sobota, 23 czerwca 2018

Natalio Grueso "Przemytnik słów"
[RECENZJA]



Człowiek myśli, że jest najbardziej samotną i nieszczęśliwą istotą na świecie, że nikt nie dorasta mu do pięt w mistrzostwach samotności, i nagle spotykasz kogoś, kto zjawia się na kilka godzin w twoim życiu, człowiek się zakochuje, a ona odchodzi, znika na zawsze, zostajesz bez nadziei, że jeszcze kiedyś ją spotkasz, przytulisz, dotkniesz, i nagle zdajesz sobie sprawę, że twoja rozpacz, twoja samotność kiedyś były znośne, że możliwości cierpienia są bezgraniczne, że ludzkie draństwo jest bezgraniczne, okrucieństwo bezmierne[1].



Samotność



Oryginalny tytuł tej powieści to La soledad. Samotność. Przemytnik słów, widniejący na okładce polskiego tłumaczenia, zdaje się hasłem bardziej intrygującym, ale prawdą jest, że Natalio Grueso to właśnie samotność odmienił przez osoby i przypadki, uczynił ją swoją bohaterką, towarzyszką tak swoją jak i wykreowanych przez siebie postaci.

W epilogu hiszpański autor przyznaje, że jego powieściowy debiut zawiera jedno autobiograficzne zdanie. To, którym tę powieść otwiera.

Nikt nie wie o samotności tyle co ja[2].

Im bardziej czytelnik doświadczył tego dojmującego uczucia, tym mocniej przeżyje spotkanie z Bruno, Keiko i pozostałymi postaciami, bo choć Natalio Grueso całą opowieść zamyka w książce niewielkiego formatu i nie sili się na wielce złożoną fabułę, nie sposób nie czytać jej bez emocji. Zwłaszcza, gdy te emocje są czytelnikowi bliskie.


Melancholia



Przemytnik słów składa się z małych historii tworzących prozę tak piękną, jak i smutną. Ta szkatułkowa powieść zabierze czytelników w różne rejony świata. Do Wenecji, Paryża, Związku Radzieckiego, Szanghaju czy Argentyny. W każdym z nich poznacie bohaterów intrygujących, zapadających w pamięć, niby zwyczajnych, a jednocześnie jakże fascynujących. Autor z dużym wyczuciem snuje kolejne opowieści, delikatnie napinając struny emocji, odwołując się do wrażliwości czytelników, oddając ciężar samotności i cenę słów, którymi szastamy z taką łatwością.

W jego powieści twardy realizm miesza się z elementami baśniowości, a melancholia stanowi zaplecze wielu scen. Autor jednocześnie waży słowa, oszczędnie je rozdaje, z drugiej wpada w poetyckie tony serwując akapity liryczne, a przy tym piękne i wywołujące refleksje.


Niebanalność



Urok uwodziciela i ogólna zaradność zapewniły Francuzowi Brunowi Labastide życie pełne przygód. Bohatera w sile wieku samotność ostatecznie dopada w Wenecji. W tym samym mieście przebywa Keiko, młoda, piękna Japonka, która każdą noc spędza z innym mężczyzną, ale by móc stać się jednym z wybranków, trzeba spełnić pewien warunek. Bruno nie jest bez szans, ale czy jego urok bajarza-uwodziciela wystarczy by wzruszyć kobietę o nieśmiałym spojrzeniu i melancholijnej duszy?

Przemytnika słów budują intrygujące postaci i poruszające gesty. Kolejne sceny i historie tworzą spektakl wzruszeń, niebanalny kolaż mniej lub bardziej niezwykłych zdarzeń. Tylko tu dostaniecie szansę na spotkanie "łowcy marzeń", który pojawia się nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy, spełniając marzenie wybranej osoby. Tylko tu zobaczycie jak wygląda świat, w którym na szastanie słowami stać jedynie nielicznych, bo prawa do używania wszystkich języków świata wykupiła jedna osoba i słono sobie liczy za każdy wypowiedziany czy napisany wyraz.
Brzmi abstrakcyjnie? Może. Pod tą warstwą zdumiewających historii kryją się jednak zupełnie realne emocje. Te, z którymi mierzymy się na co dzień. Przemytnik słów jest bowiem subtelną podróżą wgłąb nas samych, młodych i starszych, bogatych i biednych, mieszkających pod różnymi szerokościami geograficznymi, w czasach pokoju, i czasach wojny.

Piękny debiut, niezwykła opowieść, spora dawka melancholii.



Natalio Grueso
Przemytnik słów
Wyd. Muza
2018
288 stron



[1] Natalio Grueso, Przemytnik słów, przeł. Joanna Karasek, Wyd. Muza, 2018, s. 40.
[2] Tamże, s. 7.



Zobacz też:




7 komentarzy:

  1. Pierwszy raz czytam o tej książce, ale brzmi bardzo życiowo i to sprawia, że chcę po nią sięgnąć. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak już pewnie wiesz - ja lubuje się w horrorach, kryminałach itp. Smutne książki nie dla mnie. Już lepiej niech lata ktoś z siekierą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci szczerze, że ja też zwykle wolę latanie z siekierą (tzn. w literaturze ;). Mimo wszelkich okropności, które tam można znaleźć, te książki zdecydowanie mniej dołują niż wiele powieści z rodzaju tych życiowych, pełnych mniejszych i większych dramatów znanych z codzienności.

      Usuń
  3. Wydawnictwo Muza ma dobrą rękę do książek. Ostatnio z ich "stajni" czytałem "Doktora Żywago" wieki temu. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze uwielbiam takie książki, myślę, że niebawem po nią sięgnę bo i tematyka mi się podoba i ogólnie :)

    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/06/kirke-madeline-miller.html

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...