Trudno chyba o prostszą alegorię sukcesu niż wspięcie się na górę. Szczyt stanowi widoczny cel, a prowadzące ku niemu zbocza - wyzwanie. Kiedy wchodzimy albo wspinamy się na górę, pokonujemy nie tylko realne zbocza i ściany, ale również metafizyczne krainy zmagań i dokonań. Osiągnięcie szczytu daje namacalne poczucie przezwyciężenia przeciwności: zdobyliśmy coś, nawet jeśli to coś jest zupełnie bezużyteczne[1].
Najwspanialszy koniec
Jakie pozycje z literatury faktu czyta się najlepiej? Oczywiście pisane przez pasjonatów, przez ludzi zaangażowanych w temat. Góry. Stan umysłu do takich książek należą. Brytyjczyk Robert Macferlane nie tylko pisze o tym, co kocha, ale i pisze w taki sposób, że świetnie się te jego opowieści czyta. I to bez względu na to, czy opowiada o własnych doświadczeniach, cudzych wyprawach, o tym co popycha ludzi do wspinania się na najwyższe szczyty, czy też o geologii, ruchach tektonicznych, skałach, lodowcach, mapach, naukowych koncepcjach.
Dużo tekstu, kilkanaście zdjęć. Sporo wspomnień, nieco anegdot, mnóstwo przystępnie podanej wiedzy, ogrom miłości do gór, choć i nieco smutku, bo historie wspinaczki to także historie śmierci, ciał pogrzebanych w szczelinach, alpinistów, którzy nigdy nie wrócili do domu. Całość zamyka taka właśnie tragiczna historia.
Roberta Macferlane'a od dawna fascynowali ci, którzy pragnęli zdobyć szczyty najwyższych gór Azji. Wielu z nich w tych górach zostało na zawsze. Z lektury Annapurny Maurice'a Herzoga wyniósł taką oto naukę: najwspanialszy koniec może spotkać człowieka na górskim szczycie. Od śmierci w dolinach uchroń mnie, Panie![2]. Taki koniec spotkał wielu bohaterów reportażu Brytyjczyka. Robert Macfarlane przybliża czytelnikom historię George'a Mallory'ego, himalaisty z obsesją na punkcie Everestu. Poruszająca opowieść o miłości do żony, która pozostała w cieniu miłości do najwyższego szczytu świata, opowieść trzykrotnej próbie zdobycia szczytu zakończonej tragedią, łączy w sobie wiele wątków, które Macfarlane porusza w swej książce. Pisarz pokusił się więc o rekonstrukcję zdarzeń z lat dwudziestych ubiegłego wieku. W efekcie powstał rozdział piękny i poruszający. O pasji silniejszej niż wszystko. O sile przyciągania gór, którego nie była w stanie pokonać nawet miłość do żony.
Różne spojrzenia na góry
Robert Macfarlane szuka odpowiedzi na pytanie co takiego mają w sobie góry, że ludzie skłonni są dla nich ryzykować zdrowie i życie. Nie tyle przybliża historię wypraw, co przygląda się motywacjom wspinaczy. Pokazuje jak zmieniało się podejście do górskich wypraw, od czasów sprzed trzech wieków, kiedy pomysł takiej formy aktywności kładziono na karb szaleństwa, przez rozwój turystyki górskiej w XVIII wieku po obsesję na punkcie zdobywania szczytów, która trwa właściwie do dziś.
Przy okazji mamy prezentację całego katalogu postaw. Jedni spoglądają na góry przez pryzmat duchowości, bliższego kontaktu z bogiem, dla innych wspinaczka to praca nad charakterem. Wedle tej teorii, mierzenie się z trudnościami i ich przezwyciężanie sprawia, że ci, którzy tego dokonują stają się lepszymi ludźmi. Są i tacy, którzy lubią ryzyko i adrenalinę. Są i ci, którzy w góry uciekają pragnąc samotności, odosobnienia. Góry to także źródło artystycznych olśnień, muza wielu twórców.
Dlaczego góry?
Dla miłośników gór, reportaż Roberta Macfarlane'a to pozycja obowiązkowa. Przyjemność czytania jest ogromna, bo autor opowiada z pasją, opowiada pięknie, a przy tym przemyca sporą dawkę wiedzy. I o górach jako geologicznych tworach, i o górach jako przedmiocie obsesji, i oczywiście o tych, którzy rzucają ciepły dom, rozstają się z bliskimi, by mierzyć się z niegościnną przyrodą, ryzykować utratę wszystkiego "tylko" po to, by postawić stopę na szczycie.
Góry. Stan umysłu to poszukiwania odpowiedzi na pytanie dlaczego ludzie to robią. Po co wspinać się gdzieś, gdzie na szczycie czeka jedynie satysfakcja, a droga w obydwie strony obfituje w śmiertelne pułapki. Z opowieści autora wyłania się piękny obraz wspinaczki jako naturalnej konsekwencji ludzkiej ciekawości, potrzeby rozwoju, odkrywania nowych miejsc i możliwości.
Robert Macfarlane nie spogląda na wspinaczkę od strony technicznej. Nie interesują go liczby, wyniki, wyścigi, a raczej kształtowanie relacji między człowiekiem a górami. Sporo miejsca poświęca geologii (ogromnie spodobało mi się określenie gór jako archiwum Ziemi, jako wielkiej kamiennej księgi, a czytając wspomnienia autora jako młodego chłopca przypomniałam sobie jak sama jako dzieciak wracałam z wycieczek z kamieniami w kieszeniach - doskonale rozumiem jego porównanie do sklepu z cukierkami). Pisze o fascynacji skamieniałościami, krajobrazem, odkryciach geograficznych i mapowaniu terenu. Przez jego opowieści przewijają się postaci związane z górami, a wśród nich także tacy twórcy jak Byron, Shelley, Twain czy Keats. Nie zabrakło także miejsca na osobiste wspomnienia, doświadczenia i emocje, bo Robert Macferlane nie tylko o górach pisze, ale także aktywnie uczestniczy we wspinaczkowym szaleństwie.
Są w tej książce rzeczy, które trudno mi sobie wyobrazić (jak to, że najwyższa góra Ziemi była kiedyś częścią dna oceanu) i takie, których wyobrażać sobie nie chcę (jak ciśnienie odrywające spojówki zdobywcy Piku Pobiedy). Przede wszystkim jest opowieść pełna pasji i myślę, że autorowi udało się odpowiedzieć na pytanie: po cholerę ludzie wciąż pchają się w góry, mimo iż tak wielu z nich stamtąd nie wraca.
Robert Macfarlane Góry. Stan umysłu Wyd. Poznańskie 2018 378 stron |
[1] Robert Macfarlane, Góry. Stan umysłu, przeł. Jacek Konieczny, Wydawnictwo Poznańskie, 2018, s. 185.
[2] Tamże, s. 19.
Nie dla mnie;)
OdpowiedzUsuńNajpierw pomyślałam sobie, że to chyba niekoniecznie jest książka dla mnie, ale w połowie recenzji zmieniłam zdanie. Ciekawa jestem tego reportażu, tych wszystkich ciekawostek. Przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że udało mi się zmienić Twoje nastawienie. Miłej lektury! :)
UsuńMam kilka książek z Wydawnictwa Poznańskiego, to wystarczająca rekomendacja. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że w Twoich oczach mają wyrobioną markę? :)
UsuńJest to idealna książka dla mojego przyjaciela, pasjonata i wielbiciela gór. 😊
OdpowiedzUsuńO tak, zdecydowanie!
UsuńZdecydowanie nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Oj. :(
UsuńDla mnie :) Kocham góry i książki o nich także ;)
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak! Koniecznie przeczytaj. :)
UsuńJak ja tęsknię za wędrówkami po górach...
OdpowiedzUsuńJa też. Co prawda chodziłam "tylko" po Bieszczadach i Beskidach, ale jednak... :)
UsuńFaktycznie, kiedy ktoś pisze o swojej pasji, to zdecydowanie się czuje. Nie dziwie się, że książka zrobiła na Tobie takie wrażenie.
OdpowiedzUsuńA mi przypomniała się książka M. Golachowskiego "Czochrałem antarktycznego słonia" - tam też wyczuwało się ogromną pasję autora.
Mikołaj to świetny przykład! Jak będziesz miała okazję iść na spotkanie z nim, to koniecznie! :)
UsuńLubię śledzić jego wpisy na Facebooku. 100% zaangażowania w to co robi, to o czym pisze. :)