wtorek, 2 października 2012

Książkowe podsumowanie miesiąca - wrzesień 2012

Wrzesień przyszedł. Wrzesień poszedł. Czas więc na małe podsumowanie książkowe.
Małe, bo znów ilość przeczytanych książek nie rzuca na kolana. Jakościowo też bywało różnie.

Najpierw książki zrecenzowane:
1. Edyta Czepiel "Jasne błękitne okna" (ocena 5/6) - recenzja
2. Piotr Kraśko "Francja" (4,5) - recenzja
3. Jonas Jonasson "Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął" (5,5) - recenzja
4. Heather O'Neill "Kołysanki dla małych kryminalistów" (4) - recenzja
5. Antonina Kozłowska "Kukułka" (6) - recenzja 



A teraz te, które recenzji się nie doczekały:

1. Catherine Ashley Morgan "Noc rudego kota" (2/6)

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. Oklepane chwyty, przewidywalna do bólu akcja, finał kompletnie pozbawiony elementu zaskoczenia. Mamy więc Christine Bell, ciekawską pisarkę i jej tajemniczego sąsiada, który szybko ginie w równie tajemniczych okolicznościach. Po mężczyźnie zostaje jedynie kot, który u Christine znajduje nowy dom. To, że sąsiad nie zginął przypadkiem lecz został zamordowany oczywiste jest tylko dla pani Bell. Wścibska kobieta rozpoczyna własne śledztwo.

Oczywiście pomocników pisarki będą spotykały różne nieprzyjemności, ona sama bez szwanku wyjdzie z każdej opresji wykazując się niesamowitym sprytem a u jej boku pojawi się wspaniały mężczyzna, gotów w każdej chwili służyć kobiecie pomocą. Rozwiązanie zagadki podane jest na tacy, pozostaje tylko udowodnienie, że winny jest winny, zanim podejrzany postanowi pozbyć się uciążliwej pary detektywów.

2. Hanne Ørstavik "Miłość" (4/6)

Jon jest synem Vibeke. Tego dnia obchodzi swoje dziewiąte urodziny. Jest podekscytowany i aby dać matce czas na zorganizowanie mu niespodzianki, wychodzi na jakiś czas z domu. Tymczasem mama nie poświęca myślom o synu ani jednej chwili. Zajęta własnymi sprawami również opuszcza dom, zupełnie zapominając o swoim dziecku.

Smutna opowieść o samotności, braku więzi między bliskimi. O tym jak bliscy sobie ludzie potrafią być dla siebie niemal obcymi. 

3. Philipp Vanderberg "Piąta ewangelia" (3/6)

Guido, mąż Anny ginie w wypadku samochodowym. Podobno obok niego siedziała jakaś kobieta, której udało się przeżyć. Anna myśląc, że ocalała z wypadku była kochanką męża, rozpoczyna swoje małe śledztwo. Szybko okazuje się, że Guido prowadził tajemnicze interesy, a Anna próbując czegoś się o nich dowiedzieć, wplącze się w ogromną aferę z religijnym podtekstem.

Mnie ta historia nie wciągnęła i nawet całkiem niezłe zakończenie tej powieści nie uratowało. Trudno mi o jakieś logiczne argumenty. Po prostu kompletnie nie wciągnęłam się w tę opowieść. Miejscami fabuła wydawała mi się zbyt naciągana, bohaterowie niezbyt ciekawi, czasami zwyczajnie wiało nudą.

4. José Mauro de Vasconcelos "Na rozstajach" (2/6)

Trzecia, po "Moim drzewku pomarańczowym" oraz "Chodź, obudzimy słońce" odsłona przygód Zezé, chłopca którego losy tak mnie niegdyś wzruszyły. Tym razem Zezé stoi u progu dorosłości i targany sprzecznymi emocjami próbuje znaleźć dla siebie miejsce na ziemi.

Ta niewielka objętościowo książeczka jest zbędną kontynuacją dwóch bardzo dobrych książek. "Na rozstajach" nie wzbudza emocji. Nie znalazłam w tej książce niczego, co usprawiedliwiałoby jej napisanie. Ogromne rozczarowanie.

5. Hubert Klimko-Dobrzaniecki "Bornholm, Bornholm" (5/6)

Miała powstać recenzja, ale jakoś nie było czasu i pewnie już nie zdążę jej napisać, więc w kilku słowach spróbuję Wam udowodnić, że warto sięgnąć po prozę zafascynowanego Islandią polskiego pisarza.

"Bornholm, Bornholm" przybliża nam dwie męskie historie. Bohaterem pierwszej z nich jest Horst, niemiecki nauczyciel biologii żyjący w czasach kiedy wybuch drugiej wojny światowej jest kwestią dni. Horst ma dwójkę dzieci i żonę. Pomiędzy małżonkami wieje iście grenlandzkim chłodem. Horst z ulgą przyjmie wezwanie do wojska, gdzie nie będzie musiał udawać przykładnego małżonka.
Drugim bohaterem jest mężczyzna, który siedząc przy łóżku ogarniętej śpiączką matki, opowiada jej historię swojego życia, nie szczędząc przy tym kobiecie wyrzutów.

Obaj mężczyźni czują się pokrzywdzeni przez bliskie im kobiety. Obaj czerpią siłę z męskich przyjaźni. 

Powieść Klimko-Dobrzanieckiego to kawał dobrej, mocnej i naturalistycznej prozy. Nie ma w niej babskiej czułostkowości, ale i nie brak emocji. Pisarz uchylił rąbek świata mężczyzn uwikłanych w toksyczne, duszące związki z kobietami, mężczyzn rozgoryczonych, przegranych we własnych oczach. Mężczyzn, których czasami tak ciężko zrozumieć nam, kobietom.

6. Charles Dickens "Świerszcz za kominem" (4/6)

Ładna, zabawna, nieco przesłodzona opowieść o domu, w którym ogień buzuje w kominku, tworząc ciepłą, rodzinną atmosferę. Za kominem siedzi świerszcz i czuwa nad spokojem mieszkańców i choć pojawiają się rysy na tym sielankowym obrazku, to zakończenie jest iście baśniowe.

Dickens potrafi opowiadać, co do tego nie ma wątpliwości, aczkolwiek ta historyjka jakoś średnio mnie do siebie przekonała. Zbyt sielankowa i cukierkowa, jak na mój gust.




Książką miesiąca została "Kukułka" Antoniny Kozłowskiej, natomiast za największe rozczarowanie sierpnia uważam "Na rozstajach" José Mauro de Vasconcelo

Mam taką cichą nadzieję, że w październiku uda mi się przeczytać więcej książek i zrecenzować większość z nich.

27 komentarzy:

  1. Ja jestem ciekawa "Stulatka, który wyskoczył przez okno" i "Jasnych błękitnych okien" (choć w tym przypadku chyba jednak film obejrzę). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obydwie książki są warte uwagi, każda z innego względu. Film również gorąco polecam. Linda jako reżyser stanął na wysokości zadania.

      Usuń
  2. Zycze kolejnych ciekawych ksiazek w tym miesiacu :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam tego Dickensa, aż dziw. :) "Miłość" wydaje mi się ciekawa. Jakoś tak przypomina mi klimat pokręconych skandynawskich filmów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ogóle prawie nie czytałam Dickensa, ale się głośno nie przyznaję, więc może nikt tego nie zauważy.

      "Miłość" wieje chłodem. Jest niewielka objętościowo, ale potrafi zdołować.

      Usuń
    2. A "Opowieść wigilijną"? :P
      Właśnie dlatego. :)

      Usuń
    3. Ha! Czytałam! =)

      Yhm. Ty i ta Twoja pokrętna logika. =)

      Usuń
    4. No widzisz. :P W podstawówce kazali? :P

      Usuń
    5. W podstawówce była jakaś dziecięca wersja, więc tę właściwą czytałam już na stare lata. =)

      Usuń
  4. "Kukułkę" z chęcią bym przeczytała. A "Noc rudego kota" nie była moim zdaniem taka zła, przeciętny kryminał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj. Moim zdaniem, jest świetna.

      Może i przeciętny kryminał, ale ja byłam tak zawiedziona, że wyżej nie mogłam ocenić. Zwłaszcza, że dość często czytam książki tego typu i ta jakoś mi odstawała nawet od tych przeciętnych. Braku jakiegokolwiek zaskoczenia książkom tego gatunku nie wybaczam. ;)

      Usuń
  5. W październiku będzie lepiej. ;) Ale Twój wynik nie jest zły, wręcz przeciwnie!
    Najbardziej czuję się zachęcona książką "Miłość".

    Cieszę się, że chcesz przeczytać "Bękarta ze Stambułu". Jest to naprawdę wartościowa książka, a i miło spędza się z nią czas. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Na to liczę. :)

    Już nawet sprawdziłam, że "Bękart..." jest w bibliotece, ale ktoś wypożyczył i nie zauważył, że minął mu termin zwrotu. =/

    OdpowiedzUsuń
  7. gratuluję wyników :)
    życzę Ci owocnego października pod względem czytelniczym :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooo a ja miałam ochotę na "Noc rudego kota"ale sobie daruję, a "Kukułka" świetna, zasługuje na książkę miesiąca. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Ci się spodoba. Pozytywne opinie też widziałam. :)

      Usuń
  9. Ale to i tak dobry wynik;) Z jakością też nie było tak źle, patrząc po ocenach;)

    OdpowiedzUsuń
  10. EEE nie jest źle. Liczy się jakość, z którą u ciebie jest bardzo dobrze:) Osobiście wolę przeczytać jedną dobrą recenzję niż sto żenujących:)
    Owocnej lektury na październik życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chyba największą ochotę mam na "Stulatka..." :) Coś mnie ciągnie do tej książki.

    Oczywiście życzę udanych lektur w październiku!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się, że podobał Ci się "Bornholm, Bornholm" :)
    Nie wiem, czy widziałaś recenzję tej książki w Literadarze nr 7. To bardzo zniechęcająca recenzja, z którą w ogóle się nie zgadzam!
    Z książek Vasconcelosa czytałam tylko pierwszą część cyklu o Zeze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podobał. Literadar rzadko czytuję, ale z ciekawości zajrzę. Po to, żeby też się nie zgodzić. :P

      Tak naprawdę na tym przygodę z Vasconcelosem można zakończyć. Tzn. mi się druga część podobała, choć już nie miała klimatu pierwszej części, ale ta trzecia, to już po zbędna, na siłę pisana kontynuacja. Chyba na zasadzie "skoro niesie mnie fala, to jeszcze spróbuję z niej skorzystać, choć właściwie już ryję nosem w piachu". ;)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...