Karolina Wilczyńska Stacja Jagodno. Zaplątana miłość Wyd. Czwarta Strona 2015 342 strony |
cykl Stacja Jagodno, tom 1
W sezonie letnim po kryminały sięgam dużo rzadziej niż zwykle. Bliskość urlopu, dłuższy dzień, pogodniejsze niebo, wygrzebane z dna szafy sukienki - wszystko to sprawia, że moje spojrzenie częściej kieruje się w stronę literatury mniej mrocznej, za to zatrzymującej ulotność chwil, czar miejsc i uczuć. Robię się bardziej sentymentalna i romantyczna, patrzę w gwiazdy, szczebioczę na widok małych, ślicznych piesków, zachwycam się zachodami słońca, a w stosie moich lektur lądują powieści obyczajowe. Często te, które mniej lub bardziej słusznie zalicza się do literatury kobiecej.
Prawą ręką odwracam kartki, lewa co rusz nurkuje w misce pełnej truskawek. Dziś towarzyszy mi Zaplątana miłość, pierwszy tom Stacji Jagodno, cyklu świętokrzyskich powieści obyczajowych Karoliny Wilczyńskiej. Trzy pokolenia kobiet, różne poglądy, pomysły, spojrzenia. I miłość. Zaplątana niemożliwie. Miłość łącząca i dzieląca, nie tylko ta damsko-męska, ale i pomiędzy pokoleniami kobiet, babcią, matką, córką.
Tytuł jest nieco zwodniczy, choć przecież trafny. Zbyt łatwo kojarzy się jednak z romansem i pewnie, gdyby nie nazwisko autorki, nigdy bym po tę książkę nie sięgnęła, obawiając się banalnej historii miłosnej z pocztówkowym, okładkowym pejzażem w tle, podkreślającym jakże romantyczny charakter całości. Karolina Wilczyńska już dwa razy ujęła mnie niebanalnym podejściem do tematów, które do oryginalnych ciężko zaliczyć, udowadniając tym samym, że wciąż można ciekawie pisać o radzeniu sobie z rozstaniem czy życiu zgodnie z sobą, a nie cudzymi oczekiwaniami. Anielski kokon i Jeszcze raz, Nataszo sprawiły, że bez wahania sięgnęłam po Zaplątaną miłość.
Mieszkająca w Kielcach Tamara Sokołowska samotnie wychowuje córkę. Pracując w agencji reklamowej kumpla z podstawówki, nie może liczyć na taryfę ulgową. Status samotnej matki był gwarancją jej oddania i gotowości do poświęceń[1], a Marek, jako rasowy przedsiębiorca, doskonale potrafi to wykorzystać. Kolejne zlecenia są bardzo czasochłonne (choć niestety nie powodują opływania w dostatek), więc dla nastoletniej Marysi nie zostaje zbyt wiele czasu. Relacje matki z córką są coraz luźniejsze. Na dodatek, dziewczynka właśnie zaczęła uczęszczać do nowej szkoły, anglojęzycznej, w której poziom zajęć jest wysoki, a większość uczniów pochodzi z dobrze sytuowanych rodzin. Marysia nie czuje się dobrze pośród modnie ubranych, pewnych siebie rówieśników, a i nauka nie idzie jej najlepiej. Dopiero znajomość z wygadaną, rozrywkową Justyną sprawia, że przestaje być niewidzialna i nabiera wiary w siebie. Pełnię szczęścia uzupełnia Oscar. Starszy, przystojny, czarujący, pojawia się nagle u boku naszej bohaterki, choć przecież mógłby mieć każdą. Nieciekawa Marysia zmienia się w jego towarzystwie w atrakcyjną Majkę, życie towarzyskie rozkwita i tylko stosunki z mamą nie układają się najlepiej, no i szkolne oceny nieco na tym ucierpiały. Ale przecież matka i tak się nią nie interesuje, bo albo siedzi w pracy, albo włóczy się gdzieś z jakimś Dominikiem, a do tej szkoły i tak Majka nie chce chodzić. Zresztą, jakoś to będzie, prawda?
Wspomniany Dominik, to kolega z pracy Sokołowskiej. Oboje spotykają się coraz częściej, już nie tylko na korytarzu czy parkingu. Tamara w końcu czuje się atrakcyjna. W końcu i ona zasługuje na chwile szczęścia.
W tej historii są jeszcze dwie ważne postaci kobiece. Matka Tamary oraz stara Marciszowa mieszkająca w należącej do gminy Jagodno Borowej, miejscowości, w której Sokołowska czuwa nad kampanią wyborczą jednego z kandydatów na wójta gminy. W czasie tejże kampanii ktoś zarzuca Tamarze, że ta choć promuje wartości rodzinne, sama swoją rodzinę ignoruje. Ten ktoś ma na myśli właśnie Marciszową. Kobieta jednak po raz pierwszy słyszy o tym, że w Borowej ma rodzinę, a matka utwierdza ją w przekonaniu, że nikt o tym nazwisku nie jest z nimi spokrewniony. Tamara w to wierzy, czytelnik niekoniecznie.
Zaplątana miłość to rzeczywiście opowieść o zaplątanych relacjach. Po raz kolejny autorce udało się wykreować bardzo wiarygodne postaci, których problemy są bliskie wielu czytelnikom (no dobra, przede wszystkim czytelniczkom). Karolina Wilczyńska świetne ukazuje emocje towarzyszące samotnej matce, z trudem wychowującej coraz bardziej niepokorną nastolatkę, czy uczucia tejże właśnie nastolatki, która tkwi w przekonaniu, że matka ją olewa, a starszy niekiedy dziwnie zachowujący się chłopak i modne (za drogie jak na matczyny budżet) ciuchy są gwarancją szczęścia i wysokiej pozycji w szkolnej hierarchii ważności. Emocji tu nie brak. Śmiech i łzy przeplatają się nieustannie. Słowa ranią, pretensje bolą, nadzieje zawodzą. Są i dobre chwile, choć początkowo zarówno matka, jak i córka przeżywają je z dala od siebie, każda w towarzystwie nowego partnera. Czy tak pozostanie? Nie, jeśli mądrość Marciszowej i magia jej fiołkowej konfitury trafią na podatny grunt. Bo choć powiązania starszej kobiety z rodziną Tamary wciąż są owiane tajemnicą, nie znaczy to, że ona sama się w tej historii nie pojawi.
Karolina Wilczyńska pisze o trudach rodzicielstwa, o codzienności, nad którą niełatwo zapanować, gdy emocje i hormony biorą górę, a każde wypowiedziane słowo można bez trudu przekształcić na własny użytek. W tej opowieści bez trudu odnajdziemy siebie. Choć losy moje i Majki są bardzo różne, w wielu scenach przypominała mnie samą ze szkolnych lat. Towarzyszyły nam podobne emocje. Co tu dużo mówić, autorka zaserwowała mi podróż w czasie do okresu, w którym to nikt mnie nie rozumiał, a rodzice podejmowali niezrozumiałe dla mnie decyzje. Na pewno i wy znajdziecie cząstkę siebie w postaciach Marysi, Tamary, jej matki Ewy czy babci Róży (określenie zdecydowanie bardziej przyjazne niż stara Marciszowa). Spoglądając na sytuację to oczami Marysi, to Tamary, mamy jej pełniejszy obraz i wyraźniej widzimy jak łatwo o nieporozumienia, jak brak rozmowy niszczy nawet najsilniejsze relacje.
Zaplątana miłość ma przewidywalną fabułę. Nie trzeba być wielkim detektywem, ani nawet Watsonem czy Hastingsem, by wiedzieć kto kogo zrani, a komu można zaufać. Być może jednak, autorce nie zależało na elementach zaskoczenia, a raczej na ukazaniu prawdziwych emocji i relacji, przy okazji udowadniając, że to, co dla postronnego obserwatora oczywiste, dla osób zaangażowanych w historię już takie nie jest. A może to tylko moja nadinterpretacja.
Nie zapraszam Was do powieściowych Kielc, bo szczęście tam jest złudne, a słowa krzywdzące, ale zapraszam serdecznie do Jagodna, do mieszkającej w skromnym domu babci Róży, kobiety mądrej, ciepłej, szczerej. Tu odpoczniecie od zgiełku miasta i własnych myśli. Tu odplączecie to, co niepotrzebnie pogmatwane. A konfitury z fiołków okażą się remedium na każdy smutek.
I pamiętajcie. Każdy popełnia błędy. A największe popełniamy z miłości[2].
***
Książkę polecam
miłośnikom powieści obyczajowych
wielbicielom historii życiowych
matkom nastolatek
nastolatkom z poczuciem odrzucenia i niezrozumienia
miłośnikom historii o kilku pokoleniach
rodzicom samotnie wychowującym swoje dzieci
mieszkańcom świętokrzyskiego
***
[1] Karolina Wilczyńska, Zaplątana miłość, Wyd. Czwarta Strona, 2015, s. 9.
[2] Tamże, s. 260.
***
Przeczytaj też
***
egzemplarz recenzencki |
Nie jest mi znana twórczość tej autorki, ale po przeczytaniu Twojej recenzji mam ochotę sięgnąć po ten tytuł... świetne zdjęcia Aniu :) Pozdrawiam i życzę przyjemnej niedzieli :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńCzytałam inną książkę autorki, a po "Zaplątaną miłość" z chęcią sięgnę, myślę, że odnajdę w niej siebie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę oczywiście widziałam już nieraz w księgarni, ale nie wiedziałam, że dzieła tej autorki są tak godne uwagi. O tych dwóch, które wymieniłaś, chyba nie słyszałam, ale chętnie zacznę od któregoś z tych tytułów ;)
OdpowiedzUsuńPolecam "Jeszcze raz, Nataszo". W każdym razie, ta książka podobała mi się najbardziej.
UsuńOd czasu do czasu to nawet ja lubię po takie książki sięgać :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam nidy ani o autorce, ani o tej książce, ale zaintrygowałaś mnie!
OdpowiedzUsuńPodrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Nie znam jeszcze tej autorki, ale książka wydaje się być idealna dla mnie:)
OdpowiedzUsuńMam na nią wilczy apetyt
OdpowiedzUsuńLatem i ja skłonna jestem dać szansę powieściom obyczajowym, a nawet romantycznym, więc może i ta książka gdzieś wpadnie mi w oko, a potem w ręce :)
OdpowiedzUsuńBoję się takich powieści obyczajowych pod szyldem literatury kobiecej, bo jeszcze nie natknęłam się na książkę z tej półki, która nie byłaby schematyczna, a schematy i papierowatość postaci strasznie mnie irytują. Ale widzę tu wątek kulinarny :) Czy przepis na konfiturę z fiołków jest w książce?
OdpowiedzUsuńNiestety nie ma. Są dwa inne przepisy, ale akurat tego nie. A szkoda.
UsuńNie mogę się doczekać kiedy ją spotkam w bibliotece :) Lubię wszelkie powieści obyczajowe :)
OdpowiedzUsuńMoje-ukochane-czytadelka
Zapowiada się naprawdę piękna historia :)
OdpowiedzUsuńMoże jutro do mnie dojdzie to w przyszłym tygodniu sobie poczytam.
OdpowiedzUsuńChciałabym odwiedzić Jagodno, oj chciałabym...
OdpowiedzUsuńMój egzemplarz też czeka na wakacje (-:
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać tę książkę, to w 100% moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu ten tytuł mam zapisany na kartce, która leży między mną a laptopem... "Do zdobycia..." taki nagłówek... Powieść wydaje się być idealna dla mnie, bardzo chcę poznać twórczość autorki chyba właśnie od tego tytułu. I jeszcze Kielce, gdzie studiowałam...
OdpowiedzUsuńMyślę, że Ci się spodoba. Właściwie to jestem pewna, że tak.
UsuńTaka pozycja, naprawdę pieknie wydana, ale tematycznie chyba nie dla mnie
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie ciepłe powieści obyczajowe, więc na pewno się skuszę na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńKurde i teraz mam ochotę sięgnąć po tę powieść. Co narobiłaś? Nie mam jej pod ręką... Ta Marciszowa i jej konfitura mnie strasznie intrygują :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam (ale trochę nieszczerze, bo wcale nie jest mi przykro). :D
UsuńMarciszowa jest super! Uwielbiam takie postaci. :)