niedziela, 29 maja 2016

Jaume Cabré "Cień eunucha"
Przegrałem własne życie...

Jaume Cabré
Cień eunucha
Wyd. Marginesy
2016
496 stron
Czasami się zastanawiam, jak ściany naszego domu wytrzymują tyle śmierci, tyle cierpienia i tak niewiele radości, bo mam wrażenie, że jeśli chodzi o szczęście, takie prawdziwe, niewiele go zaznaliśmy w domu Gensana[1].

Od momentu, w którym na polskim rynku wydawniczym pojawiła się powieść Wyznaję, katalońskiego pisarza Jaume Cabré, niecierpliwie czekam na kolejne książki tego autora. Cztery lata, cztery powieści. Każda inna, każda fascynująca. Nie wyobrażam już sobie roku, w którym nie będę wyczekiwać kolejnej książki Katalończyka i niecierpliwe oczekiwać listonosza, który mi ją dostarczy.


Powieść pełna muzyki


Nad Cieniem eunucha, który premierę miał niespełna dwa tygodnie temu, Jaume Cabré pracował ok. sześć lat. Polski przekład pojawił się dwie dekady po publikacji oryginału. Ta wielowątkowa opowieść o kilku pokoleniach katalońskiej rodziny przemysłowców, wypełniona jest muzyką. W tle słychać preludia Chopina czy nokturn Johna Fielda. Serca (a przynajmniej jedno serce) drżą, gdy na scenie pojawia się pewna skrzypaczka, a główny bohater jest melomanem prywatnie i krytykiem muzycznym zawodowo.

Tyle o tle, a co na pierwszym planie? Wspomnienia, rozliczenia, wychodzące na jaw tajemnice. Cienie przeszłości snujące się po utraconym domu, miejscu pełnym wspomnień i duchów.


Duchy tego domu, czyli ciężar przeszłości



Gdy wszystko już minęło, siedząc na wprost ciemnych oczu i doskonałej cery Júlii, zadałem sobie pytanie, w którym dokładnie momencie przegrałem własne życie[2]. Júlia jest dziennikarką, koleżanką z pracy Miquela Gensany Giró, głównego bohatera Cienia eunucha. Chce napisać artykuł o niedawno zmarłym przyjacielu kolegi i w tym właśnie celu umawiają się w restauracji. Wspomnienia o Bolósie, Nieodłącznym Przyjacielu Gensany, polityku, który niegdyś działał w konspiracji pod pseudonimem Franklin, z którym naszego bohatera sekrety i łączyły, i dzieliły jednocześnie, to jednak ułamek tego, co będzie zaprzątać głowę dziennikarza muzycznego z czasopisma Czasopismo, Miquela o wielu przydomkach, przytłoczonego tajemnicami i dramatami rodzinnymi, człowieka, który mógłby zaśpiewać znowu w życiu mi nie wyszło, gdyby tylko Budka Suflera zechciała przetłumaczyć ową frazę na kataloński.


Jaume Cabré, Warszawa 2016


Pechowo się zdarzyło, że Júlia zupełnie nieświadomie wybrała najgorszy możliwy lokal na to spotkanie. Może i elegancki, może i polecany, ale sprawiający, że zły dzień Miquela staje się dniem jeszcze gorszym. I nie chodzi tu o kelnera posyłającego ironiczne spojrzenia, o dość wysokie ceny, nieumiejętność doboru wina czy skrytykowaną próbę zamówienia dorsza, podczas gdy restauracja słynie z mięs zupełnie innego rodzaju i takie też powinno się w nim zamówić. 

Cóż mógłbym powiedzieć: moja droga Júlia przywiozła mnie właśnie do mojego rodzinnego gniazda, do Gensany, domu, w którym się urodziłem, rosłem, płakałem i marzyłem. Domu, z którego uciekłem, kiedy przyszedł czas[3]. Domu utraconego w wyniku konfliktów i niefortunnych decyzji. Domu, pełnego duchów przeszłości, czających się po kątach wytartych przez siedem pokoleń rodziny Gensanów. Domu pełnym osobistych wspomnień, intymnych przeżyć, dwustu lat historii, która teraz znana jest tylko nielicznym. Inni w tym miejscu widzą jedynie elegancką, uroczą restaurację, Miquel przytłaczającą przeszłość.




Rozliczenie


Ten obiad uruchamia lawinę wspomnień, która zdumiała towarzyszkę Miquela, a ten - choć niczym święty Piotr - trzykrotnie wyparł się przynależności do miejsca spotkania - mówił i mówił, i mówił. Erudyta, niespełniony artysta, miłośnik muzyki ze złamanym sercem i bez większych nadziei, na zapewnienie kontynuacji rodu, wylewa z siebie żale i sekrety, wspomnienia z czasów partyzanckich i miłosne uniesienia. Jego opowieść przeplata się ze wspomnieniami wuja, dzięki któremu poznajemy tę część historii, której Miquel nie mógł być świadkiem. Otrzymujemy więc kompletną opowieść o rodzinie Gensanów, intrygującą, wciągającą, pełną małych i wielkich dramatów. 

Cień eunucha budują porażki. Zawodowe i prywatne. Uczuciowe i rodzinne. Pełno w nim rozczarowań, zawiedzionych nadziei, złamanych serc i trudnych relacji. To gorzka opowieść człowieka przegranego, który rozlicza się z przeszłością nie tylko swoją, ale i całej familii, a konkluzja nie napawa optymizmem.

Człowiek cierpi, bo umysł nakłania go do sceptycyzmu, zwłaszcza kiedy sobie uświadomi, że rzeka życia z czasem zatonie w śmierci, a zakochiwanie się z czasem doprowadzi do samotności i do tęsknoty za uczuciem szalonym, gwałtownym i irracjonalnym, które tak bardzo przypomina szczęście[4].





Językowo Cieniowi eunucha bliżej do Wyznaję, niż Głosów Pamano czy Jaśnie pana, choć nie ma tu aż tak skomplikowanych przeskoków w czasie i przestrzeni, za to licznie pojawiają się zmiany pomiędzy narracją pierwszo- i trzecioosobową. To był pierwszy eksperyment tego typu, który autor zastosował w swojej twórczości. Później, z powodzeniem, autor kontynuował go w Wyznaję (Cień eunucha powstał wcześniej), uznając, że to ci subiektywne lepiej brzmi w pierwszej osobie, a to co obiektywne - w trzeciej.

Mimo zastosowania tego nietypowego zabiegu, powieść czyta się świetnie, choć bywa, że erudycyjne popisy autora każą mocno zwolnić tempo i ze wzmożonym skupieniem śledzić tekst. Liczne są tu nawiązania muzyczne czy literackie. Główny bohater, niespełniony artysta, nie potrafi znaleźć sobie miejsca w żadnej artystycznej niszy. Brak umiejętności w tym kierunku sprawia, że pozostaje mu rola dziennikarza, obserwatora, widza, słuchacza, badacza, krytyka. Kogoś, kto pyta, a nie jest przepytywany. Kogoś, kto podziwia, zamiast gromadzić wokół siebie rzeszę fanów. Kogoś, kto może oceniać, opiniować, ale sam nie bardzo ma co ocenie poddać. Kocha poezję, muzykę, malarstwo, ale nie potrafi tworzyć w żadnej z tych dziedzin. I to go boli, to go uwiera. Męczy go fakt, że o artystach się mówi, artystów się zna. Nikt ze znajomych Miquela nie wie jednak kim jest Steiner, nikt nie kojarzy nazwiska krytyka i wcale się owej niewiedzy nie wstydzi. 

Kiedy krytyk odwraca się, widzi za sobą cień eunucha[5] - mówi Gensana, używając tego samego sformułowania, jakiego Steiner użył po lekturze Dostojewskiego. Kto chciałby być krytykiem, gdyby mógł być pisarzem[6] - dodaje z goryczą.


Targi Książki, Warszawa, 2016

Przeczytajcie koniecznie!


Wśród inspiracji, które przyczyniły się do powstania powieści Cień eunucha, znajdują się koncert skrzypcowy pamięci anioła Albana Berga oraz... pewien dom. Istnienie tego powieściowego nie jest bowiem literackim wymysłem. Podobny los spotkał budynek mieszczący się nieopodal domu rodzinnego autora, który z lokalu mieszkalnego zmienił się w restaurację.

Główny bohater powieści, urodził się dokładnie w dniu, w którym na świat przyszedł jego twórca. Dzięki temu, autor mógł się z nim podzielić częścią obserwacji i przeżyć swoich oraz swoich przyjaciół. Dzięki temu otrzymujemy wiarygodny obraz Barcelony i Katalonii, ciekawy zwłaszcza w tych momentach, kiedy autor bierze na tapet okres dyktatury Franco.

Każda kolejna powieść Jaume Cabré jest dla mnie ucztą literacką i na każdą kolejną czekam niecierpliwie. Z Cieniem eunucha nie było inaczej. Sporo tu emocji, jest muzyka w tle i odrobina barcelońskich pejzaży, są gorzkie refleksje o życiu, utraconych szansach, błędnych decyzjach, zbyt mocno pielęgnowanych urazach. O nieśmiertelności, która nie każdemu jest pisana.

Według mnie są trzy sposoby na nieśmiertelność, których się dorobiliśmy: dzieci, sposób najczęściej stosowany, religia, sposób najbardziej prestiżowy, i sztuka, sposób najbardziej ze wszystkich wysublimowany[7].

Miquel także dostał swoją szansę na nieśmiertelność. Dzięki powieści Cień eunucha Jaume Cabré, którą serdecznie Wam polecam.




***

Książkę polecam
miłośnikom wielowątkowych powieści
szukającym wątku tajemnic rodzinnych
ceniącym piękny język
poszukującym powieści z Barceloną w tle

***

[1] Jaume Cabré, Cień eunucha, przeł. Anna Sawicka, Wyd. Marginesy, 2016, s. 364.
[2] Tamże, s. 21.
[3] Tamże, s. 28.
[4] Tamże, s. 464.
[5] Tamże, s. 410.
[6] Tamże.
[7] Tamże, s. 38.

***


Przeczytaj też



37 komentarzy:

  1. Bardzo zachęcasz do czytania książek autora, mam nadzieję, że wkrótce którąś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że książkę kojarzę tylko z jej intrygującej akcji promocyjnej ;) Ale kto wie, może kiedyś się skuszę, bo Twoja recenzja mnie zaciekawiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz warto zacząć kojarzyć książkę z książki. :D
      A akcja faktycznie byłe (jest?) świetna. Żałuję, że nie mieszkam w Warszawie i nie mogłam ruszyć śladami cytatów.

      Usuń
  3. Muszę w końcu sięgnąć po jego prozę, Twoje słowa brzmią bardzo zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu, czy w polskich wydaniach Cabré jest może informacja o współfinansowaniu ich publikacji przez Kataloński Instytut Kultury lub inny podobny organizm Generalitat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "Cieniu eunucha" jest informacja o współfinansowaniu przez Instytut Ramona Llulla.
      A tak z ciekawości: czemu pytasz?

      Usuń
    2. Odnosze wrazenie, ze jestesmy swiadkami ofensywy kulturalnej z Katalonii. Próbuja zdobywac sympatie poza granicami Hiszpanii, gdzie ludzie maja juz serdecznie dosc nacjonalizmu katalonskiego. Metoda malych kroczków, bardzo skuteczna, promuja swa "kwestie". Nie mysl tylko, ze mam cos przeciwko. Ja nie jestem przeciwniczka niepodleglosci Katalonii, mam tylko zwyczajnie dosc marnotrastwa czasu i srodków, które moglyby zostac zuzyte np. na zaplacenie aptekom za lekarstwa.

      Usuń
    3. Dzięki za odpowiedź. Kompletnie się nie orientuję jak to wygląda z Waszej strony.

      Usuń
  5. Ciekawa jestem jak mi się "Cień eunucha" spodoba, bo "Wyznaję" jeszcze nie czytałam. Ale zapowiada się naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem, warto przeczytać "Cień eunucha" przez"Wyznaję".

      Usuń
  6. Przede mną wciąż pierwsza książka Cabre: "Wyznaję", ale wierzę, że po niej dotrę do kolejnych ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki za to, żebyś się wciągnęła co najmniej tak bardzo jak ja. :)

      Usuń
  7. Nie znam pióra autora,ale widzę, że czas na zmiany

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem w plecy z książkami Cabre. Uwielbiam "Wyznaję", ale "Dzieci Pamano" mnie jakoś nie wciągnęły. To znaczy można powiedzieć, że ciągle czytam, tylko z przerwami na inne lektury. Nie mówię, że zupełnie mi się nie podoba, inaczej na pewno już bym zostawiła ją w spokoju. Po prostu zawieszam się na niej mocno. Mimo wszystko mam w planach kolejne książki autora. Ale namotałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może moment nie ten? Czasem warto wrócić do takiej książki po jakimś czasie. :)
      Mnie wszystkie wciągnęły. :)

      Usuń
  9. "Jaśnie pan" niezwykle mnie ubawił i jednocześnie zafascynował. Ponoć to słabsza książka Cabre i zarazem wcześniejsza od "Głosów Pamano" oraz "Wyznaję".

    I chociaż te dwie ostatnie lektury już posiadam to wciąż zastanawiam się, czy nie lepiej najpierw sięgnąć po "Cień eunucha", który jest również nieco wcześniejszy, aby zobaczyć w jakim kierunku i w jaki sposób rozwija się styl autora. Z tego, co widzę z wielu poznanych opinii wynika, że każda jego książka jest inna i zaskakująca. Chcę znów dać się zaskoczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy słabsza, na pewno inna niż te trzy pozostałe, które znam.

      Moim zdaniem, warto zacząć właśnie od "Cienia eunucha", a już na pewno warto tę powieść przeczytać przed znacznie bardziej "zakręconym" "Wyznaję".

      I potwierdzam - każda z tych książek jest inna. :)

      Usuń
  10. Mam ogromną ochotę zapoznać się z tym tytułem ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana, którą książkę po "Wyznaję" polecasz? Nie wiem, co wypożyczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudne pytanie, bo mnie się wszystkie podobały. Od "Wyznaję" każda jest zdecydowanie prostsza narracyjnie. "Jaśnie pan" jest najlżejszy, bez stylistycznych szaleństw i pokazuje Cabre w odsłonie dość humorystycznej (choć nie bez poważniejszego drugiego dna). "Cień eunucha" i "Głosy Pamano" są zdecydowanie cięższe pod względem emocjonalnym, mają spory ciężar prywatnych emocji bohaterów oraz historii kraju. Tej historii, rewolucyjnej przede wszystkim, więcej jest w "Głosach Pamano". "Cień eunucha" jest bardziej obyczajowy, ale też dość dołujący.
      Tak więc, sama musisz wybrać w zależności od tego, na co masz ochotę. ;)

      Usuń
    2. Kurczę, to dalej mam zagadkę :) W każdym razie dziękuję i pomyślę jeszcze :)

      Usuń
    3. Czytaj po kolei. Co się będziesz ograniczać. :D

      Usuń
  12. Jestem ciekawa tego autora, a równocześnie troszkę się go boję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się bać. Nie jest to co prawda lekka literatura, ale zdecydowanie warta uwagi. :)

      Usuń
  13. Widać, że autor poświęca się w tej pozycji bardziej gorzkim tematom, ale przyznaję, że intryguje mnie najnowsza książka. Kiedyś z chęcią przeczytam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak szukasz czegoś lżejszego, to sięgnij po "Jaśnie pana". :)

      Usuń
  14. Czyli klimat podobny do Wyznaję i Głosów Pamano? Sięgnę po tę książkę na pewno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno porównywać, ale w pewnym sensie podobny. I na pewno warto sięgnąć. :)

      Usuń
  15. Cholercia! Kolejny autor, którego twórczość bardzo chcę poznać. Nie wiem kiedy to zrobię.
    Ta książka musi być bardzo ciekawa. Praca nad nią trwała aż 6 lat? Szok! I pomyśleć, że czyta się ją kilka / kilkanaście godzin ;)
    Ta muzyka również mnie zachęca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najszybciej, bo Cabre pisze naprawdę świetnie.

      Usuń
  16. Mam u siebie i niebawem zabieram się za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Widzę, że jesteśmy jednomyślne. :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...