środa, 29 czerwca 2016

Tony Kososki "Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę"
Selfie z lamą, czyli autostopem przez Amerykę Południową

Tony Kososki
Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę
Wyd. Muza
2016
416 stron
Uwielbiam książki z których wylewa się pozytywna energia. Pisane przez kogoś, kto właśnie spełnił swe marzenia i dla czytelników ma jeden, prosty przekaz: nie odkładaj marzeń na bliżej nieokreślone kiedyś!

Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę to zapis podróży polskiego studenta po trzech krajach Ameryki Południowej. Tony Kososki stawia wszystko na jedną kartę (i nie jest to karta płatnicza), udowadniając, że jak się chce, to można.


Inżynier mechatroniki w podróży autostopem



Patrząc na okładkę tej książki, nie wiesz, kim jestem. Mam jednak nadzieję, że po przeczytaniu moich wspomnień powiesz mi cześć nawet na drugim końcu świata. Nazywam się Tony Kososki, mam 23 lata, jestem inżynierem mechatroniki na Politechnice Gdańskiej. Oto moja historia[1].

Tak naprawdę nazywa się Przemysław Śleziak, ale spróbujcie przedstawić się w ten sposób Brazylijczykowi. Albo Peruwiance. Albo Boliwijczykom. Albo... Sami rozumiecie. 

Lepiej więc niech będzie Tony. 

Wiecie już dlaczego pseudonim, ale skąd w dorobku inżyniera mechatroniki książka o podróży? I to podróży głównie autostopem, przez Brazylię, Boliwię i Peru? 

Wszystko zaczęło się w... Portugalii.




Pierwszy krok do spełnienia marzeń - Portugalia


Pierwszym krokiem do obejrzenia większego skrawka świata niż ten, jaki dojrzeć można z najwyższego wieżowca rodzinnego Gdańska, był wyjazd na Erasmusa do Portugalii. Nowe życie, nowe znajomości, nowe możliwości i pomysły. Najtrudniej jest zacząć[2] - pisze Tony w prologu poprzedzającym opowieść o tym, że podróżować niskobudżetowo, na dodatek w pojedynkę,  nie jest łatwo, ale długa lista doświadczeń, znajomości, wspomnień, kadrów zatrzymanych w pamięci i na zdjęciach, warta jest poświęceń.

Portugalia była tym trudnym początkiem, pierwszym krokiem, jeszcze dość bezpiecznym, ale już powoli przeradzającym się w przygodę. Brazylijczycy wśród znajomych, znajomość portugalskiego oraz chęć spełnienia podróżniczych marzeń, przełożyły się na plan załapania się na wolontariat w... Brazylii. W 2014 roku odbywały się tam Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej.

Udało się! Tony znalazł się w grupie szczęśliwców, który przebrnął przez wszystkie etapy kwalifikacji i wylądował w Rio de Janeiro. 




Kontynent pełen niebezpieczeństw


Wolontariat ma tę właściwość, że daje wiele, ale nie pieniądze. Tony od początku pobytu w Ameryce Południowej, będzie kombinował jak najtaniej zjeść, spać, przemieszczać się. Im dłużej trwa podróż - tym większe oszczędności. Ameryka Południowa nie jest kontynentem bezpiecznym i niejednokrotnie pomysł rozbicia namiotu na dziko, spotka się z przerażonymi spojrzeniami mieszkańców. Zresztą Tony jeszcze przed podróżą niejednokrotnie słyszał o tym, co złego może mu się przytrafić, gdy zapragnie podróżować autostopem, jak wiele niebezpieczeństw czyha na samotnych podróżników. 

Chęć przeżycia przygody, obalenia mitów, poznania zwiedzanych miejsc takim jakimi są, a nie takimi jakie pokazuje się turystom, będzie walczyć w nim ze strachem o bezpieczeństwo. Ameryka Południowa nie ma najlepszej opinii i nie jest to opinia bezpodstawna, choć w paranoję popadać nie warto. Stopniowo Tony zacznie się przełamywać - pierwszy nocleg na dziko, pierwsza podróż autostopem, pierwsza wizyta w faveli... Trzeba przyznać, że Tony miał dużo szczęścia, choć zdarzały mu się i nieprzyjemne sytuacje. Opisując swe przygody pokazuje, że warto być odważnym, ale trzeba umieć odwagę odróżnić od brawury. Trudno poznać kraj, trudno zrozumieć jego mieszkańców, gdy wędruje się utartym szlakiem, jada w turystycznych restauracjach, przemieszcza z biurem podróży. Z drugiej jednak strony, w tym pędzie do wydeptywania własnych ścieżek, warto zachować rozsądek.




Nikt nie przeżyje za ciebie przygody twojego życia


Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę jest więc nie tylko książką podróżniczą, w której czeka na nas mnóstwo przygód, ciekawych znajomości, pięknych widoków, obserwacji autora i sporo wiedzy na temat mijanych regionów i ich mieszkańców, ale także opowieścią o spełnianiu marzeń i pokonywaniu własnych słabości. To książka szczera, pisana potocznym językiem. Jak kumplowska opowieść z wakacji, z rodzaju tych długich, egzotycznych, pełnych wygód i niewygód. Znajdziecie w niej kilka zdjęć z wyprawy. Będą też zachwyty i rozterki, rozczarowania i wybuchy entuzjazmu. Prawdziwie wybuchowy koktajl doznań, jakie zapewnić mogą nocne powroty ulicami wielkiego, obcego miasta, zapierający dech w piersiach widok na Machu Picchu, bycie świadkiem najważniejszego gola podczas Mundialu czy samotne zwiedzanie faveli. Czasami ucieknie ostatni autobus, za podwózkę wszyscy każą sobie płacić, namiotu nie ma gdzie rozstawić, głód doskwiera, a host oprócz dachu nad głową chętny jest zaofiarować także siebie. To wszystko traci na znaczeniu, gdy znów rusza się przed siebie, a mijane miejsca i spotykani ludzie wynagradzają niedogodności po wielokroć.

W Brazylii zobaczył na żywo strzał w bramkę wykonany przez Messiego, był na imprezie w slumsach, poznał ludzi z różnych warstw społecznych, odpoczywał na jednej z najpiękniejszych plaż świata. W Boliwii (kraju, gdzie dynamit jest tańszy niż czekolada, którą kupuje się w tym samym sklepie co herbatę z koki) znalazł się na największej pustyni solnej świata i w najwyżej położnej stolicy na naszym globie. W Peru spoglądał na pozostałości po kulturze Inków, wylądował na wyspie zrobionej z trzcin i bazarze, na którym można kupić wywar z kociego pazura.

Zamiast wzdychać do mapy i słuchać cudzych opowieści, ruszył przed siebie. Napisał o tym książkę. Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę to właśnie jego opowieść. Lekka, z humorem, pokazująca, że droga do spełnienia marzeń bywa czasem górzysta, skąpana w palącym słońcu lub zalana deszczem, ale jeśli zdecydujesz się nią ruszyć, przeżyjesz taką przygodę, jaka nie czeka na ciebie w czterech ścianach ani na Facebooku.







***

Książkę polecam
miłośnikom podróży
wielbicielom literatury podróżniczej
wybierającym się do Ameryki Południowej
szukającym motywacji do walki o spełnienie marzeń

***

[1] Tony Kososki, Nie każdy Brazylijczyk tańczy sambę, Wyd. Muza, 2016, s. 8.
[2] Tamże, s. 7.

***




30 komentarzy:

  1. Zapisuję sobie do przeczytania! Lubię czytać opowieści ludzi z pasją, którzy zamiast marzyć zaczęli działać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Mobilizuje mnie to do robienia drobnych kroczków w kierunku realizacji własnych marzeń. :)

      Usuń
  2. Taka motywacja do spełnienia marzeń to z pewnością przydałaby mi się, może warto i zajrzeć! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw papierowa wyprawa do Brazylii, a kiedyś może realna...

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie książki - tytuł ląduje na mojej liście ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też uwielbiam takie książki :D Chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam takich ludzi za odwagę, naprawdę trzeba mieć przy takich podróżach ogromną.
    Bardzo lubię książki podróżnicze, więc pewnie ją sobie sprawię:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też. Sama wiem, że takie ekstremalne podróże to nie dla mnie, ale takie książki motywują mnie do spełniania marzeń. No i lubię czytać o cudzych wyprawach. :)

      Usuń
  7. Właśnie czekam na paczkę z tą książką i sprawiłaś, że będę czekać z jeszcze większą niecierpliwością. Podróż do Ameryki Łacińskiej to moje wielkie marzenie, więc z wielką ciekawością czytam takie książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje też! A już Machu Picchu marzy mi się przeogromnie. No i Kuba. :)

      Usuń
  8. Książka z pewnością godna uwagi, dziękuję za pokazanie. Zawsze chciałem zwiedzić Amerykę Południową ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka lektura działa motywująco, więc czytaj koniecznie. :)

      Usuń
  9. Trafiłaś mnie:) Takich książek szukam:) Podróże, pasja, kolory. Uroda życia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki, szukam jakiejś pozytywnej książki, na pewno przeczytam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będziesz się przy niej bawić co najmniej tak dobrze jak ja. :)

      Usuń
  12. Książka wprost dla mnie, już dawno mnie tak żadna nie zainteresowała aż tak :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Odpowiedzi
    1. Ano. Ja to sobie mogę najwyżej z kotem zrobić. :P

      Usuń
  14. Książka do ręki wpadła mi przypadkowo - spieszyłam się, więc sięgnęłam po książkę, która miała ciekawą okładkę, a jej wydanie było na tyle lekkie aby móc zabierać ją w codzienną podróż autobusem. Jakie było moje zdziwienie jak się okazało, że autor pochodzi z tego samego miasta, tj. Gdańska i studiował na tej samej uczelni, tj. Politechnice Gdańskiej - za to autor dostał pierwszego wielkiego plusa ;) Książkę czyta się lekko i przyjemnie, a przy tym poznajemy prawdziwy świat widziany oczami zwykłego podróżnika. Gorąco polecam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, jaki miły zbieg okoliczności. :)
      Ciekawe, czy doczekamy się kolejnego tomu. Chętnie bym go przeczytała. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...