środa, 16 sierpnia 2017

William Peter Blatty "Egzorcysta"
[RECENZJA]



Stary człowiek wspiął się na kamienne urwisko. Świątynia Nabu. Świątynia Isztar. Wstrząsnęły nim dreszcze. Przy pałacu Aszurbanipala przystanął; wzrokiem odszukał kamienną figurę stojącą w centrum: rozpostarte skrzydła, szponiaste stopy, guzowaty, sterczący penis, wargi rozciągnięte w szyderczym grymasie. Demon Pazuzu.
Człowiek w khaki nagle zapadł się w sobie.
Pochylił głowę.
Już wiedział. 
To nadchodziło.
(...)
Ruszył w stronę miasta, do odjazdu pociągu zostało niewiele czasu. Serce starego człowieka zmroziła pewność, że już wkrótce będzie musiał stawić czoło odwiecznemu wrogowi, którego twarzy nigdy nie widział.
Ale znał jego imię[1].


Groza w najlepszym wydaniu



Klasyka grozy. Klimat wywołujący dreszcze, muzyka działająca na wyobraźnię, konwulsyjnie wykrzywione ciało Lindy Blair ucharakteryzowanej w sposób odsuwający w zapomnienie fakt, że w 1973 roku była słodką dziewczynką. Bez wątpienia William Friedkin wyreżyserował film, który ma mocne miejsce na liście najważniejszych klasyków kina grozy. Nim jednak Max von Sydow wcielił się w rolę ojca Merrina, a Chris MacNeil zmierzyła z rolą zrozpaczonej matki opętanego dziecka, powstała książka. Nie mniej oddziałująca na wyobraźnię. Nie mniej mroczna, klimatyczna, wywołująca dreszcze.

Jej autorem był zmarły w styczniu William Peter Blatty. Urodzony w Nowym Jorku syn libańskich emigrantów napisał także scenariusz do filmu na motywach swej powieści. Nie traktował Egzorcysty jak horror, nie chciał straszyć czytelników i widzów. Gdy poznajemy historię dwunastoletniej Regan, spodziewamy się długiej batalii między dobrem a złem, mocnych scen egzorcyzmów wywołujących przerażenie, krwawych momentów śniących się po nocach. Pojawią się one, ale dopiero z czasem. Autor oparłszy się na podręcznikach do psychologii i tekstach z archiwum watykańskiego, przyjął tę postawę, którą zalecał Kościół. Do potencjalnego opętanego należało wezwać lekarza, nie egzorcystę.

Na scenie pojawia się też detektyw (okoliczności śmierci jednego z bohaterów są dość podejrzane), ostatecznie mamy więc do czynienia z powieścią kryminalną z nutką teologicznych rozważań i całą gamą paranormalnych zdarzeń, która w pewnym momencie przerażają tak, że ostatecznie i tak klasyfikujemy całość jako horror. 

Zaczyna się niby niepozornie, ale...



Zapewnienia autora, że straszyć czytelników nie zamierzał, nie zmieniają faktu, że medycycy rozłożą z bezradności ręce, a pomoc księdza konieczna. Mamy lata 70' ubiegłego wieku i rodzinę, której przytrafia się coś, co trudno ogarnąć racjonalnym umysłem. Do pewnego momentu można wytłumaczyć znikające czy zmieniające położenie przedmioty czyimś roztargnieniem, podejrzane stukanie męczącym towarzystwem szczurów, a rozmowy dziewczynki z wyimaginowanym przyjacielem samotnością czy bujną wyobraźnią. W końcu jednak nawet najbardziej racjonalny umysł będzie musiał dopuścić do siebie myśl, że mamy tu do czynienia z czymś wobec czego medycyna jest bezradna.

William Peter Blatty tworzy historię, która nie daje się wymazać z pamięci. To przykład doskonale wyważonej literatury grozy, łączącej w sobie próbę skonfrontowania podejścia realistycznego ze zjawiskami paranormalnymi, historii łączącej zwyczajność z nadzwyczajnym. Napięcie rośnie tu stopniowo, by w finale sięgnąć zenitu. Kolejne obraz wskakują przed oczy i za nic nie chcą zniknąć. Drży łóżko, na którym leży czytelnik, a jakiekolwiek szmery i stukanie stają się z miejsca podejrzane. Nie ma tu tanich chwytów. Jest konsekwentne oddalanie się od opisów nudnego życia niczym niewyróżniającej się rodziny, w której dziecku brakuje ojca, matka staje przed możliwością zrobienia kariery w reżyserii, po domu krząta się służba, a rozmowy dotyczą kłopotów córki z matematyką. W pewnym momencie za tą nudą zaczyna się tęsknić.


Czysty strach



Autor stopniowo wprowadza coraz więcej niepokojących elementów, jednocześnie mamiąc nas i bohaterów złudzeniami, że wszystko da się wytłumaczyć w logiczny, racjonalny sposób. Matkę głównej bohaterki czyni ateistką, co dodatkowo usypia czujność. Bo czy można wierzyć w opętanie nie wierząc w boskie i diabelskie moce? A jednak Chris przyjdzie się zmierzyć z czymś, czego istnienie odrzuca. Jej córce także będzie przez to trudniej. Zabawa tablicą ouija wydaje się niewinna im obydwu. Do czasu.

William Peter Blatty wprowadza na scenę kolejne postaci, każdą wyposażając w słabe punkty, w które tak łatwo uderzyć siłom ciemności. Widać tu wyraźnie jak łatwo owe słabości można wykorzystać. Zdarzenia opisane w Egzorcyście to nie tylko dramat rodziny, horror opętania, ale także opowieść o kryzysie wiary, przezwyciężaniu słabości, cierpieniu po stracie bliskiej osoby. 

Wydanie Egzorcysty, które wpadło mi w ręce jest wersją poprawioną i rozszerzoną przez autora z okazji czterdziestolecia powstania utworu. Samą historię można interpretować na kilka sposobów - od bliskiego racjonalizmowi podejrzenia choroby psychicznej po opętanie wymykające się rozsądkowi, za to akceptowalne przez wierzących w istnienie boskich i piekielnych mocy. Bez względu na interpretację pewne jest jedno, William Peter Blatty wie jak wzbudzić przerażenie, jak wywołać całą gamę emocji.

Ja znajduję działanie szatana w codzienności, w bezsensownych, drobnych sprawach, nieporozumieniu, złych i okrutnych słowach, które raz wypowiedziane, niszczą czasem największe przyjaźnie, miłości[2].


William Peter Blatty
Egzorcysta
Wyd. Vesper
2017
356 stron



[1] William Peter Blatty, Egzorcysta, przeł. Dagmara Chojnacka i Jan Kałuża, Wyd. Vesper, 2017, s. 19.
[2] Tamże, s. 326.





14 komentarzy:

  1. O tak...to cos zdecydowanie dla mnie :) Moje ulubione klimaty w 100% :) Już sobie zapisałam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. To teraz czas na książkę. :)

      Ja też oglądałam, ale dawno temu. Czas sobie go przypomnieć.

      Usuń
  3. Strasznie nie lubię czytać książki, której ekranizację już oglądałam. Ta mnie jednak kusi już od jakiegoś czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tego nie lubię. Zwłaszcza w przypadku kryminałów, kiedy wiem kto zabił. :P
      Ale w tym wypadku film oglądałam na tyle dawno temu, że nie przeszkadzało mi to w lekturze.

      Usuń
  4. Lektura dla mnie. Mam już książkę w tym wydaniu, teraz tylko czekam na spokojniejszy moment i będę zabierać się za czytanie. Naprawdę mam wobec niej duże oczekiwania.

    OdpowiedzUsuń
  5. Boję się tej lektury... Chyba najpierw obejrzę ekranizację.

    OdpowiedzUsuń
  6. Samo czytanie recenzji mnie przeraża:D Horrory i książki grozy mogę czytać, ale nie o opętaniach to zbyt rzeczywiste dla mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  7. To była rewelacyjna przygoda czytelnicza, nawet teraz po jej odświeżeniu, wciąż fantastycznie mi się ją czytało. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...