W zalewie kryminalnych serii znanych autorów, które przywiązują do siebie ciągłością losów głównych bohaterów, łatwo przeoczyć debiuty lub odłożyć ich lekturę na bliżej nieokreślone "kiedyś", kiedy to Mortka, Chyłka, Podgórski czy Gross przejdą na emeryturę. To dlatego Biegacz Bartłomieja Grubicha kilka miesięcy czekał na swoją kolej. W końcu się doczekał i... czytajcie dalej, jeśli ciekawi jesteście, czy warto było po tę książkę sięgnąć.
Ramię w ramię
Bartłomiej Grubich, jako się rzekło - debiutant (choć może nie do końca, wszak jego opowiadania znajdziecie w antologiach), osadza akcję Biegacza w dobrze sobie znanej poznańskiej przestrzeni. Tak, to jedna z tych lektur, z którą można ruszyć na spacer, lokalizując w rzeczywistości fabularne spoty. Lubicie to? Ja bardzo.
Z akcją startujemy 10 października 2015 roku, w przededniu maratonu, ale na trasie pojawią się liczne retrospekcje. W fali ludzi, którzy przebiegną ulicami Poznania znajdą się nasi dwaj bohaterowie, którzy na zmianę będą snuć swoje opowieści. Jednym z nich jest policjant. Drugim morderca.
Jest w tym jakaś ironia. Oto ścigający i ścigany ruszą w podwójnym wyścigu. W tym sportowym, być może ramię w ramię, i w tym, w którym stawką jest życie. A może wiele żyć.
Morderstwo na Ratajach
Biegacz nie jest typowym kryminałem czy thrillerem. Nie liczcie na śledztwo w klasycznej czy brawurowej odmianie. Sporo tu wyimków z życia bohaterów, wspomnień niekiedy zahaczających o szkolne lata, rozmaitych przemyśleń czy codziennych problemów. Jest jednak także i napięcie, wszak morderca biega poznańskimi ulicami, a na celowniku ma już kolejną ofiarę. I nie omieszka nas o tym poinformować.
Od trupa się Biegacz zaczyna. W jednym z bloków na poznańskich Ratajach znaleziono zwłoki młodej kobiety. Oto nie pierwsza i, obawiam się, nie ostatnia ofiara, której los wstrząśnie mieszkańcami miasta.
Podoba mi się wyjście poza ramy kryminału. Nieśpieszność, uwaga z jaką autor, a przez to i jego bohaterowie, obserwuje świat. Bieg trwa. Ten dosłowny i ten nieco mniej, przez życie ze wszystkimi jego wzlotami i upadkami. Z całą gamą emocji towarzyszącym przyjaźniom, miłościom, zdradom, rozstaniom, kolejnym etapom i zakrętom. W przeszłości kryją się momenty dobre, ale i mroczne sekrety. To w niej znajdujemy przyczynę bieżących działań. To ona nas kształtuje. I między innymi o tym pisze Bartłomiej Grubich, o tym jak w człowieku, pod wpływem różnych zdarzeń, zaczyna kiełkować ziarno zła. Ziarno, które, jak sądzę, każdy ma w sobie. Tyle, że nie w każdym rozrasta się ono do tak destrukcyjnej formy.
Nieidealna powieść z potencjałem
Rozdzielenie ciężaru opowieści na dwóch narratorów i różne płaszczyzny czasowe, może być dla debiutanta trudne do opanowania. W Biegacza wkradł się chaos. Ponadto, powieść wydawała mi się miejscami przegadana, choć objętościowo jest przecież niewielka. Są tu fragmenty, które do akcji niewiele wnoszą. Albo i nic.
Nie zawsze rozumem sens użytych w opowieści wulgaryzmów, choć może powinnam, bo sama od nich nie stronię, a w monologach teoretycznie powinny się bronić. A jednak momentami zgrzytały mi okrutnie, choć jeszcze bardziej zgrzytało mi lokowanie produktu, czyli promocja książek Joanny Jodełki. I tu znów, teoretycznie nie powinno mi to przeszkadzać, bo zwykle takie nawiązania traktuję jako miły bonus i wskazówkę co warto przeczytać, ale tym razem miałam wrażenie, że ta promocja jest dość toporna.
Tyle mojego marudzenia.
Biegacz jest powieścią niepokojącą, nieoczywistą, trochę z pogranicza kryminału i thrillera, trochę obyczajową (to właśnie te obyczajowe wątki są najbardziej udane). Kuleje strona techniczna, ale sam pomysł na fabułę, sposób jej przedstawienia oraz celność obserwacji społecznych dają nadzieję na to, że praca nad warsztatem może przynieść efekty w postaci naprawdę niezłych thrillerów psychologicznych. Ma ta powieść klimat, ma potencjał.
Bartłomiej Grubich Biegacz Wyd. Vesper 2019 224 strony |
Dziękuję za recenzję, tytuł tradycyjnie zapisuję :)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę w planach przeczytać i jestem ciekawa jak ja ją odbiorę. 😊
OdpowiedzUsuń