seria z Malin Fors, tom 11 |
Co musi się wydarzyć, by spokojny mężczyzna sterroryzował pasażerów i załogę samolotu żądając złożenia w ofierze trzech osób zamiast kilkudziesięciu przebywających na pokładzie? Pocałunek kata Monsa Kallentofta to mroczna historia o zemście dyktowanej bólem, żalem i bezradnością.
Ofiary i kaci
Kryminalna seria z Malin Fors liczy już jedenaście tomów. Ten jedenasty to właśnie Pocałunek kata, gęsta, mroczna opowieść, której fabuła wprawdzie wkracza w rewiry zwane "przecież to nie mogłoby się wydarzyć", ale po pierwsze, owszem, mogłoby, a po drugie to nie jest zbyt istotna sprawa.
Ważniejsze jest to, żeby po lekturze przemyśleć pewne palące kwestie, które są boleśnie aktualne. Wśród nich jest szkolna przemoc. Fizyczna, psychiczna. Hejt, piętnowanie, brak pomocy ofiarom, bezkarność sprawców. Jest bezmyślność, z jaką człowiek traktuje drugiego człowieka. To co dla jednych jest zabawą, dla innych może stać się koszmarem.
Świat nastolatków bywa brutalny, a social media dają nieograniczone pole do popisu dla tych, którzy chcą się zabawić cudzym kosztem. Człowiek zaszczuty kurczy się w sobie i wtedy jest już zaledwie o krok od tragedii. To także jest tematem tej książki.
Cudze życie, moja decyzja?
Pocałunek kata budują dramaty wielu osób. Role katów i ofiar oddziela cienka granica. Dziś jesteś po jednej stronie, kto wie, po której znajdziesz się jutro? Mons Kallentoft pisze o ogromnie silnych emocjach. Takich, które rozsadzają człowieka od środka, które muszą znaleźć ujście.
Szwedzki pisarz uszył fabułę z motywów, które nawet osobno mają ogromny ciężar. Zebrane razem w jednej książce przytłaczają. Mamy tu m.in. dziecko porzucone przez matkę, pozostawione z milionem pytań i strachów, mamy różne formy przemocy, przypadkowe i nieprzypadkowe ofiary tejże. Jest palące poczucie beznadziei, tego, że się zawiodło bliską osobę. Jest gorzki smak zemsty i ciąg zdarzeń wymykających się spod kontroli. Są plany brutalnie zrewidowane przez życie, przez innych ludzi i nadzieje okrutnie zdeptane. Jest strach, jest nałóg, nad którym trudno zapanować, wspomnienia, co nie dają się wymazać z pamięci. Są nieuczciwe praktyki koncernów farmaceutycznych.
I gdy już przejdziemy przez te wszystkie motywy, gdy przebrniemy przez morze ludzkich wad, zostaniemy z pytaniem o to, czy ktokolwiek ma prawo decydować o cudzym życiu. I o cudzej śmierci.
Ciekawy styl, świetna historia
Mons Kallentoft wyróżnia się stylem. Mistrzowsko łączy mroczne sceny ze złotymi myślami (które na szczęście tylko czasem pachną coelhizmami) i niemal poetycko podanymi refleksjami. Co jakiś czas wpada w filozoficzne tony, ale nawet jeśli na początku zdaje się to gryźć z atmosferą książki, dość łatwo można się do tego sposobu opowiadania przyzwyczaić. I już nic tu się nie gryzie, bo napięcie budowane jest z wyczuciem, atmosfera swą lepkością i gęstością otula szczelnie, nie pozwalając na łatwe oderwanie się od opisywanej historii.
Autor doskonale wpasowuje kryminalną intrygę w problemy współczesności. To czyni Pocałunek kata powieścią mocno zaangażowaną społecznie, ale jednocześnie wciąż pozostającą w kategorii powieści rozrywkowych, trzymających w napięciu, dostarczającej dokładnie takiej dawki literackiej adrenaliny, jakiej spodziewalibyśmy się po literaturze tego gatunku. Narracja jest pierwszoosobowa. Ostrzegam, bo wiem, że nie każdy jest jej fanem. Dodam jednak, że ja też nie jestem, a Pocałunek kata czytało mi się wybornie.
Fascynuje postać Malin, spinającej serię śledczej, która ze swoją walką z demonami z jednej strony wpisuje się w schemat dobrze znany nam z kryminałów, z drugiej, schematom się wymyka. Kobieta nieustannie walczy ze swoimi słabościami i tak zwyczajnie, po ludzku daje się lubić. Bo mimo iż jest świetną policjantką, tak zwyczajnie po ludzku czasem czuje zmęczenie, strach, niepewność, tęsknotę za miłością, bliskością czy złość na kogoś, kto odszedł, gdy tak bardzo był potrzebny.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Monsa Kallentofa i już wiem, że nie ostatnie. Kupuję wyróżniający się styl autora i ciekawa jestem, w jakie jeszcze mroczne zakamarki ludzkiej psychiki zaprowadzą mnie opowiadane przez niego historie.
Mons Kallentoft Pocałunek kata Dom Wydawniczy Rebis 2019 352 strony |
Na pewno przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńKiedyś przymierzałam się do twórczości tego autora i faktycznie, ma on dość charakterystyczny styl, który wtedy mnie akurat nie do końca przekonał. Ale może powinnam zrobić jeszcze jedno podejście? Ciekawa jestem, czy teraz w podobny sposób odbiorę książki tego pisarza.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten styl jest na tyle dla kryminałów nietypowy, że wielu czytelników może mieć z nim problem. ;)
UsuńNie słyszałam o tej serii.
OdpowiedzUsuńWędruje na moją listę do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą książką, ale ostatecznie zrezygnowałam z niej. Po Twojej recenzji widzę, że jednak warto po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Sama okładka mnie już przeraża.. Może odważę się i przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam dwie pierwsze części tego cyklu, ale styl Kallentofta drażnił mnie na tyle, że porzuciłam myśl o sięgnięciu po kolejne powieści. Jak dla mnie zbyt dużo było właśnie takich pseudo filozoficznych wtrętów, zwłaszcza z punktu widzenia nieżyjącej ofiary. Jakoś to wszystko gryzło mi się z intryga, mimo że zaciekawiła mnie postać głównej bohaterki. Nie miałam pojęcia, że pisarz dorobił się już 11 tomów swojej serii. Może dam mu kolejną szansę, ale oczywiście wznowię czytanie tam, gdzie skończyłam, czyli na 3 części.
OdpowiedzUsuńPunkt widzenia nieżyjącej ofiary? Zaintrygowałaś mnie. :D
UsuńA ja dopiero mam przed sobą serię autora ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Nie słyszałam o niej 😇
OdpowiedzUsuńTen autor to dla mnie zupełna nowość- jestem ciekawa jak podszedł do tej historii... zdecydowanie d przeczytania!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Dawno temu przeczytałam, chyba "Jesienną sonatę"- ciekawy mroczny kryminał. "Pocałunek kata " też będę miała na uwadze.
OdpowiedzUsuń