Macie na ciele jakiś tatuaż? Choćby i starannie ukryty pod ubraniem? Jeśli tak, to lepiej na siebie uważajcie. Alison Belsham ostrzega - możecie znaleźć się na liście potencjalnych ofiar Łowcy Tatuaży.
Bez głowy, bez ręki, bez skóry
Gdy ktoś zbyt często sięga po thrillery z seryjnym mordercą, który wedle sobie tylko znanego klucza dobiera ofiary, by uśmiercić je w okrutny sposób, może odnieść wrażenie, że już niczego ciekawego w tym temacie nie da się napisać. A jednak co jakiś czas pojawia się taka pozycja, która mocno działa na wyobraźnię i równie mocno wciąga.
Alison Belsham wprawdzie w literaturze gatunkowej rewolucji nie robi - a jednak udało jej się skroić całkiem niezłą historię. Ma ona szansę przypaść do gustu kryminalnym wyjadaczom, a już na pewno mocno wciągnąć tych, którzy po tego typu historię sięgają rzadziej.
Ciało ze zdartą skórą, ciało bez głowy, ciało bez ręki. Niewyobrażalny musiał być ból ofiar okaleczanych jeszcze za życia. Kto i z jakiego powodu działa z takim okrucieństwem? Tego musi się dowiedzieć młody śledczy Francis Sullivan.
Tatuaże
Łowca tatuaży jest skrojony z motywów, które dobrze znamy. Nieuchwytny seryjny morderca znajduje się zawsze o krok przed śledczymi. Dostajemy dostęp do jego myśli więc wiemy, że swoje działania traktuje jak misję. Śledczy jest młody i wreszcie ma okazję się wykazać. Awansował na stanowisko, które marzyło się bardziej doświadczonemu koledze, więc możemy liczyć na to, że podczas ich współpracy policjantów będzie. Przełożony żąda wyników, sprawa się plącze, a główny dochodzeniowiec dostaje cywilne wsparcie interesującej, acz niesubordynowanej osóbki. Pierwsze zwłoki znalazła kobieta, nieprzypadkowo tatuażystka z popapranym życiem prywatnym. Tak, tu też będzie iskrzyć, choć nieco inaczej niż w we wcześniej wspomnianym przypadku. Pomoc specjalistki się przyda, wszak niełatwo poznać środowisko tatuażystów komuś z zewnątrz, kto nie wzbudza zaufania.
Ta możliwość przebywania w towarzystwie miłośników tatuaży, to duży plus. Sama autorka może się pochwalić wydziaranym rękawem, zakładam więc, że nie jest to środowisko jej nieznane, a to dodaje wiarygodności portretom jej bohaterów.
Jednym tchem
Teoretycznie wiemy czego się spodziewać, a jednak Alison Belsham, choć korzysta z tych zgranych motywów, sprawia, że Łowca tatuaży wciąga. Może i chciałoby się, by sylwetka mordercy była mocniej rozbudowana, może i czasem śledczy nie wykazywali się spodziewaną bystrością, może i czasami przydałyby się bardziej niebanalne rozwiązania, ale i bez tego thriller ten dostarcza rozrywki, emocji, a niekiedy i zaskoczeń.
Czegoś się domyśliłam, czegoś nie zgadłam. Trochę zaciekawiły mnie prywatne perypetie bohaterów, trochę bardziej śledztwo i motywacje głównego antagonisty. Dobra dawka emocji i rozrywki. O takich thrillerach mówi się, że czyta się je jednym tchem.
Tak było.
Alison Belsham Łowca tatuaży przeł. Dorota Konowrocka-Sawa Wyd. W.A.B. 2020 416 stron |
Mam tę książkę, więc pewnie niebawem ją przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńZapowiada się intrygująco i ciekawie. Będę miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńNie znam tego tytułu, ale muszę przyznać, że mnie zaintrygował.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się tatuaże, aczkolwiek boje się je robić. Książka kusząca, ale tylko czas pokaże czy przeczytam 😃
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo ciekawa, ale ja tym razem odpuszczam - jeszcze mam kilka stosików do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńTytuł ciekawy ♡
OdpowiedzUsuńBrzmi nieźle.
OdpowiedzUsuńO, coś czuję, że ta powieść mogłaby mi się spodobać :) Ciekawa fabuła, budzący zainteresowanie bohaterowie, kilka zagadek do rozwiązania - to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuń