sobota, 22 października 2016

Julian Fellowes "Belgravia"
[RECENZJA]

Julian Fellowes
Belgravia
Wyd. Marginesy
2016
464 strony
Ledwie opuściłam Londyn z czasów Sherlocka Holmesa, a już ponownie odwiedziłam to miasto. Znów otoczyła mnie wiktoriańska rzeczywistość. Choć początek tej historii wyznacza 1815 rok i to wtedy zdarzyło się coś, wokół czego pewien brytyjski autor zbuduje swą historię, to jednak szybko przeniesiemy o ćwierć wieku do przodu, by zmierzyć się z konsekwencjami zdarzeń sprzed lat.


Nie znam serialu Downton Abbey, więc trudno mi się skomentować porównanie powieści do tej produkcji, które widnieje na okładce. Wiem tylko, że takich książek, których rekomendacje opierają się na zestawieniu z brytyjską produkcją kostiumową, rzuca mi się w oczy coraz więcej. Belgravia ma nad konkurencją pewną przewagę. W końcu jej autorem jest Julian Fellowes, człowiek odpowiedzialny za scenariusz do wspomnianego serialu. Miłośnicy Downton Abbey z pewnością zechcą się więc przekonać, czy jako pisarz wypada on równie dobrze jak scenarzysta.

Ostatni bal


Julian Fellowes wziął pod lupę dwie rodziny, których dzielą pochodzenie i obecny status, ale łączy pewna tajemnica. Dla jednych radosna, dla innych kłopotliwa. 

W 1815 roku, dzień przed jedną z najważniejszych bitew w dziejach świata, bitwą pod Waterloo, odbywa się bal na cześć księcia Wellingtona, piastującego stanowisko dowódcy wojsk brytyjskich. Wśród arystokracji i oficerów, na liście gości znaleźli się także wojskowy dostawca James Trenchard ze swą małżonką Anną oraz córką Sophie. Ich pojawienie się na balu u księżnej Richmond budzi zdumienie. Cóż... James aspiracje ma wielkie i robi co może, by wspiąć się na wyższe szczebelki drabiny społecznej, ale nic nie jest w stanie sprawić, by zapomniano o jego mało atrakcyjnym pochodzeniu. 

Goście tańczą, bawią się, jedzą, piją, śmieją, plotkują, zabawiają anegdotkami, zawierają korzystne znajomości, wymieniają uśmiechy. Nie mogą wiedzieć, że dzień później bitwa pod Waterloo odbierze szczęście, a nawet życie wielu, także i spośród obecnych na przyjęciu. Niektórzy zginą wciąż mając na sobie galowe mundury.

Tego co przyniesie jutro, nie wie też Sophie, zauroczona Edmundem, arystokratą, któremu i ona wpadła w oko, choć przecież oboje musieli sobie zdawać sprawę z tego, że pochodząc z różnych sfer nie mają wielkich szans na oficjalny związek.

Mija dwadzieścia pięć lat. Wśród żywych nie ma ani Edmunda, ani Sophie. Wciąż jednak żyją w pamięci swych bliskich.

Nadchodzą zmiany


Osadzając fabułę powieści w epoce wiktoriańskiej, epoce rozwoju i nowych możliwości, autor zderza arystokratów, chlubiących się swym pochodzeniem i pilnie strzegących przestrzegania zasad podziału na wyżej i niżej urodzonych, z nową rzeczywistością. W tych czasach majątki zdobywają także ci, którzy nie mogą pochwalić się imponującym drzewem genealogicznym herbu stara, dobra arystokracja. Zdarza się, że wysoko urodzonych utracjuszy ścigają wierzyciele, a w tym samym czasie prosty, ambitny człowiek inwestuje, pomnaża majątek, zaczyna się liczyć. Wielu nie może się z tym pogodzić, święcie wierząc, że samo nazwisko powinno im zagwarantować życie na poziomie niedostępnym gorzej urodzonym.

Są to też czasy, kiedy to dwie rodziny, które dzieli przepaść pochodzenia, połączy wspólny sekret. Sekret, który wywróci do góry nogami życie wszystkich. Od dam w kwiecie wieku po młodych nuworyszy, od utracjuszy i kombinatorów po rozsądnych biznesmenów, a nawet służących.




Układy, układziki


Belgravia Juliana Fellowesa jest powieścią nieśpieszną, ale pełną emocji. Dobrych i złych. U podstaw działań bohaterów leżą chciwość, zazdrość, zemsta, próżność, ale na szczęście także i ambicja, zwykła życzliwość, bezinteresowność oraz oczywiście miłość. Tę fabułę utkano z tajemnic i intryg. Gdy jedni szepczą o swych sekretach, inni robią co mogą, by odkryć czego te szepty dotyczą i wykorzystać wiedzę dla własnych celów. Nie zawsze godnych pochwały.

Mimo nieśpiesznego tempa, powieść czyta się wyśmienicie. Przyjemność sprawia obserwowanie poczynań bohaterów i emocji jakie im towarzyszą. Atrakcyjne czasy opisane w zgrabny sposób, także nie są bez znaczenia. Znajdziemy się zarówno w eleganckich, luksusowych wnętrzach, jak i knajpach, do których lepiej nie zaglądać, jeśli się ceni własne zdrowie i życie. Oczywiście ze względu na czas i miejsce akcji, wiele wątków wiązać się będzie z podziałem klasowym, konwenansami, decyzjami warunkowanymi pochodzeniem. Układom i układzikom nie ma końca. Podobnie jak intrygom, które niekiedy mogą przybrać niebezpieczny kierunek. 

Najsłabszym ogniwem tej powieści wydała mi się postać Charlesa, zbyt idealna, by można było wierzyć w jej istnienie. Spodziewałam się też większej dramaturgii w finale, choć muszę przyznać, że w pewnym momencie serce zabiło mocniej, choć moment ten nie trwał zbyt długo.


Powieść w odcinkach


Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że powieść pierwotnie ukazywała się w... odcinkach. Ot, powrót do niegdysiejszej tradycji publikowania tekstów w ten właśnie sposób, choć dostosowany do współczesnych realiów. Co tydzień, na stronie dotyczącej Belgravii pojawiał się jeden z jedenastu rozdziałów, który przeczytać można było dzięki specjalnej aplikacji.

Belgravia to ładne dekoracje i ciekawa intryga. To opowieść o ludziach prawych i wiarołomnych, pracowitych i wiodących próżniaczy żywot. O tym, jak tytuły szlacheckie i pochodzenie mogą mieć niewiele wspólnego z reprezentowanym poziomem kultury, o walce o miłość, spełnienie marzeń, społeczny awans czy prawa. To także historia miłości, zazdrości i zdrad. Oraz sekretów, które coraz trudniej utrzymać w ukryciu.





19 komentarzy:

  1. Musisz nadrobić "Downton Abbey" - świetny serial, szczególnie na początku :) Cóż, mnie nazwisko Fellowesa do tej książki na pewno przyciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem nieźle brzmi, lubię wiktoriańskie klimaty :) A serialu Downtown Abbey też nie oglądałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sekrety i epoka wiktoriańska- coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznać muszę ze skruchą, że moja znajomość Anglii (w kontekście literatury) początku XIX w. ogranicza się do książek Jane Austen, dużo bardziej cenię sobie jednak steampunk, który tylko w tle zahacza o XIX w, więcej zaś w nim fantastyki. Nie mówię jednak "nigdy", kto wie, może kiedyś, przy okazji, się skuszę. Jak zwykle udana recenzja, dziękuję za polecenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że na temat steampunku nie wiem właściwie nic.

      Usuń
  5. Serialu nie znam, więc i nazwisko autora nie zabrzmiało znajomo, ale XIX-wieczna Anglia, a Londyn w szczególności to coś, co lubię :) Doceniam takie barwne powieści, chociaż nie sięgam po nie znowu tak często :) Będę ją miała na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc ja nadrabiam serial, a Ty serial i książki. :D

      Usuń
    2. W książkach mam zaległości, ale w serialach to już w ogóle szkoda gadać :P

      Usuń
    3. PS Ostatnio widziałam jeden odcinek "Downton Abbey", ale gdzieś z środka oczywiście i przypadkiem. Liczy się? :))

      Usuń
    4. Nie liczy! Chyba, że zmobilizował Cię do obejrzenia od początku. :D

      Usuń
    5. Jesteś nieprzejednana! :P Wciąż jestem na etapie "Kiedyś na pewno obejrzę" :))

      Usuń
    6. Pfff... "Kiedyś" to kiepsko brzmiący termin. :D

      Usuń
  6. Serial oglądałam tylko w dopadkach, ale chętnie bym cały obejrzała cały, gdyż lubię wiktoriański klimat.
    I książkę bym chętnie przeczytała więc poczekam na bibliotekę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że i jedno, i drugie, przypadnie Ci do gustu. :)

      Usuń
  7. Uwielbiam te klimaty!!! Muszę też wreszcie obejrzeć "Downton Abbey":)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...