sierpień 2016 |
Almansa to jedno z tych miejsc, które objawiają się przypadkiem. W drodze z Ojós do Saragossy nie planowaliśmy długich postojów. W końcu mieliśmy do przebycia ok. 500 kilometrów, a pogoda tego dnia nas nie rozpieszczała.
Byłam pewna, że ten dzień będzie najsłabszym punktem wycieczki, a okazał się jednym z tych, które wspominam najmilej. Aura zmieniała się co chwilę, to racząc nas deszczem, to upałem. Zmieniały się i krajobrazy. Bywało, że czułam się jak w zielonoliściastej Polsce, innym razem otaczały nas brunatnoczerwone skały. Mijaliśmy niewielkie miasteczka, rzepakowe pola, wysuszone, brązowe kikuty traw. Czasem na drogę wlewała się pomarańczowa woda, innym razem towarzyszyła nam jedna z kilku podziwianych na trasie tęcz.
W Almansie, przez którą prowadziła nas mapa, zatrzymaliśmy się na małe zakupy, wybierając akurat to miasto ze względu na górujący nad nim zamek. Niestety, w tamtej chwili był on zamknięty, ale udało nam się rozprostować kości i przespacerować niemal pustymi ulicami miasta.
Nie dość, że był czas sjesty (czego nie dało się nie zauważyć parkując w centrum handlowym, pełnym życia, gdy opuszczaliśmy samochód, ciemnym i wymarłym w chwili naszego powrotu; wówczas jedynie panie sprzątające krzątały się w łazienkach), to jeszcze padał deszcz. Właściwie niemal wszystkie poniższe zdjęcia powstały spod parasolki.
Almansa leży w prowincji Albacete należącej do wspólnoty autonomicznej Kastylia La-Mancha. Tu spoczywa Santiago Bernabéu, hiszpański piłkarz i działacz sportowy, zdobywca Pucharu Króla, przez ponad trzy dekady pełniący funkcję prezesa Realu Madryt. Madrycki stadion (którego budowę zakończono w 1947 roku, czyli w początkowych latach owej prezesury) nosi jego imię.
Pod Almansą w 1707 roku rozegrała się ważna bitwa okresu wojny o sukcesję hiszpańską. To tu armia hiszpańsko-francuska starła się z wojskiem portugalsko-angielsko-holenderskim. Sukces tych pierwszych sprawił, że spora część terytorium wschodniej Hiszpanii przeszła w ręce dynastii Burbonów, którzy z czasem przejęli władzę także m.in. nad Walencją, Saragossą czy katalońską Leridą.
W miasteczku liczącym niespełna 25 tys. mieszkańców nie ma zbyt wiele do zobaczenia, ale spacer w deszczu okazał się przyjemnością samą w sobie. W sandałach chlupało, deszcz sprawił, że wszystko nabrało miękkich konturów i jakoś tak... miło było. Mam wrażenie, że w słońcu Almansa byłaby po prostu jednym z wielu małych, nie wyróżniających się, urokliwych miasteczek, a skąpana w deszczu okazała się ogromnie miłym przerywnikiem sierpniowego, słonecznego wypadu po Hiszpanii.
Miłośnicy zabytków i architektury pewnie zechcą zajrzeć do zamku z XV wieku (Castillo de Almansa), Kościoła Wniebowzięcia (Iglesia arciprestal de la Asunción) lub pałacu (Palace of the Condes de Cirat). My po prostu zrobiliśmy sobie niespełna godzinny spacer ulicami miasta, tańcząc w deszczu i zajadając kupiony chwilę wcześniej ser. Czasem tyle do szczęścia właśnie trzeba.
Iglesia arciprestal de la Asunción |
Iglesia arciprestal de la Asunción |
Palace of the Condes de Cirat |
Castillo de Almansa |
Mniam! |
Chlup, chlup, kap, kap, czyli w czasie deszczu dzieci się NIE nudzą. |
A to zdjęcie nie wiem gdzie powstało. ;) |
Zobacz też:
*** PODRÓŻE ***
*** LITERATURA HISZPAŃSKA ***
*** KINO HISZPAŃSKIE ***
Bardzo ładne zdjęcie. 😊
OdpowiedzUsuńPięknie :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo klimatyczne miejsce...ten deszcz dodał mi uroku!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Fajnie było mieć miasteczko tylko dla siebie. :)
UsuńŚliczne zdjęcia i wycieczka na pewno mega udana pomimo deszczu 😊
OdpowiedzUsuńTo był w ogóle fantastyczny dzień. :)
UsuńZachwyciły mnie brukowane uliczki. I graffiti cudne!
OdpowiedzUsuńGraffiti mnie też przypadło do gustu. :)
UsuńŚwietne fotki ! Ja planuję tak PS. Rzym jak się ochłodzi, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńDobry plan. :)
Ja zwiedzałam Rzym w lutym. :D
Uwielbiam hiszpański... jak to nazwać, klimat, aurę? W każdym razie, na zdjęciach udało ci się to uchwycić. Może takie wrażenie odebrałam przez to, że akurat trwała sjesta, ale Almansa wygląda mi na takie typowe hiszpańskie miasteczko, spokojne, nie przepełnione turystami. Pozdrawiam~
OdpowiedzUsuńnieznane-miejsca.blogspot.com
Też nie wiem jak to nazwać, ale doskonale wiem o co Ci chodzi. :)
UsuńSjesta i deszcz na pewno zrobiły swoje, ale nie wydaje mi się, żeby w innych warunkach był tam tłok. To raczej takie miejsce, do którego trafi się przypadkiem, albo zagląda przejeżdżając w pobliżu. Takie przynajmniej odniosłam wrażenie.
Dziękuję za miłą opinię!