Tytuł: Death Race: Wyścig śmierci (Death Race)
Gatunek: akcja sci-fi
Produkcja: USA, Niemcy, Wielka Brytania
Premiera: 3 października 2008 (Polska) 17 sierpnia 2013 (świat)
Reżyseria: Paul W. S. Anderson
Scenariusz: Paul W. S. Anderson
Muzyka: Paul Haslinger
Zdjęcia: Scott Kevan
Czas trwania: 111 minut
Konia z rzędem temu, kto mi wytłumaczy dlaczego ten film ma tak durnowaty polski tytuł. To tak jak masło nazwać Butter-masłem i czekać aż ludziom szczęki odpadną z wrażenia na widok naszej kreatywności.
Ale mniejsza o to, jest Jason Statham, jest więzienie, są wyścigi, a to oznacza, że kwestia tytułu jest równie istotna jako to, czy kanapki posmarujemy masłem czy butter-masłem.
Nie taki męski ten więzienny świat, bo trzymany twardą, damską ręką (Joan Allen). Trafia tu Jensen Ames (w tej roli Jason Statham, dla którego jestem w stanie obejrzeć nawet największą szmirę - i żeby nie było, nie o tym filmie myślę), skazany za niewinność, choć wersja równie oficjalna co nieprawdziwa przypina mu łatkę mordercy własnej żony. W zakładzie, jak to w zakładzie, oczy trzeba mieć dookoła głowy, a przy tym znaleźć sobie ekipę zabezpieczającą tyły (często w dosłownym znaczeniu). Oprócz rozrywek typu wbijanie kosy w plecy przeciwnika, zabawy w podnoszenie mydła pod prysznicem, handel wszystkim na co jest popyt i robienie rozróby z byle powodu, osadzeni mają dodatkową atrakcję: wyścigi samochodowe.
Podrasowane bryki (no wiecie: karabiny, pancerze, miotacze ognia i inne bajery, których mógłby pozazdrościć nawet Batman) biorą udział w gonitwach, w których stawką jest wolność. Wygrywasz pięć wyścigów, oddajesz więzienne ciuszki i wracasz do życia przestępcy na wolności. Problem w tym, że żeby wygrać, trzeba przeżyć, a to nie jest takie proste.
Death Race to idealnie odmóżdżające kino. Jest power-moc, jest speed-szybkość, jest blood-krew i adrenalina-adrenalin. Po ciężkim tygodniu, nie potrzebuję niczego więcej do szczęścia.
zwiastun filmu
***
Tytuł: Pustka (À bout portant)
Gatunek: thriller
Produkcja: Francja
Premiera: 17 sierpnia 2013 (świat)
Reżyseria: Fred Cavayé
Scenariusz: Fred Cavayé, Guillaume Lemans
Muzyka: Klaus Badelt
Zdjęcia: Alain Duplantier
Czas trwania: 84 minuty
Zwykłe życie, zwykły bohater. Do czasu. Praca pielęgniarza w szpitalu do najłatwiejszych nie należy, pacjenci są różni, obowiązki nie zawsze przyjemne, na nudę narzekać nie można, ale raczej mało kiedy, pielęgniarzy spotyka to, czego doświadczył Samuel Pierret (Gilles Lellouche). W wyniku splotu nad wyraz nieszczęśliwych zdarzeń, jego ciężarna żona trafia w ręce przestępców. Związana, zakneblowana, przerażona, siedzi w jakiejś piwnicy, podczas gdy jej mąż nawet nie ma kiedy szaleć z rozpaczy. On musi działać. I to szybko. Porywacze przedstawiają mu propozycję nie do odrzucenia (przy założeniu, że jego miłość do małżonki nie była na pokaz) - jeśli chce odzyskać żonę, musi w ciągu trzech godzin wydostać ze szpitala strzeżonego przestępcę. I tak oto pielęgniarz-Samuel, staje się narzędziem w rękach porywaczy, a w oczach policji - kryminalistą.
W tym filmie dużo się dzieje. Dużo i zazwyczaj na granicy sensu. No dobra, jedną nogą zanurzoną w bezsensie. Zdarzenia pędzą na złamanie karku, kule świszczą, nie wiadomo komu ufać, bo zdrajcy czają się wszędzie. Wyciągnięcie przestępcy z więzienia okaże się niewielkim wyzwaniem w porównaniu z tym, co czeka bohatera w kolejnych scenach. Niemądry to film i chaotyczny zbyt, ale świetnie wpasuje się w klimat wieczoru opartego na piwie i orzeszkach.
***
Lubisz filmy? Zajrzyj też tutaj:
Nie widziałam jeszcze tych filmów, na razie je chyba jednak odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie, bo i ich tematyka mnie jakoś szczególnie nie pociąga, a poza tym mam naprawdę wiele innych filmów do obejrzenia.
UsuńPierwszy film widziałam - ten z durnym tytułem :)
OdpowiedzUsuńJako, że nie przepadam za kinem francuskim i zawsze je odkładam na później, więc nie oglądałam.
Mnie bawią francuskie komedie. Przynajmniej te nieliczne, które widziałam. ;)
Usuń"Pustkę" może bym i łyknęła... :)
OdpowiedzUsuńRaczej daruję sobie na razie oba te filmy, ponieważ znowu wpadłam w obsesję na punkcie x-menów. W ciągu ostatniego tygodnia samą ,,Pierwszą klasę" obejrzałam przynajmniej trzy razy.
OdpowiedzUsuńNie umiałabym w ciągu tygodnia obejrzeć trzy razy tego samego filmu, choćby nie wiem jak bardzo mi się podobał. :D
UsuńZ tymi tytułami to już tak jest. Od razu mi się przypomina "Braveheart. Waleczne serce" :/
OdpowiedzUsuńTaaaa... Nigdy nie tego nie pojmę.
UsuńZdecydowanie mam ochotę obejrzeć Death Race, ponieważ zawiera power-moc, speed-szybkość oraz blood-krew i adrenalinę, a ja uwielbiam takie połączenie.
OdpowiedzUsuńO...miłośniczka Stathama:) Też lubię filmy z jego udziałem, chociaż nie jest to kino ambitne. Za to świetna rozrywka. Dla mnie taką chałą była "Adrenalina". Aż się dziwiłam, że on gra w takim filmie, masakra. Opisywany przez Ciebie film też oglądałam i bawiłam się doskonale, także polecam:) Co do drugiego filmu, to nie oglądałam.
OdpowiedzUsuńTak, to ja. :D
UsuńPierwszej części "Adrenaliny" nie widziałam, widziałam za to drugą i jest to jeden z najgorszych filmów jakie kiedykolwiek oglądałam.
Żadnego filmu nie znam.
OdpowiedzUsuńWidziałem Death Race. Rzeczywiście odmóżdżający, ale ogląda się całkiem przyjemnie :D
OdpowiedzUsuńPotwierdzam. :D
UsuńTematycznie bliżej mi do drugiego filmu :)
OdpowiedzUsuńChyba już wiem po co sięgnę dla odmóżdżenia. Drugi opis jakoś mnie przekonał :P
OdpowiedzUsuńDo odmóżdżania w sam raz. :D
UsuńNa "Pustkę" z tym piwem i orzeszkami byłabym skłonna się skusić :P
OdpowiedzUsuńW sumie do tego pierwszego filmu ten zestaw też pasuje. I to całkiem nieźle. ;)
UsuńOstatnio nie mam czasu na filmy. Jedynie na książki i teatry :P
OdpowiedzUsuńZauważyłam. :P
UsuńLubię filmy akcji, szczególnie po ciężkim tygodniu ;) Death Race widziałam (J. Stathama lubię, sama rozumiesz), a "Pustkę" mogłabym obejrzeć mimo tej jednej nogi zanurzonej w bezsensie :)
OdpowiedzUsuńOj, rozumiem doskonale. :D (Jestem właśnie po drugiej części "Niezniszczalnych" :P).
Usuń