi. Broni się natomiast wątek tożsamości, poszukiwania tejże, odkryć z nią związanych.

Camilla Grebe mocno zaznacza wątek uchodźców, choć oni sami występują tu głównie jako temat rozmów Szwedów, nie zaś osobiście. Z tych rozmów nie tchnie polityczną poprawnością. Przeciwnie, w bohaterach jest pełno złości związanej z sytuacją, w której bałkańscy uchodźcy są wspierani finansowo przez państwo, podczas gdy rodowici mieszkańcy kraju niejednokrotnie pozostawieni są sami sobie. Gdy wojna na Bałkanach się skończyła, uchodźcy zostali w Szwecji i choć nie płacą podatków, utrzymywani są przez państwo, podczas gdy mieszkańcy Ormberga ledwo wiążą koniec z końcem, młodzi uciekają z wioski, dorośli borykają się z bezrobociem.

Najważniejsze jest jednak przesłanie tej książki. To które przestrzega przed pochopnym ocenianiem innych. To, które jasno pokazuje, że ferowanie wyroków na temat cudzych postaw, może odbić się rykoszetem. Nigdy nie wiesz, czy los nie postawi cię w sytuacji, w jakiej znalazł się krytykowany, a wtedy może się okazać, że rzeczywistość nijak ma się do wcześniej głoszonych teorii i wystawianych ocen.

Rozrywka z morałem.


Camilla Grebe
Dziennik mojego zniknięcia
Wyd. Sonia Draga
2018
472 strony


Zobacz też:

***

[1] Camilla Grebe, Dziennik mojego zniknięcia, przeł. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, Wyd. Sonia Draga, 2018, s. 354.
[2] Tamże, s. 150.









17 komentarzy:

  1. Dawno nie czytałam kryminału, zwłaszcza skandynawskiego, więc chętnie zabiorę się za lekturę. Dobrze, że wątek romansowy nie dominuje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle często najchętniej bym wątki romansowe z kryminałów usunęła. :P Mało kiedy mi się podobają. ;)

      Usuń
  2. Dawno nie czytałam dobrego kryminału. Twoja opinia przekonała mnie do tego tytułu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również dawno nie czytałem dobrego kryminału , recenzja zachęcająca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Intryguje mnie wątek uchodźców.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam przed sobą jeszcze trochę kryminałów i teraz szukam raczej czegoś innego niż ten gatunek :), ale nie wykluczam tej książki w przyszłości :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapowiada się ciekawie ten kryminał, już mam na niego chęć :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...