czwartek, 23 października 2014

[5] Wakacje 2014
Figueres



Pobudka skoro świt. Girona jest jeszcze uśpiona, my też nie wyglądamy szczególnie rześko. Wstawianie o szóstej w wakacje nie jest tym co tygryski lubią najbardziej, ale leń przegrywa w starciu z planem dnia. Przed nami Figueres, Cadaqués i Port Lligat, miejsca związane z surrealistą Salvadorem Dali, zwiedzania jest więc sporo. Zaspani wyczołgujemy się z łóżka i pędzimy na śniadanie. Kawa stawia nas na nogi. Szybkim krokiem zmierzamy na dworzec. Uff... Udało się zdążyć na pociąg. Ogromnie mi się podoba możliwość zakupu biletu w dwie strony, wychodzi taniej (10,90 euro na osobę), szybciej, a że bilet powrotny nie jest przypisany do konkretnej godziny, nie musimy się martwić, że nie zdążymy na właściwy przejazd.



dworzec autobusowy - stąd pojedziemy do Cadaqués


Po dotarciu do Figueres postanowiliśmy od razu kupić bilet na autobus na Costa Brava, do Cadaqués. Dworzec jest obskurny, brudny i czuć w nim żulem. No i niestety tym razem nie możemy kupić biletu powrotnego z Cadaqués, więc szybko minęliśmy kasy i opuściliśmy budynek, na zewnątrz starając się złapać jak najwięcej świeżego powietrza.

Obraliśmy kierunek na centrum, a przynajmniej tak nam się wydawało. Przeszliśmy przez park, który nie trącił żulem tylko dlatego, że jak to park - jest terenem otwartym, stale wietrzonym. Był jednak brudny i sprawiał nieprzyjemne wrażenie.

Nie mieliśmy planu miasta,  szliśmy więc nieco "na czuja", mijaną "gołą babę" traktując jak dobrą wróżbę.


I rzeczywiście: byliśmy na dobrej drodze. Dotarłszy do targu, zaopatrzyliśmy się w owoce i ruszyliśmy do centrum, by zatrzeć pierwsze, kiepskie wrażenie. Faktycznie, dalej jest nieco lepiej. Podziwiając rzeźby, płaskorzeźby, budynki (choć dalej bez większego zachwytu) zbliżaliśmy się do największych atrakcji miasta.


Figueres jest rodzinnym miastem Salvadora Dalego. Tu artysta urodził się i tutaj zmarł.





Sercem miasta jest pasaż Las Ramblas. Można tu odpocząć na ustawionych w cieniu platanów ławkach lub też skorzystać z oferty licznych kawiarni i barów, na co niestety nie mieliśmy czasu (zresztą pora była taka, że pierwsze knajpy dopiero nieśmiało podnosiły rolety).


Podziwialiśmy więc iluzje (namalowany na chodniku Dalí odbijał się w błyszczącym słupie odzyskując właściwe proporcje) i kamienice, zmierzając w stronę największej atrakcji miasta - Teatro-Museu Dalí.






motyw jaja - bardzo charakterystyczny dla twórczości Dalego

W bocznej uliczce dostrzegliśmy Muzeum Zabawek. Niestety było jeszcze zamknięte. Szkoda, bo Hiszpania jest jednym z głównych producentów zabawek w Europie, a w Figueres można zobaczyć czym bawili się m.in. Salvador Dalí, Federico García Lorca czy Joan Miró. Są tu lalki, misie, żołnierzyki, samochody, samoloty i wiele innych eksponatów, na których widok błyszczą oczy małych i dużych zwiedzających.



W planie mieliśmy obejść Muzeum Salvadora Dalí (Teatro-Museum Dalí) i wrócić do świata lalek i innych małych cudeniek, ale akurat tego pomysłu zrealizować się nie dało. Minąwszy Kościół Sant Pere, miejsce chrztu wielkiego surrealisty, dotarliśmy do słynnego Teatro-Museum Dalí. I stało się jasne, że zabawki przegrały. 



Kolejka do Muzeum była długa, ale nie na tyle, byśmy nie postanowili się do niej przyłączyć. Tzn. mąż, bo ja oczywiście hasałam jak mały zajączek, to tu, to tam, i robiłam zdjęcia. Nawiązania do najsłynniejszej postaci wywodzącej się z Figueres można było dostrzec wszędzie.


Kolejka posuwała się dość szybko. Sfotografowałam jeszcze stojący przed wejściem pomnik katalońskiego pisarza i filozofa Francesca Pujolsa i po chwili dołączyłam do męża, który właśnie staną przy okienku kasy.



Teatr-Muzeum powstał w 1974 roku w budynku zrujnowanym w czasie wojny domowej w 1939 roku. Przed pożarem mieścił się w nim Teatr Miejski. Obecnie budynek robi spore wrażenie zarówno z zewnątrz jak i w środku.

Przez foyer teatru dotarliśmy na podwórko. Tam stał czarny "Deszczowy cadillak", nad nim górowała rzeźba biblijnej królowej Estery.





Ściany otaczające patio zdobią rzeźby i figury - niektóre z nich przypominające oscarowe statuetki, wyglądają jakby witały zwiedzających (ewentualnie chciały zakończyć wykonać samobójcze skoki).


Przez patio weszliśmy do głównej sali. Nad głową rozpościerała się kopuła, którą wcześniej podziwialiśmy z zewnątrz.


Olbrzymia sala, zrobiła na nas spore wrażenie. Rzeźby, malowidła, detale - wyobraźni Dalemu z pewnością odmówić nie można.





Salvadore Dalí to mistrz iluzji. Przykłady znajdziecie choćby TUTAJ. Tymczasem ponad głowami zwiedzających muzeum, umieszczono obraz Naga Gala obserwująca morze, które z odległości 20 metrów zmienia się w portret Abrahama Lincolna. I faktycznie. Spójrzcie na obraz z bliska i z daleka.



Ukochana żona artysty, Gala, była dla niego ogromną inspiracją. Poniżej obraz Galatea sferyczna. Kule układają się w twarz małżonki.



Przemierzając kolejne sale i korytarze, oglądaliśmy rzeźby, grafiki, obrazy i instalacje. 








Mojżesz Michała Anioła w Figueres? A czy on przypadkiem nie rezyduje w Rzymie? Cóż. U Dalego wszystko jest możliwe.


Poniższa instalacja działa po zrealizowaniu hasła "wrzuć monetę". Pasożytniczo przypięliśmy się do jakiejś niemieckojęzycznej rodziny i dzięki temu zobaczyliśmy jak w ciemnej sali nagle wysuwa się owa podświetlana konstrukcja i powoli się rozkładając tworzy interesujący obraz.


Teatr-Muzeum trudno zaliczyć do nudnych. Nigdy nie wiadomo kto, lub co, czai się za rogiem. Przez usta tej damy można było wejść do sali zawierającej twórczość Antoniego Pitxota.


To gigantyczne ptaszysko czaiło się w okolicach schodów.


Ogromne wrażenie zrobił na mnie Pałac Wiatru, jedno z najciekawszy pomieszczeń Muzeum, z niesamowitym freskiem zdobiącym sufit w roli głównej.




W sypialni, tuż nad koszmarotwórczym łożem, wisiała reprodukcja najsłynniejszego obrazu surrealisty Trwałość pamięci (zwanego też Miękkie zegary lub Cieknące zegary).



Poniżej mój ulubieniec.


Jedną z ciekawszych sal był Pokój Mae West. Dziwaczne meble nie stały tam przypadkiem i nie przypadkiem dziwacznie się prezentowały.


Kominek, kanapa, obrazy i zasłony, oglądane z odpowiedniej perspektywy utworzyły twarz amerykańskiej aktorki.


Na miłośników iluzji czekały także inne niespodzianki.



W Muzeum Dalego znajdzie się także coś dla wielbicieli błyskotek.




Oprócz twórczości Dalego, w Muzeum można podziwiać także dzieła innych twórców. Na mnie zrobiło wrażenie przejmujące malarstwo o tematyce żydowskiej.



Teatro-Museum Dalí nie sposób się nudzić! To zupełnie inny, niesamowity świat, w którym nic nie jest takie, jakim się wydaje. 

Na końcu znaleźliśmy chwilę, by odetchnąć świeżym powietrzem...



...i zajrzeć do sklepu z pamiątkami.





Niestety robiło się już naprawdę późno - przed nami była wycieczka do malowniczego, acz nieco odległego Cadaqués. Nie mogliśmy jednak nie obejrzeć muzeum od drugiej, najbardziej pocztówkowej strony.




Tymczasem, przy wejściu kłębił się już niezły tłum, a kolejka wychodziła daleko poza teren muzeum.


Cóż, kto rano wstaje, ten zwiedza muzeum nim inni zdążą zaparzyć poranną kawę. I zdąży jeszcze na autobus do Cadaqués. A nawet będzie musiał na niego czekać. No, ale to już zupełnie inna historia.

***

Zapraszam też tutaj

20 komentarzy:

  1. Od razu mi się zamarzyły wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też. A tymczasem deszczowo, pochmurno i tęskno za latem.

      Usuń
  2. Ja za Hiszpania nie szaleję (w Fugures byłam), ale zdjęcia piękne Ci wyszły i cieszę się, że miałaś tak udane wakacje. Wiem po sobie, że jak się kocha jakiś kraj to o wiele przyjemniej się go zwiedza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. Ja się w Hiszpanii zakochałam jeszcze zanim pojechałam tam pierwszy raz. :)

      Usuń
  3. Galatea sferyczna przez lata wisiała nad moim łóżkiem - uwielbiam ten obraz, coś wspaniałego.
    Zazdroszczę takiej fantastycznej wyprawy, bo Salvador Dali jest moim absolutnym ulubieńcem i marzy mi się, by trafić kiedyś do Figueres i zobaczyć te wszystkie cudowności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mam nadzieję, że uda Ci się tam dotrzeć, bo miejsce jest niesamowite.

      Usuń
  4. Musiało być cudnie. Zdjęcia jak zwykle przepiękne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspomnienie wakacji, ciepła, słońca....miło oglądało mi się zdjęcia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, niech te jesienne pluchy i zimowe chłody szybko się skończą. ;)

      Usuń
  6. Mega ciekawe miasto! Co za figury, jakie fajne muzeum! Szkoda tylko, że tych zabawek nie udało się pooglądać :( Na relację z Cadaques bardzo czekam, więc śpiesz się z postem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo Figueres średnio mi się podobało, ale muzeum jest mega! Zabawek trochę żal, ale albo ono albo Port Lligat.

      Zdjęcia już wybrane. Teraz "tylko" skadrować i zrobić post. ;)

      Usuń
    2. Heh,ja zawsze wrzucam tak jak robiłam i się nie bawię w żadne obróbki. Czasem tylko kolor podrasuję, bo mi się blady wydaję. PS Jaki masz aparat?

      Usuń
    3. Ja zawsze kadruję, mało kiedy coś poprawiam (czasem kontrast, no i rozjaśniam ciemne zdjęcia z muzeów - np. te z Muzeum Kina).

      Nikon D90.

      Usuń
    4. O to w porównaniu do mojego dobry sprzęt :) Ja mam kompakt Canona. Zbieram na coś lepszego, może w przyszłym roku uda się kupić (jak przeżyję remont).

      Usuń
    5. Będziesz miała cudne foty! Wybierasz świetne ujęcia, przy lepszym sprzęcie wyjdzie super. U mnie niestety sprzęt całkiem niezły, tylko umiejętności nie te. :D

      Usuń
  7. Tradycyjnie fantastyczne zdjęcia u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudne zdjęcia. Takie żywe, kolorowe. Stwarzają iluzję prawdziwości. Normalnie czuję się jakbym tam była...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...