seria z Robertem Hunterem, tom 9 |
Nazwisko tego autora podpowiadam każdemu, kto szuka w kryminałach czy thrillerach naprawdę silnych emocji i niestraszne mu makabryczne opisy. Chris Carter powraca z Galerią umarłych, dziewiątym tomem bestsellerowej serii z detektywem Robertem Hunterem.
Selfie z kotem
Jako dostawca makabry Chris Carter nie zawodzi nigdy. Swoje książki opiera o podobny schemat, ale robi to w taki sposób, że nudą nie wieje. Ten pisarz tak potrafi zbudować napięcie, że dreszcze przechodzą po plecach. Czytanie jego książek w tej chwili, w której siedzimy w domu samotnie, może nie być najlepszym rozwiązaniem. To często w tych pozornie przyjaznych dekoracjach może wydarzyć się największe zło. To w znanych kątach czai się ciemna moc odzierania z godności, odbierania życia. Często w sposób brutalny, bolesny.
Chris Carter sprawia, że wyobraźnia czytelnika działa, a poczucie bezpieczeństwa we własnych czterech kątach, pryska błyskawicznie. W zwykły dzień zwyczajnego człowieka wkracza coś okrutnego i najczęściej dla tego człowieka kończy się to dramatycznie.
Wydawałoby się, że zabawna próba zrobienia sobie selfie z kotem tym właśnie jest - zabawną próbą zrobienia sobie selfie z kotem. Gdy taką scenę opisuje Chris Carter to możesz się spodziewać, że opisuje tę beztroskę tylko po to, by po chwili zburzyć wszelki spokój.
Wydawałoby się, że zabawna próba zrobienia sobie selfie z kotem tym właśnie jest - zabawną próbą zrobienia sobie selfie z kotem. Gdy taką scenę opisuje Chris Carter to możesz się spodziewać, że opisuje tę beztroskę tylko po to, by po chwili zburzyć wszelki spokój.
Gore bez tortur
W Galerii umarłych tradycyjnie mamy do czynienia z inteligentnym, seryjnym mordercą, który rzuca wyzwanie śledczym. Ten psychopata różni się jednak od tych, z którymi sekcja specjalna zajmująca się najtrudniejszymi, najbardziej brutalnymi przypadkami morderstw miała do czynienia wcześniej. Wprawdzie miejsca zbrodni są niczym wyjęte z filmów gore, ale najwyraźniej morderca nie odczuwa satysfakcji z torturowania ofiar. Zabija je, a dopiero później tworzy paskudną scenografię.
Pytań jest sporo. W jaki sposób przestępca wybiera ofiary, dlaczego je morduje, a następnie bezcześci zwłoki? Co chce przekazać swoimi potwornymi dziełami? Ile ofiar ma na sumieniu i ile jeszcze osób musi zginąć?
Na pół gwizdka
W typowo carterowym stylu pędzimy do finału. Krótkie rozdziały, proste zdania, mrok. Jako, że do gry dołącza FBI, napięcie rośnie. Obserwujemy już nie tylko rozgrywkę między psychopatą, a śledczymi z Los Angeles, ale i tarcia pomiędzy policją, a agentami. Bywa ostro, bywa zabawnie. Odwieczna rywalizacja i wzajemna niechęć nie ułatwiają prowadzenia śledztwa. Na dodatek wystarczy jeden błąd, by zrobiło się jeszcze niebezpieczniej. I tak, będziemy świadkami owego błędu. Czeka nas w związku z tym mocny zwrot akcji.
Galeria umarłych jest jakby mniej brutalna. Nie ma tu, typowej dla antagonistów powoływanych do życia przez Chrisa Cartera, potrzeby zadawania cierpienia, a co za tym idzie - niewiele jest także makabrycznych scen. Będzie więc odrobinę lżej, co nie znaczy, że mocniejsze nerwy się nie przydadzą. Gdzieś w tym wszystkim pojawi się wątek siły matczynych uczuć potężniejszych niż cokolwiek i tenże wątek sporo w fabule namiesza.
To drugie, psychologiczne dno, wydaje się płytsze niż w poprzednich tomach, zwłaszcza świetnym Geniuszu zbrodni, co nieco rozczarowuje. Podobny efekt wywołało ustalenie motywacji mordercy. Niby wszystko ok, ale niedosyt pozostał. W przypadku serii opartej na tych samych schematach, z tomu na tom coraz trudniej zaskoczyć czytelnika i wywołać w nim silne emocje. Tu jest ledwie ciepło, a w wielu poprzednich tomach bywało naprawdę gorąco. Coraz bardziej się obawiam tego, że postać protagonisty już niczym nie zaskoczy, że w kolejnych tomach będzie coraz bledszym odbiciem samego siebie.
Galeria umarłych to Chris Carter na pół gwizdka. Niby wszystko co carterowe tu jest, a historię połyka się błyskawicznie i z zainteresowaniem, ale wielbiciel twórczości tego autora może odczuć, że to nie jest szczyt formy pisarza. I że jeśli autor nie wyjdzie poza schemat, to może mieć problem z utrzymaniem uwagi czytelników.
Galeria umarłych jest jakby mniej brutalna. Nie ma tu, typowej dla antagonistów powoływanych do życia przez Chrisa Cartera, potrzeby zadawania cierpienia, a co za tym idzie - niewiele jest także makabrycznych scen. Będzie więc odrobinę lżej, co nie znaczy, że mocniejsze nerwy się nie przydadzą. Gdzieś w tym wszystkim pojawi się wątek siły matczynych uczuć potężniejszych niż cokolwiek i tenże wątek sporo w fabule namiesza.
To drugie, psychologiczne dno, wydaje się płytsze niż w poprzednich tomach, zwłaszcza świetnym Geniuszu zbrodni, co nieco rozczarowuje. Podobny efekt wywołało ustalenie motywacji mordercy. Niby wszystko ok, ale niedosyt pozostał. W przypadku serii opartej na tych samych schematach, z tomu na tom coraz trudniej zaskoczyć czytelnika i wywołać w nim silne emocje. Tu jest ledwie ciepło, a w wielu poprzednich tomach bywało naprawdę gorąco. Coraz bardziej się obawiam tego, że postać protagonisty już niczym nie zaskoczy, że w kolejnych tomach będzie coraz bledszym odbiciem samego siebie.
Galeria umarłych to Chris Carter na pół gwizdka. Niby wszystko co carterowe tu jest, a historię połyka się błyskawicznie i z zainteresowaniem, ale wielbiciel twórczości tego autora może odczuć, że to nie jest szczyt formy pisarza. I że jeśli autor nie wyjdzie poza schemat, to może mieć problem z utrzymaniem uwagi czytelników.
Chris Carter Galeria umarłych Wyd. Sonia Draga 2019 392 strony |
Cykl z Robertem Hunterem
6. Geniusz zbrodni - recenzja
7. Jestem śmiercią - recenzja
8. Rozmówca - recenzja
9. Galeria umarłych
7. Jestem śmiercią - recenzja
8. Rozmówca - recenzja
9. Galeria umarłych
***
Zobacz też:
Ciekawa książka :) Wiem komu polecić :)
OdpowiedzUsuńU mnie koleżanka z pracy ciągle mnie namawia. Ale jakoś nie mogę się przekonać, bo przerażają mnie te makabryczne i brutalne rzeczy....
OdpowiedzUsuńPS widziałam, że poszukujesz murali, więc jak będziesz we Wrocławiu to bardzo ładny mural, z Wanda Rutkiewicz jest na skrzyżowaniu Piłsudskiego i Grabiszynskiej:)
Już sam tytul ciekawy!
OdpowiedzUsuńJeszcze nic nie czytałam tego autora. Lista must have znów się wydłużyła.
OdpowiedzUsuńJa sobie jednak odpuszczę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Ja przez 3/4 książki strasznie się meczylam, ale finał wynagrodził mi wcześniejsze niedogodności. Trochę szkoda, że Carter zaczął trochę "odpuszczać", bo serię bardzo polubiłam :)
OdpowiedzUsuńJeśli jest tak jak piszesz (ale ostrzegam niewiele rzeczy nie przeraża ;p) to chętnie przeczytam coś tego autora. Może nie koniecznie akurat tę książkę ale coś na pewno!
OdpowiedzUsuńJeszcze nic nie czytałam pisarza, jakoś nie mam chęci na makabryczne opisy.
OdpowiedzUsuńKolejna książka tego autora i kolejny hit
OdpowiedzUsuńI mark this Post for future reference.
OdpowiedzUsuńI really enjoyed reading it, you happen to be a great author.
OdpowiedzUsuńAlso, the blog loads extremely quick for me on Chrome. Superb Blog!
OdpowiedzUsuńI'm so pleased to locate the write-up I have actually been seeking for a long period of time
OdpowiedzUsuńHey what a brilliant post I have come across and believe me!
OdpowiedzUsuńPretty nice post. I just stumbled upon your weblog.
OdpowiedzUsuńPlease keep us up to data like this. Thanks for sharing and Keep on writing.
OdpowiedzUsuńHello very nice article!! Excellent & Wonderful. I’ll bookmark this website.
OdpowiedzUsuń