Gdzieś między Bożym Narodzeniem a sylwestrem uznałam, że przerwa w czytaniu kryminałów dobrze mi zrobi i ruszyłam na poszukiwanie szczęścia. A może raczej sprawdziłam jak szczęście definiuje się w różnych krajach. Od Niemiec przez Brazylię po Nową Zelandę. A wszystko to dzięki Atlasowi szczęścia Helen Russell.
Badania nad szczęściem
Brytyjka, która swego czasu dostarczyła mi solidnej porcji rozrywki opisując swoje zderzenie z duńską codziennością po przeprowadzce do rodzinnego kraju partnera. Jeśli i wy chcecie się pośmiać, wzruszyć, zdziwić i poznać duńską mentalność, koniecznie przeczytajcie Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie, książkę, której w pewnym sensie zawdzięczamy powstanie niniejszego atlasu.
Od tamtego tytułu Helen Russell zaczęła swoje badania na temat szczęścia. Odzywali się do niej różni ludzie, chcąc podzielić się swoimi definicjami, obserwacjami, doświadczeniami. Jako ekspatka, nie mogła narzekać na brak międzynarodowego towarzystwa. I tak, krok po kroku, historia po historii, zebrała trzydzieści cztery opowieści o szczęściu.
Podróże w poszukiwaniu szczęścia
Atlas szczęścia zabiera czytelników w nietypową podróż po świecie. Trafimy do miejsc geograficznie nam bliskich, bo znajdzie się tu miejsce na polskie jakoś to będzie, szwedzkie lagom czy holenderskie gazellig, ale i zawędrujemy do RPA, Kanady, na Kostarykę czy Hawaje. Jak szczęście definiują Japończycy i czy ich recepta na uśmiech bardzo różni się od recepty Bhutańczyków lub Rosjan?
Są metody na znalezienie szczęścia uniwersalne, są i nietypowe. Finowie mają swoje picie piwa w bieliźnie, a Norwedzy potrafią odnaleźć szczęście oglądając trwające osiemnaście godzin show o łowieniu łososi. Piękna jest ta różnorodność w sposobach osiągania tego samego celu, w tym jak różne mamy definicje, potrzeby i jak rozmaite poglądy na to, co daje szczęście.
Oczywiście warto spojrzeć na tę publikację z dystansem, wszak Fin Finowi nierówny, Polak Polakowi też, więc trudno mówić o jednej recepcie od całego narodu, ale rzecz w tym, żeby pokazać, jak wiele jest metod na to, by szczęście odnaleźć. I każdy może w tym gąszczu odnaleźć to, co najbliższe jego sercu.
Oczywiście warto spojrzeć na tę publikację z dystansem, wszak Fin Finowi nierówny, Polak Polakowi też, więc trudno mówić o jednej recepcie od całego narodu, ale rzecz w tym, żeby pokazać, jak wiele jest metod na to, by szczęście odnaleźć. I każdy może w tym gąszczu odnaleźć to, co najbliższe jego sercu.
Atlas szczęścia, czyli czerp z życia garściami!
W trakcie lektury paszcza sama się uśmiecha. Helen Russell pisze z lekkością i wielką otwartością na wspomnianą różnorodność. Każdy rozdział jej Atlasu szczęścia dotyczy innego państwa (lub regionu, wszak mamy tu np. Hawaje czy Walię) i jest ilustrowany prostymi, barwnymi grafikami przedstawiającymi charakterystyczne dla danego miejsca elementy. Muszę przyznać, że wygląda to przeuroczo i dodatkowo uprzyjemnia lekturę. Dodatkowo każdy rozdział kończy się krótkim podsumowaniem, w którym autorka podsuwa najważniejsze wskazówki co do tego, jak można przeżyć włoskie dolce far niente czy przenieść na swoje podwórko hiszpańską ideę sobremesy.
Ten pięknie wydany Atlas szczęścia to zbiór inspiracji. Autorka zachęca do czerpania z życia garściami i zastanowienia się nad tym, które z pomysłów jej rozmówców można zaszczepić u siebie. Wszak szczęścia nigdy dość, a czasem naprawdę nie trzeba wiele, by uczynić swoje życie piękniejszym, bardziej satysfakcjonującym, po prostu szczęśliwszym.
Helen Russell Atlas szczęścia Wyd. Insignis 2019 298 stron |
Zobacz też:
Książka idealna dla mnie - właśnie teraz. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńMoże być to bardzo ciekawy pomysł na prezent. 😊
OdpowiedzUsuńMyślę, ze przy tak dużym zapracowaniu i narzekającej mentalności Polaków, ta książka jest w sam raz dla nas :D
OdpowiedzUsuńCzytałam jakiś czas temu. Niektóre narody zadziwiają.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująca publikacja. Tytuł będę mieć na uwadze. Pozdrawiam z mroźnego Południa Kraju :)
OdpowiedzUsuńJakoś mnie do niej nie ciągnie;)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Sympatyczna lektura :), tylko te podsumowania po rozdziałach dobrze by było jednak jeszcze dopracować.
OdpowiedzUsuń