niedziela, 27 stycznia 2019

Grzegorz Kalinowski "Śledztwo ostatniej szansy"
[RECENZJA]

seria z Kornelem Strasburgerem, tom 2



Pierwszym odruchem człowieka, który zapada się w bagnie, jest nerwowe miotanie się. Kolejnym - jeszcze bardziej nerwowe. Strasburger zapadał się w śledztwie, w które, tak jak w bagno, pchać się nie powinien, jednak zamiast przystopować, brnął coraz dalej.*




Awiatorzy w opałach



Jest 1931 rok. W dekoracjach nieistniejącej już Warszawy rozgrywa się fabuła Śledztwa ostatniej szansy, drugiego tomu serii kryminałów retro Grzegorza Kalinowskiego, w której to pierwsze skrzypce gra podkomisarz Kornel Strasburger.

W tejże Warszawie ktoś się zaczaił na środowisko awiatorów. Tu wybucha pożar, tam dochodzi do wypadku. Giną ludzie. Kiełkuje podejrzenie, że afera szpiegowska wisi w powietrzu. Czyżby polskie lotnictwo znalazło się na celowniku wrogich służb? 

Chciałoby się powiedzieć, że Kornel Strasburger zakasuje rękawy i żwawo rusza w teren, by rozwiązać sprawę owych zdarzeń, przypisać ich genezę konkretnej twarzy lub grupie, przestępców wsadzić za kraty, lotnikom pozwalając odetchnąć z ulgą.

Niestety, komisarz jest raczej cieniem samego siebie, zostawionym samemu sobie przez partnerkę, która zwiała do Paryża, przesiąkniętym alkoholem, który wlewa w siebie ochoczo i przy każdej okazji. Przerósł go związek, przytłoczyły obowiązki kierownika brygady specjalnej Urzędu Śledczego. Na polecenie komisarza, starszy przodownik Stolarczyk, ma objąć pieczę nad zapuszczającym się policjantem. I to będzie zadanie równie niełatwe, co rozwiązanie sprawy zgonów w środowisku awiacyjnym.




Klimat lat 30' 



Tym, co imponuje w Śledztwie ostatniej szansy to nie tyle intryga kryminalna (ciekawa, owszem, ale nie dominująca w treści, nie rozgrzewająca do czerwoności, nie sprawiająca, że zagryza się z nerwów paznokcie), co tło zdarzeń, starannie nakreślone dekoracje budujące klimat miejsca i czasu, opisy oddające sytuację społeczno-polityczną w Polsce, cała ta otoczka, która sprawia, że śledztwo osadzone jest mocno w realiach historycznych i nie da się tego faktu ni przeoczyć, ni zanegować.

Grzegorz Kalinowski łączy tu fikcję i historyczną prawdę. Jego powieść zaludniają bohaterowie wykreowani przez niego od początku do końca, ale i znani z rzeczywistości, jak porucznik Julian Dziewulski czy komisarz Władysław Pytlasiński (ten sam, który w powieści był przełożonym naszych bohaterów).


Grzegorz Kalinowski, Wrocław 2018



To także czasy Eugeniusza Bodo (który przemknie przez tę historię także osobiście) i końcowy okres funkcjonowania kabaretu Qui Pro Quo. To knajpa Grubego Joska, barwnej postaci ówczesnej Warszawy, która przyciągała tak szemrany element, jak i artystów czy towarzystwo wykwintne, zwyczajowo w równie podejrzanych spelunach raczej nie bywające. To okres działań doktora Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który nie tylko związany był ze środowiskiem literackim, ale wraz z Ireną Krzywicką działał na rzecz edukacji seksualnej, świadomego macierzyństwa, zalet stosowania antykoncepcji (bardzo ciekawy motyw ciąż pozamałżeńskich, losów brzemiennych służących zbałamuconych przez swych panów). Tego typu dodatkowe wątki wzbogacają opowieść, dają większe pojęcie o czasach, w jakich rozgrywa się kryminalne śledztwo. To sprawia, że kryminał Grzegorza Kalinowskiego jest nie tylko rozrywką, ale i atrakcyjnie podaną lekcją historii.

Imponuje przywiązanie do detali. Po lekturze kryminału warto zajrzeć do posłowia. Dopiero dzięki niemu zrozumiałam uparcie pojawiający się motyw sztangi oraz oddzieliłam prawdę od fikcji literackiej (co mnie, jako nodze z historii, zawsze sprawia mniejszą lub większą trudność).





W oparach alkoholu



Intryga kryminalna nie zawodzi, choć nie jest tak mocno zaznaczona, jak by się po kryminale oczekiwało. I pewnie kręciłabym na to nosem, gdyby nie wspomniany świetnie odmalowany klimat Warszawy lat 30'. Sporo miejsca autor poświęci knajpianemu życiu stolicy. Nałóg głównego bohatera będzie sprzyjał snuciu się po lokalach. Przy tej okazji dostaniemy jak na tacy przykład tego, jak zgubne są nałogi, jak niszczą życie nawet zdolnego, inteligentnego człowieka.

Przyznam szczerze, że te alkoholowe perypetie początkowo mocno mnie męczyły. Czekałam na rozwój śledztwa, a tymczasem kolejny raz przyszło mi towarzyszyć podkomisarzowi w pijaństwie. Dopiero z czasem doceniłam ten zabieg, tak może niewygodny dla żądnych akcji, ale tak boleśnie uświadamiający, że alkoholizm nie jest jedynie drobną niedogodnością, która czasem powoduje spóźnienie do pracy z niedyspozycją zwaną kacem lub grubą weekendową imprezę, gdy w końcu trafia się wolny wieczór. Doceniłam tym mocniej, że nałóg ten często towarzyszy głównym śledczym w literaturze kryminalnej, ale równie często opisany jest jako taka właśnie drobna niedogodność, a nie rzeczywisty, ogromnie niszczący problem.

Kreacje bohaterów to także mocna strona Śledztwa ostatniej szansy. Nie tylko protagonista jest nakreślony mocno, ciekawie, wiarygodnie. Także i pozostałym postaciom nie można nic zarzucić. Sama zostałam fanką posterunkowego Rybskiego. Bez wątpienia to jedna z barwniejszych postaci tej historii.

A finał? Jak najbardziej mnie przekonał. Postać antagonisty wzbudza mieszane uczucia, nie daje się jednoznacznie ocenić jego postępowania, kategorycznie go potępić, choć jednocześnie jego metod działań pochwalić nie sposób.

Całość urzeka klimatem i choć nie mamy tu tego typu intrygi kryminalnej, której przebieg odbiera dech, to bez wątpienia jest to lektura warta polecenia każdemu miłośnikowi kryminałów retro.



Grzegorz Kalinowski
Śledztwo ostatniej szansy
Wyd. Muza
2018
448 stron



* Grzegorz Kalinowski, Śledztwo ostatniej szansy, Wyd. Muza, 2018, s. 376.



Seria z Kornelem Strasburgerem:
1. Pogromca grzeszników
2. Śledztwo ostatniej szansy


Zobacz też:



16 komentarzy:

  1. Sporo pozytywów słyszałam ostatnio o Kalinowskim, więc czym prędzej ja też muszę po niego sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słusznie! Myślę, że znów może być nominowany do NWK. :)

      Usuń
  2. Kryminał retro? Biorę w ciemno!

    Zastanawiam się nad tą książką, bo bardzo lubię takie klimaty :)

    Pozdrawiam,
    Lady Spark
    [kreatywna-alternatywa]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To myślę, że warto się zainteresować także poprzednimi książkami tego autora. :)

      Usuń
  3. Przyznaję, że jeszcze nigdy nie czytałam kryminału retro. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie szukałam czegoś w takim klimacie ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. To nazwisko już mi się obijało o uszy, tylko mi chyba przeszkadzałby czas, w którym się rozgrywa fabuła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może zainteresuje Cię "Gra w oczko"? Premiera 30 stycznia, realia współczesne, a temat ciekawy i na czasie. :)

      Usuń
  6. Ten klimat zachęcił mnie do lektury. Muszę poszukać tej książki. Dzięki za świetną propozycję :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak kryminał retro, to jak najbardziej dla mnie, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam o tym autorze kiedyś w radiu w związku z jego poprzednią serią. Bardzo chcię ją przeczytać i takie pochwały tylko mi zaostrzają apetyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta poprzednia seria jest podobno mega! Mam nadzieję, że kiedyś nadrobię, a tymczasem ciekawa jestem "Gry w oczko", która premierę będzie miała lada dzień. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...