John Williams Profesor Stoner Wyd. Sonia Draga 2014 280 stron |
Niby niewyróżniający się bohater, a tak zapadający w pamięć.
Niby zwykła historia, a jak wciągająca.
Wydana w 1965 roku powieść przeszła bez echa. I nagle, dwie dekady po śmierci jej autora, została ponownie odkryta dla czytelników. Historia amerykańskiego profesora, którego życie jest pasmem rozczarowań, wskoczyła na listy bestsellerów. Profesor Stoner Johna Williamsa okazał się historią uniwersalną, której upływ czasu nie odbiera znaczenia, nie pozbawia wartości.
Tytułowy bohater pochodzi z biednej rodziny. Urodził się w 1891 roku na małej farmie w środkowej części stanu Missouri (...). Odkąd tylko pamiętał, William Stoner miał obowiązki. Jako sześciolatek doił kościste krowy, nosił pomyje świniom do chlewa przy domu i podbierał małe jajka patykowatym kurom. Nawet kiedy zaczął uczęszczać do wiejskiej szkoły oddalonej o osiem mil od domu, jego dni wypełniała taka czy inna praca, którą zaczynał, nim nastawał świt, a kończył po zmroku. W siedemnastym roku życia zaczął się już garbić, przytłoczony ciężarem rozlicznych zajęć[1].
Nietrudno wyobrazić sobie jak mogłyby się potoczyć dalsze losy Stonera. Ciężka praca na roli, edukacja na najniższym poziomie, ślub z prostą dziewczyną z sąsiedztwa, dziecko, może kilkoro, życie upływające w rytm zmieniających się pór roku, zgodnie z rolniczym kalendarzem nakazującym to siać, to zbierać, to oporządzać inwentarz. Będzie jednak inaczej. W drzwiach domu stanie powiatowy doradca rolny, namawiając rodziców Williama, by posłali syna na studia. Cztery lata na nowo powstałym Wydziale Rolnictwa mogłyby wtłoczyć w głowę młodzieńca wiedzę, która nieurodzaj zmieni w dobrobyt, pozwoli unowocześnić pracę, ulży w niełatwej doli farmera.
John Williams [źródło] |
Stoner pełen jest wątpliwości, ale w nowym garniturze, znoszonym płaszczu po ojcu i spodniach wcześniej prezentowanych jedynie na niedzielnych mszach, stawia się w murach uniwersytetu. Dach nad głową i wikt oferuje mu wujostwo. Nie za darmo oczywiście. William, dokładny i sumienny student, równie mocno przykłada się do obowiązków zrzuconych na niego przez wuja: opieki nad zwierzętami gospodarskimi, bronowania pola, rąbania drewna, a nawet ubijania masła. Ot, tania, acz wydajna siła robocza. W miarę upływu czasu, coraz bardziej opadająca z sił.
William nie skończył agronomii. Bliższa jego sercu okazała się literatura. Obowiązkowe zajęcia z przeglądu literatury angielskiej okazały się na tyle fascynujące, by student podjął niełatwą decyzję o porzuceniu licencjatu na Wydziale Rolnictwa. Nie wrócił też na farmę. Wsparcie jednego z profesorów, pomogło mu zaplanować przyszłość. Samotnik Stoner, wspaniale odnalazł się w świecie literatury. Jako nauczyciel został na uczelni. Tu w rzeczywistości literackich analiz, wersyfikacji poezji, średniowiecznych dramatów, tragedii pisanych białym wierszem, zdaje się być wreszcie na swoim miejscu. Tylko czy to wystarczy do szczęścia?
Życiorys Stonera pełen jest zawodów. Bohater nie wyróżnia się niczym, jest tak niepozorny, niezauważalny, że szczęście przechodzi tuż obok, jedynie muskając go przelotnie. Zakocha się, ale małżeństwo będzie trudne. Ma wymarzoną pracę, ale i wroga, który robi co może, by mu tę pracę utrudnić. Będzie uwielbiał swoją córkę, ale nie będzie między nimi serdecznych relacji. Wszystko ma w sobie jakieś "ale", cokolwiek i ktokolwiek się w jego życiu nie pojawi, wlecze ze sobą cień, który w efekcie przysłoni każdą radość. Drobne zwycięstwa okażą się pyrrusowymi. Wszystko to składa się na dość smutny obraz, choć też i daleki od tragedii. W gruncie rzeczy, Stoner wiódł dobre, acz pospolite życie. Któż z nas może spojrzeć na własne i stwierdzić, że składa się wyłącznie z momentów pięknych? Problemy z wrednym współpracownikiem, małżeńskie awantury, kiepski kontakt z dorastającym dzieckiem, niespełniona miłość, bliscy, którzy odchodzą - czy jest w tym zestawie coś wyjątkowego, co nie występuje powszechnie?
Stoner nie wybił się ponad przeciętność. Przeciętnie żył i tak samo umarł. Być może dlatego, jego losy są tak przejmujące, jego postać tak nam bliska, emocje mu towarzyszące tak zrozumiałe.
Stoner nie wybił się ponad przeciętność. Przeciętnie żył i tak samo umarł. Być może dlatego, jego losy są tak przejmujące, jego postać tak nam bliska, emocje mu towarzyszące tak zrozumiałe.
John Williams pisze wspaniale. Na tyle oszczędnie, by nie popaść w patos ani w ckliwość, a przy tym sprawnie kreśli kolejne sceny, charaktery, postaci, wnikliwie portretując bohaterów i rzeczywistość, w której żyją. Autor nie potrzebuje zbyt wielu słów, by przedstawić postaci, ani wielkich by o nich opowiedzieć. Niesamowite jest to, że mimo braku spektakularnych zdarzeń, dramatycznych zwrotów akcji, wielkich wybuchów szczęścia i równie wielkich rozczarowań, powieść wciąga od pierwszych stron.
Profesor Stoner jest powieścią psychologicznie dopracowaną, dającą niekłamaną przyjemność obcowania z literaturą z wyższej półki. Mocna, a jednocześnie delikatna proza nie przechodzi bez echa, staje się czytelnikowi bliska. Opowiada o wszystkim tym, co pojawia się i przemija: sensie, szczęściu, nadziei, życiu. Są tu prawdziwe przyjaźnie, ale i realni wrogowie. Uczucia pięknie i niespełnione, trudne i zawiedzione. Są porażki i zwycięstwa, bezsilność, ale i wola walki. Niezłomność, ale i plecy ugięte pod naporem zła. Nic więcej poza to, czego doświadcza wielu z nas, a jednak piękno prozy Williamsa zachwyca, historia wciąga, a profesor... cóż... jego postępowanie musicie ocenić już sami.
- Biedny tata! Nie było ci w życiu łatwo, prawda?
Pomyślał przez chwilę, zanim odpowiedział.
***
Książkę polecam
miłośnikom literatury pełnej prawdziwych emocji
wielbicielom opowieści o zwykłych ludziach
zastanawiającym się nad fenomenem Profesora Stonera
ceniącym literaturę dobrze napisaną, pozbawioną zbędnych słów i ckliwości
***
[1] John Williams, Profesor Stoner, przeł. Paweł Cichawa, Wyd. Sonia Draga, 2014, s. 15-16.
[2] Tamże, s. 271.
***
Nie musisz mnie długo zachęcać, mam intuicyjne przekonanie, że książka byłaby dla mnie idealna, szczególnie na dzień tak deszczowy jak dziś ;)
OdpowiedzUsuńNo to masz dobrego nosa. ;)
UsuńTaką prozę właśnie lubię... Na książkę już czekam, zazdroszczę, że już poznałaś:)
OdpowiedzUsuńJestem w stu procentach pewna, że Ci się spodoba. :)
UsuńIdealna książka dla mnie. Na pewno przeczytam:)
OdpowiedzUsuńNie lubię powieści o superbohaterach, interesują mnie te o zwykłych ludziach, więc ta książka mnie ciekawi. Chociaż myślę, że profesor nie był tak całkiem zwyczajnym człowiekiem. Wyrwanie się ze swojego środowiska wymaga przecież dużo samozaparcia i odwagi :)
OdpowiedzUsuńTrochę tak, ale z drugiej strony miał o tyle łatwiej, że ojciec się zgodził najpierw na studia, później na pozostanie na uczelni. Bez tej zgody, raczej nie odważyłby się opuścić domu, no i nie miałby okazji poznać świata literatury.
UsuńZ doświadczenia, zwłaszcza literackiego, wiem, że zwykli ludzie są zazwyczaj ciekawsi niż superbohaterowie. Na pewno nie odmówię sobie lektury ,,Profesora Stonera".
UsuńI na pewno się nie rozczarujesz.
UsuńTo jedna z tych książek, które chcę i muszę poznać! Już czeka na czytniku!
OdpowiedzUsuńUdanej lektury!
UsuńLubię właśnie taki książki, krótkie ale pełne treści i uniwersalne. Nie wiem czy czytałaś, ale "Myszy i ludzie" to właśnie taka książka :)
OdpowiedzUsuńCzytałam, ale dawno temu. Świetna książka. :)
UsuńMoże kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJuż zapowiedz wydawnicza mnie zainteresowała, a teraz Ty przekonałaś mnie już całkowicie, że to książka dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem to coś w Twoim guście. :)
UsuńŚwietna recenzja, ale lektura nie dla mnie
OdpowiedzUsuńSzkoda, ale cieszę się, że choć recenzja Ci się podoba. :)
UsuńWydaje się bardzo niepozorna, jak główny bohater, ale jest coś w niej co przyciąga... Czytuję o superbohaterach, czemu dla odmiany nie miałabym przeczytać o kimś zwykłym i przeciętnym, acz przez to niekoniecznie mniej interesującym, w pewien sposób mi bliższym? :) Myślę, że zakręcę się wokół niej prędzej niż później ;)
OdpowiedzUsuńA ja wolę historie zwykłych ludzi. Zdecydowanie bardziej ciągnie mnie do nich, niż do superbohaterów, z którymi ciężko się utożsamiać, a ich losy są mi bardziej obojętne.
UsuńJak najbardziej dla mnie!
OdpowiedzUsuńW takim razie udanej lektury. :)
UsuńPięknie ubrana w słowa opinia na temat zwyczajnej książki. Myślę, że możesz mieć rację pisząc, że ta zwyczajność bohatera jest bliska czytelnikom dlatego łatwo przemawia do nich :) Skuszę się :)
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam. Intrygująca pozycja. :)
UsuńTym razem spasuje, bowiem tematyka tej książki niezbyt mnie zaciekawiła, więc nie będę na siłę się do niej przekonywać.
OdpowiedzUsuńCzuję się zachęcona do przeczytania:)
OdpowiedzUsuń