Ciekawa akcja promocyjna, intrygujący motyw kasztanowego ludzika, no i oczywiście nazwisko autora, Sørena Sveistrupa, scenarzysty jednego z moich ulubionych seriali kryminalnych - to wszystko sprawiło, że pojawienia się Kasztanowego ludzika po prostu przeoczyć nie mogłam.
Kasztanowy ludzik znaczy śmierć
Jest jakiś mroczny wabik w nadawaniu temu, co wpasowuje się w niewinne, dziecięce wspomnienia, makabrycznej roli. Urocza lalka, mięciutka przytulanka czy zabawny kasztanowy ludzik, w rękach twórcy horrorów czy kryminałów nabierają zupełnie innego charakteru.
Kasztany zbieram co roku i zawsze w kieszeni jesiennej kurtki mam jeden egzemplarz. Ot, taki sezonowy talizman. Ludzików nie robię, a po lekturze debiutanckiego thrillera Sørena Sveistrupa, mam nadzieję, że nigdy w mieszkaniu taki ludzik niespodziewanie mi się nie pojawi...
U bohaterów Duńczyka kasztanowe ludziki są bowiem zwiastunem złego. Drastycznej śmierci. Jeśli znajdziesz takiego w mieszkaniu, szykuj się na najgorsze.
Dlaczego morderca wybrał tę niewinną, jesienną zabawkę na podpis zostawiany na miejscu zbrodni?
By to odkryć musimy przedrzeć się przez warstwę kłamstw, sekretów i okrucieństwa.
Seryjny morderca w Kopenhadze
Kasztanowy ludzik to niezła rzecz, zdecydowanie do polecenia tym, którzy lubią gdy się dużo dzieje i to dzieje w sposób dość filmowy. Historia naprawdę nieźle wyglądałaby na ekranie, a biorąc pod uwagę to, czym autor się para, gdy nie debiutuje jako pisarz, może i doczekamy się kiedyś miniserialu? Niespełna pięćset stron połyka się szybko, bo akcja toczy się wartko, a rozdziały mamy tu krótkie. Boleć może opowieść prowadzona w czasie teraźniejszym. Nie każdy to lubi. Sama nie jestem fanką, ale ta historia jest na tyle wciągająca, że nie marudziłam zbyt długo.
Przejdźmy więc do wspomnianej historii. Mamy tu Kopenhagę i grasującego na jej ulicach seryjnego mordercę, który należy do tych, co to lubią gdy miejsce zbrodni wygląda efektownie. Może nie znajdziemy tu takiej makabry jak u Chattama, Cartera czy Lemaitre, ale czysto też nie będzie.
Problem z tą opowieścią mam taki, że za szybko udało mi się złożyć niektóre puzzle. Moim zdaniem, autor zbyt dużo zdradził na początku, a na mordercę wybrał postać w sposób, który sprawia, że część czytelników wiernych kryminałom, nie będzie miało trudności ze wskazaniem jego tożsamości. troszkę szybciej niż by się chciało. Pozostanie ustalenie kto w tej historii odegrał jaką rolę, dlaczego pewne osoby zginęły i... co z tym wszystkim ma wspólnego nastoletnia córka pewnej pani minister. Rok wcześniej dziewczyna zniknęła i choć jej ciała nie znaleziono, zeznania mężczyzny, który przyznał się do jej morderstwa nie dawały nadziei na szczęśliwy finał. Na kasztanowych ludzikach znajdują się odciski palców nastolatki. Czy to przypadek (dziewczyna sprzedawała kiedyś własnoręcznie robione ludziki) czy działanie, którego celu jeszcze nie znamy? Czy to możliwe, że nastolatka żyje? Ot, kolejne zagadki.
Kasztanowy ludzik - solidna dawka rozrywki
Sprawę prowadzi policyjny duet z Komendy Głównej Policji w Kopenhadze, silna babka Naia Tuhlin i wyrzucony z Europolu Mark Hess, który lubi chadzać własnymi ścieżkami. Jak się można domyślać trudne śledztwo to nie jedyny ich problem, bo oboje nie narzekają na ich brak w życiu prywatnym. Zżyć się jednak z tymi postaciami nie zdołałam, bo autor nie skupia się na nich zbyt mocno. Niby śledzimy ich poczynania, niby czas teraźniejszy sprawia wrażenie uczestnictwa w zdarzeniach, a to powinno z bohaterami mnie zżyć, a jednak nie pozwoliły mi na to dość skąpe opisy emocji i przeżyć. Czyżby w autorze odezwał się scenarzysta i stąd skupienie się raczej na akcji niż opisach?
Trochę marudzę, ale tak naprawdę świetnie mi się Kasztanowego ludzika czytało. Akcja toczy się wartko, historia okazała się całkiem zajmująca. Kartki same się przewracały. To zdecydowanie niezła porcja rozrywki, której pojawieniu się towarzyszyła świetna akcja marketingowa (doceniam!).
Jednak rozrywka rozrywką, ale musicie wiedzieć, że fundamentem tej powieści jest potworna krzywda, jedna z tych, o których czyta się najtrudniej. A kasztanowy ludzik... cóż... już nie będzie mi się kojarzył tak dobrze, jak do tej pory.
Søren Sveistrup Kasztanowy ludzik Wyd. W.A.B. 2019 464 strony |
Lubię dobre thrillery💪🏼
OdpowiedzUsuńTa książka ma bardzo dobrą promocję. Jestem ciekawa, czy jej lektura by mnie zaskoczyła.
OdpowiedzUsuńNa pewno będą czytała tę książkę i przyznaję, że mam wobec niej bardzo duże oczekiwania. 😊
OdpowiedzUsuńJa również tytuł zapisuję :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam już na swoim czytniku, czeka na swoją kolej:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)