niedziela, 11 maja 2014

Barcelona [9]
Plaça de d'Espanya i Magiczne Fontanny


Im bliżej wakacji, tym częściej myślę o powrocie do Barcelony. Tyle jest pięknych miejsc na świecie, których nie widziałam, ale cóż - najwyraźniej stolica Katalonii skradła moje serce. Przecież i tam nie zdążyłam wszystkiego tam zobaczyć! Może nawet stanęłabym w długaśnej kolejce przed wejściem do Sagrada Familia?

Tymczasem zabieram Was na Plaça d'Espanya (hiszp. Plaza de España) - jeden z głównych placów Barcelony. Nim wytyczono go w 1715 roku, mieściło się tu miejsce straceń.

Ostrzegam. Zdjęć będzie sporo.



Podobnie jak przez Plaça de Catalunya, tak i tędy przebiegają najważniejsze szlaki komunikacyjne. To dobra baza wypadowa. Mieści się tu biuro informacyjne ze świetnie przygotowaną ekipą. Mapki, bilety, wskazówki, płynny angielski i szerokie uśmiechy.

W centrum Plaça d'Espanya stoi fontanna.



Tuż obok, w dawnej arenie walki byków, mieści się galeria handlowa z tarasem widokowym. Leniwi, rozrzutni i nieświadomi, mogą w cenie 1 euro wyjechać na górę windą. Pozostali dostaną się tam przez galerię, ruchomymi schodami. My oczywiście należeliśmy do tej drugiej grupy. Przy okazji zwiedziliśmy budynek wewnątrz. Hiszpanie to mądry naród. Wiedzą jak robić ruchome schody, żeby człowiek jak idiota nie kręcił się po centrum handlowym, by wyjechać na samą górę. Szkoda, że u nas nie działa to równie sprawnie.


Obok areny wyczailiśmy rzeźbę Joana Miró, drugiego, obok Gaudiego, ważnego twórcy dla barcelończyków. Mnie akurat Gaudi dużo bardziej przypadł do gustu, ale nie ukrywam, że chętnie zwiedziłabym Fundació Joan Miró - muzeum sztuki współczesnej poświęcone temu twórcy (znajdują się ta: obrazy, rzeźby, tkaniny, prace graficzne, ceramiki; mieści się tam także audytorium i biblioteka, a poza twórczością Miró, także dzieła innych artystów).


Plac znajduje się u podnóży wzgórza Montjuic, o którym pisałam Wam w trzeciej odsłonie barcelońskiego cyklu. Widok ze wzgórza na Plaça de d'Espanya mogliście zobaczyć właśnie w tej wspomnianej notce.


Charakterystycznymi punktami placu są 47-metrowe Wieże Weneckie. 


W tej części Barcelony spędziliśmy najwięcej czasu ostatniego dnia, w oczekiwaniu na atrakcję, której po prostu nie mogliśmy ominąć. Zanim zegar wybił dziewiątą, pałętaliśmy się po okolicy, podziwiając ujęcia placu w krzywym zwierciadle.



Jeszcze nim postawiliśmy stopy w Katalonii, wiedzieliśmy, że nie może nas zabraknąć na Plaça de d'Espanya późnym wieczorem, kiedy budzą się fontanny. La Font màgica (hiszp. Fuente mágica) to kompleks fontann położonych między placem a Narodowym Muzeum Sztuki Katalońskiej





Wieczorem, jak sama nazwa wskazuje, robi się tu naprawdę magicznie. Przez ok. dwie godziny, z niewielkimi przerwami, trwa tu niesamowity spektakl artystyczny światło - woda - dźwięk. Opisać się tego nie da, zdjęcia nijak nie oddają atmosfery miejsca i chwili. Tam trzeba być i po prostu to przeżyć.





O miejsce na schodach, z których roztaczał się widok na fontannę (choć wydawało mi się, że go nie brakuje), trzeba było zawalczyć dość wcześnie. Na szczęście mieliśmy całkiem niezłe miejscówki, a gdy po jakimś czasie część ludzi się rozproszyła, mogłam prawie bez przeszkód przemieszczać się tu i tam, polując na różne ujęcia.







Stare przeboje, nowe przeboje, klasyka. Utwory leciały rozmaite. Była Celine Dion z soundtrackiem z Titanica, Rihanna, Metallica, a także utwory wielkich kompozytorów. Dla każdego coś dobrego.



To były nasze ostatnie chwile w Barcelonie (co nie znaczy, że nie pomęczę Was jeszcze kilkoma notkami). Z placu pojechaliśmy prosto na lotnisko. Tam zdążyłam zgubić telefon (został w autobusie kursującym pomiędzy dwoma terminalami, na szczęście został na tyle długo, że kierowca zdążył zrobić z owym pasażerem na gapę kolejny kurs i telefon trafił cały i zdrowy do mojej kieszeni - tak, tej samej, z której wcześniej mi wypadł, niektórzy nie uczą się na błędach). Następnie, wzorem pozostałych oczekujących na lot do Poznania, znaleźliśmy wolny filar i rozbiliśmy obóz. Zwinięta w kłębek na podłodze, zaliczyłam relaksującą, dwugodzinną drzemkę.



Musicie mi wybaczyć liczne zdjęcia z pokazu. Najzwyczajniej w świecie nie potrafiłam dokonać racjonalnego wyboru.




Między wpatrzonymi w pokaz ludźmi, stale kręcili się sprzedawcy wody, coli i innych napojów. Tymczasem zanosiło się na deszcz. W pewnym momencie, mąż zażartował, że handlarze powinni mieć w zanadrzu parasolki. Wyobraźcie sobie nasze miny, gdy chwilę po tym jak spadło na nas kilka kropel letniego, przelotnego opadu, panowie schowali napoje w krzakach, ochoczo ruszając między widzów z nowym asortymentem. Tak, były to właśnie parasole.





Śpicie już? Nie? To jeszcze kilka zdjęć.






A w następnej notce może wyskoczymy poza Barcelonę? Do Blanes albo klasztoru położonego na masywie Montserrat?

Zapraszam tutaj

46 komentarzy:

  1. Co w Barcelonie pociągałoby mnie najbardziej? :)
    Zdecydowanie Camp Nou :D
    Dopiero potem zdecydowałabym się na cokolwiek innego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak mnie to nie kręci, ale chciałabym kiedyś ten stadion zwiedzić. No i meczem też bym nie pogardziła. ;)

      Usuń
  2. Prześliczne zdjęcia. Poszalałaś z tymi fontannami. Ale świetna gra barw - coś o czym nie można zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      Na żywo robi to niesamowite wrażenie.

      Usuń
  3. Raz byłam w Barcelonie, z grupą obozową. Na dodatek kilkanaście lat temu, ale pamiętam, że mi się podobało. O, fontanny wieczorem widziałam. Stadion widziałam. ;) Śladami Gaudiego chodziliśmy. Sagrada Familia było. Park Guell też, mam zdjęcie w sali kolumnowej z mozaiką na górze. :P Kolega, żeby objąć całą sylwetkę i górę aż się na ziemi położył, na plecach. :D

    Chętnie tam kiedyś wrócę. :) A tymczasem, jakaś sugestia na beletrystykę z akcją w Barcelonie? Najchętniej przez Barcelończyka pisaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stadion widziałam tylko z zewnątrz. Cena wejściówek może zabić, więc wolałam wydać taką kwotę na Casa Battlo. :)
      Mozaika cudna, więc poświęcenie kolegi w pełni uzasadnione. :D

      Hmm... Sugestia? Czekaj, myślę. ;)

      To tak:
      kryminalno-komediowy cykl "Caferino" Eduardo Mendozy ("Przygoda fryzjera damskiego" bardzo mi się podobała),
      cykl "Cmentarz zapomnianych książek" Zafóna (czyli przede wszystkim "Cień wiatru"),
      kryminał "Antykwariusz" Juliana Sancheza (nienajgorsze, ale i bez szału)
      b. dobra powieść "Złuda" Carmen Laforet: recenzja
      b. dobra powieść "Diamentowy Plac" Merce Redoreda: recenzja
      "Katedra w Barcelonie" Ildefonso Falcones - mnie się podobała, ale opinie ma różne

      Tyle w tej chwili kojarzę.

      Mam jeszcze "Tajemnicę Gaudiego" Estebana i Andreu, ale nie miałam okazji jeszcze przeczytać.

      Podobno warto przeczytać "Przedostatnie marzenie" Angeli Becerra.
      Swego czasu promowana była powieść "Władca Barcelony" Llorensa, ale nie wiem czy warto to czytać (pewnie kiedyś sprawdzę).

      Może tu coś znajdziesz dla siebie?
      http://www.biblionetka.pl/TagSearch.aspx?tags=Barcelona

      Usuń
    2. Dzięki za sugestie. Pewnie kiedyś coś wybiorę. ;) Słyszałam o fryzjerze i o katedrze, pewnie te kiedyś wybiorę.

      Btw, po angielsku (potrenujesz!) ale mam bloga o swoich podróżach (chociaż Hiszpanii tam nie uświadczysz). Zapraszam na http://thetravellersnotes.wordpress.com

      Usuń
    3. "Kiedyś" to mój ulubiony termin. :P

      Sadystka!

      Usuń
    4. Mój też. ;)

      Choliba, wydało się. :/

      Usuń
  4. Niesamowite zdjęcia. Nie mogę się na nie napatrzeć...

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż chciało by się wskoczyć w samolot i ruszyć wprost do Barcy, aby poczuć tej klimat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt. To właśnie najchętniej bym teraz zrobiła. :)

      Usuń
  6. Przepięknie! A ponieważ póki co o zagranicznych wojażach mogę jedynie marzyć, to choć tak mogę zasmakować trochę klimatu Barcelony! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko przed Tobą. Przynajmniej już wiesz, dokąd warto pojechać. :D

      Usuń
  7. Zdjęcia jak zwykle piękne! Czekam na dalszy ciąg wyprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę! ;) Też kiedyś chciałabym tam pojechać - magiczne miejsce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nakręć nam ładny filmik spod fontanny! ;)

      Usuń
  9. Nie dziwię się, iż nie potrafiłaś dokonać wyboru, fantastyczne relacja, mogłabym tak patrzeć bez końca....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż się ze mnie śmiał, że połowę spektaklu widziałam przez aparat, a nie na własne oczy. :P

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. W połączeniu z muzyką, robiły naprawdę ogromne wrażenie.

      Usuń
  11. Uwielbiam Twoje fotografie. Są po prostu zjawiskowe.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miejsce straceń? Cóż za sentymentalna przeszłość. Może czas na powrót do korzeni? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś chętny? (I nie mówię tu o roli kata). :P

      Usuń
    2. Nie, ale znalazłbym kilka osób, które zasługiwałyby na wycieczkę :P

      Usuń
    3. Wynajmujemy autokar? Też mam kilku delikwentów, których bym wysłała w podróż, ekhem, życia. :D

      Usuń
  13. Zdjęcia są świetne i wcale nie dziwie się, że chcesz wrócić do Barcelony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      Bardzo bym chciała wrócić. Najlepiej na dłużej. ;)

      Usuń
  14. W Barcelonie nigdy nie byłam, więc dzięki Twoim relacjom i zdjęciom po trochu ją zwiedzam :) Chętnie poczytam następnym razem o klasztorze.
    Taka taki pokaz fontannowy oglądałam tylko na Starym Mieście w Warszawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oki, będzie klasztor (czyli znów mnóstwo zdjęć). :)

      Ja w Polsce nie widziałam, ale wiem, że we Wrocławiu też jest coś podobnego, ale na mniejszą skalę.

      Usuń
  15. Super fotki! Niektóre z tych miejsc miałem przyjemność oglądać przed niewiele ponad tygodniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że było fantastycznie. Barcelona ma w sobie tyle magii. :)

      Usuń
  16. Ahhh.. Ja chcę do Barcelony :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...