Nie ma dla łowcy zwierząt przydatniejszego pomieszczanie niż łazienka. Po raz pierwszy odkryłem tę prawdę w Afryce Zachodniej, gdzie zatrzymaliśmy się w schronisku o tak prymitywnej łazience, że niewiele mnie powstrzymywało przez zrezygnowaniem z jej hipotetycznych w dużej mierze uroków i wykorzystaniem jej w roli przybudówki naszego powstającego zoo.
(...)
Choć łazienka miała niewiele powodów, by ja polecać jako miejsce, gdzie można się umyć, stanowiła wyborne lokum dla zwierząt. Duże, puszyste pisklę sowy delektowało się mrokiem, tak przypominającym przyćmione światło we wnętrzu dziupli, radośnie przycupnięte na drążku wbitym w rogu pomieszczenia w uplecioną z sitowia ścianę. Sześć korpulentnych ropuch zasiedlało wilgotne i oślizgłe zakamarki pod głębszym końcem wanny, a później w samej wannie wylegiwał się długi na metr młody krokodyl.
(...)
Od tamtego czasu trzymaliśmy kolibry, kameleony, pytony, węgorze elektryczne i wydry w różnych łazienkach w miejscach tak odległych od siebie jak Surinam, Jawa i Nowa Gwinea[1].
Od Tomka w krainie kangurów do sir Davida w Paragwaju
Zacznijmy od wyznania. Jako dzieciak zaczytywałam się w powieściach Alfreda Szklarskiego o Tomku Wilmowskim i jego towarzyszach, którzy przemierzali świat jako łowcy zwierząt. Co tu dużo mówić, ich przygody rozpalały wyobraźnię i rozbudzały ciekawość świata. To wszystko była jednak fikcja literacka, więc gdy zobaczyłam w zapowiedziach Przygody młodego przyrodnika, wspomnienia spisane przez sir Davida Attenborough, zatarłam ręce z radości. Oto nadarzyła się okazja lektury prawdziwych wspomnień łowcy zwierząt.
Gdy David Attenborough, absolwent studiów zoologicznych, trafił do BBC jako producent stażysta, był 1952 rok. Programy o zwierzętach już wtedy cieszyły się zainteresowaniem. Przyszły łowca zwierząt parał się jednak inną tematyką. Reżyserował recitale muzyczne, teleturnieje archeologiczne, polityczne debaty i przedstawienia baletowe[2]. W końcu, przy okazji tworzenia programu o kształtach ciał gadów, poznał kuratora działu tych zwierząt w londyńskim zoo. Zrodził się pomysł na wspólną ekspedycję, współfinansowaną przez pracodawców obydwu panów. Miała on polegać na łowach zwierząt dla zoo, które sfilmowane stanowiłyby rdzeń programu przyrodniczego o egzotycznych okazach fauny.
Plan wypalił i sir David wraz z Jackiem Lesterem oraz zwerbowanymi przez nich kamerzystą Charlsem Lagusem oraz Alfem Woodsem, który miał opiekować się złapanymi zwierzętami wyruszyli w podróż do Sierra Leone. Z czasem, David Attenborough wcielił się nie tylko w rolę dziennikarza, ale i łowcy zwierząt. I o tym właśnie wcieleniu opowiada w Przygodach młodego przyrodnika.
Rozkwitająca ciekawość świata
Autor podzielił wspomnienia na trzy części, kolejno przywołując okres lat 50' ubiegłego wieku i łowy w Gujanie Brytyjskiejj, Indonezji oraz Paragwaju. Każda z tych opowieści jest pełna przygód, każdą czyta się z zainteresowaniem. Choć David Attenborough okazuje się upartym tropicielem, jednocześnie daje się poznać nie tylko jako dziennikarz, któremu zależy na dobrym materiale (we wstępie pisze: gdyby doszło do paru nieuniknionych incydentów, takich jak ucieczka albo ugryzienie, tym lepiej[3]), ale i ogromny miłośnik przyrody. Choć jego celem jest nie tylko zdobycie dziennikarskiego materiału, ale i dostarczenie egzotycznych zwierząt do londyńskiego zoo, nie waha się przed wypuszczeniem tych okazów, które jego zdaniem nie mają wielkich szans na dotarcie do Wielkiej Brytanii, czy to z powodu braku możliwości dostarczenia właściwego pożywienia, czy z jakiejkolwiek innej przyczyny.
Widać też wyraźnie, jak podróże rozwijają ciekawość świata. W części pierwszej, dotyczącej łowów w Gujanie, autor w znacznej mierze skupia się na zwierzętach, ale już w kolejnych coraz więcej uwagi poświęca także innym aspektom. Dostajemy więc bardziej rozbudowane opisy geograficzne, a przede wszystkim - ludów zamieszkujących odwiedzane tereny. Mamy więc nie tylko ciekawy materiał przyrodniczy, ale i nieco antropologicznych, kulturowych ciekawostek. Między pogonią za waranami, łapaniem pancerników czy próbą zdjęcia leniwca z gałęzi (cudna scena!), przyrodnik nawiązuje kontakt z miejscową ludnością, próbując ich zachęcić do wzięcia udziału w łowach, co nierzadko okazuje się niełatwym zadaniem.
Pancernik z łaskotami i pekari zwane "Houdini"
Położyłem worek z pancernikiem na ziemi i wróciłem na miejsce przy gnieździe kolibra, gdzie zostawiłem futerał na lornetkę. Kiedy znowu przyszedłem, worka nie było. Rozejrzałem się i zauważyłem go, jak powoli się porusza, tocząc się po ziemi. Mały, nakręcany naranje rozwiną się i biegł we wnętrzu worka[4].
David Attenborough ciekawie opowiada o tym w jaki sposób przebiegały łowy, jak tropiono i łapano zwierzęta, jak o nie dbano i organizowano im transport. Przytacza tu mnóstwo, nierzadko bardzo zabawnych anegdot, zarówno z ludźmi, jak i ze zwierzętami w roli głównej. Czasem ich bohaterowie doczekują się i fotek, których nieco znajdziecie w książce.
Dlaczego szczątki dajackiego mężczyzny przez dwa lata czekały na pochówek na... drzewie?
Czym pewne pekari zasłużyło na przydomek "Houdini"?
Dlaczego pewien duet kapibar biega po lesie z wymalowanymi wokół zadów czerwonymi pasami?
Co oznaczają czerwone węgielki wystające ponad lustro gujańskich wód?
Dlaczego poszukiwanie tatu budzi wesołość u Indian Guarani?
Jak wykorzystać w łowach fakt, że pancernik ma... łaskotki?
Czy Klubowi Weteranów Bezowocnych Poszukiwań Zębolity Olbrzymiej udało się przełamać złą passę?
Na te i wiele innych pytań odpowie sir David Attenborough, przyrodnik, który z pasją opowiada o swoich przygodach jako łowcy zwierząt. A my lubimy przecież książki pasjonatów, prawda?
David Attenborough Przygody młodego przyrodnika Wyd. Prószyński i S-ka 2018 416 stron |
[1] David Attenborough, Przygody młodego przyrodnika, przeł. Adam Tuz, Wyd. Prószyński i S-ka, 2018, s. 345-346.
[2] Tamże, s. 10.
[3] Tamże, s. 11.
[4] Tamże, s. 380.
Coś dla mojego przyjaciela. 😊
OdpowiedzUsuńW takim razie, podsuń mu koniecznie. :)
UsuńTym razem raczej nie moja tematyka ;)
OdpowiedzUsuńBywa. ;)
UsuńNie dla mnie ta książka, to kompletnie nie moje klimaty, ale znam kilka osób, którym mogłaby pasować ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy im się spodoba. :)
UsuńKsiążka nie dla mnie, ale jesli ktoś takie klimaty lubi to na pewno warto ją polecić :)
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty, ale wiem komu polecić, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńW takim razie, przekaż wieść o książce dalej. ;)
UsuńPrzyrodnika znam w wersji dużo starszej, ale mam ochotę poznać jego młodość.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto. :)
UsuńGujana Brytyjska, nie Francuska.
OdpowiedzUsuńRacja! Dzięki za uwagę. Już poprawiam. :)
Usuń