czwartek, 26 marca 2020

Christine Mangan "Tangerynka"



W tle egzotyczny Tanger, na pierwszym planie przyjaźń zniszczona przez czas, a może... przez coś jeszcze? Alice i Lucy spotykają się ponownie po ponad roku i... nie jest to radosne spotkanie. Co rozdzieliło kobiety? Co je połączy? Tangerynka Christine Mangan zaczyna się niewinnie, ale nie dajcie się zwieść. Kryje w sobie mroczną historię.



Tangerynka, thriller pod słońcem Maroka



Okazuje się, że i pod słońcem Maroka, w scenerii wakacyjnej, w gwarnej przestrzeni pełnej handlarzy i egzotyki, może wydarzyć się historia mroczna, duszna, niepokojąca. 

W Tangerynce teraźniejszość splata się z przeszłością, a całość ze strony na stronę tworzy coraz bardziej przerażający obraz. Im więcej wiemy, tym większa w nas nerwowość i obawa, jaki będzie finał tej historii. A przynajmniej tak być powinno.

Alice i Lucy, nasze główne bohaterki, poznały się na uczelni w Bennington. Szybko znalazły wspólny język. Dwie nastolatki, których rodzice odeszli zbyt wcześnie. Coś się jednak wydarzyło, coś dramatycznego, jakiś wypadek, o którym jeszcze nic nie wiemy, a który rozdzielił dziewczyny na ponad rok.

Teraz Alice mieszka w Tangerze i zupełnie nie spodziewa się, że któregoś dnia Lucy stanie w progu jej domu. Targają ją rozmaite emocje. Wracają wspomnienia i wraca strach. Alice, która tak naprawdę nigdy nie zadomowiła się w Maroku, czuje się coraz bardziej zagubiona. 


Debiut ostrożnie napisany



Składowe relacji pomiędzy bohaterkami, Christine Mangan odsłania stopniowo. Na jaw wychodzę sekrety i obsesje. Bo Tangerynka to właśnie opowieść o obsesji.

Napięcie powinno rosnąć, atmosfera gęstnieć. Trudno to jednak zauważyć. Niewiele się tutaj dzieje na poziomie fabularnym. Nie liczcie na dziki pęd zdarzeń i gwałtowne wiraże. Będzie po prostu coraz mniej spokojnie, coraz bardziej niepokojąco, ale nie dotrzemy niestety do tego poziomu, w którym ugotujemy się z emocji. 

Wejdziemy wprawdzie w umysły bohaterek, na zmianę śledząc myśli to jednej, to drugiej, podawane w narracji pierwszoosobowej, a więc zbliżającej czytelnika do postaci z kart powieści, ale czy będzie to na tyle przekonujące, by przeżywać tę historię jak własną? Obawiam się, że niekoniecznie. Bohaterki nie dają się niestety polubić. Jedna zdaje się bezwolna i nijaka. Druga nie wzbudza sympatii, ale i nie przekonuje swoją mroczniejszą stroną. Jakie są naprawdę i kim są dla siebie? Okaże się oczywiście z czasem.

Christine Mangan miała na Tangerynkę niezły pomysł. Trochę jednak zabrakło tu mocy, siły rażenia jaką winien mieć thriller, siły przekonywania właściwej powieściom wzbudzającym emocje u czytelnika. Maroko z 1956 roku nie ma tak egzotycznego klimatu jakiego się spodziewałam.

Tu wszystko powinno być bardziej, mocniej, głębiej, a tymczasem dostajemy do ręki ostrożnie napisany debiut. Ciekawa jestem, czy historia ta przeniesiona na ekran będzie miała oczekiwaną siłę rażenia. Chętnie to sprawdzę.



Christine Mangan
Tangerynka
przeł. Agnieszka Wilga
Wyd. Marginesy
2020
620 stron




3 komentarze:

  1. Sama myślę nad tą książką, bo wydaje się wpasowywać w moje upodobania literackie dość mocno, ale trochę mnie zniechęciłaś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno czytałam książkę, która również według mnie, miała zbyt małą siły emocji w odniesieniu do swojej tematyki i nie bardzo mi to pasowało, więc jeszcze zastanowię się nad lekturą tego tytułu. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydawnictwo Marginesy - moje ulubione. Chyba jednak dam szansę tej książce :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...