Remigiusz Mróz Parabellum. Prędkość ucieczki Instytut Wydawniczy Erica 2013 416 stron |
Jedno spojrzenie na okładkę i myślę sobie "eeee... nie dla mnie", bo choć projekt Magdaleny Zawadzkiej jest bardzo przemyślany i cieszy oko, to prawdopodobnie oko to będzie należeć do kogoś płci męskiej. Kogoś rozmiłowanego w wojennej tematyce, kto nie musi zaglądać do słownika, by dowiedzieć się, że tytułowe parabellum to po prostu niemiecki pistolet widoczny na okładce. I tak, sugerując się tym, czym mądry czytelnik sugerować się nie powinien, ominęłaby mnie lektura powieści Parabellum. Prędkość ucieczki Remigiusza Mroza. Dopiero kolejne pozytywne recenzje sprawiły, że trafiła ona na jedną z mnóstwa list o wielu punktach, zawierającą tytuły, które w bliżej nieokreślonej przyszłości może przeczytam. Gdy pojawiła się możliwość osobistego przekonania się, co to za historia tak wciągnęła moje koleżanki, że czekają na kolejny tom, nie zastanawiałam się długo.
Herbata, ciastka z marmoladą, śpiący kot tak przyjemnie ogrzewający stopy. Hej, przygodo!
Parabellum. Prędkość ucieczki jest pierwszym tomem historii dwóch braci Zaniewskich. Autor przenosi nas do 1939 roku, kiedy to wojna wisi w sierpniowym powietrzu. Sierżanta Bronisława Zaniewskiego, zastała ona pod granicą rumuńską, gdzie stacjonuje jednostka kapitana Obelta (pieszczotliwie zwanego Bełtem). Obelt ma nieszczęście mieć pod swymi skrzydłami tego niepokornego żołnierza, który właśnie wdał się w kolejną bójkę z chorążym Chwieduszką. Bronek miał z nim od jakiegoś czasu na pieńku. Bójka była kwestią czasu. Efekt? Radość obserwujących zajście, złamany nos i podbite prawe oko[1] Zaniewskiego, liczne uszkodzenia ciała i wstrząśnienie mózgu Chwieduszki oraz problem dowódcy, który musi zająć w tej sprawie jakieś stanowisko.
Tymczasem w Warszawie, brat Bronka - Stanisław, ukończył studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego, w perspektywie ma stałą niezłą pracę, a i życie uczuciowe nieźle mu się układa, bo choć związek z Żydówką Marią, nie jest przez wszystkich mile widziany, to data ślubu już ustalona, a przed młodymi rysuje się całkiem spokojna przyszłość. Tak, Stanisław to ten bardziej poukładany, mniej narwany, zdolniejszy z braci, choć to Bronek wykazuje się talentem do języków obcych, co Remigiusz Mróz podkreśla dość często i co nie jest bez znaczenia dla fabuły.
Wybuch wojny zmiata z powierzchni domy, ludzi i ich plany.
Bronek i reszta jednostki, przemieszczali się w stronę granicy polsko-słowackiej. Kompania Obelta została zaatakowana przez dwa bombowce. Wprawdzie lotnicy nie zawracali sobie głowy zrzucaniem zbyt dużej ilości bomb na nieliczny oddział, ale nawet taka ich ilość wystarczyła, by w jednej chwili zginęła większość żołnierzy kapitana[2]. Oprócz Bronka, przeżył także Obelt, szeregowy Roman Kiljan i, jakżeby inaczej, chorąży Chwieduszko. Co dalej? W którą ruszyć stronę? Póki co, trzeba znaleźć pomoc dla kapitana, którego stan nie rokuje najlepiej.
Stanisław z Marią ślub planowali na wrzesień. Zamiast przygotowań do skromnej ceremonii, muszą uciekać ze stolicy? Dokąd? Na Zachód - pada szalony pomysł. Narzeczeni chcą przedostać się do Francji, gdzie mieszka ciotka Marysi, bogata, z koneksjami, z pewnością skora do pomocy swej bratanicy. W realizacji śmiałego planu pomaga im Holzer, znajomy rodziny, może nie do końca godzien zaufania, ale za to pomoże zdobyć lewe dokumenty, choć gdy zaproponuje swe towarzystwo uciekinierom, nie ujrzy radości na ich twarzach. Niebezpieczny to typ, na dodatek wie o Marii coś, z czym ta kryje się nawet przed Stanisławem.
Tak rozpoczyna się tułaczka braci Zaniewskich po ogarniętej wojną Europie. Ich losów nie da się przewidzieć, bo pomysły miewają szalone, a czasy są takie, że i spokojny człowiek bez trudu co rusz ma okazję wpadać w kłopoty. Wir zdarzeń, w jaki swych bohaterów wrzucił Remigiusz Mróz, nie pozwoli na nudę. Na dodatek, do dwóch wspomnianych już wątków dorzuci jeszcze trzeci, a jego bohaterem uczyni Niemca, kapitana Christina Leitnera. Ciekawa to postać, bo choć jego uwielbienie do Hitlera jest niemal bezgraniczne, to sam nigdy nie czuł się nadczłowiekiem, nie traktował także innych jako podludzi[3]. Lubię takich niejednoznacznych bohaterów, to zwykle dzięki nim pewne historie są mniej przewidywalne. Skoro Leitner pojawił się w tej książce, pozostaje kwestią czasu, kiedy jego ścieżki przetną się z tymi, którymi przemieszczają się bracia.
Parabellum. Prędkość ucieczki to dynamiczna akcja podzielona na krótkie rozdziały. Taki zabieg z jednej strony potęguje emocje, gdyż autor wie, w którym momencie przenieść czytelnika do innej sceny, by ten z nerwów i zniecierpliwienia zagryzał paznokcie, z drugiej - zbyt częste zmiany miejsca nieco wybijały z rytmu. Na szczęście dość szybko można się przyzwyczaić do takiego sposobu prowadzenia narracji. Remigiusz Mróz pisze na tyle ciekawie, że gdziekolwiek by nie rzucił bohaterów i czytelnika, ten drugi zawsze z zainteresowaniem będzie śledził perypetie tych pierwszych.
Dużym plusem tej powieści jest narracja prowadzona trzytorowo, dzięki czemu spoglądamy na wojenne wydarzenia oczami osób uwikłanych w nią w różnym stopniu, na dodatek przebywających w innych miejscach. I tak mamy tu historię cywili, którzy podszywając się pod austriackich dziennikarzy usiłują dotrzeć do Francji, polskich żołnierzy, w czteroosobowym zespole tułających się po Karpatach, psując przy okazji szyki niemieckim ekipom (mój ulubiony wątek!) oraz samego okupanta, Niemców wierzących w wyższość Rzeszy i skrupulatnie wypełniających obowiązki swych dowódców. Poszczególne krótkie rozdziały opatrzone są datą i miejscem akcji, dzięki czemu zamiast zastanawiać się dokąd tym razem przeniósł nas autor, z marszu wchodzimy w kolejne sceny. Parabellum. Prędkość ucieczki czyta się jak powieść sensacyjną, co w moim odczuciu jest jej plusem. O wojnie powstała już cała masa książek skupiająca się głównie na dramatach, rozdzierających scenach. Powieść Mroza nie jest pozbawiona dramatyzmu, niebezpieczeństwa, dylematów i obaw, ale sposób, w jaki autor przybliża historię bohaterów sprawia, że łatwiej nabrać do całości dystansu, przez to powieść nie staje się ciężka, mroczna, ale nieco bardziej rozrywkowa, choć w kontekście historii wojennej, może to zabrzmieć nieco dziwnie.
Remigiusz Mróz oparł swą powieść w dużej mierze na dialogach, zdecydowanie mniej miejsca poświęcając opisom. Trochę zabrakło szczegółów pozwalających na dokładne wyobrażenie sobie tła akcji, zwłaszcza, gdy ku mej nieskrywanej radości, bohaterowie dotarli do mojego rodzinnego Leska. Ich pobyt u progu Bieszczad sprawił mi zdecydowanie większą frajdę niż im, bo okoliczności, w których się znaleźli, nie były godne pozazdroszczenia. Szkoda, że same okolice autor opisał dość pobieżnie, bo chętnie zobaczyłabym znane tereny oczami bohaterów i liczyłam na coś więcej, niż krótką charakterystykę zamku i wspomnienie jakieś piwnicy w jakimś budynku w jakiejś części miasta.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Skupienie się na dialogach i oszczędność opisów przełożyły się na bardzo dynamicznie rozgrywającą się akcję. O nudzie można zapomnieć, o zbędnych rozważaniach o niczym, też. Jest wojna. Jedni walczą o przetrwanie, drudzy o zwycięstwo, trzeci uprawiają partyzantkę mającą na celu przeszkodzenie tym drugim. Od sceny do sceny, Remigiusz Mróz prowadzi nas do finału tomu pierwszego, który to bez wątpienia robi apetyt na dalszy ciąg.
KSU - Moje Bieszczady
***
27.03. 2014 - premiera tomu drugiego
***
Książkę polecam
miłośnikom literatury sensacyjno-wojennej
poszukującym powieści o dynamicznej akcji
stroniącym od nadmiaru faktów i dat
wielbicielom wielowątkowych historii
***
[1] Remigiusz Mróz, Parabellum. Prędkość ucieczki, Wyd. Instytut Wydawniczy Erica, 2013, s. 9.
[2] Tamże, s. 55.
[3] Tamże, s. 45.
***
egzemplarz recenzencki dzięki uprzejmości autora i wydawnictwa |
Książka niestety nie w moim guście, ale znam kogoś,komu sprawi dużo przyjemności, dlatego pozwolę sobie podesłać jej linka do Twojej recenzji
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to wystarczy, by zachęcić tę osobę do lektury. :)
UsuńMoże być interesująco. Świetna recenzja.
OdpowiedzUsuńDzięki i oczywiście zachęcam do lektury. :)
UsuńTak, ja też miałam malutkiego "stracha" jak zobaczyłam okładkę - myślałam, że książka będzie utrzymana w typowo męskim i wojskowym stylu. Na szczęście jest inaczej. :) Bardzo mile wspominam tę powieść i czekam na kolejny tom. :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa co dalej. Oczekiwanie na kolejny tom wystawia moją wątłą cierpliwość na niezłą próbę. ;)
UsuńOoo...czuję, że mi się spodoba. Myślałam, że to książka bardziej dokumentalna, więc nawet o niej nie myślałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam na konkurs http://gosia72.blogspot.com/2014/03/zielono-mi-konkurs-na-wczesna-wiosne.html
Pozdrawiam serdecznie:)
Nie, nie dokumentalna i myślę, że faktycznie może Ci się spodobać.
UsuńDzięki za zaproszenie. :)
Ja nie lubię skrajności - ani typowo męskiej literatury, ani typowo kobiecej, w obu przypadkach ziewam i przewracam oczami ;) Książka, a raczej jej recenzja, obudziła we mnie jednak jakąś iskierkę zainteresowania. Czy przeczytam, czas pokaże :)
OdpowiedzUsuńTo ja wolę tę bardziej męską niż kobiecą, romantyczne porywy mnie nie porywają. ;)
UsuńTak, masz rację mało tu opisów i czyta się jak powieść pełną akcji, a mniej jako typową literaturę wojenną/historyczną. Ale jest tak ciekawie napisana, że zachwyciła mnie totalnie. Zwłaszcza, że tak jak i ty po okładce spodziewałam się cięższych tematów (które sobie oczywiście cenię). Nie mogę się doczekać drugiej części. Zastanawiam się czy nie za dużo troszeczkę zdradziłaś na temat treści książki...? ;)
OdpowiedzUsuńDużo? Oj, gdzie? Pokazuj paluchem!
UsuńWydawało mi się, że nie dużo. Właściwie tylko początki wątków i wzmianka o Karpatach. Hmm... Szczegóły poproszę!
Już zapomniałam :P Czytałam to 5 dni temu, drugi raz czytać nie będę, nie męcz i nie marudź. A paluuuuuuucha to masz ty! Ja mam paluszeczka :P.
UsuńJa Cię w tego paluszeczka ząbeczkami zaraz ugryzę!
UsuńJa co jakiś czas lubię sięgnąć po wojenną powieść, nie odstrasza mnie fakt, że po takie książki sięgają najczęściej mężczyźni. Ale lubię, by tło historyczne było mocno zaznaczone. Skoro polecasz i polecają inne dziewczyny, chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTak się teraz zastanawiam i w sumie trudno mi powiedzieć, czy ta książka trafi w Twój gust czy nie. Niełatwo Cię wyczuć. ;)
UsuńCzytałam i mnie mniejsza ilość opisów zupełnie nie przeszkadzała. Dynamiczna akcja i ciekawie wykreowani bohaterowie, to główne atuty pierwszej części. Polecam.
OdpowiedzUsuńTę książkę tak dobrze się czyta, że pewnie na brak opisów bym nie zwróciła uwagi, gdyby nie Lesko. ;)
UsuńJakoś nie mogę się przekonać do przeczytania tej książki. Może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńNie namawiam, bo mi zaraz zaczniesz marudzić na tematykę wojenną, ale... nie chcesz poczytać o moim Lesku? ;)
UsuńO Twoim Lesku mogę poczytać, inne fragmenty opuszczę :P
UsuńTo może jednak lepiej nie? Bo biorąc pod uwagę to, co się tam działo, to podróżując po Bieszczadach ominiesz Lesko szerokim łukiem. :P
UsuńNie lubię wojennej tematyki. Jakoś nigdy mnie nie ,,fascynowała'', dlatego wolę jednak bardziej ,,babskie'' czytadła :)
OdpowiedzUsuńNo trudno, ale gdybyś zmieniła zdanie, to pamiętaj o tym tytule. ;)
Usuńtematyka wojenna zdecydowanie nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuńBywa i tak. ;)
UsuńCzytałam tę książkę i bardzo miło ją sobie wspominam. Najbardziej spodobało mi się to, że nie ma w niej ani jednego bohatera rodem z amerykańskich filmów (genialny, obdarzony szóstym zmysłem i ciętym językiem mięśniak). W ,,Prędkości ucieczki" wszystkie postacie mają swoje wady, zalety, mocne strony i słabości. To się ceni.
OdpowiedzUsuńA którego bohatera najbardziej polubiłaś? Mój typ to Bronek. :D
UsuńJa postawiłam na Obelta, ale prawda jest taka, że nie da się przelać wszystkich pozytywnych emocji na tylko jedną postać, bo i Bronek jest mistrzem i Christian Leitner i Chwieduszko potrafi zniszczyć człowieka jednym tekstem, nawet Kilian może być czyimś ulubieńcem. Juz nie mówiąc o Sergiuszu Mikorskim. :) Albo taki Kremmer - o Boże, jakze on mnie irytował... ale w pewnym momencie złapałam sie na tym, że to taka irytacja z ogromna dozą sympatii. Żaden z bohaterów nie pozostawia obojętnym - nawet taki Maniura o którym tylko kilka razy wspomniano. Świetna książka. A okładka jest piękna, nie wiem jak może nie przyciągać jeszcze bardziej do przeczytania. ;)
UsuńKrótko mówiąc: galeria świetnych postaci. :)
UsuńDzisiaj widziałem, że autor komentował na LC artykuł dotyczący krytyki literackiej. Ogólnie wygląda na bardzo fajnego kolesia o zdrowych poglądach.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mimo tych małych braków w opisach Ci się spodobało, bo i ja planuję przeczytać ;)
Czytaj, czytaj - myślę, że będziesz się dobrze bawił.
UsuńZachęciłaś mnie. Świetna recenzja :)
OdpowiedzUsuńCieszę się. :)
UsuńDzięki!
Nie mogłam się oderwać od recenzji i coś mi się wydaję, że książka też mi się spodoba:)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i zachęcam do lektury. :)
UsuńJa też z niecierpliwością oczekuję kolejnego tomu przygód braci Zaniewskich. Zacna to lektura! A proponowany przez Ciebie podkład muzyczny, zdecydowanie trafia w mój gust. Uwielbiam KSU. :)
OdpowiedzUsuńJa też, choć to ustrzycki zespół. :P
UsuńJa jestem nadal oczarowana "Parabellum" i okładka mi się podoba, a mężczyzną nie jestem :D
OdpowiedzUsuńCo do przeskakiwania z jednej sceny do drugiej, mnie to nie przeszkadzało i nie gubiłam się; a brak rozległych opisów to wielki plus :) Dobrze, że dałaś się przekonać tej książce i że Ci się spodobała :)
Okładka jest świetna! I fajnie, że kolejna jest do niej bardzo podobna. :)
UsuńTym razem nie moje klimaty - ale recenzja ciekawa :)
OdpowiedzUsuńSzkoda i dziękuję. ;)
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię serdecznie zaprosić do udziału w moim nowym autorskim czytelniczym wyzwaniu pt. KLUCZNIK.
W skrócie - polega ono na czytaniu książek posiadających zaproponowane comiesięczne hasła-klucze, czyli kluczniki.
Szczegóły tutaj: http://recenzjeami.blogspot.com/2014/03/wyzwanie-czytelnicze-klucznik.html
Pozdrawiam.
Dziękuję za zaproszenie, ale udział w wyzwaniach kiepsko mi idzie. Brak czasu i samodyscypliny. ;)
UsuńPierwszy tom bardzo mi się podobał i z wielką niecierpliwością wyczekuję jego kontynuacji.
OdpowiedzUsuńjakiejś mega wielkiej chęci na tę książkę nie mam, ale nie mówię ,,nie", bo pewnie kiedyś się skuszę i jednak przeczytam :))
OdpowiedzUsuńFajna jest!
UsuńWłaśnie skończyłam pisać recenzję. Jeden tylko problem mam: jak żyć bez drugiego tomu? :(
OdpowiedzUsuńNie da się, niestety. Powiem więcej: dalej będzie gorzej, bo przyjdzie Ci czekać na tom trzeci. ;)
Usuń