Kochają góry. Szanują ludzi. Walczą o życie każdego zagrożonego człowieka. Chylą czoła przed śmiercią. Idą po żywych i martwych, znosząc ich z gór z takim samym szacunkiem. Mają świadomość, że być może z którejś akcji nie wrócą. Ale mimo to byli, są i będą ratownikami.*
Lektura obowiązkowa
Już dawno żadnej lekturze nie towarzyszyła myśl, że od pierwszej litery do ostatniej kropki jest to książka tak ważna, tak potrzebna, tak mądra i interesująca, że opowiadanie o niej innym stanie się nie tylko przyjemnością, ale wręcz moją powinnością.
Beata Sabała-Zielińska nakłoniła do rozmów tych, którzy nie czują wielkiej potrzeby mówienia o swojej służbie. Dziennikarka wypytała o to co pcha ich do tego, by ryzykować życie i zdrowie dla innych, jak wygląda ich codzienność, z jakimi problemami się borykają, jak przygotowują do pracy, jakie historie budują ich życiorysy. Jej bohaterami są ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ludzie, którzy przygotowani są do tego, by nieść pomoc w nawet najtrudniejszych warunkach. Ci, którzy siedzą za sterami śmigłowca, udzielają pierwszej pomocy, organizują transport, na swych barkach wynoszą rannych i martwych, przekopują lawiny, schodzą do jaskiń, wspinają się, nurkują, pracują często w nieludzkich warunkach i wykonują szereg innych czynności. Nieustannie dbają o kondycje, podnoszą kwalifikacje, szukają nowych rozwiązań, by w czasie akcji ratunkowych być możliwie najbardziej skutecznym. Muszą mieć stalowe nerwy, choć przecież jak każdy, nie są pozbawieni słabości. Często podejmują szybkie, ryzykowne decyzje. Czasem prowadzą wielotygodniowe poszukiwania. Zawsze są gotowi, by nieść pomoc.
TOPR. Żeby inni mogli przeżyć jest efektem blisko pięćdziesięciu rozmów z ratownikami tatrzańskiej formacji ratunkowej. Efekt jest piorunujący, Po tę lekturę powinien sięgnąć każdy. Ten, który przeszedł niejeden trudny górski szlak, ten który raz na kilka lat wybiera się na spacer nad Morskie Oko i ten, któremu dopiero kiełkuje w głowie myśl "a może by się tak wybrać któregoś dnia w Tatry?".
Historie, których nie sposób czytać bez emocji
W górach to nie ludzie dyktują warunki.
Reportaż Beaty Sabały-Zielińskiej czyta się ze wstrzymanym oddechem. Śledząc historię TOPR-u miałam coraz większe ze zdumienia oczy. Pewne rzeczy po prostu trudno sobie wyobrazić i gdybym na niektóre opisy trafiła w beletrystyce, pewnie uznałabym, że autora wyobraźnia poniosła. Ot, choćby historie związane z wyposażeniem ratowników. Pierwsze czołówki otrzymali w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, dekadę później baterie wciąż były tak drogie, że reglamentowano je jako towary cenne, a to spowodowało, że do końca lat dziewięćdziesiątych TOPR-owcy podczas akcji wciąż używali... pochodni. Notorycznie mieliśmy przepalone ubrania. Wystarczył lekki podmuch wiatru, by tryskały w powietrze kaskady iskier i smoły. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy, żeby nie podpalić kolegów lub samemu nie stać się żywą pochodnią - wspomina jeden z ratowników. Takich zaskoczeń jest dużo więcej.
Oprócz historii samej organizacji, są też historie jej członków. By dostać się do tego elitarnego grona trzeba spełniać szereg wymogów. Już kandydat na kandydata na ratownika musi umieć się wspinać, bardzo dobrze jeździć na nartach i znać topografie Tatr oraz znaleźć dwóch członków TOPR-u, którzy za niego poręczą i pomogą w trakcie szkoleń. Tu nie może być słabego ogniwa, bo stawką jest życie i zdrowie poszkodowanych oraz samych ratowników. W reportażu Beaty Sabały-Zielińskiej nie brakuje historii tatrzańskich dramatów, zapisów akcji zakończonych sukcesem, ale i tych, kiedy jedynym, co ratownicy mogli zrobić, było odnalezienie zwłok. Są i wspomnienia zmarłych kolegów. Wśród nich jest m.in. czteroosobowa załoga Sokoła, który rozbił się 1994 roku w Dolinie Olczyskiej. Tych nierzadko ogromnie osobistych wynurzeń nie sposób nie czytać bez emocji.
Ludzie potrafią być przerażający w swojej głupocie.
Każdy kolejny tatrzański dramat powinien uczyć ludzki pokory wobec gór, mierzenia siły na zamiary, rozsądku, sprawiać, że ci, którzy ruszą na szlaki przygotują się do drogi, że będą mieli niezbędną wiedzę, sprzęt, kondycję. Niestety rzeczywistość jest przygnębiająca, a ignorancja turystów woła o pomstę do nieba. Szokują głupota, brawura, nieumiejętność przewidywania konsekwencji, egoizm. Obowiązuje niepisana zasada, że nie pastwimy się nad głupkami, którzy spowodowali jakiś wypadek. To ewentualnie rola prokuratora - mówi jeden z lekarzy. A ja, czytając kolejne przykłady coraz bardziej podziwiałam opanowanie ratowników (wyobraźcie sobie kolesia, który ani myśli zrobić miejsce dla lądującego śmigłowca, bo on przecież odpoczywa, albo faceta, który zgubił drogę wspinając się po Orlej Perci z sześciolatkiem, po czym zabrany na pokład śmigłowca poprosił o podrzucenie do Doliny Pięciu Stawów, bo zamierza kontynuować wycieczkę).
Oprócz historii samej organizacji, są też historie jej członków. By dostać się do tego elitarnego grona trzeba spełniać szereg wymogów. Już kandydat na kandydata na ratownika musi umieć się wspinać, bardzo dobrze jeździć na nartach i znać topografie Tatr oraz znaleźć dwóch członków TOPR-u, którzy za niego poręczą i pomogą w trakcie szkoleń. Tu nie może być słabego ogniwa, bo stawką jest życie i zdrowie poszkodowanych oraz samych ratowników. W reportażu Beaty Sabały-Zielińskiej nie brakuje historii tatrzańskich dramatów, zapisów akcji zakończonych sukcesem, ale i tych, kiedy jedynym, co ratownicy mogli zrobić, było odnalezienie zwłok. Są i wspomnienia zmarłych kolegów. Wśród nich jest m.in. czteroosobowa załoga Sokoła, który rozbił się 1994 roku w Dolinie Olczyskiej. Tych nierzadko ogromnie osobistych wynurzeń nie sposób nie czytać bez emocji.
Zanim wyruszysz w góry...
Ludzie potrafią być przerażający w swojej głupocie.
Każdy kolejny tatrzański dramat powinien uczyć ludzki pokory wobec gór, mierzenia siły na zamiary, rozsądku, sprawiać, że ci, którzy ruszą na szlaki przygotują się do drogi, że będą mieli niezbędną wiedzę, sprzęt, kondycję. Niestety rzeczywistość jest przygnębiająca, a ignorancja turystów woła o pomstę do nieba. Szokują głupota, brawura, nieumiejętność przewidywania konsekwencji, egoizm. Obowiązuje niepisana zasada, że nie pastwimy się nad głupkami, którzy spowodowali jakiś wypadek. To ewentualnie rola prokuratora - mówi jeden z lekarzy. A ja, czytając kolejne przykłady coraz bardziej podziwiałam opanowanie ratowników (wyobraźcie sobie kolesia, który ani myśli zrobić miejsce dla lądującego śmigłowca, bo on przecież odpoczywa, albo faceta, który zgubił drogę wspinając się po Orlej Perci z sześciolatkiem, po czym zabrany na pokład śmigłowca poprosił o podrzucenie do Doliny Pięciu Stawów, bo zamierza kontynuować wycieczkę).
TOPR. Żeby inni mogli przeżyć to nie tylko niezmiernie interesująca historia tej ważnej organizacji, niezwykle poruszające wspomnienia, wywołujące podziw akcje i nieco smutne refleksje na temat niedofinansowania i niedocenienia załogi, ale także garść informacji praktycznych. Dlaczego tak ważne jest wpisywanie się w kwaterze do księgi wyjść i późniejsze z niej wypisanie? Co jest najważniejsze przy zgłaszaniu wypadku? Dlaczego pozdrawianie machaniem załogi helikoptera nie jest najlepszym pomysłem? Czym może grozić wyprawa w góry bez przygotowania i sprzętu? Wiele tu ważnych treści, które warto sobie wziąć do serca, by później nie stać się jednym z tych, którzy nie tylko narażają ratowników na ryzyko i drogie akcje, ale także życie i zdrowie innych. Bo gdy ktoś traktuje śmigłowiec jak taksówkę, która ulży jego zmęczonym nogom, ktoś inny z braku pomocy, może właśnie przegrywać walkę o życie.
Beata Sabała-Zielińska ustami swoich rozmówców opowiada o różnych typach akcji, tych z użyciem śmigłowców, psów czy wymagających speleologicznych umiejętności. Będzie o ratowniczkach w twardym, męskim świecie i rodzinach ratowników, którym zawsze towarzyszy niepewność o los bliskich. Choć tematyka jest poważna, czasami pojawiają się lżejsze tematy, a wśród nich podryw dziewczyn na marcową opaleniznę czy historia czerwonego stanika ratunkowego.
* wszystkie cytaty pochodzą z: Beata Sabała-Zielińska, TOPR. Żeby inni mogli przeżyć, Wyd. Prószyński i S-ka, 2018.
Poluję na tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńSłusznie! :)
UsuńMoże byc dobra 👍🏻
OdpowiedzUsuńJest dobra. :)
UsuńNie moja tematyka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Szkoda, bo to naprawdę dobra i ważna lektura.
UsuńTo muszą być mocne historie, chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Udanej lektury. :)
UsuńCoś dla mnie, pozdrawiam jeszcze jesiennie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również. :)
UsuńSłyszałam jakiś czas temu o tej książce od samej autorki, która była gościem... "samochodu Onetu". Wprawdzie góry podziwiam z dołu, ale o ratownikach chętnie poczytam.
OdpowiedzUsuńNawet jak się podziwia z dołu, to i tak warto przeczytać. :)
UsuńJak obowiązkowa , to nic tylko muszę czytać! TOPRowców to ja szanuję ogromnie.
OdpowiedzUsuńTo jest tego typu książka, którą Tobie polieciłabym stuprocentowo.
UsuńNa pewno sięgnę. Pewnie już nie w tym roku, ale chętnie dowiem się więcej o ratownikach tatrzańskich i ich ciężkiej pracy. Podziwiam wszystkich, którzy z narażeniem własnego zdrowia a czasami i życia, ruszają na pomoc innym. Takich ludzi naprawdę trzeba docenić. Myślę też, że z lektury dowiem się kilku praktycznych wskazówek, bo kilka lat temu chodziłam po Tatrach i chętnie do tego wrócę.
OdpowiedzUsuńTeż dawno nie byłam w Tatrach. Trochę odstraszają mnie tłumy, a na mniej oblegane i turystyczne szlaki jestem za cienka.
UsuńA co do książki - polecam całym serduchem.
do poczytania i planowania szlaków polecam też https://przewodnik-po-gorach.pl/ Autor o lekkim piórze, czyta się wyśmienicie
OdpowiedzUsuńDzięki za cynk! Nie znałam tej pozycji.
Usuń