Artemizja Gentileschi to jedna z pierwszych europejskich malarek i główna bohaterka powieści graficznej autorstwa Nathalie Ferlut i Tami Baudouin. Jak na postać przecierającą szlaki w swojej dziedzinie, lekko nie miała. I o tym właśnie jest ta historia.
Malarstwo tylko dla mężczyzn?
Urodziła się pod koniec XVI wieku w Rzymie jako córka malarza fresków Orazia Gentileschiego. Ojciec był uczniem Caravaggia, a ona sama wykazywała się znacznie większym talentem artystycznym niż jej bracia. Niezła pozycja startowa, prawda? Niestety, nie w tamtych czasach.
Malarstwo było zajęciem zarezerwowanym dla mężczyzn. Kobiety nie miały prawa członkostwa florenckiej Akademii Rysunku (Accademia del Disegno), nie wolno im było kupować pigmentów ani zarabiać na artystycznych pracach. Tematyka dzieł ograniczała się do portretów i martwych natur. Sytuacja Artemizji nie była więc najlepsza, a jej próby umocnienia pozycji kobiety-artystki w tej zdominowanej przez mężczyzn dziedzinie, kończyły się różnie. Często boleśnie.
A jednak Artemizja Gentileschi nie odpuściła. Niepokorna feministka, mimo poniżenia, mimo stosowanej wobec niej przemocy, z wielką determinacją walczyła o spełnienia marzeń i przełamanie barier społecznych.
Teraz jej córka chce poznać historię milczącej o swojej przeszłości matki. Dzięki temu, poznajemy ją i my.
Teraz jej córka chce poznać historię milczącej o swojej przeszłości matki. Dzięki temu, poznajemy ją i my.
Wyrazista postać, wyrazista kreska
Artemizja autorstwa Nathalie Ferlut i Tami Baudouin to nie tylko ilustrowany życiorys włoskiej malarki, ale także jedna z tych historii, która pokazuje, że warto walczyć o spełnienie marzeń, sprawiedliwość, o siebie. Ta walka bywa trudna, bolesna, nierzadko zdaje się być walką ponad siły, ale niekiedy to jedyny sposób, by udowodnić swoje racje, dać szansę na lepsze życie sobie, ale i przetrzeć szlaki innym. Autorki nie unikają tematów mocnych, ważnych. Istotny jest tu np. motyw gwałtu, reakcja społeczeństwa nań, stawianie skrzywdzonej kobiety w roli winnej, bezkarność sprawcy, upokarzająca walka o sprawiedliwość.
Mamy w tej powieści niełatwą drogę Artemizji do statutu utrzymującej się z malowania artystki, mamy jej relacje z mężczyznami (w tym także skomplikowaną relację z ojcem) oraz córką, ale zabrakło samej sztuki. Autorki mocno skupiły się na walce bohaterki o pozycję, spychając na margines to, co Artemizję do tej walki pchało, czyli samą sztukę. O twórczości Włoszki będzie więc niewiele. Szkoda.
Kreska, jaką narysowane są kolejne sceny, jest dość wyrazista. Choć nie ma tu zbyt wielu detali, Tami Baudouin udało się świetnie oddać emocje. Jest kilka naprawdę mocnych scen. Ciesyz oko kolorystyczna spójność, jaka wyróżnia poszczególne fragmenty opowieści, choć jednocześnie muszę przyznać, że fanką stylu Baudouin nie zostanę. Zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu oszczędna kreska AJ Dungo, którą podziwiałam przy okazji lektury wspaniałej powieści graficznej Fale. Ale to już bardzo subiektywna opinia.
Artemizja to pozycja interesująca, choć pozostawia niedosyt. Sprawia, że o włoskiej artystce epoki baroku chciałoby się wiedzieć więcej.
Nathalie Ferlut, Tamia Baudouin Artemizja przeł. Olga Mysłowska Wyd. Marginesy 2019 102 strony |
Tym razem odpuszczę. 😊
OdpowiedzUsuńPowieść graficzna to obszar jeszcze mi nieznany. Muszę kiedyś to zmienić, ale nie wiem, czy zacznę akurat od tej książki. Nie są to do końca moje tematy.
OdpowiedzUsuńTradycyjnie tytuł sobie zapisuję :)
OdpowiedzUsuń