środa, 21 lutego 2018

Michał Larek "Furia"
[RECENZJA]

cykl Dekada, tom 1



Dlaczego ludzie wpadają nagle w szał i zamieniają się w bestie? - pomyślał. Normalny zwyczajny chłopak, który pod wpływem niespodziewanego, brutalnego bodźca rusza do ataku na niewinną osobę. Czy mamy w sobie jakiś przycisk, który ktoś bez naszej wiedzy i woli nadusza i uruchamia zły program?
Czy każdy z nas może stać się zabójcą?*


Kat, mięcho i lata 90'


Furią Michał Larek otwiera kryminalną serię Dekada. Furią i z furią, bo jest ostro, dynamicznie i mięchem można oberwać w pysk niejednokrotnie. Do tego w tle gra muzyka, czasem Kazik, czasem Kaczmarski, bywa, że Bolter, ale często Kat, a to nie jest muzyka dla mięczaków, tylko świetny podkład dla rzucających wspomnianym mięchem.

Dekada to z założenia podróż w czasie. Autor chce czytelników zabrać do lat 90' i skonfrontować ich z mrocznym, bezlitosnym światem seryjnych zabójców, zaprosić ich do udziału w policyjnych śledztwach. By oddać realia i podzielić się smaczkami z tamtych czasów, bazuje na własnych wspomnieniach czy opowieściach zaprzyjaźnionych oficerów policji, którzy pracowali właśnie w latach 90', czasach przełomowych, interesujących, w wielu czytelnikach wywołujących nostalgię. Będą więc i kasety VHS, i Daj mi tę noc dobiegające z głośników, będzie wypad po mięsko ze świniobicia (bo jak jest okazja, to trzeba korzystać), a na biurku stanie komputer Amiga.

To tło to główny atut Furii.


Michał Larek na Gali Premier Festiwalu Granda, Poznań 2017


Peryferie morderstw


Fabuła Furii oparta jest na zdarzeniach autentycznych, choć w rzeczywistości rozgrywających się pod koniec lat 70'. To wówczas Grzegorz Tyklewicz pozbawił życia trzy osoby, co niestety nie jest pełną listą okrucieństw, których się dopuścił. Michał Larek przeniósł tę historię o ponad dekadę do przodu, dorzucił postaci fikcyjne i stworzył dynamiczną fabułę z paskudną postacią w roli głównej. Wyobraźnia pisarza przeplata się tu z tym, co wyczytał z protokołów przesłuchań mordercy. Gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie? Tego niestety nie wiem. A szkoda.

Akcję autor osadził nie tylko w Poznaniu, ale i na jego peryferiach (zdumiewająco słabo znanych przez policyjnych bohaterów). Także i rzeczywisty przestępca grasował w tamtych rejonach, co dodaje pewnego dreszczu emocji, bo seryjni mordercy zwykle przypisywani są w literaturze większym miastom (prowincjonalne miejscowości często wiążą się z innym rodzajem przestępstw). Tymczasem w tym przypadku mamy w tle niewielkie miasteczka i wioski, więc wydawałoby się, że złapanie przestępcy nie powinno być trudne, zwłaszcza, że niespecjalnie dba on o to, by nie zostawiać po sobie śladów. Łatwo jednak nie będzie.


Poznań 2017


Zawrotne tempo i... niewiele więcej


Furia to tempo. Błyskawiczne przerzucanie ze sceny do sceny, fabuła oparta głównie na dialogach. Opisy są skąpe i służą głównie do podkreślenia tego, w jakich czasach rozgrywa się akcja. Dopiero bliżej finału więcej miejsca znajdzie się na przyjrzenie się sylwetce mordercy, zajrzenie w głąb jego umysłu i duszy. To bardzo ciekawie nakreślona postać. Jedyna, którą możemy lepiej poznać. Pozostali dostali jedyne etykietki "matka dewotka", "miłośnik Kata", "amator pączków" itp. Podobno głównym bohaterem jest tu Harry, a ja głowę bym dała, że Katia. Tego pierwszego nie zapamiętałam prawie wcale i autor też o nim zapomniał, więc pozostaje liczyć, że w kolejnych tomach rozwinie tę postać.

Zabrakło mi elementów zaskoczenia. W napięciu trzyma niepokój o losy ofiar, bo nim dotrzemy do finału niejedna osoba może jeszcze ucierpień, ale tych emocji związanych z przebiegiem historii było zbyt mało, by książkę czytać z wypiekami na twarzy. I obawiam się, że łatwo będzie tę opowieść zapomnieć.





Tym, co mnie ucieszyło, było zaakcentowanie roli kobiet w prowadzeniu śledztwa, natomiast wciąż nie mogę się zdecydować, czy uparte podkreślanie męskiego, pełnego zrozumienia, podejścia do koleżanki podejrzewanej o złe samopoczucie z powodu okresu, bardziej mnie irytuje czy bawi. No i niestety, kobiety są tu potraktowane w sposób tak przedmiotowy, że radość z obecności kobiet w śledztwie wyparowała bardzo szybko.

Otwarcie Dekady jest niczym techno teledysk. Składa się z migawek mocno dających po oczach. Wszystko tu jest mocne. Język, postaci, sceny. Całość ocieka seksem i wydaje się, że to głównie on zaprząta myśli bohaterów (być może to tłumaczy dlaczego policjantom tak opornie idzie prowadzenie śledztwa). Za dużo tego, zdecydowanie za dużo.

Taki dynamiczny styl trzeba lubić. Mnie nie do końca przekonał. Chyba zgubiłam się na pierwszej prostej.



Michał Larek
Furia
Wyd. Czwarta Strona
2017
424 strony


* Michał Larek, Furia, Wyd. Czwarta Strona, 2017, s. 150.





23 komentarze:

  1. Jednak się nie skuszę. Nie czuję, by była ta książka dla mnie,a poza tym nie mogę pozwolić sobie na rozpoczęcie kolejnej serii, kiedy tyle niedokończonych czeka w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też wiele niedokończonych, ale nie mogę się powstrzymać przed zaczynaniem następnych. :P

      Usuń
  2. Przynajmniej dedykacja jest wyjątkowa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś się skuszę, ale teraz za dużo innych książek czeka w kolejce. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że zabrakło tego czegoś, co sprawia, że długo o książce się pamięta. Może w kolejnym tomie będzie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooooo... a ja spodziewałam się po tej książce czegoś zupełnie innego, a wychodzi, że to jednak nie dla mnie. Bardzo przydatna recenzja, dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja tam lubię czasami takie książki z nogą na gazie☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, ale tu mi czegoś zabrakło. Ale też nie mogę powiedzieć, żebym się nudziła, bo tak nie było. :)
      Czyta się błyskawicznie, więc do dzieła! :D

      Usuń
  7. Nie wiem czy zdecyduję się na lekturę. Lubię dynamicznie rozwijającą się akcję, ale nie aż do przesady. Kiedy akcja przyćmiewa wszystko inne, a bohaterowie są sztampowo przedstawieni, to powieść mocno traci w moich oczach. Nie zachęca też podejście do kobiet, już sobie wyobrażam jakimi bzdurami autor podzielił się z czytelnikami. Dla lat 90. i ciekawej postaci mordercy mogłabym przeczytać, ale skoro reszta kuleję to chyba jednak powiem pas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabrakło mi tu czegoś więcej. Dynamika + tło to jeszcze za mało.

      Usuń
  8. Tak... to podejście do "kobiecego problemu" w powieści było faktycznie... denerwujące ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam Twoją recenzję. I zdecydowanie widać po niej, że to podejście do tematyki kobiecej (nie tylko tego konkretnego problemu) naprawdę mocno Cię wkurzyło. ;)

      Usuń
  9. A na mojej półce wciąż czeka pierwszy tom tej serii ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię dynamiczne tempo książki, ale jak nie zaskakuje to cały urok pryska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam w jakimś wywiadzie, że autorowi wcale nie zależało na tym, żeby czytelnika zaskakiwać. Jego zamysł był inny. Tyle, że akurat mnie tego zaskoczenia zabrakło.

      Usuń
  11. Jakby trochę szowinizmem powiało...

    OdpowiedzUsuń
  12. hehe taka Blanka Lipińska w wydaniu pseudomęsko kryminalnym... recenzja dobra, trafna, mało lat 90 w latach 90, mało Poznania w Poznaniu... mało kryminału w kryminale...mało bohaterów w bohaterach, dużo seksu ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...