niedziela, 22 czerwca 2014

Edward Łysiak "Kresowa opowieść. Julia"
Wiecznie żywa przeszłość

Edward Łysiak
Kresowa opowieść. Julia
Wyd. Novae Res
2013
426 stron
Wybierając się z Edwardem Łysiakiem na ogarnięte wojną Kresy, przy okazji lektury Kresowej opowieści. Michał, nie spodziewałam się lektury aż tak pełnej emocji i przerażających zdarzeń, a przy tym ogromnie dopracowanej pod względem faktograficznym. Autor szczegółowo odmalował wojenne realia, ale i świat zwykłych Kresowiaków, ich zwyczaje i wierzenia, międzysąsiedzkie stosunki i przyrodnicze tło, które nie było bez znaczenia dla rytmu ich życia. Po tamtej dawce okrutnych przeżyć, byłam ciekawa jak potoczyły się dalsze losy tych, którzy wciąż byli przy życiu, gdy przeczytałam ostatnie zdanie powieści.

Kresowa opowieść. Julia rozgrywa się w trzech płaszczyznach czasowych. Pierwszą jest ta powojenna, gdy emocje jeszcze nie ostygły, a ludzie uczyli się żyć na nowo - często wiele kilometrów od rodzinnych stron. Druga to rok 1996, gdy w jednym z wrocławskich mieszkań znaleziono ofiarę morderstwa - starszego mężczyznę, którego tożsamość szybko udało się ustalić. Niestety morderca i jego motywy pozostały nieznane. Trzecia płaszczyzna to już właściwie współczesność - rok 2010, w którym to policjanci zajmujący się nie rozwiązaną sprawą morderstwa sprzed kilkunastu lat, dostają informację, że właśnie zmarł człowiek, którego przed czternastu laty uznano za ofiarę morderstwa. Co tak naprawdę wydarzyło się we Wrocławiu? Kim jest denat i dlaczego identyfikujący go ludzie skłamali, podając nieprawdziwe personalia? Gdzie w tym czasie był ten, którego uznano za martwego? Dlaczego ukrywał się tyle lat? Dlaczego milczał?

Nie jest to powieść fantastyczna, umrzeć dwa razy się nie da. Najwyraźniej w rozumowaniu śledczych i całej sprawie morderstwa, wkradł się błąd. Trzeba raz jeszcze przyjrzeć się tej historii. Policjanci Ewa i Andrzej nie widzieli się od 1996 roku, ale spotykają się ponownie, by tym razem odkryć prawdę. Wiele wskazówek znajdą w.... powieści Michał, zawierającej zbeletryzowane wspomnienia tego, który tym razem umarł już naprawdę. Czytelnicy, którzy czytali pierwszą część Kresowej opowieści już wiedzą - teraźniejszość mocno łączy się z przeszłością, a motywacji mordercy i źródła współczesnych tajemniczych zdarzeń, należy szukać wśród wojennych wspomnień z czasów, kiedy Ukraina próbowała odzyskać niepodległość, a Kresy stały się tłem krwawej jatki.

Kresowa opowieść. Julia jest ciekawie skonstruowana, ale przez to nierówna. Także i ten tom Edward Łysiak rozpoczyna wprowadzeniem złożonym z informacji o tle społecznym i przyrodniczym zdarzeń. Akcja przenosi się do Karlikowa, podwrocławskiej wsi, do której po zakończonej wojnie przybywali osadnicy z różnych stron, głównie Kresów Wschodnich. Autor jak z rękawa sypie informacjami dotyczącymi życia mieszkańców tamtych terenów. Tym razem pisze więcej o ludziach niż krajobrazie, w związku z czym całość przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Po tym wstępie, zaglądamy do domu Julii, w którym bohaterka mieszka ze swoją córeczką.

Ta część podobała mi się zdecydowanie najmniej, choć zawiera bardzo ciekawy wątek antykościelny, piętnujący obłudę kapłanów, którzy traktują swoich wiernych jak dojne krowy, widząc w nich nie ludzi, którym mają wskazywać drogę do Boga, a źródło zysku. Proboszcz Jan jest paskudnym przykładem ilustrującym to zjawisko. Na plebanii mieszka z gosposią i jej dzieckiem, w którym nietrudno dopatrzeć się podobieństwa do księdza. Sam na bakier z przestrzeganiem przykazań, grzmi z ambony piętnując tych, którzy według niego nie zasługują na miano katolików (choćby dlatego, że nie dokładają się do rozbudowy kościelnych włości i nie ma tu znaczenia fakt, że są wśród wiernych tacy, którym bieda zagląda w oczy i odbija się w pustych talerzach). Obłuda wylewa się z każdego jego słowa, mieszkańcy próbują protestować, zwierzchnicy proboszcza są jednak głusi na wszelkie skargi, zażalenia i ignorują kolejne pielgrzymki pod biskupie drzwi. Poza wspomnianym wątkiem, robi się jednak nieco nudno. Zabrakło mi tu eskalacji emocji. Rozdzielone przez wojnę kochające się małżeństwo nijak nie chce się posklejać na nowo. Każde z małżonków ma na koncie zdradę, kłótnie przeplatają się z cichymi dniami, a rysy zdrady coraz mocniej rysują się na horyzoncie. Demony przeszłości krążą coraz niżej, nie dając o sobie zapomnieć, a pokus nie brakuje. Na tle pełnej emocji reszty, akurat ta część - mimo uczuciowych zawirowań bohaterów - wypada mniej interesująco. Nie dla mnie takie historie, choć wielbicielom miłosnych wiraży powinny się spodobać. 

Ożywiłam się za to przy wątku kryminalnym, a najbardziej podczas powrotu na Kresy, które okazują się w dalszym ciągu obfitować w pułapki. Bardzo podobał mi się pomysł wyprawy do łemkowskiej wioski, a jako, że część serca dawno zostawiłam w Bieszczadach, szybko odnalazłam się w tamtejszej rzeczywistości. Niestety w góry nie jedziemy odpoczywać. Śledztwo się toczy, a niepodległa Ukraina nie jest państwem idealnym. Edward Łysiak przy okazji tego wątku pisze o wciąż niezasklepionych ranach, niezakończonych sprawach i wpływie ukraińskim także i na nasz kraj. Trudno mi ocenić poglądy wygłaszane przez bohaterów przy tej okazji, niemniej jednak wydały mi się ciekawe i warte bliższego zainteresowania.

W całej tej powieści jest jednak pewna rysa, scena, która kompletnie nie pasuje mi do całości. Autor w Opowieści kresowej. Julia umieścił pierwszy tom tej historii, czyli Opowieść kresową. Michał. Sam ten zabieg wypadł bardzo ciekawie. Bohaterowie posługują się wspomnieniami Michała, by rozwiązać zagadkę morderstwa z Wrocławia oraz tajemniczych zaginięć turystów na Ukrainie. Pomysł świetny, ale nie spodobały mi się dywagacje na temat trudności z wydaniem owej powieści. Tak jakby autor za pośrednictwem swej drugiej książki, chciał wylać nagromadzone żale. I to nie tyle na wydawcę, co na czytelników. Ludzie stali się wygodni i intelektualnie leniwi, a czytanie zmusza do pewnego wysiłku. Dużo łatwiej jest przełączać telewizyjne kanały w poszukiwaniu ulubionego serialu z Mroczkami, Cichopkami czy innymi Muchami. (...) kobiety robią to masowo. One to lubią, przeżywają, czekają niecierpliwie na kolejne odcinki. Gdyby Michał był tego gatunku, prawdopodobnie miałby wydawnicze szanse. (...) Książka musi na siebie zarobić. Czytają prawie wyłącznie kobiety, a one rzadko sięgają po tego rodzaju gatunek literacki, jakim jest Michał*. Powyższe sformułowanie jest mocno uogólniające, w pewnym sensie dzielące społeczeństwo na nieczytających mężczyzn (i kilku czytających ewenementów), kobiety leniwe intelektualnie i masowo oglądające seriale oraz kobiety czytające, ale tylko powieści serialopodobne. Na ten tekst trafią ci, którzy po powieść sięgnęli, więc czemu ma on służyć? I do której grupy zaliczają się owi czytelnicy? Nie podoba mi się ten fragment, zdecydowanie nie.

Nie byłam przekonana do tego, czy współczesne wątki okażą się równie interesujące jak trudy wojny i ewoluujące w jej trakcie międzyludzkie relacje opisywane w poprzednim tomie Kresowej opowieści. Bez wątpienia poprzednia powieść miała dużo większą moc rażenia. Kontynuacja jest spokojniejsza, odnajdą się w niej także i ci, którzy nie lubią fabuł brutalnych, pełnych bólu i krwi. W Julii, autor sięga po różne gatunki, łącząc powieść obyczajową z romansem i kryminałem, a przy okazji także publicystyką. Stąd też nierówność tej historii. Trudno zachować równowagę łącząc tak różne typy literatury, każdą dopracować w tym samym stopniu. Moim zdaniem, najlepiej wypadły te sceny, które odnoszą się do codziennego życia zwykłych ludzi i te, które rozgrywają się na Ukrainie. Wtedy pasja autora, jaką jest wszystko to, co wiąże się z Kresami, jest ogromnie wyczuwalna. Każdemu można życzyć tak silnego przywiązania do tematu, tak ogromnej chęci podzielenia się zainteresowaniami z innymi. Takich ludzi trudno nie cenić.

Mimo kilku mankamentów (nierówność, zbędne żale, postać Ewy - taka nieco na siłę tajemnicza) Kresowa opowieść. Julia ma ciekawą konstrukcję, sporo interesujących wątków, a przede wszystkim - mieści się w niej ogrom pasji autora związanej z Kresami, ze związanymi z nimi ludźmi, ich zwyczajami, losami wojennymi i powojennymi. Przy okazji autor pokazuje, że nie powinno oceniać się zachowania ludzi w warunkach, które są nam obce. Życie w czasie wojny nie usprawiedliwi każdej decyzji, ekstremalne doznania nie wytłumaczą każdej postawy. Trudno jednak, żyjąc we współczesnej Polsce, z tej perspektywy ferować wyroki i wydawać osądy.

Tatiana Bulanova - Czeremszyna

***

Książkę polecam
miłośnikom powieści łączących wiele gatunków
zainteresowanym życiem uciekinierów z Kresów w powojennej Polsce
ciekawym co sprawiło, że miłość nie przetrwała wojennej zawieruchy
wielbicielom łączenia przeszłości z teraźniejszością

***

* Edward Łysiak, Kresowa opowieść. Julia, Wyd. Novae Res, 2013, s. 238.

28 komentarzy:

  1. Ciekawa pozycja, będę wypatrywać tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją w planie od jakiegoś czasu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobnie, tylko jakoś nie mogę się za nią zabrać:)

      Usuń
    2. Do dzieła, dziewczyny! Ciekawa jestem jak odbierzecie ten książkowy duet. :)

      Usuń
  3. Jestem bardzo ciekawy połączenia tych trzech płaszczyzn czasowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak Ty, ale jak bardzo lubię, gdy historia rozgrywa się w różnych płaszczyznach czasowych. Zwłaszcza, gdy wiąże się to z rodzinnymi tajemnicami, albo ukazaniem zmian w bohaterach czy czasach, w jakim oni żyją.

      Usuń
  4. Sama fabuła wydaje mi się ciekawa, trochę odstraszają mnie jednak mankamenty, które wychwyciłaś. Sama nie wiem, co o tym myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie zaszkodzi do tej książki zajrzeć. Choćby dlatego, że napisana jest z prawdziwą pasją.

      Usuń
  5. Książka nie wydaje się dla mnie, choć lubię wątki, które łączą teraźniejszość i przeszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będziesz wiedziała, dopóki nie sprawdzisz. :)

      Usuń
  6. I Michał i Julia czekają na mnie na półce. I na pewno przeczytam - coś mnie do tych książek ciągnie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię przekonać się do tej książki. Być może jej tło około-wojenne mnie odstrasza, gdyż z reguły na co dzień wolę bardziej rozrywkową literaturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta część jest mniej drastyczna niż poprzednia, ale nadal nie są to rozrywkowe klimaty.

      Usuń
  8. Nie słyszałam o tej książce, ale wydaje się naprawdę ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak będziesz miała okazję, to sama się przekonaj. :)

      Usuń
  9. Jakoś nie mogę się do tej serii przekonać. Niby tematycznie mi pasuje, ale nie ciągnie mnie do niej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ Ty masz tempo pisania, zaczynam nie nadążać za Twoimi tekstami - jeszcze nie zdążyłam przeczytać trzech poprzednich, a tu już pięć nowych :) :)
    Cieszę się, że napisałaś o tym cyklu - byłam go ciekawa i czekałam na podpowiedź, czy warto po niego sięgać. Recenzja znakomita i wiele mówiąca, na pewno niejednego czytelnika zachęci, ja sobie jednak daruję. Dla mnie to trochę za wielki misz-masz, zbyt wiele wszystkiego na raz. Konstrukcja bardzo ciekawa, ale nie wszystkie elementy są dla mnie interesujące, niektórych rzeczy wręcz boję się tykać. Wojenne realia na Kresach, na Ukrainie - to już za mną, nie mam ochoty do tego wracać. Do tego wątek antykościelny - przy obecnym nacisku na ten temat jestem nim znużona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadłam w ciąg. To uzależnia. :D

      Może bardziej spodobałaby Ci się pierwsza część?

      Usuń
  11. Nie słyszałam jeszcze o tym cyklu, ale muszę się przyznać, że zapowiada się ciekawie. Jednak nie jestem wielką fanką tego typu powieści. Może kiedyś się skusze, lecz z pewnością nie dziś

    Pozdrawiam :) zapraszam również na nowy wpis http://anonimowaksiazkoholiczka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Chciałabym przeczytać, ale ostatnio coś się z czasem nie wyrabiam, ale może akurat się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  13. tym razem to w ogóle nie moje klimaty, a dodając jeszcze wady po prostu nie w moich gustach;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Szanowna Pani Anno,
    dziękuję za wnikliwą recenzję Julii, II tomu Kresowej opowieści. Tego typu ocen oczekiwałem bezskutecznie na etapie przygotowywania tekstu do druku, rozpowszechniając rękopis wśród rodziny oraz bliższych i dalszych znajomych. Gdybym trafił na Panią, to z pewnością wielu fragmentom powieści przyjrzałbym się bardzo uważnie.
    Proszę pozwolić, że już po wydawniczym fakcie, wyjaśnię kilka spraw.

    W pierwotnej wersji powieść nosiła tytuł Ukraińska trylogia, a składały się na nią Michał, Julia oraz Izaak. Chociaż, rozpatrując powieść w całości, były to różne gatunki literackie, to poszczególne tomy stanowiły w miarę spójny rodzaj przekazu. Względy oszczędnościowe sprawiły jednak, że trzy tomy zostały zredukowane do dwóch, co przy zachowaniu niezmienionej treści zaowocowało różnorodnością gatunków literackich w obrębie każdego z nich, o której Pani pisze.

    W Julii, podobnie jak w Michale, mojej fantazji nie ma zbyt wiele. Fabułę powieści tworzyłem na podstawie rozmów z przedwojennymi mieszkańcami Kresów i własnych obserwacji. Dotyczy to m.in. konfliktu z proboszczem, stanowiącego oś fabuły pierwszej części Julii. To nie jest, jak Pani pisze, wątek antykościelny. Ten konflikt istniał naprawdę, byłem jego świadkiem, a przez wizyty księdza ‘po kolędzie’ i udział w niedzielnych mszach, poniekąd także jego uczestnikiem. Proboszcz ów na długie lata podzielił swoich parafian. Co ciekawe, nieprawdopodobny los przewodniczącego delegacji jeżdżącej do kurii był dokładnie taki, jak przedstawiłem go na kartach powieści.

    Dywagacje na temat wydania Michała też nie są moim wymysłem. Taka rozmowa miała miejsce w 2007 roku w jednym ze znaczących wtedy wydawnictw. Miałem to szczęście, że redaktor naczelny tego wydawnictwa chciał poświęcić mi, pisarzowi amatorowi, całą godzinę i uświadomić, o czym powinienem pamiętać przy pisaniu powieści. Bardzo mi ta rozmowa pomogła i znacząco wpłynęła na styl Kresowej opowieści. Opisywany przez Panią fragment, jest niemal stenogramem z tej rozmowy.

    Postać Ewy nie jest tajemnicza na siłę. To dziewczyna z krwi i kości, którą znałem osobiście. W ogóle, to nie raz przekonałem się w czasie 10 lat poświęconych na zgłębianie tematu i pisanie, że w banalnym stwierdzeniu, iż życie lubi zaskakiwać i przerasta często wyobraźnię autora, jest bardzo dużo prawdy.

    Co do mojej miłości do Kresów i pasji, z jaką o nich piszę, to trafiła Pani bezbłędnie. To wielka miłość. Tak wielka, że jako amator (mam wykształcenie techniczne) postanowiłem poznać meandry polsko-ukraińskiej historii, nauczyć się jako tako pisać i opowiedzieć o tych pięknych i tragicznych ziemiach i czasach Czytelnikom.

    Raz jeszcze dziękuję za profesjonalne recenzje obu tomów Kresowej opowieści.

    Z wyrazami szacunku
    Edward Łysiak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Edwardzie, bardzo dziękuję za kolejny głos w dyskusji. Dla mnie tym bardziej cenny, że odniósł się Pan do uwag z recenzji. Bardzo za nie dziękuję.

      Świadomość tego, że to wszystko zdarzyło się naprawdę, zdecydowanie podnosi wartość książki. Całość jest niesamowita. Zaskoczył mnie Pan tym, że i sytuacja związana z księdzem, faktycznie miała miejsce. Naprawdę, aż się wierzyć nie chce, że są na tym świecie tacy ludzie.

      Zgadzam się z Panem, że to życie generuje najbardziej niesamowite, zaskakujące historie. Sama miałam taki rok, że aż trudno go ogarnąć rozumem. Nie wiem, czy ktokolwiek by uwierzył, że takie historie mogą się wydarzyć. A jednak. Tak sobie teraz myślę, że w stosunku do fabuł bywamy bardziej krytyczni niż w stosunku do historii napisanych przez życie. Trudniej chyba nam w nie uwierzyć. W każdym razie ja łapię się na tym, czego dowiódł Pan swoim komentarzem. :)

      Panie Edwardzie, naprawdę życzę panu z całego serca, by ta pasja rosła w siłę i nadal Pan chciał o niej opowiadać innym.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...