czwartek, 13 sierpnia 2015

Victoria Twead "Andaluzja, Olé!"
Idealna na lato!

Victoria Twead
Andaluzja, Olé!
Wyd. Pascal
2012
416 stron
Wbrew popularnemu powiedzeniu, nie do trzech, a do czterech razy sztuka. Po zbyt pesymistycznej powieści Hiszpańska fiesta i soczyste mandarynki, nieco na siłę zabawnej Jeżdżąc po cytrynach oraz dobrej, ale wciąż nieidealnej Nasze piękne dni i kochane psy w Andaluzji, w końcu trafiłam na taką andaluzyjską historię, która jest ciepła, zabawna, pachnie Andaluzją i sprawiła, że jeszcze bardziej niecierpliwie wyczekuję wyjazdu na południe Hiszpanii.

Wspomnienia Victorii Twead zawarte w książce Andaluzja, Olé! okazały się strzałem w dziesiątkę. Co prawda nie miałam okazji przeczytać wcześniejszego tomu, U nas zawsze świeci słońce, więc ominęły mnie opowieści o pierwszych chwilach pobytu Victorii i jej męża w tym słonecznym regionie, ale na szczęście nie trzeba ich znać, by świetnie się bawić podczas lektury kontynuacji. Autorka zadbała o to, by przedstawić czytelnikom wszystkich bohaterów, a wszelkie nawiązania do przeszłości podane są tak, że nie sposób się pogubić. Można część drugą traktować jako odrębną powieść, choć jest spora szansa, że po tej lekturze, zapragniecie sięgnąć nie tylko po kontynuację, ale także i poprzedniczkę.


Victoria i Jim zamieszkali w El Hoyo, uroczym zakątku liczącym niewielu mieszkańców, ale myliłby się ten, kto uznałby go za nudny skrawek Ziemi. Co to, to nie. A już na pewno nie był taki, gdy w telewizji leciały transmisje meczy piłkarskich z udziałem reprezentacji Hiszpanii lub ulicami wędrowała bożonarodzeniowa procesja. No i bez wątpienia, oazą spokoju być przestał z chwilą, gdy w sąsiedztwie zamieszkała rodzina Ufarte w składzie: Mama Ufarte (z brzuchem swą wielkością sugerującym rychłe powiększenie rodziny), Papa Ufarte, Babcia Ufarte, ciocia Lola, siedmioletni Jorge i jego młodsze rodzeństwo - bracia nazwani przez sąsiadów Skrawek i Rzep oraz siostry bliźniaczki. Oczywiście wszyscy jak najbardziej Ufarte. Dopełnieniem tego zestawu jest psiak. Mały, hałaśliwy Fifi, z ząbkami jak szpileczki, o czym niejednokrotnie przekonał się Jim. O ile bliźniaczki od razu polubiły wujka Jima, o tyle ich piesek niekoniecznie, chyba, że obłąkańczy atak na dolne kończyny sąsiada to objaw nieskończonej psiej miłości.

Andaluzja, Olé! to idealna lektura na letni wypoczynek. Łatwa, przyjemna, słoneczna (chyba, że pada deszcz, dach przecieka, a suche koryta rzek zmieniają się w bystre potoki) czyta się ją błyskawicznie, a autorka ma tę lekkość w opowiadaniu anegdot, której zabrakło mi choćby podczas lektury Jeżdżąc po cytrynach Chrisa Stewarta. Śmiałam się w trakcie lektury niejednokrotnie i do tej pory uśmiecham się na wyobrażenie miny Victorii, które z przerażeniem odkrywa, że roślinki powierzone jej opiece wcale nie są egzotyczną odmianą pomidorów, lecz czymś... dość kłopotliwym czy na wspomnienie polowania na dzikie koty (celem ich sterylizacji) i tego, co też udało się małżonkom złapać.

No i ta scena, w której to Jim nago idzie do ogrodu, by opylać winorośl siarką... Niezapomniana.
Plan był prosty, szybkie działanie bez brudzenia ubrań, prysznic i oczekiwanie na winogrona. Być może udałoby się go zrealizować dyskretnie, gdyby sąsiedzi z dwóch domów akurat w tym czasie nie znaleźli się na tarasie z widokiem na ogród Tweadów. Być może nie byłoby tak zabawnie, gdyby Victoria zawstydzona rozlegającym się z góry śmiechem, nie postanowiła ukryć strategicznego punktu Jima przejrzałym melonem, a Jim, jak gdyby nigdy nic, ze stoickim spokojem nie kontynuował spryskiwania przy aplauzie widzów. Spróbujcie to sobie wyobrazić...



No i ta scena z dentystką, i z trzema królami, i nową fryzurą ślicznego pieska Copito, i stringami na każdy dzień tygodnia, i... Mogłabym tak długo wyliczać. Andaluzja, Olé! to po prostu przeurocza opowieść, na którą składają się liczne scenki humorystyczne. Bywa też wzruszająco, zwłaszcza, gdy na scenę wkraczają koci przyjaciele, czasem melancholijnie, gdy Victoria coraz częściej dostrzega cień smutku w oczach męża i wciąż nie udaje jej się ani zgadnąć, ani dowiedzieć, co trapi Jima. Przede wszystkim jest jednak zabawnie. Słońce świeci, mordercze robaki wychodzą na spacer, seksowna Lola łamie serca i rozgrzewa lędźwie męskiej części lokalnego społeczeństwa, a młodsze pokolenie rodziny Ufarte sieje spustoszenie w ogrodzie Tweadów.

Tytuł angielski wspomnień Victorii Twead brzmi... Two old fools, Olé!. Świetnie pokazuje jak duży dystans autorka ma do siebie, ludzi i otaczającej ją rzeczywistości. Pewnie dlatego jej historię tak dobrze się czyta. Humor jest niewymuszony, Angielka potrafi się śmiać sama z siebie, a otoczona nietuzinkowymi postaciami niejednokrotnie wikła się w zabawne sytuacje.



Andaluzja, Olé! to świetna powieść na poprawę humoru, doskonała towarzyszka letnich wypadów, miła odskocznia od cięższych lektur. Co prawda niewiele regionu zwiedzimy z bohaterką (po czwartej lekturze tego typu powoli dochodzę do wniosku, że życie w małych, andaluzyjskich społecznościach i prace gospodarcze są tak absorbujące, że imigrantom nie w głowach wojaże), ale warto po tę książkę sięgnąć dla lokalnego kolorytu, ogólnego klimatu, humoru, a przede wszystkim dla ludzi. W treść wpleciono nieco zdjęć. Niewielkich, czarno-białych, ale dobre i to. Zwłaszcza, że choćby kocie pyszczki aż proszą się o uwiecznienie i zaprezentowanie czytelnikom. Jest też mapka El Hoyo, ale najmilszym dodatkiem są przepisy kulinarne. W sumie jest ich ponad trzydzieści! Na Ciasto Trzech Króli, kurczaka duszonego w brandy, sałatkę z chorizo i kalmarów czy gorącą czekoladę po kastylijsku...

Niechętnie rozstałam się z Victorią, Jimem i pozostałymi bohaterami. Na pewno sięgnę po kolejne książki Angielki. I Wam je polecam. Na andaluzyjskie słońce i polską pluchę. Albo odwrotnie.




***

Książkę polecam
miłośnikom prawdziwych opowieści
wielbicielom słonecznych rejonów
poszukującym lekkiej, zabawnej historii
wybierającym się do Andaluzji

***

Przeczytaj także



19 komentarzy:

  1. Miałam tę ksiażkę keidyś w ręce, potem odłożyłam i zapomniałam... A teraz chyba do neij wrócę... Zwłaszcza, ze za Andaluzją mi się tęskni, choć wolałabym raczej widzieć ją w zimie, bo tera zupał za duży...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za duży, ale i tak się nie mogę doczekać wyjazdu. I już marzę, że kiedyś wrócę tam w okolicach Wielkanocy.

      Usuń
  2. Kusisz książką i podróżą do Andaluzji :) Ahh ta Hiszpania! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas sobie wyobrażam, jaka ta Andaluzja musi być piękna. :)

      Usuń
  3. to druga część, pierwsza jest jeszcze lepsza. Ja obie czytałam w środku zimy - było pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że druga, ale z jakiegoś powodu we wszystkich filii Biblioteki Raczyńskich, których jest nie wiem nawet ile, książka jest w jednej i to nie bardzo mi po drodze. Nie kupowałam, bo nie wiedziałam, czy będzie dobra. A teraz chodzi mi po głowie zakup, bo bardzo jestem ciekawa początku tej historii. :)

      Usuń
  4. Rozmawiałam niedawno z moją znajomą, która już trzeci raz była w tym roku w Andaluzji. Wciąż jest zachwycona i od tego czasu sama Andaluzja również mnie zaciekawia ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten region ma tak wiele do odkrycia, że wcale się znajomej nie dziwię. :)

      Usuń
  5. Nie jestem fanką takich powieści, ale chyba mogę zrobić wyjątek :D

    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla miłośników Andaluzji książka idealna:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie mam, co czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie się nie podonało "U mnie zawsze świeci słońce", więc po tę książkę raczej też nie sięgnę. Ty jesteś na andaluzyjskim haju więc Ci szczególnie przypadło do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haj hajem, ale poprzednie książki o Andaluzji tak bardzo mi się nie podobały. Ta mnie kupiła poczuciem humoru autorki. :)

      Usuń
  9. Na razie odskoczni od ciężych lektur nie potrzebuję, ale może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przyznać, że mnie zaintrygowałaś;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię takie książki podróżnicze :) A Andaluzja mi się marzy...

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...