wtorek, 6 listopada 2012

Jean Hatzfeld "Sezon maczet"
Z maczetą przez Rwandę

Jean Hatzfeld
Sezon maczet
Wyd. Czarne
2012
264 strony
Na temat ludobójstwa w Rwandzie powstało wiele tekstów oraz filmów. Jednym z tych, którzy postanowili zgłębić ten temat jest Jean Hatzfeld, urodzony na Madagaskarze, francuski reporter, korespondent wojenny i pisarz. W 1994 roku wyruszył do Rwandy. Owocem jego pobytu w  ogarniętym wojną domową kraju jest trylogia poświęcona konfliktowi pomiędzy Tutsi i Hutu oraz jednej z najokrutniejszych rzezi jakie widział świat.

Na trylogię Hatzfelda składa się Nagość życia: Opowieści z bagien Rwandy, Sezon maczet oraz Strategia antylop. Kolejność w jakiej ja zabrałam się za lekturę była podyktowana dostępnością książek w bibliotece. Stąd pierwszym przeczytanym reportażem była Strategia antylop, czyli spojrzenie na rzeź oczami Tutsi. Ci, którzy przeżyli mogli opowiedzieć swoje przerażające historie i właśnie te opowieści znalazły się na kartach wspomnianej książki. 

Niedawno w bibliotece trafiłam na Sezon maczet i nie wahając się zabrałam książkę do domu. Wiedziałam, że sięgam po świetny, rzetelnie napisany reportaż, który będę czytała z zapartym tchem. Bo Hatzfeld potrafi wyciągnąć z ludzi tkwiące w nich historie. Tym razem o tamtych krwawych tygodniach opowiedzieli mordercy, wyposażeni w maczety Hutu, którzy co rano wyruszali by zabijać.

Nie każdy Hutu godzi się opowiadać o swym udziale w rzezi. Najłatwiej zachęcić do opowieści tych, którzy w więzieniu odsiadują długie wyroki, którym wyznania nie pogorszą sytuacji. Hatzfeld znalazł dziesięciu rozmówców. Jeden był rolnikiem, drugi wojskowym, trzeci pracował w administracji. Jeden miał ledwie dwadzieścia lat, drugi ponad sześćdziesiąt. Niektórzy mieli żony i dzieci, inni wiedli żywot kawalerów. Łączyło ich pochodzenie. I to, że każdego dnia odbierali życie karaluchom, jak lubili nazywać ludzi z plemienia Tutsi.

Hatzfeld pyta ich o wiele rzeczy. O początki rzezi, pierwsze morderstwa i towarzyszące im uczucia. O to czym się kierowali wybierając ofiary, co czuli odbierając życie nie tylko obcym, ale także sąsiadom, znajomym. O to czy czują się winni, czy żałują. A oni odpowiadają, czasami szczerze, niekiedy asekuracyjnie, innym razem naginając nieco fakty. 

Pancace miał dwadzieścia pięć lat, gdy zabił pierwszego z Tutsi. Nie pamięta jak wyglądała jego ofiara. Nie rozpoznał jej w tłoku. W pamięć zapadło mu inne zabójstwo. Pamiętam jednak pierwszą osobę, która na mnie spojrzała w chwili krwawego ciosu. To było coś. Oczy tego, którego się zabija, są nieśmiertelne, jeśli napotkasz je w momencie śmierci. Mają straszliwy czarny kolor. Robią większe wrażenie niż strugi krwi i rzężenie ofiar, nawet pośród wielkiej wrzawy śmierci. Dla zabójcy oczy zabitego są jego nieszczęściem, jeśli je zobaczy. Są jak klątwa rzucona przez tego, którego zabija.[1] Pierwszy raz często był trudny. Z czasem przywykliśmy zabijać bez tylu rozterek[2] - mówi Jean-Baptiste, którego żonie Tutsi udało się przeżyć masakrę.

Zgodnie mówią, że nie warto było się wyłamywać, unikać udziału w "ścinaniu". Można się było narazić na grzywnę lub bicie, czasami śmierć. Mogłeś udawać, ociągać się, kombinować, płacić, ale przede wszystkim nie wolno ci było na głos się sprzeciwiać. To była pewna śmierć, jeśli wyraziłeś kategoryczny sprzeciw, nawet po cichu, w obecności sąsiada.[3] - twierdzi skazany na dwanaście lat Pio. Bogaci Hutu, którzy za żonę mieli kobiety Tutsi, wykazując się w trakcie mordu, mogli mieć nadzieję na to, że ocalą swe małżonki od śmierci. Mordercy usprawiedliwiają się na różne sposoby. Tylko czy cokolwiek jest w stanie umniejszyć ich winę?

6 kwietnia 1994 roku nieznani sprawcy zestrzelili samolot, na pokładzie którego znajdował się prezydent Rwandy Juvénal Habyarimana. To dało początek ludobójstwu, choć powszechnie wiadomo, że niesnaski pomiędzy Tutsi i Hutu mają dużo dłuższe korzenie. Ludobójstwo to nie jakiś krzak, który wyrasta z dwóch czy trzech korzeni, ale splot korzeni, które gniły pod ziemią i nikt tego nie zauważył.[4] W ciągu około stu dni zginęło co najmniej 800 000 (wersja najbardziej "optymistyczna") niewinnych istnień ludzkich. Ci, którzy mieli szczęście, ginęli od razu, od jednego cięcia. Inni umierali powoli. Płonąc, wykrwawiając się, bezbronnie patrząc na cierpienie swoich bliskich. Stali się środkiem do realizacji jednego celu. Tym celem było zabicie jak największej liczby Tutsi.

Teraz, kiedy zbrodniarze wychodzą na wolność, Tutsi i Hutu muszą nauczyć się żyć ze sobą. Ofiary mieszkają obok morderców. O tym jak wygląda życie w Rwandzie po ludobójstwie pisze Wojciech Tochman w świetnym reportażu Dzisiaj narysujemy śmierć.

Sezon maczet to pozycja trudna. To książka, która boli. Ale jest to reportaż, który musiał powstać, by opowiedzieć raz jeszcze historię krwawej rzezi w Rwandzie, opowiedzieć ją słowami morderców. Hatzfeld przeplata wypowiedzi osadzonych w więzieniu Hutu ze swoimi spostrzeżeniami, z faktami, do których udało mu się dostrzec, z historiami, które przekazali mu inni. Książkę kończy opisami sylwetek swych "bohaterów", krótkim kalendarium kluczowych wydarzeń związanych z masakrą oraz słowniczkiem pozwalającym lepiej zrozumieć treść.

Jest to niewątpliwie materiał do długich rozważań o naturze człowieka, jego okrucieństwie, ale i o wybaczeniu także, choć w świetle znanych nam wydarzeń, wydaje się to tak trudne, że niemal nierealne.

***

[1] Jean Hatzweld, Sezon maczet, przeł. Jacek Giszczak, wyd. Czarne, 2012, s. 25.
[2] Tamże, s. 26.
[3] Tamże, s. 78.
[4] Tamże, s. 92.

---

Zainteresowanym tą tematyką polecam całą trylogię Hatzfelda, Dzisiaj narysujemy śmierć Tochmana oraz filmy Czasem w sierpniu, Hotel Rwanda, Podać rękę diabłu i Shooting dogs.

Zwiastun do filmu Czasem w sierpniu

Zwiastun Hotelu Rwanda

Podać rękę diabłu

Shooting dogs

41 komentarzy:

  1. Hmm.. Porządnie zastanowię się nad tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że dojdziesz do wniosku, że warto ją przeczytać. :)

      Usuń
  2. Podrzucam link do książki przeczytanej w ramach wyzwania Polacy nie gęsi:
    http://czytaniejestsexy.blogspot.com/2012/11/katarzyna-michalak-zachcianek.html

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo interesująco napisałaś. :)
    Jednak po tygodniu z trzema filmami i Tochmanem, jaki sobie niedawno zafundowałam, nie wiem, czy prędko sięgnę znowu po tę tematykę. Chociaż teraz czytam powieść Adichie, m.in. o masakrze w Nigerii, ale podana jest ona bardzo łagodnie, wręcz nudno, w porównaniu z reportażem Tochmana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję?

      A co to za filmy?

      Tochman potrafi pisać bardzo poruszająco. Już nie raz zdarzyło mi się przerywać jego reportaże w połowie, bo musiałam odczekać aż emocje opadną.

      Usuń
  4. Niesamowite. Piszesz, że książka sprawia ból. Twoja recenzja również, jeśli rozumiesz o co mi chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna, ale mam taką cichą nadzieję, że nie chodzi o ból wywołany nieporadną składnią. ;)

      Usuń
  5. To wygląda na ksiażkę, którą warto przeczytać. Będę musiała rozejrzeć się w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tak, jak na to wygląda. To kawał dobrego reportażu.

      Usuń
  6. Ciężki temat, takie reportaże na pewno dają dużo do myślenia. Z chęcią ale i pewną obawą przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ciężki. Zwłaszcza, że głos zabierają mordercy. I czasami naprawdę trudno uwierzyć w to, co mówią.

      Usuń
  7. Wartościowa, mądra książka. Nie czytałam, ale przeczuwam. Miałam taki czas, kiedy przestałam czytać powieści i skupiłam się tylko na literaturze faktu, na reportażach. Wydawało mi się wówczas, że czytanie takich książek ma sens, coś wnosi, czegoś uczy.
    Dziś już inaczej myślę i czytam różne książki, ale wciąż po przeczytaniu reportaży mam takie poczucie, że jestem mądrzejsza o nową wiedzę na temat jakiegoś miejsca, innej kultury...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samych reportaży chyba nie mogłabym czytać. Jednak dobra książka rozrywkowa też jest potrzebna. Jest czas na naukę i czas na rozrywkę. :)

      Najlepiej każdemu gatunkowi dać szansę. W końcu dobrze napisana powieść też może dać do myślenia, czegoś nauczyć.

      Usuń
  8. Oo! Przypominałaś mi o tym tytule, kiedyś miałem w planach, ale jakoś wyleciało - dzięki!:]

    PS: Do wyzwania ;)
    http://dabudubida.blogspot.com/2012/11/recenzja-lubiewo-micha-witkowski.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ proszę. Przypomnieć Ci jeszcze o jakimś? :P

      PS się dopisał. =)

      Usuń
    2. Jak sobie przypomnę, to Ci napiszę ;)

      Usuń
    3. Tylko nie wiem czy będę pamiętała, żeby Ci przypomnieć. Sam wiesz, że z pamięcią różnie bywa. :P

      Usuń
  9. Brzmi ciekawie. Jak tak się zastanawiam, nie mogę sobie przypomnieć, czy ostatnio czytałam jakiś reportaż (i czy w ogóle!). "Hotel" zdaje się, że kiedyś widziałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee... W to "w ogóle" nie chce mi się wierzyć. Na wszelki wypadek coś przeczytaj, żeby nie okazało się, że jednak się mylę. =)

      Usuń
    2. Nie no, kiedyś pewnie tak. Muszę zapytać WM, czemu mi nic z reportaży nie wrzucił. ;)

      Usuń
    3. Facet ewidentnie zaniedbuje Twoją edukacje. :P

      Usuń
    4. Na razie sama się zaniedbuję. :P Ale spoko, od nowego roku znów będę miała dużo czasu.

      Usuń
    5. Życzę Ci, żebyś go nie miała. =)

      Usuń
  10. Swojego czasu interesowałam się trochę tym tematem, czytałam różne artykuły. Ale z książką o tych wydarzeniach jeszcze się nie zetknęłam. Tak właściwie to nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek czytała literaturę faktu. Zawsze tylko fantastyka. Chyba trzeba to zmienić :) Zachęciłaś mnie tą recenzją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się ogromnie.

      W przeciwieństwie do Ciebie, czytam różne gatunki, oprócz fantastyki (i science fiction). :P

      Usuń
  11. Piękna recenzja! Choć temat niezwykle trudny. Ja też jestem entuzjstaką reportaży i literatury faktu. Temat Rwandy 'trawiłam' kilka lat temu, dla mnie coś niewyobrażalnego. Książkę o której piszesz przeczytam z pewnością, za czas jakiś, teraz nadwrażliwa jestem, jakiś taki etap mam w życiu. Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)

      Trudny temat, to fakt. To przerażające, jak wiele może się zmienić w trzy miesiące... A to przecież nie koniec koszmaru. Mordercy i ofiary żyją przecież obok siebie. W głowie mi się to nie mieści. Zwłaszcza, gdy sobie przypomnę wypowiedź jednego z Hutu udzielającego wywiadu. Facet powiedział wprost, że gdyby sytuacja się powtórzyła i on zrobiłby to samo...

      Usuń
  12. Z pewnością nie jest to książka dla wrażliwych ludzi.Trudno bowiem zachować obiektywizm, gdy patrzy się na rzeź Tutsi, z tego powodu reportaż to jedna z trudniejszych form dziennikarskich. Jestem ciekaw jak to wyszło temu autorowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że Hatzfeld zachował obiektywizm. Cytuje wypowiedzi, ale się do nich nie wtrąca. W tekstach pomiędzy wypowiedziami, częściej przytacza konkretne fakty, niż swoje opinie. Moim zdaniem, dał radę.

      Usuń
  13. Książka raczej nie dla mnie :)Ale fajny blog, będę odwiedzać go częściej :) Dodaję do obserwowanych :* Zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Trudny temat, ale myślę, że warto podjąć wysiłek przeczytania całej serii. Ja osobiście mam ją w planach już od jakiegoś czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi została jeszcze pierwsza część. Mam nadzieję, że uda mi się ją dopaść.

      Usuń
  15. Bardzo trudna tematyka... Nie wiem, czy sięgnę po te książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudna, to fakt. Ale też nie jest to temat, o którym należy milczeć.

      Usuń
  16. Dziękuję. :)
    Pomyślę nad odpowiedziami.

    OdpowiedzUsuń
  17. Każda książka Jean Hatzfeld mną wstrząsnęła, polecam zatem ich przeczytanie. Tym bardziej, że tylko nam się wydaje, że takie wydarzenia nas nie dotyczą i nie spotkają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mną również. To kawał naprawdę porządnej i poruszającej literatury faktu.

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...