![]() |
cykl z Erlendurem Sveinssonem, tom 10 |
Patrzył w szare i ponure niebo.
Na cmentarzu czuł się zadziwiająco dobrze. Siedział oparty plecami o stary, porośnięty mchem nagrobek i choć było mu zimno, nie zrażał się. Wydawało mu się, że usnął. Wieczorny mrok rozciągał się nad miastem, a poprzez mur cmentarny i stare drzewa nad dawno zapomnianymi grobami dochodził jazgot ulicy. Z każdej strony otaczał go spokój śmierci.
Tu czas przestał mijać.
Tu nie miał czego szukać[1].