sobota, 29 sierpnia 2015

Paryż śladami Amelii



3 września 1973 roku o godzinie osiemnastej dwadzieścia osiem i trzydzieści dwie sekundy niebieska mucha z rodziny plujkowatych trzepocząca skrzydłami z częstotliwością siedemdziesięciu uderzeń na minutę, pojawiła się na rue Saint-Vincent na Montmartre.

Znacie ten cytat? Tak właśnie zaczyna się Amelia (reż. Jean-Pierre Jeunet). Film magiczny, wyjątkowy, do którego zawsze chętnie wracam. Uwielbiam jego klimat, muzykę, humor, ciepło, poetyckość, paryskie pejzaże. I samą historię oczywiście też.

Czy mogłam więc ruszyć na spacer ulicami Paryża, nie rozglądając się za miejscami, które poznałam dzięki Amelii? Oczywiście, że nie!





Uparłam się jak osioł, na wizytę w Café des Deux Moulins, gdzie Amelia pracowała, i nawet, że miejsce to okupywał spory tłum, nie zdołało mnie zniechęcić. Za pierwszym razem musieliśmy obejść się smakiem. Nie jestem aż taką psychofanką, by desperacko czekać na wolny stolik, ignorując pozostałe paryskie atrakcje. Drugie podejście było o wiele bardziej udane. Bez trudu znaleźliśmy wolny stolik.



kadr z filmu

By dotrzeć do kawiarni, wsiedliśmy w metro, kierując się na stację Abbesses. Stąd Amelia jeździła w odleglejsze zakątki Paryża. Okazało się jednak, że rzeczywistość w ogóle nie przypomina tej filmowej. Cóż... Już po powrocie do Polski dowiedziałam się, że sceny dotyczące tej lokalizacji kręcone były na stacji Porte-de-Lilas w dwudziestej dzielnicy. Nie zmienia to faktu, że Abbesses ma pięknie pomalowane ściany korytarza wiodącego na powierzchnię, więc i tak warto było się tam pojawić.







Błądząc uliczkami Montmartre rozglądałam się za sklepem pana Colignon przy 56, Rue des Trois-Frères. To tu Amelia robiła zakupy. Część dekoracji stworzonych na potrzeby filmu została do dziś, w tym napis Maison Collignon.





Zmęczeni spacerem, w końcu dotarliśmy do Café des Deux Moulins, przy 15 Rue Lepic. Wewnątrz lokal wygląda niestety inaczej niż w filmie. Zdaje się, że od czasu powstawania produkcji zmienił się właściciel. Gdy weszłam do środka, kawiarnia wydała mi się dużo mniejsza niż ta filmowa. Ot, sztuczki filmowców. Nie ma w niej już części z papierosami, czyli stoiska Georgette.

kadr z filmu








Cenowo nie jest najgorzej, a obsługa okazała się bardzo sympatyczna i pomocna, w moim przypadku zwłaszcza w kwestii wyboru piwa. Poliglotka ze mnie taka, jak z mojego kota myśliciel, więc po prostu wskazałam kelnerowi wybrany napój. Okazało się, że akurat to piwo jest lekko słodkie (brrrr...) i najwyraźniej konsternacja na mojej twarzy była bardzo widoczna, bo pan błyskawicznie pobiegł do baru, przynosząc mi w małej szklaneczce piwo w wersji demo. Było pyszne, więc po chwili na stoliku pojawiła się wersja full. Do piwa dostaliśmy popcorn, a sami zamówiliśmy deser. Mi cuit coeur caramel z kulką lodów waniliowych. Pycha!



No dobra, ja dostałam - o moim mężu jak widać zapomnieli. Na szczęście szybko to nadrobili. ;)

W łazience na fanów Amelii czeka mała niespodzianka. Nieee... Wcale nie wybiegłam stamtąd z bananem na ustach, w locie chwytając zostawiony na stoliku aparat i ku zdziwieniu pań stojących w kolejce, nie zaczęłam fotografowania gablotki. Klientki miny miały dziwne, ale jestem pewna, że te krasnale nie takie akcje widziały.





Z Amelią związane są także okolice bazyliki Sacré-Cœur. To tu, na Place Saint-Pierre, Nino odzyskał album ze zdjęciami.

kadr z filmu

kadr z filmu

kadr z filmu




Nie wszystkie filmowe plenery udało nam się zobaczyć. Może i dobrze? W końcu jakieś plany i marzenia trzeba mieć.

Yann Tiersen Sur le fil



35 komentarzy:

  1. No i pięknie. :) Muszę kiedyś obejrzeć ten film. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym Cię zobaczyć wybiegającą z tej łazienki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yhm... Podobnie wyglądałam w Pradze. Siedzieliśmy sobie w jakimś restauracyjnym ogródku jedząc lody, ale tak prawdę mówiąc nie o lody chodziło, a o lokal z łazienką. Złożyliśmy zamówienie, a ja pokierowana przez kelnera pokicałam do restauracji, a tam po schodkach w dół. Jak zobaczyłam te cudne sale, malowidła, dekoracje, to zapomniałam o łazience, o którą marudziłam od dobrej godziny i pędem poleciałam do męża. Chwyciłam aparat ze stolika i tyle mnie widział. O łazience przypomniałam sobie jak już ochłonęłam i zdążyłam wrócić na górę. ;)

      Raz jeden w Els Quatre Gats uznałam, że nie wypada latać do łazienki z aparatem i żałuję tego do dziś, tak, że ten... Uczę się na błędach. :P

      Usuń
  3. Pięknie. Chciałabym zobaczyć Paryż :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam, widziałam, zachwycałam się!
    Po Paryżu oprowadzała mnie i całą wycieczkę pani przewodnik zakochana w "Amelii", więc sama pokazywała wszystkie miejsca i dodawała do nich historyjki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie lubię wycieczek z przewodnikiem, bo mam problem w dostosowaniu się do programu, tak tej wycieczki zazdroszczę. A co jeszcze Wam pokazywała?

      Usuń
  6. Kawiarnia Amelii mnie ogromnie rozczarowała, piliśmy tak w grudniu gorącą czekoladę. Była okej, ale lokalowi brakowało atmosfery. Było dużo turystów, a mało miejscowych. Już wolę inne kafejki, może nie tak sławne, ale za to z klimatem i możliwością obserwacji Francuzów :) Samo Montmartre uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, gdyby nie sentyment do "Amelii" pewnie bym na nią nie zwróciła uwagi. Miejscowym się wcale nie dziwię, na pewno znają bardziej urokliwe miejsca, a w przeciwieństwie do turystów, pewnie nie widzą o co to całe zamieszanie. ;) Ja jednak bardzo chciałam je zobaczyć i wyszłam zadowolona. :)

      Usuń
  7. Świetna fotorelacja i jak zwykle cudowny Paryż! :-)
    http://lezeiczytam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Skąd tak wielka liczba obserwatorów? :D

    http://mackenziexox.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie jest odbyć taką wycieczkę śladami ulubionych bohaterów. Nie mam sentymentu akurat do "Amelii", ale sam pomysł bardzo mi się podoba i nie dziwię się, że uparłaś się właśnie na tę konkretną kawiarnię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że to nie jedyna taka wycieczka. Od jakiegoś czasu zaczynam spoglądać na niektóre książki i filmy pod takim właśnie kątem.

      Usuń
  10. Paryż śladami Amelii! Weź nie kuś, bo muszę oszczędzać na Kubę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beatriz - Kuba, Ty - Kuba, dziewczyny, co Wy mi robicie?

      Usuń
  11. Zazdroszczę wycieczki :) A film muszę sobie odświeżyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym jak zrobiłam ten post, też nabrałam ochoty na powtórkę. :D

      Usuń
  12. Wycieczka do Paryża to jedno z moich marzeń. Mam nadzieję, że kiedyś się spełni ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. No i znowu udało mi się dzięki Tobie znaleźć w Paryżu :). Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie ostatni raz, bo trochę tych zdjęć mi się nazbierało. :D

      Usuń
  14. Fantastyczny pomysł na zwiedzanie bez tłumów. Lubię ten film, z przyjemnością zobaczyłam miejsca związane z Amelią w Twojej relacji:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze kilka miejsc mi zostało. Mam nadzieję, że będę miała okazję je zobaczyć.

      Usuń
  15. Kocham ten film, co chwile do niego wracam, a muzyka zawsze mnie pozytywnie nastraja. Cudny jest ten spacer, który nam zafundowałaś na blogu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tworząc tego posta doszłam do wniosku, że to chyba najpiękniejszy soundtrack jaki znam. Jak go słucham to mam ochotę śmiać się i płakać, i tańczyć i czort wie co jeszcze. Emocjonalny koktajl wybuchowy.

      Usuń
  16. Ale fajny pomysł :) No i piękne zdjęcia, jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Super są takie podróże śladami filmowych bohaterów, tym bardziej Amelii :) Na razie tylko o Paryżu mogę pomarzyć:))

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja głęboko wierzę w to, że marzenia się spełniają. Tym bardziej, że dużo moich marzeń się spełniło i myślę, że jeszcze wiele z nich się spełni. Strasznie fajnie jest być w miejscach, w których toczą się losy bohaterów filmowych, czy też książkowych. Szkoda, że na razie śladami Amelii nie da się podążać, ze względu na koszmarną sytuację jaka jest teraz w Paryżu. Ale mam nadzieję, że kiedyś również będę mogła podążać śladami ludzi, których losy toczą się wokół Francji. Po przeczytaniu książki "Katarzyna Medycejskia" Gortnera, mam ochotę na zamki nad Loarą. Nie wiem czy interesuje Cię tematyka cesarzowej Sissi, ale w czerwcowym poście pisałam właśnie o niej, ponieważ odwiedziliśmy Austrię, w której spędziła większość swego życia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowałam wyjazd do Paryża na wiosnę, ale póki co, przeszła mi ochota. :/

      Zamki nad Loarą też mi się marzą. Zaraz poszukam Twojego postu. Austria, tak jak i wiele innych miejsc wciąż jest dopiero przede mną. Kiedyś bardzo lubiłam filmy o Sissi, ale jak do tej pory, nie czytałam nic na jej temat.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...