wtorek, 16 października 2018

Anna Fryczkowska "Równonoc"
[RECENZJA]

prawdziwe zbrodnie



To bardzo złe życie, ale bardzo dobry temat. Tak to właśnie działa w mediach. Od zawsze. Czterech zaginionych to dobra historia, dużo lepsza niż jeden, bo jeden zajmuje media tylko przez osiem dni. Sprawdziłam to lata temu[1].



Niewierna



Nie jestem wierną czytelniczką. Taką co to nerwowo wypatruje książki ukochanego autora i spać nie może na tydzień przed jej premierą, taką, co to rzuca wszystko, gdy owa książka się pojawi i odcina od otoczenia dopóki nie dotrze do ostatniej strony. Mogę na palcach jednej ręki wyliczyć sprawców mojego niecierpliwego oczekiwania na książkowe premiery. Mogę na palcach drugiej ręki wyliczyć tych pisarzy, z których twórczością jestem na bieżąco czy też serie, które poznaję tom po tomie nie mogąc się doczekać kolejnego. 

Jeśli jednak miałabym wskazać taką serię, to wycelowałabym palcem w Na F/Aktach. Różni autorzy, różne style, różne formy narracji. Łączy je temat zbrodni prawdziwych, bo to one są fundamentami opowieści, którym raz bliżej do wywiadu-rzeki, innym razem do reportażu. Tworzą je mocne nazwiska i mocne historie.

Do grona pisarzy tworzących tę serię dołączyła Anna Fryczkowska. Autorka wzięła na tapet zaginięcia nastoletnich chłopców, do których doszło pod koniec lat 90' w północno-zachodniej Polsce. Na podstawie tamtych historii powstała Równonoc, powieść dokumentalna, której czytanie zwyczajnie boli.


Tamtego marcowego wieczoru



Najbliżej poznamy historię Szymona. To on zaginął jako pierwszy. Był 21 marca 1998 roku. Dzień i noc miały wówczas tę samą długość. Równonoc. Takie słowo, które dla jednych jest niczym, a dla drugich znaczy wszystko. Mieści w sobie cały tamten strach o los niespełna piętnastoletniego syna, który nie wrócił z wieczornego spotkania z kolegami. Mieści dni pełne oczekiwań, bólu, niepewności, strachu, złości, nadziei, apatii, żalu. Mieści kilometry wydeptane w drodze na komisariat, setki pytań, godziny rozważań, hektolitry łez, ogrom rozpaczy. 

Po Szymonie byli kolejni. Chłopcy, którzy tak jak on, rozpłynęli się w powietrzu bez śladu. Zostawili po sobie puste łóżka, niespełnione marzenia, zrozpaczonych bliskich.
Chłopcy marcowi. Bo każdy zaginął tego właśnie miesiąca. 
Chłopcy do siebie podobni, a jednak inni, gdyż każdy miał swoją, obcą pozostałym historię.
Chłopcy, którzy padli ofiarą... No właśnie... Kogo? Przypadkowego sprawcy? Seryjnego mordercy? Zwykłego pecha?

W pierwszej scenie, gdy pustka po stracie syna osiąga dojrzałość, on sam staje w drzwiach domu.
Co tak naprawdę wydarzyło się tamtego marcowego wieczoru?


Bezradność


Co to za świat, w którym giną dzieci? Niech pani powie. Co to za świat, w którym ludzie znikają bez śladu i nikt nie umie nic z tym zrobić?[2]

Historie marcowych chłopców poznajemy za sprawą opowieści ich rodziców. Z tej perspektywy trudno opowiedzieć o tym co przytrafiło się zaginionym. To sprawia, że jest to przede wszystkim opowieść o stracie, o pustce jakie pozostawia w sercu i domu zniknięcie dziecka, o całej gamie emocji towarzyszącej kolejnym dniom oczekiwania. Autorka oddaje głos swoim bohaterom, a to czyni tę powieść jeszcze bardziej przejmującą, niż gdyby posłużyła się narracją trzecioosobową.

Równonoc mieści w sobie ogrom rozpaczy jaka staje się udziałem rodziców, którzy nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach stracili swe dzieci. Lekturze towarzyszą silne emocje. Smutek, ból, rozpacz. I bezradność. Matek, ojców, służb, organizacji pomagających w poszukiwaniach oraz oferujących wsparcie rodzinom zaginionych. I jeszcze niepewność. Bo nie ma ciał. Nie można wyprawić pogrzebu (ten symboliczny, który znajdziemy w książce, łamie serce). I desperacja. Chwytanie się każdej szansy na pomoc, choćby wiązało się to z wydaniem sporych sum na konsultację z jasnowidzem. I jeszcze nadzieja, także podszyta desperacją, bo skoro Natascha Kampusch znalazła się po ponad ośmiu latach, to dlaczego nie Szymon, Darek, Jędrzej, Dominik?

To także opowieść o życiu po tragedii. Radzeniu sobie z codziennością, próbach wpasowania się w nową rzeczywistość. Rzeczywistość, w której zionie pustką w miejscu do niedawna wypełnionym obecnością bliskiej osoby. Tego powrotu do normalności często nie ułatwia otoczenie. Ludzie, którzy rzucają podejrzenia, oskarżenia, ferują wyroki, czują przemożną chęć podzielenia się własnymi pomysłami, refleksjami, opiniami. Ludzie, którzy wiedzą lepiej. Którym podobna tragedia nigdy nie mogłaby się przytrafić. Którzy bezpardonowo włażą w butach w czyjś ból powodując, że rany goją się jeszcze trudniej.

Równonoc Anny Fryczkowskiej jest potwierdzeniem, że na kolejne tomy serii Na F/Aktach warto czekać.



Anna Fryczkowska
Równonoc
Wyd. Od Deski Do Deski
2018
288 stron



[1] Anna Fryczkowska, Równonoc, Wyd. Od Deski Do Deski, 2018, s. 185.
[2] Tamże, s. 37.






14 komentarzy:

  1. Ostatnio zastanawiałam się czy kupić tęvksiążkę. Teraz już wiem, że muszę to koniecznie zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Już dawno nie czytałam tak dobrej recenzji:D Intrygujesz!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna recenzja i książka bardzo mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie widziałam nigdzie tej książki. Muszę się za nią rozejrzeć ;)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...