wtorek, 19 marca 2019

Stanisław Grzesiuk "Na marginesie życia"
[RECENZJA]




Przetrwał pobyt w obozach zagłady, wykończyła go złapana podczas wojny gruźlica. Stanisław Grzesiuk znany przede wszystkim z fenomenalnego zbioru obozowych wspomnień, Pięć lat kacetu, w ostatniej ze swoich książek, Na marginesie życia, dzieli swoimi powojennymi przeżyciami, sanatoryjnymi przygodami, walką z chorobą.




Tour po sanatoriach




Na autobiograficzną trylogię Stanisława Grzesiuka składają się Pięć lat kacetu, Boso, ale w ostrogach (o młodości spędzonej w Czerniakowie, jednej z warszawskich dzielnic) oraz właśnie Na marginesie życia. Wznowienie trylogii zawiera fragmenty, których nie zawierają poprzednie publikacje ocenzurowane przez wydawcę i samego autora. Trzeci tom zawiera wyjątkowo dużo takich przywróconych scen, historii, dialogów, komentarzy, więc nawet jeśli kiedyś mieliście okazję go czytać, warto zajrzeć do najnowszego wydania.

Mam taką ciekawą zasadę: "Idź przez życie z podniesioną głową, ale nigdy z zadartym nosem"[1].

W charakterystycznym dla siebie stylu, z lekkością, gawędziarskim tonem, z dużą dawką humoru i własnym kodeksem zasad, bard z Czerniakowa zaprasza czytelników na tour po sanatoriach. W programie przewidziane są m.in.: czas na terapię, zawieranie nowych znajomości, pity pokątnie alkohol, nielegalne wycieczki poza teren placówki. Będzie i część artystyczna, wszak Stanisław Grzesiuk nawet w obozie był w stanie zorganizować ekipę grajków i śpiewaków, więc tym bardziej w sanatorium nie nastręczyło mu to kłopotów. Nie zabraknie także mniejszych i większych awantur, bo charakterek ma nasz narrator niełatwy i jeśli tylko z czymś bądź kimś się nie zgadza, da temu wyraz w słowach równie dosadnych co niekoniecznie cenzuralnych.




Nie mam zamiaru umierać



- Panie doktorze - brawuruję - miałem brata: nie pił, nie palił, nie biegał za dziewczynkami i... cztery lata miał, jak umarł. A ja żyję dwadzieścia dziewięć lat, nie odmawiając sobie tego i owego. I nie mam zamiaru umierać[2].

O walce z chorobą, z którą w tamtych, powojennych czasach, przegrał niejeden, chyba tylko Grzesiuk potrafił napisać w taki sposób, że co rusz kąciki ust czytelnika wędrują do góry w uśmiechu. Skłonność do żartów nie omijała go nawet podczas zabiegów chirurgicznych. Mobilny pierwszy był do drak i dowcipów robionych tak innym kuracjuszom, jak i personelowi. Niemobilny bywał rzadko, bo trudno było go utrzymać w łóżku. W Na marginesie życia nie brak przezabawnych scen i humorystycznych, ciętych dialogów. Nasz bohater to typ bezpośredni, bezczelny, wygadany. Mówi co myśli, robi co czuje. Nawet jeśli wiążą się z tym kłopoty i konflikty. Na każde słowo swoich ma dziesięć. Na każdy przytyk, mrowie pomysłów na to, jak się odgryźć. Gdy trafi na podobnych sobie, dzieje się, oj, dzieje.

Podobnie jak w przypadku opowieści obozowych, pod tą humorystyczną warstwą kryje się drugie, trudne i bolesne dno. Stanisław Grzesiuk opowiada o tym, z jakimi problemami musieli zmierzyć się gruźlicy. Przywołuje tu nie tylko błędne diagnozy, chybione terapie czy konsekwencje zaniedbań personelu medycznego, ale i cały ciężar kłopotów prywatnych, jakie czekały na chorych. 


Na wesoło o poważnych sprawach



Od gruźlików odsuwali się znajomi, nierzadko także i rodzina. Dłuższy pobyt w sanatorium skutkował utratą pracy, krótki zmniejszał szansę na wyleczenie. Chorzy niekiedy nie mieli świadomości stanu, w jakim się znajdują, wśród niezarażonych nierzadko panowała ignorancja, a uprzedzenia brały górę nad faktami. Ich życie wiązało się z wieloma obawami i niepewnością. Niejednemu towarzyszyły myśli samobójcze, niejeden pragnął śmierci przytłoczony problemami i niewesołymi myślami.

Sam pobyt w sanatorium także nie był sielanką. Choć nie brakowało osób towarzyskich, pozytywnie usposobionych, to konflikty nie należały do rzadkości, wszak na niewielkiej przestrzeni przebywali kuracjusze mający różne pochodzenie, poglądy, charaktery, wykształcenie, wiek. Problemów dostarczało przestrzeganie regulaminu, czy niesprawiedliwe traktowanie przez personel.

Stanisław Grzesiuk opowiada o tym wszystkim z punktu widzenia pacjenta, który był dziesięć razy w sanatoriach i przeszedł dwie operacje, z punktu widzenia człowieka, który ma zdanie na każdy temat i nie boi się go wyrazić. Mówi o tych, którzy znaleźli się na tytułowym marginesie życia. Często nierozumiani, izolowani, opuszczeni przez bliskich, bez pomysłu (a czasem i bez szans) na przyszłość.

Trochę w tym tonu moralizatorskiego, dużo dystansu i humoru, zero użalania się nad sobą. Nie brak szczerych wyznań, jak choćby dotyczących alkoholizmu bohatera i problemów rodzinnych z nim związanych. Bardzo nie spodobał mi się jedynie żart na temat gwałtu. Bardzo krzywdzący i nie na miejscu.

Na marginesie życia to świetna lektura, warta polecenia każdemu. Bo choć zawadiaka Grzesiuk jest niełatwym (acz zabawnym kompanem), choć nie brak w nim wad i słabości, to jednocześnie wiele można się od niego nauczyć.



Stanisław Grzesiuk
Na marginesie życia
Wyd. Prószyński i S-ka
2018
384 strony



[1] Stanisław Grzesiuk, Na marginesie życia, Wyd. Prószyński i S-ka, 2018, s. 68.
[2] Tamże, s. 8.



Zobacz też:




8 komentarzy:

  1. Piękne jest to nowe wydanie :) Już nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po Grzesiuka, klasyka, a ja jej jeszcze nie znam ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam kiedyś okazję czytania fragmentów tej serii i jestem pewna
    że będę chciała poznać ją w całości. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Frapuje mnie język powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja dawno nie czytałam Grzesiuka! Dziękuję za przypomnienie :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...