Powodów jest całe mnóstwo, ale jeśli mimo wszystko masz zamiar założyć bloga książkowego, musisz mieć świadomość tego jak funkcjonuje ten dział blogosfery i jakich zasad należy w nim przestrzegać.
Polacy nie czytają książek
Tak przynajmniej co jakiś czas krzyczą media i specjaliści od statystyk. A skoro Polacy nie czytają książek, dlaczego mieliby czytać recenzje? I tak niszowi blogerzy o niemodnym hobby, piszą sami dla siebie, ewentualnie dla podsyłającym im książki pisarzom i wydawnictwo. Inni blogerzy też nie wczytują się w ich teksty, tylko zostawiają po sobie ślad w postaci nic nie wnoszącego do dyskusji komentarza w stylu "przeczytam lub "nie dla mnie". Wiadomo, musisz bywać, by bywano u ciebie, ale to już zasada ogólna blogosfery, która nie dotyczy jedynie blogerów z czołówki. Ty do niej należeć nie będziesz. Dlaczego? Patrz punkt następny.
Blogowanie o książkach jest nieopłacalne
Nie zarobisz na tym. Nie wylansujesz się na tle nowojorskich wieżowców. Twoje fotki będą przedstawiać książkę w zestawie z kubkiem herbaty, książkę i filiżankę kawy, książkę i ciastko, książkę i jesienne liście, książkę i zwierzątko domowe, książkę i lampkę wina, książkę i świeczkę, książkę i inne książki. W tle ani raz nie znajdzie się Manhattan. Nie zadzwoni do ciebie przedstawiciel wielkiego koncernu i nie zaproponuje kampanii reklamowej, na której zarobisz kwoty z jedynką z przodu i wieloma zerami tuż za nią (bez przecinka!). Spójrz, jak wiele zdań zaczyna się od "nie". Widzisz tu jakąś przyszłość?
Blogerzy książkowi to lizusy
Pamiętaj, książka otrzymana za darmo (ekhem, ekhem) jest błogosławieństwem, za które należy się odwdzięczyć pozytywną recenzją. Nie musi ona mieć głębszego sensu, z błędami ortograficznymi lepiej nie przesadzać, ale znajomość reguł gramatycznych nie jest już konieczna, a jeśli zamiast uzasadniać swoje zdanie, wolisz w tym czasie ćwiczyć plucie na odległość, nie wysilaj się. Ważne by recenzję (tfu! opinię!) zakończyć nieśmiertelnym "polecam" i wszyscy będą zadowoleni. Tak więc zakładając bloga o książkach, z automatu stajesz się niegodnym zaufania sługusem wydawnictw. Pogódź się z tym
Recenzenci-samozwańcy to mściwi, niespełnieni pisarze
Tak, tak. Sami pisać nie potrafią, więc się wyżywają na tych, którym po wielu trudach udało się wydać książkę. Zamiast wspierać rodzące się talenty, czepiają się składni, nielogiczności w fabule, przewidywalności, nieciekawych bohaterów, wtórności i wielu innych, nieistotnych drobiazgów. Wylewają kubły pomyj na ludzi sukcesu, zamiast przemilczeć fakt, że są za mało bystrzy, by pojąć geniusz czytanej powieści.
Blogowa brać żebracza
Dziennie potrafią wysłać kilkanaście maili do rozmaitych wydawnictw i portali. Pisarzy gnębią za pomocą poczty elektronicznej, przez konta na Facebooku czy Twitterze. Zrecenzują dosłownie wszystko! Od romantycznej powieści o zombie-wegetarianach, przez wróżenie z fusów dla opornych po poradnik początkującego hodowcy kóz. Wszystkim tym się interesują niesamowicie, więc otrzymując listę dostępnych egzemplarzy recenzenckich, biorą wszystko jak leci. Ważne, by comiesięczny stosik zdobyczy prezentował się jak najbardziej okazale. Nie bądź więc wybredny. Kto wie, może podręcznik Harry'ego Pottera do nauki latania na miotle w 30 dni okaże się książką twojego życia?
Blogerzy książkowi nie czytają książek
No, może im się zdarza czasami, jak trafią na coś wyjątkowo ciekawego. Zwykle jednak płodzą opinie na podstawie pierwszych kilkudziesięciu stron, noty z okładki i recenzji innych blogerów, którzy oczywiście także danej książki nie przeczytali. W końcu wszystkiego się przeczytać nie da, a tu wydawnictwa wciąż coś podsyłają, to znów jakiś autor się odezwie. Od czasu do czasu wypada też coś przytargać z biblioteki, żeby pokazać innym, że na nowościach ich świat się nie kończy.
***
Resztę dopiszcie sobie sami, w końcu jeśli to czytacie to znak, że jesteśmy z tego samego podwórka.
Co tu dużo pisać, krytykujemy, by ranić, chwalimy, by dostawać wyżebrane, darmowe (ekhem, ekhem, ekhem!) książki, których i tak nie czytamy uważnie, bo i po co, skoro nikt naszych wypocin nie przeczyta i nie przyniosą nam one niczego oprócz satysfakcji ze statystyk miesięcznych takich, jakie blogerzy modowi, kulinarni czy lifestyle'owi notują w jeden dzień.
Ach, jak fajnie mieć bloga książkowego, być częścią społeczności bez znaczenia, której co jakiś czas się za coś obrywa tak, jakby jednak jakieś znaczenie miała.
Bardzo ciekawy post! To naprawdę przykre, ale zgadzam się z Tobą i z każdym w.w. punktem! Pozostaje mi jedynie wierzyć w to, że Polacy zaczną czytać!! :) a co za tym idzie zmieni się oblicze recenzentów :)
OdpowiedzUsuńNie jestem zbytnią optymistką, co do wzrostu czytelnictwa. Za dużo rzeczy nas obecnie rozprasza.
UsuńWiesz co, w zasadzie nie mam nic do dodania. Dlatego, że temat mi się już przejadł po stokroć :) Ciągle poruszane są te same kwestie, te same argumenty, te same oskarżenia...Ile można o tym mówić? :P
OdpowiedzUsuńWystarczy kropka po "K" i już Katarzyna ma inne zdanie. :P
UsuńTemat ugryziony z każdej strony, ale wciąż nie pożarty w całości. Będzie wracać tak długo, jak długo będą istniały blogi, więc lepiej się uzbroić w cierpliwość. :D
Haha, też to zauważyłam. W google dodałam Skrzata, ale się nie wyświetla w bloggerze, tylko na wordpressie :< Ale z Was żarłoki - w takim razie zakładam zbroję cierpliwości! ;)
UsuńSkrzacie, przegryziemy się przez nią bez trudu! :D
UsuńMówiłam Ci już , że jesteś genialna! :) A może tak urządzimy wspólny sabat, spalimy wszystkie książki i blogerów na jednym stosie, w końcu zajmują oni tylko wolną przestrzeń :P
OdpowiedzUsuńUps, podobno emotikony w komentarzach źle świadczą o wypowiadającym się :)
A skąd ta informacja? :>
UsuńWidzisz dokładnie Ci nie przytoczę, ale na jakiejś mądrej stronie :)
UsuńNiezwykle mądrej, chyba dla mnie za ;)
UsuńCzy miejsce na sabacie się dla mnie znajdzie? :)
UsuńTylko nie palcie książek!!! Plis!!!
Usuń@jussi - możesz mi to powtarzać co jakiś czas. :D Na sabat jestem chętna, ale bez palenie. Widziałam niedawno "Złodziejkę książek". Widok płonących tomów łamie serce.
Usuń@ksiazkowo - też gdzieś czytałam o tych emotikonach. :D A dla mnie one są niezbędne. Rozmawiając z kimś, widzę jego wyraz twarzy, oczu, gesty, w najgorszym wypadku słyszę przynajmniej ton wypowiedzi, a tu? Same słowa, które czasami można różnie interpretować. Emotikony są potrzebne, żeby ktoś, kogo nazwę głupkiem, widząc obok emotkę ---> ;) , wiedział, że to takie pieszczotliwe określenie. :P
@Ewa, Sardegna - miejsce jest, palenia nie będzie. Wbijajcie obydwie!
Sporo prawdy, sporo :D Ale jesteś nawet zbyt łagodna w ocenie sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńStrach przed hejterami złagodził ton wypowiedzi. :P
UsuńOmatko, a ktoś się tym wszystkim w ogóle przejmuje??? Naprawdę ludzie chcą zdobywać książki za napisanie recenzji? Przyznam, że szkoda by mi było czasu na taką działalność, wolę czytać, co chcę, i pisać o tym, o czym mi w duszy zagra. Książka za recenzję to strasznie niskie wynagrodzenie, oczywiście za uczciwą recenzję. :/
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę to, że temat wraca jak bumerang, to chyba tak. :)
UsuńCo do książek za recenzje - zdecydowanie tak. Myślę, że wielu wydaje się to na początku szalenie atrakcyjne.
Kontrowersyjnie! Rozumiem, że to wszystko z przymrużeniem oka, ale prawdy w tym sporo. Chociaż trochę nas krzywdzisz tak generalizując :p
OdpowiedzUsuńWłaśnie cały problem polega na tym, że wszelkie nagonki na blogerów są generalizujące. Nie Ty jesteś zła, nie ja jestem zła, nie Kasia, Basia, Tomek, Anielka są źli, tylko my. Za całokształt, za sam fakt prowadzenia takiego a nie innego bloga.
UsuńPowiem Ci, że świetny teks - a teraz moja strona, tak trosze do obrony :)
OdpowiedzUsuńMasz racje blogi z recenzjami nie są opłacalne, ale ja czytam dla przyjemności więc co mi zależy, też napisać moje odczucia względem książki. Pisanie dla wydawnictw - fakt na początku wydawał mi się to niezły zamysł, ale w tej chwili powoli zakańczam to, wolę czytać to co lubię, nie koniecznie nowości :( nie da się też ukryć, że wydaje dużo na książki. Ja je czytam, nawet kończę nudne i beznadziejne serie - skoro zaczęłam, aczkolwiek już spotkałam się z tym, ze niektórzy piszą na postawie innych opinii, a czy książkę przeczytali - nie wydaje mi się. Uważam, że prowadzenie bloga z recenzjami jest ciężkie i niewdzięczne. Pamiętam jak raz skrytykowałam powieść polskiego debiutanta, a on bardzo niemiło to przyjął - cóż i z takimi rzeczami trzeba się liczyć. A dzięki blogerom łatwiej jest mi wybrać tytuł powieści - jednak książki, które cieszą się plusami - godne są uwagi. Każdy ma swój gust i czasem mija się on z wieloma czytelnikami. Tak miałam z książka "Tam gdzie śpiewają drzewa" - cieszyła się pozytywami - a mnie rozczarowała :) Tak więc faktycznie, Ci co zakładają takiego bloga powinni się zastanowić :0
ps, trochę chaotyczna jest moja wypowiedz, ale się śpieszę :)
Bardzo, bardzo mi się spodobało u Ciebie to, że nie udajesz, że pisanie dla wydawnictw Ciebie nie dotyczy. A właściwie nie dotyczyło, bo z tego, co piszesz doszłaś do wnioski, że ni o to chodzi, by czytać, bo dają, tylko, by czytać, bo się lubi. To podnosi na duchu. :)
UsuńPublikując cokolwiek, zawsze trzeba się liczyć z reakcją. Dotyczy to i pisarzy, i dziennikarzy, i nas. Ludzie interpretują teksty na różne sposoby. Nikt z nas nie zadowoli wszystkich i zawsze znajdzie się ktoś, kto ma jakieś "ale". Wtedy można zwinąć interes, albo wziąć krytykę do siebie (jeśli jest sensowna) lub ją olać (jeśli sensu w niej brak) i dalej robić swoje.
Tylko śpiesz się powoli :=)
UsuńJakoś tak mnie smutno nastroiłaś z rana. Fakt, blogowanie o książkach jest często irytujące, ale jak sobie pomyślę, że robię to od 22 miesięcy to chyba było warto zacząć. Chociaż nie ukrywajmy, fajnie by było dostawać jakieś wynagrodzenie za to, co robimy z pasji :)
OdpowiedzUsuńUuuu... Przykro mi. Nie taki był mój cel (co tylko potwierdza teorię, że ile osób, tyle reakcji i interpretacji).
UsuńWarto było zacząć i warto to kontynuować, bez względu na wszystko. :)
Upssss... co cię nastroiło do takiego tekstu? Kiedy mnie nachodzą takie myśli przypominam sobie ile blogowanie dało mi radości i spełnienia. Czytam więcej, rozwijam styl, poprawiam pisownię, poznaję inne moliki książkowe i właściwie, gdyby tylko jeszcze móc żyć z takiego pisanie byłoby już idealnie:)
OdpowiedzUsuńWłaściwie nic konkretnego, już kiedyś chciałam dorzucić kilka słów od siebie do tego wciąż powracającego tematu. :)
UsuńA blogowego podwórka nie opuściłabym za nic w świecie. Wspaniale by było móc zarabiać na tego typu pasji, ale cóż - jest jak jest. I tak jest fajnie. :)
Świetny wpis.
OdpowiedzUsuńJa czytam - bo lubię. Piszę - co chcę. I nikt mi tego nie zabroni. I w nosie mam to co inni sobie pomyślą. I stawiam emotikony również gdy mi się podoba :)
Dzięki.
UsuńSłuszne podejście!
Widzę, że i Ty skusiłaś się na skomentowanie modnego ostatnio tematu. :) Cóż...piękna ta Twoja ironia z sarkazmem wymieszana. :) Nic więcej na ten temat nie dodam, bo już wszystko było powiedziane. :) Najlepiej niech każdy zajmie się swoimi sprawami i tyle. :)
OdpowiedzUsuńMusiałam sobie pogadać. :D
UsuńAmen. ;)
Mocne:)
OdpowiedzUsuńNa całą tę dyskusję, która się ostatnio przetacza, gdzie nie spojrzeć, ja mam tylko jedną odpowiedź: "żyj i pozwól żyć innym". Tyle i aż tyle;)
No właśnie, tylko tyle i aż tyle - dla niektórych całkiem spore AŻ. ;)
UsuńPiękny tekst! Ja już nie mam siły się wypowiadać na ten temat, bo szkoda i nerwów i czasu. Ujęłaś dosłownie wszystkie aspekty bycia blogerem książkowym. Jesteśmy źli, niedobrze, zazdrośni, zawistni i w ogóle powinno się nas omijać szerokim łukiem, ewentualnie kijem szturchać:) Niech lepiej każdy patrzy w swój talerz i robi swoje, nie oglądając się na innych:)
OdpowiedzUsuńNie wiesz jak to jest? Na cudzym talerzu zawsze jest coś, w co chce się dziabnąć widelcem. ;)
UsuńEch, troszkę prawdy w tym jest, ale ja jakoś chyba robię na przekór, bo jak książka mi nie pasuje, to i tak ją objadę, pomimo, że to z wydawnictwa. Boli to, ze trzeba bywać u innych, inaczej nikt ciebie nie odwiedzi - zgadza się! hahaha rozwaliłaś mnie tymi wampirami-wegetarianami.
OdpowiedzUsuńOdmówiłam już tylu autorom i wydawnictwom, że już nie zliczę, więc raczej nie czyham na byle jaką zdobycz - książka musi mi się podobać. Z tym, że wielu z nas pisze nieprofesjonalnie, to się zgadzam - ja NIE UMIEM pisać profesjonalnie, często piszę z błędami, które zauważam po jakimś czasie. Nie staram się na siłę wbijać szpil autorom - szczerze piszę, to co czuję i tyle. Bloga książkowego na pewno pod względem finansowym nie opłaca się prowadzić - albo kochasz czytać i pisać, albo się lansujesz na siłę. Ja wolę czytać, niż pisać na blogach, więc kiedyś na pewno zrezygnuję z blogowania - wolę czytać książki, a blogowanie zabiera mi za dużo czasu. Niech tylko dostanę pracę marzeń, a poświęcę się całkowicie jej. Chociaż... zobaczymy. Świetny post - taki w przymrużeniem oka, ale i wbijający szpilę! ;).
Oczywiście bez błędów w mojej wypowiedzi się nie obyło ;)
UsuńAch i czytam wszystko od deski do deski, a nie po łebkach - czy coś ze mną jest nie w porządku? :)
UsuńGaduła. :D
UsuńTo bywanie faktycznie jest śmieszne, ale co tu dużo mówić, sama też staram się zaglądać nie tylko do tych, których teksty najbardziej mnie interesują. Cóż, święta nie jestem, a reklama dźwignią bloga. :D
Baśka, jeszcze jedno słowo o rezygnacji z bloga, a się przejdę tam do Ciebie! Adres znam, więc już lepiej milcz kobieto!
łi tam i łe tam!
UsuńBaśka, to miała fajny biust (o, ja też mam), znam kilka koni "Baśków" ;) i nawet jedną wiewiórę z reklamy. A ja jestem Basia. Miło mi, Aniulo :)))
Ej, i kto tu jest gaduła!?!
UsuńTy też będziesz taką wiewiórką Baśką, jak będziesz wspominać o likwidacji bloga! ;)
UsuńNo kto? Kto? KTO? :P
No ty!
UsuńPfffff... Kiedyś pójdziemy na kawę, to się zdziwisz. :D
UsuńJa się piszę na kawę;)
UsuńCo do tematu to obracam się w kręgach gdzie się sporo czyta, rodzinka czyta sporo i ja ją tym zarażam - podsuwając co nowe książki, ale i znam osoby czytające artykuły w necie i kolorowe gazetki i nic więcej, ba mój szwagier to tylko audiobooki leci, bo przy książkach zasypia po 3 stronach (czemu nie wiem O_O) Co do żerowania na autorach i wydawnictwach - nie powiem po pół roku napisałam kilka emaili, ale tylko do wydawnictw...za to w zeszłym roku wydałam kwotę w tysiącach na książki i się przeraziłam, teraz wybieram je dokładniej - patrząc na opinie ulubionych blogerów i muszę przyznać, że żaden z nich nie jest z czołówki tej 10-ki najlepszych - po prostu czasem mam wrażenie, że brak im pasji - my mniejsze lub większe szaraczki mamy jej więcej. Kocham książki i nawet jakbym nie otrzymała egzemplarzy to i tak blog by istniał. Mam jeszcze teraz z 1600 książek do przeczytania i opisania. Muszę przyznać, że wiele książek, które otrzymałam sama bym nie kupiła w ciemno, a jestem niektórymi zachwycona...Poza tym odwiedzam także blogi osób, które lubię nawet jeśli to nie moja tematyka książkowa...a czasem by poszerzać horyzonty...I lubię subiektywne opinie - lubię opinie z pasją i emocjami - te są najlepsze - fakt błędy rażą ale zdarzają się każdemu - takiemu "dysowi" jak ja także ;) Zazwyczaj profesjonalny krytyk nie jest w stanie mnie przekonać do lektury...za to Ty, Basia, Edyta, Ewa, Kasia zachęcacie, ukazujecie pozytywne strony lub piszecie co jest złe bez obrażania, pomstowania. Strasznie tego nie lubię - krytyka jak najbardziej ale bez bluzgania;)
Czekam na Twój przyjazd! :)
Usuń1600? Podaj adres, zaraz tam będę! :D
Nie dodam nic do tego, co napisałaś, bo ze wszystkim się zgadzam. Sama maili prawie nie wysyłałam, bo z jednej strony chciałabym współpracować z kilkoma wydawnictwami, z drugiej - nie chcę sytuacji, w której egzemplarzy recenzenckich przybywa, a czasu nie i zamiast cieszyć się lekturą, stresuję się, że się nie wyrabiam. Podobnie jak Ty, gdybym nie miała egzemplarzy recenzenckich i tak prowadziłabym bloga. Wcześniej czytałam trochę swoich książek, ale przede wszystkim korzystałam z bibliotek. I znalazłam tam mnóstwo wspaniałych tytułów. :)
Cieszę się, że te moje teksty znalazły się wśród tych, które czytasz.
No, jednak coś miałam do dodania. :P
Odwiedzę Poznań jak zrobi się cieplutko - przyjadę na cały weekend! Marzę o spacerze po Cytadeli i chcę odwiedzić Zoo, które kocham odkąd byłam mała...a nie widziałam jeszcze Słoniarni!! tak sporo się tego uzbierało..jestem chomik i teraz troszkę rozdaję w konkursach bo miejsca nie ma, a poza tym fajnie jest się dzielić! haha adres już masz;PPP
UsuńSłoniarnię koniecznie! Muszę przyznać, że fajnie to wygląda. :)
UsuńNie dojrzałam jeszcze do tego, by móc stwierdzić: fajnie się dzielić książkami. :D
Tia. Wysyłka właściwych książek pod właściwy adres nie wychodzi mi najlepiej, więc się nie bój - pewnie trafiłabym do sąsiadów. :P
Bardzo mi się pysio uśmiechał, gdy czytałam ten tekst. Naprawdę :)
OdpowiedzUsuńI wpadł mi przy okazji pomysł, który zainspirowany został ostatnim akapitem Twojego tekstu:
po prostu, aby ułożyć sobie życie społeczno-kulturalne, należy prowadzić bloga modowo-kulinarno-lifestyle'owego, gdzie należało by - tu diabelska część planu - przemycać książki! Np. "Przygotowując tą oto faszerowaną kaczkę, podczytywałam książkę "100 sposobów na"... (książka oczywiście, ekhm!, darmowa)
Tadam! I wilk cały, i owca syta, czy jak to tam leciało... :P
Cieszy mnie to. :D
UsuńSyta owca mówi, że pomysł genialny! "Złodziejkę książek" można by czytać odkurzając regały, a Nesbo przy okazji ćwiartowania kurczaka. :P
Genialny post :) Mam tylko nadzieję, że to ironia nie podyktowana jakimś przykrym doświadczeniem, tudzież złośliwym mailem od autora skrytykowanej książki?
OdpowiedzUsuńMelduję, że ostatnio nie zanotowałam ataków na mą skromną osobę. :D
UsuńNie jestem idealna:) Piszę, bo lubię. Czytam, bo kocham. A co inni o tym myślą? No cóż mam to w nosie.
OdpowiedzUsuńTak trzymać!
UsuńHahahahahaha:) -> Taki śmiech już pokazuje, że nie jestem zdrowa psychicznie, więc napiszę tylko, że świetnie podsumowałaś wszystkie zarzuty, które nam stawiają. Myślę, że najlepiej będzie, jak każdy z nas znajdzie sobie ciemny kont, w którym 3 razy się zastanowi, 4 razy walnie się biczem po plecach i chwilkę popłacze, nim zacznie podownie blogować ;)
OdpowiedzUsuńUWAGA! Wszyscy, którzy planują założenie takiego bloga powinni podwoić liczbę batów!
Krwawiące plecy z pewnością podreperują nasz wizerunek. Blogerzy-cierpiętnicy, o książki żebrzą, płacić im nie chcą i już nie tylko pot i łzy się leją, ale najprawdziwsza krew!
UsuńChyba coś Cię mocno ugryzło w czuły punkt, skoro powstał taki niby prześmiewczy, ale dość gorzki tekst.
OdpowiedzUsuńJa akurat nie przyjmuję do siebie większości postawionych tu argumentów, więc nie psuje mi to humoru.
Być może dlatego, że należę do pokolenia, które młodość durną i chmurną ma już za sobą i potrafię spojrzeć na życie realne i wirtualne z dystansem.
Blogowanie jest dla mnie tylko i wyłącznie konikiem, hobby, przyjemnością - moim kawałkiem świata, w którym panują moje zasady. I w którym chcę zachować niezależność. Lubię czytać opinie o książkach na innych blogach, ale to nie zmieni już moich gustów czytelniczych. Daje mi natomiast jedyną w swoim rodzaju możliwość kontaktu z innymi ludźmi, których grono na szczęście mogę sobie wybrać.
Oczywiście większość z nas przechodziła różne fazy zawiedzionych nadziei i oczekiwań korzyści związanych z blogowaniem, ale im szybciej potrafimy odciąć się od nich, tym lepiej dla naszego samopoczucia.
Książka była i będzie intelektualnym towarem deficytowym, a już szczególnie w dzisiejszym świecie obrazków i pisma esemesowego.
Z tym się trzeba pogodzić, a czytać i pisać gównie dla siebie.
Pozdrawiam :)
Moje czułe punkty nie noszą śladów zębów, to tylko taka ogólna refleksja. W końcu jestem częścią blogosfery książkowej i nie muszę dostać bezpośrednio po łbie, żeby chcieć dorzucić kilka słów na wciąż powracający temat. :)
UsuńWłaściwie to wszystko raczej mnie bawi, niż złości, co - miałam nadzieję - będzie widać w poście.
A Tobie pozostaje mi pogratulować dystansu i życzyć go także innym. :)
Dystans najłatwiej nabywa się z wiekiem... niestety :)
UsuńCzyli dla każdego jest nadzieja. ;)
UsuńNadzieja jest, chociaż może nie zawsze się uda.
UsuńPozdrawiam :)
Wolę myśleć pozytywnie. :)
UsuńZadziorny, prześmiewczy i ironiczny tekst. Ostatnio stale spotykam się z krytyką blogerów książkowych, ludzie mają chyba za dużo czasu. Nie lepiej poczytać jakąś książkę.
OdpowiedzUsuńW ogóle, jak patrzę na komentarze niektórych, nie tylko odnoszące się do naszej blogosfery, ale ogólnie do różnych innych tematów, to zawsze się dziwię, że ludziom chce się tak "jeździć" po wszystkim i wszystkich. Strasznie smutne trzeba mieć życie, żeby się człowiekowi chciało bawić w takie bzdury, zamiast zrobić coś ciekawego.
UsuńZdaję sobie sprawę, że z pewnością nie piszę idealnie, jednak się staram. Wiadomo, po ileś tam czasu blogowania styl każdemu się zmienia. Niekoniecznie jest tak, że jak ktoś czyta różne tematycznie książki to się nimi nie interesuje. Ja np. lubię książki o różnej tematyce, choć nadal źle postrzegane są tak szerokie zainteresowania, o czym niejednokrotnie czytałam.
OdpowiedzUsuńNa blogu książkowym zarobić się nie da, ale mi wcale nie o to chodzi. Piszę dla przyjemności, a nie dla zarobku.
Mnie też interesuje różna tematyka, choć mam kilka ukochanych gatunków i to po nie najczęściej sięgam. Czy to źle o mnie świadczy? Nie wiem. Można mi zarzucić, że nie mam konkretnych zainteresowań, albo cieszyć się, że ciekawi mnie wiele tematów. Niech sobie ludzie myślą co chcą, ważne, żeby nasz wybór był naszym wyborem i dawał nam satysfakcję.
UsuńZe specyficznym poczuciem humoru to napisane, ale jakże trafnie i celnie. Ja na szczęście nie słyszę komentarzy, że dostaję książki za darmo (ekhem) bo nie mam aktualnie podpisanych współprac. I choć w pewnym momencie prowadzenia bloga miałam silne parcie, by takie znajomości nawiązać to cieszę się, że jestem takim wolnym strzelcem, bo ani się nikt nie przyczepi, że zła recenzja, ani że książka za darmo, ani że niszczenie młodych talentów. A pozytywów za to mnóstwo, bo i robię to co lubię, ćwiczę swój warsztat, to jeszcze dodatkowo poznaje fantastycznych ludzi :)
OdpowiedzUsuńZawsze twierdzę, że nie mam poczucia humoru, ale widocznie coś tam we mnie tkwi. :P
UsuńŻadnych współprac? Psujesz nam wizerunek! :P
Bardzo dobry ironiczny (no i trochę autoironiczny) tekst ;) Na szczęście jesteśmy my, bloggerzy tutaj - piszemy recenzje dla samych siebie i wszystkich tu obecnych, czytamy książki dla samych siebie i reszty, polecamy tytuły nam, nam, i jeszcze raz NAM. I czy to nie wystarczy? ;) A jak dodatkowo zjawi się jakiś przypadkowy czytelnik naszych blogów - to już naprawdę dużo, bo takich przypadkowych czytelników zbiera się cała masa, tworzą swoje blogi itd. itd. itd. A książki są czytane, recenzowane i upowszechniane :) W sumie... całkiem nieźle ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie ze wszystkim się zgadzam, tylko wolałabym, żeby ci czytelnicy byli tak nie do końca przypadkowi. ;)
UsuńCiastek ratuje sytuację i pokazuje Ci zdjęcie książki na tle Manhattanu :) Czyli da się lansować na tle Nowego Jorku ;P
OdpowiedzUsuńhttp://slpresearch.files.wordpress.com/2011/10/patti-smith-book.jpg
A tak na poważnie, to przestałem się udzielać w książkowej blogosferze, dawać jakiekolwiek komentarze pod jakimikolwiek recenzjami. Na mój jeden konstruktywny komentarz przypadało 10 bezsensownych. Niestety, teraz już za późno o bicie w stół, bo nożyce już bez tego odzywają się. I gadają bez sensu.
Zepsułeś mi notkę! :P
UsuńBezsensownych komentarzy jest sporo (moich też :D), ale ciekawych też nie brakuje. Szkoda tylko, że mało kiedy tworzą się z nich dłuższe dyskusje.
Wychodzi na to, że blogowanie i blogowicze są blee. W takim razie będę sobie blee i dobrze mi z tym :)
OdpowiedzUsuńBo można być bleee i dobrze się z tym czuć. Wiem coś o tym. :D
UsuńWidzę, że temat aktualny, bo ostatnio w podobnym tonie pisała Paulina. Coś się dzieje, o czym nie wiem?
OdpowiedzUsuńUwielbiam teksty przepełnione ironią, ale trochę prawdy w tym jest. Niektóre "recenzje" zawierają jedynie opis z okładki może ze 2 zdania i słowo polecam. A ja siedzę nad moimi tekstami 2-3 godz. i myślę, że jeszcze nie wszystko napisałam, co chciałam ;)
Tak naprawdę nie czuję się blogerką, nie mam nawet 100 000 odsłon. Moja przygoda z pisaniem zaczęła się od portalu W24 (piszę na nim od 2009 roku i mam tam ponad milion odsłon). Z tego też powodu chyba bliżej mi do dziennikarstwa obywatelskiego, do niedawna miałam nawet legitymację prasową. Blog był tylko dodatkiem, powstał 2 lata później. Wrzucałam na niego moje recenzje z W24, by były w jednym miejscu (coś w rodzaju portfolio). Dopiero od zeszłego roku zaczęłam go rozwijać, nawiązywać współprace z wydawnictwami. A że mam ich sporo, to pewnie tylko dlatego piszę, by mieć darmowe książki, które będę mogła potem sprzedać. Normalnie zarobiłam już majątek na tym procederze i dlatego nie pracuję, bo nie muszę :P
Właściwie to co zwykle, tylko chwilowo atmosfera znów podgrzała się nieco bardziej. :)
UsuńZ pisaniem mam podobnie. Jak napiszę coś szybciej niż w 3 godziny, to jestem przeszczęśliwa, że się tak ładnie wyrobiłam.
I wszystko jasne, milionerko. We Wrocławiu stawiasz obiad! :P
To ja nawet nie wiedziałam, ze coś się dzieje. Nie śledzę forów, po co się denerwować.
UsuńNiestety wszystko wymaga pracy, ale potem jaki jest efekt :)
I po co to pisałam, to może nie pojadę do Wrocławia :P
Ja też nie. Za to na Fejsie mi się co jakiś czas coś rzuca w oczy.
UsuńRóżny. :P
Yyyyy... Wystarczy mi herbatka. :P
To ja bym dopisała, że blogosfera jest bardzo hermetyczna i trzeba na początku błagać na kolanach, żeby ktoś do Ciebie przyszedł i zostawił komentarz...
OdpowiedzUsuń...jednak mam nadzieję, że blogerzy książkowi mimo wszystko czytają, co? ;)
A wiesz, że nawet nie pamiętam jak to było na początku? Wiem, że pierwszy komentarz, pod pierwszą notką, zostawił mi Emil Śmistek w pierwszą rocznicę istnienia bloga. Nawet się tym wzruszyłam. Ale ciiii.. :)
UsuńPewnie większość tak. ;)
A ja durna pisze tylko o tym, co przeczytałam. Juz wiem, co robię źle ;)
OdpowiedzUsuńBardzo źle! Żeby mieć czas na pisanie, trzeba czytać tylko co druga recenzowaną książkę. :P
UsuńPrzepraszam bardzo Anno, ja mam swoich czytelników, którzy nie komentują ale biorą pod uwagę moje teksty (!!!) ;D ha! pochwaliłam się, hihih, no z tym żebraniem jest dużo prawdy, tylko ja wiedźma (patrz zdjęcie w tle na fb) potrafię otrzymaną (czyt, wyżebraną:>) książkę do recenzji objechać hahah;D , ale co prawda to prawda znam wielu Pań Y i X piszący ochy i achy bo dostali książki, a przecie to taki zaszczyt ;D
OdpowiedzUsuńCzy ludzie nie czytają? nie wiem ,media pieją,że nie, a moje książki krążą po świecie, aż mnie serce boli,że tak się zużywają, może zaprzestać pożyczać? A co! niech sami idą żebrać do wydawnictw, jak być wrednym to na całego! ;D myślą,że pisanie recenzji to taka łatwa sprawa no nie? a tak ogólnie co Cię moja droga natchnęło na niniejszy post? ;D moja wrodzona ciekawość nie mogła się oprzeć przed zadaniem tego pytania ;)))))
E tam, na pewno ściemniają. :P
UsuńNowoczesną masz tę miotłę. :D
Wprowadzamy nową zasadę? Wyżebranym się nie dzielę. :P
Muszę zawieść Twoją wrodzoną ciekawość, bo właściwie nic konkretnego mnie nie natchnęło. Co jakiś czas pojawiają się różne opinie o blogerach i w końcu i ja coś dorzuciłam na ten temat. :)
Czytam bo lubię, recenzuję co chcę i jak chcę i nie ważne czy od autora/wydawnictwa/ własne, Jak się nie podoba to piszę, że się nie podoba.
OdpowiedzUsuńSama pisać nie umiem na tyle, aby być z tego w 100% zadowoloną, ale dlaczego mam nie napisać po 10 stronach książki, że jest przewydywalna/schematyczna- skoro jest?
Piszę bloga aby dzielić się swoją opinią z innymi i bardzo cieszą mnie komentarze sugerujące inne ciekawe tytuły, które mogą mi się spodobać :)
Z przymrużeniem oka czytałam Twoj tekst ;) Chociaż nie powiem trochę prawdy w nim jest - Polacy nie czytają!!! A te statystyki podbijają blogerzy książkowi :P
Uwielbiam takie komentarze, w których ktoś podsuwa mi ciekawe tytuły. Wiem, że wszystkich nie dam rady przeczytać, ale to miłe, że ktoś chce się podzielić swoim odkryciem. :)
UsuńBoszzzz... Nie dość, że jesteśmy źli, to jeszcze zawyżamy statystyki, psując wizerunek ogółu społeczeństwa. :P
A ja mam już dla ciebie parę książek do zasugerowania... Tylko skończę w końcu te recenzje, bo nie chce mi się 2 razy powtarzać. :D Nawet powinny ci się spodobać. ;)
UsuńNie ma sprawy, zrobię kolejną listę książek do przeczytania. Dobrych list nigdy za wiele. :D
UsuńWiesz co jest jeszcze fajne? Ilekroć pojawia się tego typu post, wszyscy potwierdzają, że własnie tak jest, od razu zaznaczając, że akurat ich to nie dotyczy ;-)
OdpowiedzUsuń;);)
UsuńUch, napisałam śliczny komentarz i mi go zeżarło :/ Spróbuję więc go odtworzyć ;)
UsuńTeż sobie o tym samym myślałam. Ile razy pojawi się podobny tekst, to reakcje są generalnie wariacją którejś z tych opcji:
1. faktycznie, nie jesteśmy idealni, ale staramy się i się rozwijamy;
2. faktycznie, masz dużo racji, ale mnie ten temat / te tematy nie dotyczą / ja tak nie mam...
3. a co kogo obchodzi, co ja robię na blogu?? Niech spada, moja sprawa!
:>
Bardzo dobrze to podsumowałaś :-) Pamiętam że kiedyś nawet próbowałam podpuścić blogerów, pisząc, że co prawda zawsze staram się pisać uczciwą recenzję, ale w przypadku polskich pisarzy mam świadomość, że mogliby ją przeczytać, więc jeśli recenzja nie jest pozytywna, zadaję sobie sporo trudu by podeprzeć ją argumentami, podczas gdy książkę zagraniczną ' zmieszałabym z błotem". Nic to nie dało, każdy się zaklinał że pisze i uczciwie i tak samo, niezależnie od tego, skąd pochodzi pisarz ;-)
UsuńTo ja się mogę przyznać z ręką na sercu, że polskie książki jest mi dużo trudniej skrytykować. Nie chcę nikogo urazić, bo nawet spłodzenie gniota wymaga czasu i poświęcenia, ale z drugiej strony - kłamać też nie mogę i nie chcę. Piszę łagodniej na temat polskich książek (raz mi nie wyszło i wyrzuty sumienia mam do tej pory), starając się uzasadnić moje zarzuty. No i mam wielką nadzieję, że nigdy nie trafi w moje ręce zła książka autora, którego lubię i znam prywatnie...
UsuńUfff. dobsze rze nie czytam ksionrzek, jestem prawdziwym polakiem, uff...Jestę taki kul i fajny i nie mam czasu na takie żeczy...
OdpowiedzUsuńTak, wiem. Ukraina się sypie, nie masz czasu na pierdoły. :P
UsuńI to ję dobrę podęjsćię
UsuńEhhh... Czytam bo lubię, piszę - bo mogę i o dziwo ktoś te moje wypociny czyta... Nie jestem ideałem na pewno, ale... Nobody is perfect!
OdpowiedzUsuńCzytamy, czytamy. Tak szybko się nas nie pozbędziesz. ;)
UsuńOj, a ja dopiero zaczynam blogowanie... A tu takie zniechęcanie - nie poddam się! Zaczęłam się w to bawić z wewnętrznej potrzeby.
OdpowiedzUsuńCzytanie to moja pasja, książki kupuję, Ciągnę je do Irlandii, bo przecież żadne wydawnictwo nic mi tu nie wyślę....
Bądź dzielna. Tym bardziej, że dzięki miejscu zamieszkania masz szansę być bardziej wiarygodną blogerką. :D
UsuńDobry tekst :) Ciekawa jestem co sprawiło, że zdecydowałaś się go popełnić :) Jakoś ostatnio mam mniej serca do blogowania, ale jeszcze się nie poddam, bo to jednak fajna sprawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nowa fala ogólnej krytyki blogerów książkowych. ;)
UsuńNie trać serca, bloguj dalej. :)
Mogłaś napisać ten post przed miesiącem - wtedy na pewno założyłabym blog modowy lub kulinarny, a nie książkowy ;).
OdpowiedzUsuńA tak na poważnie piszę na blogu o swojej pasji, czyli o tym co jest dla mnie najważniejsze i dobrze mi z tym ;)
Świetny tekst! :)
Zawsze możesz się stopniowo "przebranżowiać". No wiesz, wrzucisz fotkę jak w ciuchach z Zary czytasz Prousta, albo lepiąc pierogi podczytujesz Szekspira i po problemie. :D
UsuńBardzo ciekawy post. Są niestety minusy blogowania, ale wg mnie więcej jest plusów. Na pewno wiele jest racji w tym co piszesz. Nikogo nie rozliczam, ale może i zdarzają się osoby, które nie czytają całych książek :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Gdyby nie było tych plusów, to i blogów książkowych byłoby mniej. A tak, mamy swoje kawałki Sieci i chyba nam tu dobrze, skoro wciąż piszemy. :)
UsuńTo prawda : ) Mi pisanie sprawia ogromną przyjemność, a rosnąca oglądalność jest dla mnie dowodem na to, że ludzie czytują moje teksty : )
UsuńTylko tak dalej! :)
UsuńAle po co żebrać o te darmowe (ekhem, ekhem, ekhem) książki, skoro i tak się ich nie przeczyta? :D
OdpowiedzUsuńŻeby dobrze na półce wyglądały :-) A i przyjdą znajomi a tu taka intelygencyja jest :-D
UsuńA kiedyś się kupowało dzieła zebrane Marksa, bo miały ładne wydania ;)
UsuńPółki półkami - pamiętajcie jeszcze o stosikach! One też muszą się ładnie prezentować. Hmm... chyba czas na stosikową notkę. :P
UsuńSprzedać, Pani, sprzedać
UsuńAmen!!! Świetny tekst, trudno nie szczerzyć zębów w uśmiechu :D podejrzewam, że po tym poście podskoczą Ci statystyki! co prawda nie tak bardzo, jakbyś opublikowała przepis na kanapki z pasztetem z puszki, ale zawsze to coś :p a teraz ubawiona drobnymi złośliwostkami idę pogrzebać w darmowym (!) stosie i poszukać jakiejś książki do nieczytania :D
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jakiej książki nie przeczytasz, ale i tak nie dowiem się co o niej myślisz, bo nie przeczytam Twojej notki, tylko od razu zostawię komentarz. :D
UsuńNa pewno przeczytam!
OdpowiedzUsuń:P
Polecam! :P
UsuńKobiecy szwadron zabrał głos. O jakie książki wobec tego chodzi, chyba sie domyślam
OdpowiedzUsuńA coś więcej na ten temat? Bo chyba nie bardzo łapię. :)
UsuńHaha co za tekst, aż zalinkuję w CKK :D
OdpowiedzUsuńYupi! Trafię do mojego ulubionego cyklu! Ha! :D
UsuńUrzekł mnie zombie wegetarianin. Sporo w Twej wypowiedzi prawdy i ironii zarazem. No cóż. .. napisałabym więcej, ale lecę poczytać :-D
OdpowiedzUsuńNie czytaj. Napisz od razu recenzję. :D
Usuń:-)
UsuńAnnnnnn, błagam! Napisz dla mnie romantyczną powieść o zombie wegetarianach! To ja już wiem, czemu dla Ciebie tak ważne są okładki - po prostu na ich podstawie piszesz recenzje! :D
OdpowiedzUsuńDzięki. Właśnie zdradziłaś światu moją największą tajemnicę! Od jutra będę pisać na podstawie blurbów. :P
UsuńPomysł powstał na "fali" ostatniego hejterstwa? ;P Nie wiem, ale jakby tak z tego nic nie było (nawet patrząc jedynie na tzw. satysfakcję) to dlaczego blogi książkowe tak się mnożą. Zakładając go nie byłam świadoma, że jest ich tak dużo. A im bardziej się w ten świat wgłębiam, tym większe mam wrażenie, że to studnia bez dna.
OdpowiedzUsuńA z tym czytelnictwem może jednak nie jest tak źle. Gdzieś ostatnio mi mignęło, że Polacy wcale nie kupują tak mało książek. Tylko e-booki i audiobooki u nas póki co się nie przyjmują. Tylko jeżeli wliczać do tego blogerów, którzy książki kupują nałogowo, ale czytają wszystko inne, bo ciągle coś "wyżebrują"... Nie trzeba chyba bardziej w ten temat się wgłębiać ;p
Ale sam pomysł na notkę bardzo dobry, dobrze się czyta. I z uśmiechem na twarzy ;)
UsuńTak jest, to właśnie ta fala. Choć już przy okazji poprzedniej miałam dorzucić swoje trzy grosze. :D
UsuńStudnia bez dna, ale dość szybko można wyłapać takie blogi, które istnieją długo i długo jeszcze będą. I to na nich warto się skupić. :)
Sama nie wiem jak to jest z tym czytelnictwem. Może nie czytamy jako społeczeństwo porażająco dużo, ale naprawdę znam bardzo niewiele osób, które nie czytają wcale. Właściwie mogę je wyliczyć na palcach jednej ręki. Ale fakt, że znam sporo takich, którzy lubią czytać, ale robią też mnóstwo innych rzeczy i np. jedną książkę potrafią czytać ponad miesiąc. Ale czytają!
No tak, robiąc przegląd też trafiam na przeróżne blogi (także i takie, które są już jakiś czas, ale mam ochotę od razu uciekać jak najdalej), bo staram się,aby nie były to w kółko recenzje z tych samych stron. Choć mam kilka takich, na które bez względu na to jak często na niego wchodzę, zawsze znajdę tam coś dla siebie, coś ciekawego, coś wartego uwagi.
UsuńTeraz będę mieć jeszcze mnie czasu, ale nie zamierzam rezygnować z tego, co do tej pory na blogu nawymyślałam (kolejne cykle). Daje mi to niezłą frajdę ;)
Też mam takie blogi, po książki polecane przez niektórych blogerów mogę sięgać właściwie w ciemno. :)
UsuńCzyżby praca zżerała wolny czas? :) U mnie z czasem też bywa krucho, ale uwielbiam bloga i robię co mogę, by w miarę sprawnie funkcjonował.
No tak, w końcu zmieniam status z bezrobotnej ;) Ale i tak twierdzę, że im bardziej dzień napchany, tym łatwiej znaleźć wolną chwilę na książkę. Im więcej do zrobienia, tym łatwiej przychodzi zorganizować całą dobę. Mam nadzieję zatem, że nie będzie tak źle ;)
UsuńGratuluję! :)
UsuńTeż tak uważam. W weekend marnuję najwięcej czasu. W tygodniu wracam z pracy o 17, 18 i jakoś daje się to pogodzić z blogiem i innymi rzeczami.
Wiesz co? Dobrze, że napisałaś tego posta, bo niektórzy 'mlodzi' blogerzy nie wiedzą o co w tym 'biznesie' chodzi. Bardzo pomocne.
OdpowiedzUsuńMasz racje, niektórzy w tym ja niestety, czasami nie cyztam recenzji, a jedynie jej koniec, poiewaz, albo nie mam czasu, albo odzywa się we mnie strona leniwca, ale tu i teraz sie do tego przyznaję...
Nie wiem jak jest z innymi, ale ja nigdy nie recenzowałam ksiażki wbrew siebie, bo moim zdaniem to niesprawiedliwe i w nosie miałam co pomyślą sobie wydawnictwa, dla mnie najwazniejsze jest to, żebym była wiarygodna dla czytelnika.
Zniechęcając ta twoja opinia, ale to dobrze, takie tez muszą być, bo nasz 'fach' to niestety nie jest łąka z fiołkami.
Myślę, jednak, że jak bloger wyznaczy swoje zasady i bedzie sie ich trzymal, to powinno byc dobrze, no chyba, ze mu sie to znudzi i nie bedzie widziec w tym juz zadnego sensu, tak jak ja...
Ja czasami nie czytam całości, gdy kompletnie mnie nie zainteresuje tematyka, albo obawiam się spojlerów. Czasami wtedy nie zostawiam komentarza, a niekiedy tak, na znak, że byłam. ;)
UsuńDobrze zrozumiałam ostatnie zdanie? Nie widzisz sensu w dalszym blogowaniu? Dlaczego?
Aniu, napisałam komentarz. On znikł czy czeka na moderację? Bo jakoś mam wrażenie, że w kosmos sobie poleciał. ;)
OdpowiedzUsuńAniu, pojęcia nie mam. Nie mam moderacji i niczego nie usuwałam. Sprawdziłam w spamie i też go nie ma. :(
UsuńDasz radę go odtworzyć?
Tak czułam, że gdzieś poleciał. Ale w sumie już nie pamiętam, co napisałam. Jedno wiem, że mój blog z recenzjami powstał w zasadzie po to, aby "rejestrować" to, co obejrzałam i przeczytałam, bo z reguły po roku nie pamiętam imion bohaterów, tytułów, nazwisk autorów, a tak to mam całkiem niezłe archiwum. I dostrzegam tego plusy, bo moja rodzina, jak chce mi kupić książkę, to najpierw sprawdza, czy jej nie czytałam. :) A do wydawców nie piszę próśb o książki, sami się zgłaszają, więc zawsze jest co czytać.
UsuńTeraz mój blog objął "patronatem medialnym" książkę "Homoseksoracja" i będę mieć niedługo kilka egzemplarzy od autora dla czytelników. :)
Mój trochę w podobnym celu, tzn. częściowo po to, żeby lepiej zapamiętać książkę (recenzowaną naprawdę bardziej pamiętam), częściowo dla chęci podzielenia się wrażeniami z innymi i możliwości dyskusji.
UsuńW patronatach medialnych w ogóle się nie orientuję. Mam wrażenie, że niby tyle czasu prowadzę bloga, a wiele ciekawych rzeczy mi umyka. Pisałaś gdzieś, żebym do Ciebie zajrzała, a już nawet nie wiem o co chodziło i gdzie szukać tego komentarza. Zakręciłam się totalnie. :(
Nic dodać, nic ująć... Ach, jakie wspaniałe kontrowersje są na blogach książkowych. Gdzie jeszcze można znaleźć drugie takie miejsce, w którym nie ma plotek, celebrytów, czy niesamowicieważnychinformacjiaktualnychpięćminut?
OdpowiedzUsuńAno widzisz, taka nisza, tacy kulturalni ludzie, a tyle się tu dzieje. :P
UsuńBoski tekst. Ze znaczną częścią się zgadzam (bo ja czytam te książki dokładnie zanim recenzję napiszę). Zastanawiam się tylko jaki jest powód takiej ironicznej notki? Co się stało?
OdpowiedzUsuńMelduje, że nie stało się nic więcej niż zwykle. Ot, znowu ruszyła fala komentarzy na nasz temat, to i ja się dorzuciłam. :)
UsuńRewelacyjny tekst :) idę poczytać, chociaż nie, przeczytałam już ponad połowę książki - wystarczy, teraz skrobnę jakąś opinię.
OdpowiedzUsuńAż ponad połowę? Nie szkoda Ci czasu? :P
UsuńMocne. Nic nie mogę dodać od siebie -wszystko zostało napisane...
OdpowiedzUsuńPozostaję z myślami.
:)
UsuńAle jak to się nie wylaszczę na tle nowojorskich wieżowców? *rozpacz* A ja, jak bum cyk cyk, myślałam, że to tędy droga... Mój błąd.
OdpowiedzUsuńA tak na serio - zgaduję, że ten post to odpowiedź na czyjeś PONOWNE czepiactwo? Ja nie rozumiem, jak kogoś może aż tak bardzo boleć cudze hobby (no chyba że to hobby polega na mordowaniu ludzi, to wtedy inna historia...). Ktoś ma bloga - to niech ma; ktoś pisze - to niech pisze; ktoś czyta - niech czyta. Nad czym tu filozofować?
Twój post oczywiście jest genialny. Wbija szpile tam, gdzie trzeba ;)
Jak się przekopiesz przez wcześniejsze komentarze, to znajdziesz ten Emila Śmistka, który podważa moją teorie. Jest nadzieja! :)
UsuńTia. Kolejna fala. Aż mi się zachciało wypowiedzieć. :)
Mam strasznie mieszane uczucia po przeczytaniu tego tekstu. Jest świetny - to fakt. Ironiczny, z sarkazmem, czasem człowiek się uśmiechnie, ale jest też troszkę krzywdzący i wrzuciłaś wszystkich do jednego wora :) A ja myślę, że każdy jest osobną jednostką. Podjęłaś ostatnio modny i kontrowersyjny temat, ale ale... najważniejsze jest to, aby coraz więcej czytać :) Nic więcej dodawać nie muszę :)
OdpowiedzUsuńKasiu, cała ta nagonka od początku do końca wrzuca nas do jednego wora i taki też jest mój post. Niektórym nie da się wytłumaczyć, że tak jak piszesz - każdy jest osobną jednostką, ma swoje wady i zalety i pisanie o nas ogólnie "blogerzy książkowi" jest płytkie i zwykle najbardziej boli tych, którzy akurat nie popełniają zarzucanym nam "grzechom".
UsuńTo chyba tylko prowokacja? Przyznaj, chodziło Ci o wywołanie dyskusji? Niemożliwe, że akurat dla Ciebie ważne są te wszystkie splendory omijające blogerów książkowych.
OdpowiedzUsuńPowszechnie wiadomo, że ludzie na blogach robią popularność, że zarabiają, że niektórym udaje się nawet całkiem tłustą krowę wyhodować. Ale stawiać na zysk z bloga książkowego w kraju, w którym nawet pisarze (poza nielicznymi) zbytniego zysku nie mają, to chyba nie najlepszy biznesplan.
I jeśli w tym sensie rozumieć tytułowe słówko „warto”, to bardzo celnie wypunktowałaś.
Ale jest jeszcze inne „warto”, o którym tu nie wspomniałaś, a ja pamiętam (choć nie mogę teraz znaleźć tego posta), jak pisałaś, ile radości dało Ci prowadzenie tego bloga, ten własny kącik w necie. Trzeba było to choćby podlinkować, bo to przecież też wartość i to nie byle jaka. Tamte słowa świetnie pokazują, że można mieć frajdę z samego tylko prowadzenia takiego bloga.
Pewnie, że niektórzy chcą jeszcze z tego swojego pisania mieć coś wymiernego. Dla mnie wartość darmowej książki to śmiesznie niska cena za recenzję, ale staram się pamiętać, że inaczej patrzy na taką darmówkę ktoś z dużego miasta, gdzie pełno bibliotek, a w dodatku zarabia i może sobie książkę kupić bez wielkich wyrzeczeń, a inaczej młodzież na dorobku, albo na kieszonkowym. Niech więc każdy sam sobie kalkuluje, czy to opłacalne i czy warto wikłać się we współpracę z wydawcami.
Inna sprawa, to komentarze.. Faktycznie wyglądają, jakby były skutkiem przekonania, że trzeba „bywać”, bo tego wymaga blogowa etykieta, bo jak ja się nie odhaczę, to i u mnie nikt nie skomentuje. Przez to większość komentarzy jest nijaka, jakby „obok” i nie na temat, jakby robionych metodą kopiuj-wklej. Gdzie te spory, te gorące dyskusje o książkach, o opiniach wyrażonych w postach? Moim zdaniem ich brak świadczy o martwocie i sztuczności sfery, o tym, że te nasze blogi to chyba tylko jego autorom są potrzebne. Inna sprawa, że żeby zostawić jakiś sensowny komentarz, trzeba naprawdę przeczytać opublikowaną notkę, a i wtedy nie zawsze człowiek ma coś konkretnego do powiedzenia (jeśli na przykład nie czytałam książki, to co mam o niej napisać w komentarzu, a tu dobrze by było, żeby jeszcze mądrze). Jak piszesz o modzie, polityce albo dzieciach, to masz większe szanse na komentarz dyskusyjny, bo przecież to tematy, na których wszyscy się znamy (albo tak nam się wydaje). Trafiają się wprawdzie blogi książkowe, na których naprawdę wymienia się poglądy i nie kończy się na grzecznościowej odpowiedzi na grzecznościowy komentarz, ale tak jest przeważnie pod postami o szerzej znanych książkach.
A ten mój komentarz miał być właśnie merytoryczny :D Przynajmniej się starałam :)
Bo tak odebrałam Twój dzisiejszy wpis, że po to właśnie go popełniłaś, żebyśmy wreszcie wyrazili się konkretnie, a nie tylko taką sztampą w stylu „byłam tu”.
Trudno myśleć o książkach w kategorii "splendor, sława i pieniądze". Nie wiem czy to prowokacja, dla mnie to po prostu kilka słów na stale powracający temat. Raz chciałam się wypowiedzieć i ja, na swój sposób, po na poważnie już było.
UsuńEwo, moją stronę uwielbiam, co mam nadzieję widać, choćby po tym, ile czasu tu spędzam, mimo, że pracuję normalnie na etacie, wracam do domu o 17, czasem 18 i też mam jeszcze jakieś życie poza pracą i blogami. O frajdzie z blogowania na pewno jeszcze napiszę za jakiś czas, bo chciałabym, by na blogu pojawiały się nie tylko recenzje, które sporo osób skomentuje w stylu "przeczytam", "nie przeczytam". Przedzieram się przez ten ogrom komentarzy pod tą notką i cieszę się jak głupia, że chcecie się wypowiadać, że notka się Wam podoba albo nie. Bo mi.in. taki jest sens blogów - dyskusja na dany temat. A to w przypadku samych recenzji jest trudne, w końcu nie każdy książkę zna, albo nie każdego ona interesuje.
Dla mnie książka za recenzję to też żadna nagroda, ale zdaję sobie sprawę, że większości tych książek sama mogłabym nie kupić (wszystkiego się przecież nie da), a dzięki współpracy z Wielką Literą, poznałam wiele naprawdę niesamowitych lektur! I to jest dla mnie świetna sprawa. Ale nadal kupuję w tanich księgarniach i biegam do bibliotek, bo interesuje mnie też dużo innych pozycji.
Co do komentarzy - problem w tym, że czytanie i komentowanie (rzetelne!) notek, zajmuje ogromnie dużo czasu. Nie da się być u każdego u kogo chciałoby się być. Wbrew pozorom w tym zalewie nijakich blogów, sporo jest tych bardzo ciekawych. Nawet nie jestem w stanie ich wszystkich zapamiętać, ani odwiedzić. Nie obraź się, ale np. o Twoim zdarza mi się zapomnieć, o zgrozo, właśnie dlatego, że nie bywasz u mnie często, a ja widząc komentarze u siebie, przypominam sobie do kogo jeszcze warto zajrzeć, kto pisze ciekawie i jest duża szansa, że znów znajdę u niego wartą przeczytania książkę. Smutne i niefajne z mojej strony, ale tak niestety jest.
A komentarz jest jak najbardziej merytoryczny. Dzięki!
O tak, widać, że prowadzisz tego bloga z pasją. Od dawna zastanawiam się, jak znajdujesz czas na to, żeby tyle się tu działo i podziwiam za pomysły na tematy okołoksiążkowe. Nieraz myślałam, że gdybym chciała pisać z taka intensywnością, jak Ty, nie dałabym rady. Trzymam kciuki, oby tak dalej :)
UsuńTo o książce za recenzję nie odnosiło się do Ciebie, bo jak czytam Twoje notki, to czuję, że pisane są z potrzeby duszy:) Myślę, że taka blogerka, to dla wydawnictw skarb.
Ale są takie blogi, co do których mam wrażenie, że powstały głównie jako sposób pozyskiwania książek. I niech sobie będą, w końcu też jakąś wkład w propagowanie czytelnictwa wnoszą. Jeśli ich autorów satysfakcjonuje taki układ "recenzja za książkę", to ok. i jak pisałam wcześniej - nie oceniam i nie zamierzam krytykować.
W sprawie komentowania opinii o książkach mamy takie samo zdanie :)
Natomiast co do bywania u mnie często, to jest to raczej trudne, bo skoro zamieszczam po dwa- cztery wpisy miesięcznie, to doprawdy nie oczekuję, aby ktoś bywał na moim blogu co dwa, trzy dni. Bo niby po co? Chyba żeby się nauczyć na pamięć jakiejś notki :D
Ja na inne blogi zaglądam niezbyt często (czasami mam przerwy po kilka dni z braku czasu), i kieruję się przy tym tytułem posta i gatunkiem książki. Twój blog jest jednym z najczęściej przeze mnie czytywanych, a że nie ma po tym śladu, to dlatego właśnie, że nie chcę pisać takich pustych komentarzy. Na przykład wczoraj przeczytałam recenzję "Ostatniego dziecka", bardzo zachęcająca, książka do zapamiętania. Ale co napisać w komentarzu? Co miałabyś niby zrobić z wiedzą, że "przeczytam" albo "już w schowku"?
I bynajmniej nie obrażam się na nikogo, kto do mnie nie zagląda, a jeśli, to nie komentuje, nie traktuję czytywania cudzych blogów na zasadzie wzajemności i systematycznie bywam na blogach, których autorzy może nawet nie wiedzą, że istnieje coś takiego, jak moje wycieczkiliterackie :) Wystarczy mi, że fajnie piszą i o fajnych rzeczach. Nie tylko o książkach, jak na przykład blog o Afganistanie.
Tak więc zapraszam serdecznie do siebie, jeśli coś Cię zainteresuje, ale nie oczekuję, że ktoś ma trwonić czas na notki o książkach zupełnie nie z jego bajki :) Sama też tak postępuję i myślę, że to jest właśnie zdrowe, a nie takie na siłę, byleby bywać. A statystyki? No cóż, zauważyłam, że i tak największym zainteresowaniem cieszą się u mnie te posty, w które wklejone są zdjęcia z podróży. Może o tym należałoby pisać? Ale wtedy to już w ogóle miałabym na blogu cztery-pięć postów, ale nie miesięcznie. tylko rocznie :)
Cieszy mnie ten pierwszy akapit. A czas? Łatwo nie jest i wiem, że zaniedbuję inne rzeczy, ale pisanie tutaj sprawia mi mnóstwo radości. Pomysłów na notki mam masę, ale nawet pisząc codziennie, nie mam kiedy ich wykorzystać. Powiem Ci też, że odkąd narzuciłam sobie rytm codziennego pisania, jest mi dużo łatwiej się zorganizować. :)
UsuńNo widzisz, piszesz za rzadko i przez to mało kiedy widzę Cię w blogrolce. ;)
Co do komentarzy, z jednej strony takie w stylu "przeczytam" nic nie wnoszą, z drugiej z pewnością bym się z nich cieszyła (w końcu ten moment, kiedy ktoś pod wpływem mojej notki sięga po opisywany tytuł, jest szalenie satysfakcjonujący), gdybym wiedziała, że faktycznie tak będzie. Niestety te komentarze zwykle służą tylko po to, by zaznaczyć swoją obecność na blogu i mało kiedy faktycznie oznaczają, że komentujący planują przeczytać książkę.
Ach, przypomniała mi się Twoja Kuba! :)
Skoro tak, to może zrewiduję swoje poglądy na te enigmatyczne komentarze :)
UsuńMoże masz rację, że coś w tym jest, że nie są takie całkiem nieprzydatne. Dotychczas raczej stawiałam na to, że wspomnę w swojej opinii, dzięki komu trafiłam na książkę, problem tylko w tym, że po paru tygodniach zazwyczaj nie bardzo pamiętam, u kogo ją wypatrzyłam.
Tak, z tym też mam kłopot. Czasami też zostawiam u kogoś komentarz z jakimś pytaniem i jak nie zapiszę gdzieś sobie, że mam pod daną notkę wrócić, to też o tym zapomnę. Za dużo tego wszystkiego i za mało czasu, przez ciągły pośpiech wiele rzeczy ulatuje.
UsuńAmen! I jeszcze bardziej mi się chcę tego mojego ponad czteroletniego bloga książkowego prowadzić! Amen!
OdpowiedzUsuńDzielna kobieta! :D
UsuńA ja piszę dla siebie i dla czytelników, jeśli tacy są, kocham czytać i uwielbiam pisać, marzę, że kiedyś ktoś wyda moją własną książkę i przeglądając blogi książkowe natknę się na opinię o niej, może nawet nie być strasznie pochlebna, ważne, żeby ktoś zauważył, że coś w niej jednak jest:D "Recenzje" piszę, bo lubię to robić, piszę, bo chcę zapamiętać wszystko, to co przeczytałam, a moja pamięć niestety jest krucha:D Prawda, na blogu książkowym nie da się zarobić, to nie to, co blog fit itp., ale miło jest mieć coś takiego, co sprawia przyjemność:D
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno, ja, gdy zaczęłam prowadzić bloga i zwiedzać blogosferę, doznałam szoku, nie wiedziałam, że jednak jest tak dużo ludzi, którzy książki czytają, bo w moim otoczeniu w realu jest ich niewiele, choć się zdarzają z czego jestem bardzo dumna, jeśli te osoby zaraziły się pasją ode mnie:D
Na koniec dodam, ze zrozumiałam, ze twój tekst jest po prostu wypowiedzią z Sarkazmem przez duże S i takie typowanie, że osoby, które prowadzą blogi książkowe są głupie lub widocznie nie mają czym zapchać sobie czasu, uważam za totalny idiotyzm. Bo spotkałam się z takim stwierdzeniem. Uważam, że każdy ma swoje zainteresowania i rzeczy, które przynoszą mu przyjemność, dla mnie jest to blogosfera, a dokładnie jej dział książkowy:D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO, trafiłaś w sedno: miło jest mieć coś takiego, co sprawia przyjemność. :)
UsuńTak, tam jest wielkie "S". Dobrze, że je widać. :)
Za to zaskoczyłaś mnie tą opinią o blogach książkowych z ostatniego akapitu. Z tym się jeszcze nie spotkałam.
Super, że AnnRK wywołała ten temat, bo wiele osób opowiedziało się, jaką mają motywację i widać, że większość traktuje prowadzenie swojego bloga przede wszystkim, a może nawet wyłącznie hobbistycznie.
OdpowiedzUsuńUważam, że z czytelnictwem nie jest wcale tak źle, jak się trąbi w mediach. Świadczą o tym blogi, ale również pojawiające się ostatnio liczniej programy w radiu i telewizji na temat książek, czyli, że jest zapotrzebowanie. Może raczej nie ma potrzeby mówienia o tym w prywatnym gronie, każdy czyta dla siebie po prostu.
A co do osób z otoczenia, to też kiedyś mi się zdawało, że wokół mnie prawie nikt nie czyta. Do czasu, aż zaczęłam mówić o książkach. Wtedy okazało się, że jest wręcz odwrotnie, że mało kto nie czyta, tylko po prostu o tym nie rozmawialiśmy. Jasne, że czytują różne książki i w różnych ilościach i nie zawsze jest z kim pogadać o tym, co mi się ostatnio podobało (albo nie podobało), ale mam kilka takich znajomych, z którymi mogę wymienić się opinią, a nawet pożyczyć od nich coś dobrego.
Nawet nie masz pojęcia, jak mnie cieszy tak liczny odzew.
UsuńNie wiem jak to jest z tym czytelnictwem, bo jak pisałam gdzieś wyżej, sama prawie nie znam osób nieczytających, choć sporo z nich ma na tyle innych zajęć, że czyta ledwie kilka książek rocznie. Ale czyta i to jest ważne. W końcu na czytaniu świat się nie kończy i można mieć wiele innych, równie wartościowych zainteresowań.
Ten mój komentarz miał być właściwie głosem w wątku podjętym przez Annę P.,o czytającym otoczeniu zwłaszcza, ale jak zaczęłam poprawiać literówki i zgubione słowa (jak widać, pierwszy komentarz usunęłam), to w końcu nie dopatrzyłam, gdzie będzie wyświetlany.
UsuńA co do tego, że na czytaniu świat się nie kończy, to pełna zgoda. Nie mam nic przeciw ludziom, którzy mają zainteresowania o lata świetlne odległe od książek, ale nie lubię, gdy ktoś z dumą oświadcza coś w stylu, że już jedną książkę w życiu przeczytał, więc wystarczy. A kogoś takiego też znam, na szczęście to jeden jedyny rodzynek, inni (nieliczni) nieczytający milczą tajemniczo, gdy rozmowa schodzi na książki :)
Brrr... Szczerze mówiąc, jakoś tracę zainteresowanie ludźmi, którzy stwierdzają z dumą, że nie przeczytali żadnej książki, albo, że na czytanie szkoda czasu. Nie chcesz? Nie czytaj, ale nie patrz z góry na tych, którzy to lubią. - Myślę sobie i mam ochotę ugryźć. ;)
UsuńUbawiłam się, czytając tekst, idealny na piątkowe stresy w pracy :).
OdpowiedzUsuńA, i mam sposób coby mieć Manhattan w tle. Otóż robimy sobie zdjęcia, czytając w plenerze. Najlepiej w okularach kujonkach, kapeluszu i kamizelce od garnituru. W tle zamglone drapaczy chmur, na koncu notki informacja skąd ciuchy (i darmowa książka, ma się rozumieć) i już mamy bloga książkowo-szafiarskiego.
No, i mamy rozwiązanie! Od jutra każdy wprowadza zmiany na swoim blogu. :D
UsuńA, tylko pamiętaj, że ciuchy mają być z Zary!
a jednak wciąż prowadzimy te swoje blogi :)
OdpowiedzUsuńMasochiści! :D
UsuńCzekam w takim razie na publikację. :)
OdpowiedzUsuńJa nie żałuję prowadzenia bloga, pomimo tego, że niektórzy opluwają nas i twierdzą, że zarabiamy kokosy na pisaniu opinii. Nigdy nie dogodzi się wszystkim, a ja nawet nie mam zamiaru. ;-)
OdpowiedzUsuńI słusznie. Grunt to mieć pasję i się nią cieszyć. :)
UsuńA ja naiwna myślałam, że ludzie naprawdę czytają nasze teksty i recenzują to co przeczytali... Myślę jednak, że to da się wyczuć kto próbuje nas oszukać a kto pisze wiarygodnie, zgodnie ze swoimi preferencjami. Da się jednak zauważyć, że blogów o książkach przybywa - mam nadzieję, że nie jest to tylko chęć łatwego zysku czy darmowych egzemplarzy. Szkoda, że czytających się lekceważy, np. przed tvp ustalając program o książkach w godzinach śmiesznych (wtorek, 9 rano) - do kogo on jest skierowany - na pewno nie do ludzi pracujących ...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No właśnie, też się oburzyłam, gdy zobaczyłam zapowiedź nowego programu "Co czytać" - we wtorek o 9,05. Kpina, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę, że to w tvp, czyli tej "z misją".
UsuńAle są inne, całkiem fajne,. "Xięgarnia" o 18 w soboty, a przed nią o 17,15 "Sztuka czytania" na Kulturze. I jeszcze "Hala odlotów", "Tygodnik kulturalny" (są powtórki, więc można sobie wybrać jakąś dogodną porę).. A w radiu "Poczytalni" na przykład - w sobotę o 17 na tok fm.
@Pieguska, nie trać nadziei. ;)
Usuń@Pieguska, @Ewa - jako osobniczka nieposiadająca tv mam "problem" z głowy, ale fakt faktem - godzina idiotyczna. Tak jakby ludzie czytający byli tymi, którzy mają dużo wolnego czasu, czyli byli bezrobotni.
OK, przekonalas mnie, daje sobie [i wszystkim innym] spokoj!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo, bardzo dobry tekst! Sama sobie nie wyobrażam tego, żeby nie przeczytać książki i napisac o niej opinię. Przecież to nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńA szał książkowy każdy chyba przeżył. Aktualnie biorę mało, czasami przez dwa miesiące nie mam niczego nowego od wydawnictwa, bo nie jestem tego w stanie przeczytać. A na książkach świat się nie kończy.
Niestety, taka prawda, że my, mole książkowi, nie jesteśmy w stanie się wybić w tej sferze blogowej, no szkoda. Ale takie życie.
Pozdrawiam
Dzięki. :)
UsuńJa jak mam kilka egzemplarzy recenzenckich, to już zaczynam się denerwować, że się nie wyrabiam, więc branie więcej mijałoby się z celem. W końcu gdzie przy takim pośpiechu i stresie przed zawalonymi terminami miejsce na przyjemność?
I chyba powinnam przeczytać wszystkie wpisy pod Twoim postem, by się jakoś odnieść do całości hihi
OdpowiedzUsuńach je, to ja nie z tej bajki jestem - czytam bo lubię - piszę to co chcę, a jak by mi ktoś książkę podarował to z chęcią przyjmę, ale nie po to by się nad nią pocić w recenzji haha czyli nie mam żadnych szans na darmochę
hmmm to poco robić coś co nam nie sprawia przyjemności - dla poklasku ble....to ja naiwna, nie wiedziałam że tak to ładnie działa ;)
Pozdrawiam miłośników wieczornego czytania
Powodzenia w czytaniu. :P
UsuńNo widzisz, dzięki mnie już wiesz jak trzeba prowadzić bloga. :P
1. Jak to dobrze, że piszę po angielsku. Btw, Polacy wciąż wchodzą na mojego bloga. ;) Ale to może dlatego, że piszę po angielsku, i chcą się polansować. :D
OdpowiedzUsuń2. Czekaj, czekaj... Jeszcze zobaczysz, że to nieprawda. Znaczy, mówisz tylko i wyłącznie o pisaniu o książkach, czy kulturze w ogóle?
3. Nie interesują mnie darmowe egzemplarze, nie mam zamiaru o nie zabiegać, a jeśli ktoś chce, żebym zrecenzowała jego książkę, to napisze to co myślę. Co naprawdę myślę, nawet jakby to miało kogoś zaboleć.
4. E tam od razu mściwi. A poza tym można się spełniać publikując do szuflady. Bo po prostu przyjemnie jest pisać. ;)
5. Zebranie i brak wybredności? Straszne. Chcesz powiedzieć, że tacy blogerzy naprawdę istnieją? Przerażające. To chyba dobrze o mnie świadczy, że nie przychodzi mi żaden taki blog do głowy... Prawda? Ale to dotyczy głównie Polaków, czy obcokrajowców też? Bo może po prostu za mało polskich blogów odwiedzam.
6. Serio? Cholera, nie rozeznaję się w tych internetach. :D Daj linka, aż chętnie poczytam.
7. Blogerzy wyrażający zdumienie, że np. japońska literatura różni się od chińskiej, no bo to przecież tak bliskie sobie kraje jak Polska i Niemcy. ;) Albo mający jakieś inne zdumiewające odkrycia. Niestety nie jestem w stanie przypomnieć sobie żadnych linków do tych pociesznych dziewuszek. :D
8. Jeśli by LC podciągnąć pod blogi, to oj, mogłabym jeszcze poszerzyć listę. Ale na razie nie będę kopać leżącego. ;)
1. Ech. Żeby mój angielski był na tyle dobry, żebym się mogła u Ciebie lansować. :P
Usuń2. Czekam, czekam i chętnie się doczekam. Mówię głównie o książkach. Takie blogi ogólnokulturalne mają nieco większą moc, zwłaszcza jak zgrabnie łączą się z lajfstajlowymi (uwielbiam to artystycznie wyglądające spolszczenie). :P
3. W to akurat nie wątpię. :D
4. Mnie tego nie musisz tłumaczyć. ;)
5. Serio, serio. Piszę cały czas o polskiej blogosferze, zagraniczne blogi odwiedzam bardzo rzadko.
6. Linka do czego? Bo już się pogubiłam w tych punktach. :P
7. Oj no, to Azja i to Azja. Się czepiasz. :P
8. Na LC mało kiedy zaglądam. Czyżbym sporo traciła?
1. Każdy robi błędy ;)
Usuń2. W końcu się doczekasz. Gdzieś, kiedyś. :P Nie bardzo nadążam za lajfstajlem, ale skoro ktoś ma taką potrzebę... ;)
5. "Zachęciłaś" mnie do odwiedzania polskich blogów. :D
6. Zwykle jednak płodzą opinie na podstawie pierwszych kilkudziesięciu stron, noty z okładki i recenzji innych blogerów, którzy oczywiście także danej książki nie przeczytali.
Te linki poproszę, chcę się pośmiać. :D
7. Co za różnica Polska, Niemcy czy Białoruś. Wszystko to Europa. ;) Tak, i czepiam się. Jak zwykle. :D
8. Chyba beki, bo merytorycznie to raczej nic. Bo nie uwierzę, że to akurat ja mam takiego pecha czytać tylko te gorsze artykuły. Do recenzji to nawet strach zajrzeć.
1. Yhm. A niektórzy więcej niż inni. :P
Usuń2. Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami. I za sto lat. :D
5. Do usług! :P Ale żeby nie było, dobre blogi też są. Czytałaś np. Bloga Karoliny Małkiewicz?
6. Oooo, aleś wymyśliła. Wchodzę i wychodzę z takich stron. Moja pamięć je szybko wypiera z pamięci. :D
7. E, Polska południowo-wschodnia to podobno też Azja! Czyli Białoruś pewnie tym bardziej. :P
8. Recenzje to chyba lepiej czytać na BiblioNETce, choć tam jest ich dużo mniej.
1. Jak sobie chcesz. :P
Usuń2. No nie... na pewno prędzej, tylko nie podam ci przykładów, bo nie zwracam uwagi na nie.
5. Wiem, że dobre blogi są. Np. regularnie czytany przeze mnie "Na skrzydłach książek" poświęcony fantasy i sf. Powiedz tylko, że na blogu Karolina nie wystawia samych 4/5 i 5/5 za książki otrzymane od autorów czy wydawnictwa. Bo to mi się rzuciło w oczy przy jakichś przypadkowych książkach. Jakoś zniechęcające jest ustawianie kategorii po wydawnictwach. :/
6. Szkoda. Następnym razem zapisz i zapamiętaj. :D
7. Polska po całości to w ogóle Azja. ;)
8. Recenzje jeśli czytam to wybranych osób, bo tymi społecznościowymi nie warto się przejmować. No chyba, że to jakieś 1/5 czy 1/10 wtedy z ciekawości. ;)
1. W sumie to nie chcę. :P
Usuń5. Nie wydaje mi się. Ostatnio recenzowała np. książkę z Wielkiej Litery, na którą i ja się czaję (chlip, chlip) i oceniła ją słabo.
6. Nie znęcaj się nade mną! :D
7. Całe szczęście, że nie wpłynęło to na kształt oczu. Nie chciałabym mieć skośnych. ;)
8. O tak, te z oceną 1 bywają bardzo interesujące. :P
1. To zrób coś z tym ;)
Usuń6. Ale ja to lubię. :P
7. A co za różnica?
Brutalna prawda, a co najgorsze nie zapowiada się na jakieś drastyczne zmiany, zmiany na plus. Btw ten "podręcznik Harry'ego Pottera do nauki latania na miotle w 30 dni" dla mnie byłby kuszący... :)
OdpowiedzUsuńJa bym wolała naukę machania różdżką w weekend. ;)
UsuńHahahaha, dobrze wcelowałem... Miałem wybrać post, w którym pierwszy raz napiszę komentarz od tej dłuuuuższej nieobecności u Ciebie ;P. Kochana, wiem, że mnie nie było i wiem, że zasługuję jedynie na publiczną kastrację, wyrwanie wszystkich palców u nóg, stanie się maskotką do gryzienia dla Myszy i Twoim podnóżkiem, gdy czytasz książki, lecz mam pewne wytłumaczenie... które i tak mnie nie usprawiedliwi, ale mieć mogę, nie :P? Jak już wszędzie pisałem nie miałem czasu nawet na mrugnięcie okiem, nawet w ferie i bardzo rzadko odwiedzałem jakiekolwiek blogi, byleby tylko przypomnieć ludziom, że jeszcze istnieje taki ktoś jak Melon. Niestety Twojego bloga również nie odwiedzałem, aczkolwiek lepszym sformułowaniem byłoby "nie komentowałem", gdyż od czasu do czasu wchodziłem tutaj pod osłoną tajemniczości i czytałem co nieco jak i oglądałem mnóstwo zamieszczonych zdjęć (typowy stalker... zaraz zacznę wyłudzać od Ciebie pieniądze na żelki ;p).
OdpowiedzUsuńJednakże co było, a nie jest nie pisze się w rejestr to zapomnijmy o całej sprawie i cieszmy się tym, że Melon marnotrawny powrócił do swojej jednej z ulubio... NAJULUBIEŃSZEJ blogerki, jaką tylko mógł sobie wymarzyć ;). Witaj ponownie Aniu :*!
Ale post wybitny ;D! Tyle w nim prawdy, normalnie jakbym czytał o sobie ;p. Nie no żartuję, nie bądźmy tacy łasi na darmowe (ekhem, ekhem) książki... I mimo, że tak mało osób czyta książki i odwiedza książkowe blogi to sądzę, że i tak warto takowe zakładać... gdyby nie było warto to gdzie poznałbym tyle fajnych osób, które lubią czytać? U mnie jest tylko parę takich człeków ;). Ale parę to wciąż za mało. No i oczywiście gdzie bym się tak wzbogacił o tak wiele darmowych (ekhem, ekhem) pozycji jak nie na blogu ;D.
Życzę miłego dnia :)!
Melon
P.S.: Twoje zdjęcie przypomniało mi o "Złodziejce książek", po którą byłem dzisiaj w trzech Biedronkach w całym mieście na piechotę i niestety jej tam nie było... skończyło się na tym, że kupiłem sobie paczkę orzechów w czekoladzie z Kauflandu i "Uciekiniera" Kinga za 15 zł w pasażu w Carrefourze na poprawę humoru ;p.
Muszę przetrzeć ekran, bo nie wierzę. Melon nie dość, że żyje, to jeszcze przemawia. Cuda, panie, cuda! (Żelek nie mam - biedronkowa galaretka pomarańczowa może być? Kwaśna, całkiem niezła!).
UsuńAż Cię ucałuję w ten meloniasty ryjek ---> :*
Mysza nie całuje, bo śpi. Jak się obudzi, też nie ucałuje, bo pamięć ma dobrą. :D
A po "Złodziejkę..." trzeba było kicać do Poznania. W "mojej" Biedronce ze dwa egzemplarze zdążyły się pokryć kurzem z chrupek i chipsów.
Szczere, przemyślane słowa, jak gdybyś wyrwała je z ust każdemu blogerowi-recenzentowi.
OdpowiedzUsuńTwój tekst przeczytałam w całości i powiem szczerze, czegoś mi zabrakło na "Tak", dlaczego warto.
Jeżeli mogę dodać swoje kilka groszy, chętnie to zrobię.
Jeżeli myślimy o blogowaniu w kwestii zarobku pieniężnego czy z zamiarami zostania sławą - okej, może być, tylko nie czytaj książek, zamiast tego przestaw się na modę i wszystko będzie okej. Lecz! Jeżeli myślimy innymi kategoriami (mam nadzieję, że nie jestem sama) to "zarobek" z prowadzenia takiego (książkowego) bloga jest opłacalny - dlaczego? Ponieważ sama po sobie zauważam, że moje umiejętności pisania, wypowiadania się, wynajdywania w książce czegoś, czego nikt inny nie zrobił (oczywiście, nic na siłę)... poprawiły się.
Niestety - to co Ty podałaś - jest jak najbardziej prawdziwe i setki ludzi myśli właśnie takimi kategoriami. Kiedyś z zazdrością patrzyłam na te wszystkie stosiki co miesięczne, podczas gdy u mnie w biblioteczce miałam tylko (aż?) cztery może pięć książek na miesiąc, lecz teraz zauważam, że czytanie hurtowe jest bez sensu - dla mnie przynajmniej - ja chcę się z książki nacieszyć - choć miałam ten smutny okres w moim życiu, kiedy przez blogowanie miałam wrażenie, że czytanie jest moim obowiązkiem...
Zgodnie z tytułem, tekst miał być typowo na "nie". Taki na "tak" może kiedyś też powstanie, ale coś czuję, że wyjdzie dużo poważniej. ;)
UsuńMyślę, że nie jesteś osamotniona w tym, co napisałaś o opłacalności prowadzenia takiego bloga. Nie wiem jak Ty, ale ja uwielbiałam czytać od zawsze i to samo w sobie mi wystarczało, ale jednak możliwość podzielenia się wrażeniami z innymi, na co pozwala prowadzenie takiego bloga, to fantastyczna sprawa i nie da się tego przeliczyć na korzyści materialne.
Do takich wniosków, jakie napisałaś w ostatnim akapicie, często dochodzi się dopiero po jakimś czasie. Wtedy albo blog znika, albo bloger rezygnuje z niektórych współprac i zaczyna się cieszyć czytaniem, zamiast czytać "bo wydawnictwa czekają na recenzje".
Sama prawda:) Zgadzam się z każdym słowem mniej lub bardziej. Wiele razy chciałam rzucić w cholerę blogowanie, ale nie potrafię porzucić czytania. Zaczęłam więc traktować bloga jak mój osobisty "zeszyt streszczeń" i na takiej zasadzie go prowadzę. Mając bowiem już prawie trzyletni staż zrozumiałam, że zarobić to ja na tym nie zarobię :)
OdpowiedzUsuńZarobić nie zarobisz, ale frajda też się liczy. :)
UsuńGenialny tekst! Rozbawiło mnie ujęcie tematu z takiej ironicznej perspektywy. Niestety - sama prawda. Ale przecież blogujemy, bo kochamy książki, prawda? To powinno się liczyć, a nie to, że czytanie jest "nieopłacalnym hobby"...
OdpowiedzUsuńPrawda. :)
UsuńW przeciwnym wypadku, nie powstałoby tyle ciekawych blogów. :)
Zgadzam się z tym co napisałeś jeśli chodzi o to, że Polacy mało czytają no i zdarzają się w większości blogerzy książkowi, którzy przeczytają kilka stron i parę innych opinii w internecie. Choć szczerze powiedziawszy sama zaczęłam pisać bloga i sama widzę jakie są efekty jak na razie, choć się nie zrażam. Jednak są jeszcze ludzie, któży czytają książki od deski do deski i wierzę, że jednak poprawi się frekfencja czytelnictwa w Polsce.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje blogowanie i nasze czytelnictwo. :)
UsuńPS "napisałAś" ;)
Czy chciałbyś dołączyć do bractwa iluminatów, aby stać się bogatym i sławnym oraz zarabiać 1 milion dolarów jako nowy członek i 500 000 dolarów miesięcznie? jeśli tak, wyślij wiadomość do naszego czcigodnego Wielkiego Mistrza (Lorda Christophera) przez WhatsApp pod numer +2349060959235 w celu inicjacji online.
OdpowiedzUsuńKażdy dzwoni, ale niewielu lub skontaktuj się z e-mailem! Johnmark4074@gmail.com